Jako miłośniczka kotów na pewno skusiłabym się na wizytę w takiej kafejce. Jest w Paryżu, na Montmartre taka kawiarnia 'Le chat noire", nic specjalnego, ale sama nazwa "Czarny kot" powodowała, że chodziłam tam na kawę. Jeśli możesz zdradź nieco jak było "U Kocura" ? :)))
O ile pamiętam, niestety nie natknęliśmy się na żadnego "mruczka" :) Najważniejszy był gorący napój, bo byliśmy mocno przemarznięci. Koty jednak mają coś w sobie! Nie zaliczam się do wyznawczyń, ale podczas wyjazdów moją uwagę zwracają kotki i kocie detale. :)
:)
OdpowiedzUsuńJako miłośniczka kotów na pewno skusiłabym się na wizytę w takiej kafejce. Jest w Paryżu, na Montmartre taka kawiarnia 'Le chat noire", nic specjalnego, ale sama nazwa "Czarny kot" powodowała, że chodziłam tam na kawę.
OdpowiedzUsuńJeśli możesz zdradź nieco jak było "U Kocura" ? :)))
"U kocoura" było miło i przytulnie, a herbatka i kawka w taki mróz przyniosły nieziemską przyjemność. :)
Usuń"U kocura" - świetne zaproszenie na małą czarną. A czy picie kawy i umilało mruczenie tegoz "kocura?
OdpowiedzUsuńO ile pamiętam, niestety nie natknęliśmy się na żadnego "mruczka" :) Najważniejszy był gorący napój, bo byliśmy mocno przemarznięci.
UsuńKoty jednak mają coś w sobie! Nie zaliczam się do wyznawczyń, ale podczas wyjazdów moją uwagę zwracają kotki i kocie detale. :)