czwartek, 6 września 2012

Krzysztof Varga o Węgrzech

Krzysztof Varga (ur. 1968)
Polski pisarz węgierskiego pochodzenia, krytyk literacki, dziennikarz
Źródło zdjęcia


Krzysztof Varga, "Gulasz z turula"
Wydawnictwo Czarne, 2007

"Smutek Węgrów bierze się w wielkiej mierze z kuchni. Należałoby przeprowadzić fundamentalne badania dietetyczno - psychologiczne na temat wpływu węgierskiego sposobu odżywiania na narodowe i egzystencjalne nastroje. Mnie zawsze po obfitym budapeszteńskim posiłku ogarniają: melancholia, tęsknota, smutek i zniechęcenie. Krew z głowy spływa do żołądka, by pomóc w trawieniu, ociężałość cielesna brata się z przekonaniem, że wszystko sensowne już się w moim życiu zdarzyło (o ile zdarzyło się naprawdę, a nie było tylko złudzeniem) i nie czeka mnie już żaden wzlot, żadna radość, najmniejsze szczęście. Jestem najedzony i nieszczęśliwy; dokonuję rachunku sumienia i jest to rachunek dziesięciokrotnie przekraczający kwotę, jaką muszę dać kelnerowi. Nie pomaga nawet kieliszek unicum, spędzający ciężar z żołądka, ale niespłukujący smutku z moich myśli." (strony 21 - 22)

"Anegdota mówi, że Węgrzy nie lubią siebie nawzajem, bo jeszcze nie oswoili się z tym, że skończył się nomadyzm i zaczął czas, gdy muszą żyć obok siebie, bez możliwości przemieszczenia się. Siedzą w gęstym dymie spowijającym tanie winiarnie i piwiarnie i płaczą bezgłośnie. Są jak konie ze spętanymi pęcinami. Co by jednak zrobili, gdyby ktoś im te pęta przeciął? Galopowaliby w miejscu?" (s. 69)


Dom na przedmieściach BudapesztuŹródło zdjęcia
"Autorzy nazw węgierskich ulic wykazują sie imponującym ograniczeniem tematycznym. Centrum miast składa się zazwyczaj z placu św. Stefana, placu Wolności, ulicy Szechenyiego, alei Kossutha, placu Bohaterów (w Nyiregyhaza obok placu Bohaterów jest od razu plac Męczenników). Trochę dalej od ścisłego centrum, choć nadal w obrębie śródmieścia, znajdują się ulice i place generała Bema, króla Macieja Korwina i Janosa Hunyadiego - nie załapali się na centrum, bo odnieśli zbyt duże sukcesy - ich nazwiska kojarzą się ze zwycięstwami. Męczennicy z Aradu są dużo lepsi, bo kojarzą się ze słodką klęską." (s. 73)

"W Budapeszcie najbardziej lubię przedmieścia. Wszystko, co znajduje się poza zasięgiem uproszczonych planów Budapest City Map dla backpackerów z całego świata albo mapek centrum wręczanych gościom hotelowym. Interesują mnie dzielnice, w których miasto traci swoją wielkomiejskość, to dumnie zwiędłe cesarsko-królewskie odium, przykurzony blichtr milenium, które przełamało się ponad sto lat temu, a czasami ma się wrażenie, jakby było ostatnim naprawdę znaczącym wydarzeniem w tym mieście. Lubię spacery po dzielnicach starej parterowej zabudowy, domów z ogródkami, których mieszkańcy nie opuszczają swoich oswojonych okolic i nie wyprawiają się do centrum, na ulicę Vaci ani nawet na Nagykorut." (strony 104 - 105)



Alföld wiosnąŹródło zdjęcia

"Jak opisać Alföld? Jak nazwać bezbrzeżną nijakość Wielkiej Niziny nie pisząc o melancholii, depresji, smutku tej wielkiej płaskości, przy której holenderskie poldery są urozmaicone jak szwajcarski krajobraz?

Doświadczyłem Alföld na sobie samym - jeżdżąc samochodem bez celu, od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka, spoglądając tylko na tablice z nazwami tych zagubionych, istniejących poza czasem miasteczek i osad, a raczej wypatrując na horyzoncie kościelnych wież, tych alföldzkich drogowskazów, nie spoglądając na mapę i nie szukając żadnej drogi. Gubiąc się i znajdując wciąż w tym samym miejscu. Wiosną Alföld jest oślepiająco żółty. To małe pola rzepaku, ale ponieważ przechodzą jedno w drugie, wydaje się, że to cała Wielka Nizina jest żółta jak Sahara. Alföld to pustynia, a alföldzkie miasteczka to fatamorgana.Kiedy się do nich wjeżdża nie ma żadnej gwarancji, że istnieją naprawdę." (s. 175)

6 komentarzy:

  1. Mnie rozbroił już sam początek tej książki:
    "W 1941 roku faszystowskie Węgry, będące w sojuszu z Hitlerem, wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. W gabinecie prezydenta Roosevelta miał się odbyć taki oto dialog:
    Ambasador Węgier: Szanowny panie prezydencie, z największą przykrością muszę pana poinformować, że z dniem dzisiejszym Węgry wypowiadają wojnę Stanom Zjednoczonym.
    Roosevelt: Węgry? Co to za kraj?
    Ambasador: To jest królestwo, panie prezydencie.
    Roosevelt: Królestwo? A kto jest tam królem?
    Ambasador: Nie mamy króla, panie prezydencie.
    Roosevelt: To kto tam rządzi?
    Ambasador: Admirał Miklós Horthy.
    Roosevelt: Admirał? Ach, więc będziemy mieli przeciwko sobie kolejną flotę!
    Ambasador: Niestety, panie prezydencie, Węgry nie mają dostępu do morza i w związku z tym nie mają floty.
    Roosevelt: O co więc wam chodzi? Macie z nami jakiś konflikt terytorialny?
    Ambasador: Nie, panie prezydencie, Węgry nie mają roszczeń terytorialnych wobec USA. Mamy konflikt terytorialny z Rumunią.
    Roosevelt: A więc prowadzicie także wojnę z Rumunią?
    Ambasador: Nie, panie prezydencie, Rumunia jest naszym sojusznikiem..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, ta anegdota jest rewelacyjna. Zastanawiałam się, czy jej tu nie przytoczyć, ale ostatecznie zrezygnowałam. Fajnie, że ją zacytowałaś. :) Warto przeczytać całą książkę, bo wiele nam mówi o naszych "bratankach" i jest napisana w świetnym stylu.:)

      Usuń
  2. Czegoś takiego poszukiwałam. Węgry - kolejny kraj, który poznam od podszewki niemal. I ten styl Vargi... to na pewno to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ta książka spełni Twoje oczekiwania. :) Moim zdaniem, jest bardzo "klimatyczna" i przedstawia Węgry oraz Węgrów od trochę innej strony niż sobie to wyobrażamy.

      Usuń
  3. Przyznam szczerze, nie wiedziałem, ze Autor ma węgierskie pochodzenie, teraz to wiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam "Gulasz z turula". Varga wspaniale pisze o Węgrzech, a my w sumie nie znamy tego kraju zbyt dobrze.

      Usuń