„Nie jest to książka uczona, lecz taka jak książki, które uczą rzeczy elementarnych. Ten, który ją napisał, nie zna absolutnej prawdy i często myli się w szczegółach. Bo jest człowiekiem. (…) Więc ta książka będzie taka, jak dawne zielniki. Które prostymi przykładami pragnęły odpowiedzieć na pytanie, co trzeba robić, gdy kogoś boli serce albo gdy Bóg go opuścił.” (s. 8)
„Księga ziół” to skarbczyk przemyśleń czterdziestotrzyletniego Máraia. Przemyśleń głębokich i płytkich, oczywistych i wątpliwych , dotykających najważniejszych spraw życiowych i zupełnie błahych. Można tę książkę czytać po kolei, od końca, można też wybierać strony na „chybił trafił”. Można po nią sięgać w wolnej chwili, aby zastanowić się nad ludzkim losem i zawiłościami życia. Nie zawsze zgodzimy się z autorem, który stara się zaprezentować jako stoik doskonały, czasem możemy polemizować z tekstem. Jest on jednak uniwersalny i czyta się go z dużą przyjemnością mimo upływu lat. Mnie zdarzyło się kilkakrotne pogrążenie w zadumie, gdy słowa Máraia dotknęły spraw, które są dla mnie aktualne i angażują dużą część moich myśli, choć z wieloma uwagami się nie zgadzałam.
Autor pisał tę książkę jako mężczyzna po czterdziestce i z tekstu przebija niejako wrażenie, że wszystko jest już poza nim, że jest człowiekiem, który przeżył już to, co miał przeżyć i teraz będzie czerpał ze zgromadzonego doświadczenia. Na pewno nie zdawał sobie sprawy, jak wiele wyzwań i przeciwności losu jeszcze go czeka. Lektura „Dziennika” potwierdza, że dzięki zgromadzonej wiedzy i doświadczeniu był w stanie przeżyć niepowodzenia, porażki i tragedie, nie wszystkie jednak…
Książka jest zadedykowana „(…) Senece, ponieważ uczył, że bez moralności nie ma człowieka. I Epiktetowi, ponieważ uczył o tym, co jest w naszej mocy. I Markowi Aureliuszowi, który nauczył się od Epikteta, czym jest to, co w naszej mocy – i był cierpliwy. I Montaigne’owi, ponieważ był pogodnego usposobienia i nie przejmował się tym, co stanie się z jego dziełem po śmierci. I w ogólności stoikom, którzy pocieszali, kiedy nie było pociechy na ziemi, i nauczali, aby nie bać się śmierci ani niewolnictwa, ani biedy, ani choroby. I dwóm-trzem mężczyznom, którzy byli moimi przyjaciółmi i prawdziwymi mężczyznami. I dwóm – trzem kobietom.”
Całkiem niedawno przedstawiłam Wam kilka fragmentów dotyczących czytania, które znalazłam w „Księdze ziół”, a dzisiaj prezentuję kilka fragmentów, które również przypadły mi do gustu
„Skala ludzkiej nikczemności jest tak nieograniczona, temperatura tak wysoka, pomysłowość tak oryginalna i urozmaicona, formy, w jakich objawia się, tak zaskakujące, że niekiedy cofamy się przed nią i czujemy, że jest to największa ludzka siła.” (s.45)
„Nie istnieje związek między ludźmi, który byłby głębszy, bardziej poruszający niż przyjaźń. Ileż jest egoizmu i próżności wśród zakochanych, a także w związku uczuciowym łączącym rodziców i dzieci! Tylko przyjaciel nie jest egoistą; w przeciwnym razie żaden z niego przyjaciel.” (s. 51)
Nie jest to książka, która ma taki wymiar emocjonalny jak „Dziennik”. To raczej misz-masz, ale przyjemnie mi się go czytało, choć nie ze wszystkimi tezami i radami jestem w stanie się zgodzić. Jednak wiele porad brzmi całkiem sensownie. Mimo niewielkich rozmiarów warto ją mieć na półce i sięgać po nią w poszukiwaniu leczniczych „ziół”, które poprawią nasz nastrój.
Autor: Sándor Márai
Tytuł oryginalny: Füves Könyv
Wydawnictwo: Czytelnik
Tłumacz: Feliks Netz
Tytuł oryginalny: Füves Könyv
Wydawnictwo: Czytelnik
Tłumacz: Feliks Netz
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 152
Kolejny Marai.
OdpowiedzUsuńCytaty z przekazem ponadczasowym.
I nie jest to mój ostatni Marai. :) Dzięki Guciamal mam na stoliku "Wyznania patrycjusza", których nie mogłam upolować na allegro. Czuję, że już wkrótce przyjdzie pora na tę książkę ;)
UsuńA zbiór refleksji w "Księdze ziół" wart jest przeczytania.
Aforyzm o przyjaźni bardzo celny. To prawda...
OdpowiedzUsuńPrawda, gdyż tu chodzi o prawdziwą przyjaźń...
UsuńOstatnio oglądałam cykl programów "Sztuka czytania" zrealizowany przez TVP Kulturę. Osoby, które pokazywały swoje biblioteczki często miały w swoich zbiorach książki tego autora. Przyznam się, że nie czytałam jeszcze żadnego jego utworu, ale nabrałam wielkiej ochoty na zapoznanie się z jego twórczością po obejrzeniu tych programów. Teraz przeczytałam Twoje recenzje na temat jego wytworów i rozpoczynam jutro poszukiwania...
OdpowiedzUsuńMarai był wielkim erudytą i niesamowicie inteligentnym człowiekiem. Po latach zapomnienia i tragicznej śmierci przeżywa swój renesans. Warto poznać jego twórczość..
UsuńOj jak mi się podoba to zdanie Ten, który ją napisał, nie zna absolutnej prawdy i często myli się w szczegółach. Bo jest człowiekiem. (…) Ano właśnie, mylimy się, błądzimy, poszukujemy, nie znamy prawd ostatecznych. Jakaż w tym pokora i mądrość. Wszystkie cytaty z Maraia upewniają mnie, że to bliski mi człowiek. A Wyznania możesz spokojnie trzymać i delektować się nimi, jeśli okażą się tego godne, a myślę, że się okażą. A swoją drogą, kiedy się kończy kolejną dekadę, człowiekowi często wydaje się, że posiadł już tak wielki bagaż doświadczeń, że teraz zacznie odcinać kupony, a jakże często okazuje się, że był w błędzie. Mnie oczywiście także wydaje się, że życie nauczyło mnie tak wiele.... a czas pokaże
OdpowiedzUsuńMyślę, że "Księga ziół" bardzo by Ci się spodobała. Marai przyjął tu stoicki sposób myślenia i był człowiekiem bardzo dystansującym się od świata, tak więc w stresujących sytuacjach życiowych, jakie na pewno Ci się zdarzają, wiele porad pasowałoby jak ulał. :)
UsuńDziękuję jeszcze raz za pożyczenie "Wyznań patrycjusza". Nie sądzę, abym się zawiodła. :)
Z wiekiem uczę się stoicyzmu, bo cóż innego nam pozostaje. Jakże wiele w nim mądrości. Dystansowanie się do otoczenie to dobra rzecz, choć czasami lubię swoją emocjonalność :) Bo przypomina mi się Ania z zielonego wzgórza (nie pamiętam już czy należysz do grona wielbicielek, czy ominęła cię aniomania) o której autorka napisała, iż każdą życiową porażkę przeżywała niewspółmiernie silniej niż inni, ale też każda radość dawała jej więcej doznań niż pozostałym (w każdym razie coś w tym stylu). Gdybyż można przyjmować ciosy ze stoicyzmem, a radość z ekstazą :)
UsuńOczywiście, że lubię Anię, choć jej emocjonalność zdecydowanie przewyższa moją :) Też bym chciała nie denerwować się przykrymi sytuacjami, a cieszyć się niewspółmiernie z każdej radosnej drobnostki. :)
UsuńMarai brzmi tu jakoś tak... kojąco. Może to pogodzenie się ze światem?
OdpowiedzUsuńMarai lubił stoicyzm, ale jego droga życiowa dowodzi bezkompromisowości i zdecydowanego sprzeciwu wobec zła. Daje temu wyraz w swoich książkach, również w tej, chociaż w 1943 r. jeszcze nie wiedział, jak wiele przeciwności losu będzie musiał jeszcze znieść...
UsuńBrzmi ciekawie....chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńNiezmiennie polecam :)
Usuń