czwartek, 17 lutego 2011

Leena Lander, Niech się rozpęta burza




Książkę tę odnalazłam na bibliotecznej półce. Wybrałam ją do lektury całkowicie przypadkowo, ale był to szczęśliwy przypadek. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Zapowiedź na okładce książki jest myląca – to na pewno nie jest thriller psychologiczny.

Narracja w książce toczy się w dwóch planach czasowych i prowadzona jest przez różnych narratorów. W części współczesnej narratorką jest Iiris, dziennikarka z Helsinek zatrudniona w czasopiśmie naukowym, która – roztrzęsiona zdradą męża – udaje się do Oikikumpu, skąd pochodzi jej ojciec, aby napisać reportaż o składowaniu odpadów radioaktywnych w dawnej kopalni miedzi. W drugim planie czasowym akcja toczy się w Oikikumpu w latach trzydziestych XX w. i opowiada o dziejach małżeństwa babki Iiris, Vidy, jej męża Eero i jej kochanka z Irlandii. Tajemnicza śmierć dziecka stanowi centrum opisywanej historii. Śledztwo, które rozpocznie zaintrygowana Iiris pozwoli jej nie tylko na wyjaśnienie pewnych spraw z przeszłości własnej rodziny, ale pomoże jej w ułożeniu na nowo własnego życia i priorytetów.

Czytanie tej książki nie jest łatwe. Narracja jest rwana, często posługuje się skrótami. Ale według mnie była to fascynująca lektura i ciekawa historia tocząca się w nieznanych nam, Polakom, uwarunkowaniach społeczno-politycznych przedwojennej Finlandii. Historia opowiedziana przez Leenę Lander jest wielowątkowa, każda z głównych postaci jest przekonująco i prawdziwie pokazana. Wiele wydawałoby się oczywistych kwestii nie uzyska jednoznacznej interpretacji, ale nie o to chodzi w tej książce. Akcja toczy się wśród prostych ludzi, ale każdy z nich posiada swoje tajemnice. Tylko z pozoru są oni prości i nieskomplikowani. Tak naprawdę aż kipi w nich gorączka, której po sobie nie pokazują. Akcja tej powieści toczy się niespiesznie, powoli, ale nieuchronnie przykuwa uwagę czytelnika. Nie można jej przeczytać „za jednym zamachem”, ale w miarę upływu czasu coraz bardziej się zanurzamy w stworzonej przez autorkę rzeczywistości.

Mnie zastanowiło jedynie, że współczesna bohaterka powieści kompletnie nie zna i nawet nie wiedziała o istnieniu swojej ciotecznej babki. Co więcej, ani ona, ani żadna z jej czterech sióstr nie były na pogrzebie babki… Mentalność Finów jest – jak z tego wynika – kompletnie różna od naszej. Mimo tej drobnej uwagi, a może właśnie dlatego, polecam lekturę tej ciekawej i intrygującej książki.

Poniżej kilka cytatów z książki.

"Przeszłość jest zawsze dobra i szczęśliwa, nigdy nudna, powszednia czy bezbarwna. Wszystkie przeciwności losu zmieniają się w niej w przygody, cierpienia w bohaterstwo. Szkoda tylko, że tę wielkość czasu dostrzega się zawsze dużo później, gdy przeszłość jest już historią."

„ Punktualność nie pozostawia miejsca na niespodzianki. A czego normalny człowiek nie oddałby za ślepy traf? Życie bez niepewności nie jest nic warte.”

[opinia obcokrajowca – kompletnie niezgodna z fińską tradycją; mnie się podoba :)]
 
„Nienawiść jest jak jaskinia. Zimna i mroczna pieczara z zamurowanym wyjściem, więc trzeba pogrążać się w niej coraz głębiej, schodzić coraz niżej. Taka jest nienawiść.”

Leena Lander urodziła się w Turku w 1955 r. W 2000 r. zdobyła nagrodę Pro Finlandia. Jedna z jej powieści (tytuł oryginalny: Tummien perhosten koti) została sfilmowana w 2008 r., a film był sukcesem kasowym w Finlandii.

 
 
 
 


Moja ocena: 5,5 / 6


Autor: Leena Lander
Tytuł oryginalny: Tulkoon myrsky
Wydawnictwo: słowo / obraz terytoria
Seria: Terytoria Skandynawii

Tłumacz: Sebastian Musielak
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz