niedziela, 29 maja 2011

Alan Bennett, Czytelniczka znakomita


Gdy widzę na okładce książki zapowiedź, że będzie to zabawna lektura, jestem prawie stuprocentowo pewna, że tak nie będzie. W przypadku książki Alana Bennetta spotkało mnie miłe rozczarowanie i cudowna niespodzianka. To jest bardzo zabawna lektura i świetnie napisana powieść, która powinni przeczytać wszyscy miłośnicy książek.

Intryga polega na tym, że pewnego dnia – za sprawą swoich niesfornych piesków corgie – królowa brytyjska zapędza się na tyły swojego pałacu i odkrywa, że jej dom regularnie odwiedza biblioteka na kółkach. Z grzeczności pożycza pierwszą lekturę i … zaczyna się. Królowa niezauważenie popada w nieposkromiony nałóg czytania zaniedbując obowiązki monarchini. Pochłania dzieła kolejnych autorów, czyta wiersze Thomasa Hardy’ego, powieści Marcela Prousta, a także dramaty Samuela Becketta.

Nie rozumie jej rodzina, członkowie dworu, rząd, zagraniczni goście, dla których jest to wręcz niebezpieczna pasja, zagrażająca podstawom państwa. Królowa potrafi wprawić w zakłopotanie prezydenta Francji pytając go o opinię nt. Jeana Geneta… I co tu odpowiedzieć, gdy minister kultury siedzi zbyt daleko i nie może nadejść z odsieczą?

Zausznikiem i współwinowajcą w tych wybrykach monarchini jest pracownik kuchenny Pałacu Buckingham napotkany w wozie bibliotecznym, który podsuwa jej coraz to nowe lektury zgodne z jego przekonaniami i stylem życia – jakże odległym od uporządkowanej i pełnej rutyny królewskiej egzystencji.

Interwencja czynników dworskich przychodzi zbyt późno. Ani usunięcie biblioteki na kółkach z okolic pałacu, ani ograniczenie obecności kuchcika awansowanego do roli pazia w sąsiedztwie władczyni nie zniechęca jej do lektury i poznawania coraz to nowych dzieł. Wreszcie ma okazję zapoznać się bliżej ze swoimi - ogromnymi przecież - zasobami bibliotecznymi…

Naprawdę świetnie się czyta tę książkę. Dla każdego mola książkowego powinna to być lektura obowiązkowa. Czytanie może zatrząść posadami monarchii!

Poniżej kilka zanotowanych cytatów z tej cudnej książki:
„Do jej obowiązków należało okazywać zainteresowanie, nie zaś interesować się.”
„Poza tym odkryła, że każda książka wiedzie ku innej książce: gdziekolwiek skręciła, otwierały się przed nią coraz to nowe drzwi i dnia nie starczało już na to wszystko, co chciałaby przeczytać.”
„Tyle, że zapoznanie się ze streszczeniem to nie samodzielne czytanie. To jego dokładne przeciwieństwo. Streszczenie musi być lapidarne, rzeczowe i na temat. Czytanie jest nieuporządkowane, nielinearne i niezmiernie nęcące. Streszczenie podsumowuje pewien temat, lektura go otwiera.”
„Cały urok czytania, myślała, tkwił w pewnej obojętności książkowej materii: literatura ma w sobie coś wyniosłego. Książki nie zabiegają o czytelnika, jest im obojętne, kto je czyta. Dla nich wszyscy czytelnicy są równi, nie wyłączając jej samej. Książki budują demokratyczną wspólnotę, pomyślała, literatura to republika."
Prawda, że zdania te prawdziwie opisują odczucia towarzyszące lekturze?



Alan Bennett (ur. 1934) - brytyjski aktor i pisarz, autor licznych publikacji, tłumaczeń, utworów scenicznych. Szczególnie ceniony jest za sztukę "Szaleństwo króla Jerzego". Od 2007 roku jest członkiem honorowym angielskiego stowarzyszenia The Coterie.








Moja ocena: 5,5 / 6
 


Autor: Alan Bennett
Tytuł oryginalny: The uncommon reader
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumacz: Ewa Rajewska
Liczba stron: 112
Rok wydania: 2009

sobota, 28 maja 2011

Basia Meder, Babcia w pustyni i w puszczy





Niestety, nie czytałam pierwszej części relacji z 14-miesięcznej podróży Basi Meder po Afryce („Babcia w Afryce”). Nie znam więc szczegółów pierwszej części podróży autorki oraz przyczyn, które pchnęły ją do podjęcia takiego wysiłku u progu emerytury. Mogę się jednak domyślać, że była to ciekawość świata i chęć przeżycia przygody, bo po lekturze tej książki wiem, że autorka to „niespokojny duch”.

„Babcia w pustyni i w puszczy” rozpoczyna się w Malawi, kiedy po przerwie spowodowanej malarią, babcia Basia wyrusza w dalszą wędrówkę po Afryce . Wciąż z dala od utartych szlaków, jedząc to, co tubylcy, podróżując tak jak oni. W Rwandzie spotkała rodzinę górskich goryli, w Etiopii obchodziła Boże Narodzenie, w Egipcie zachwycała się pustynią, a w Mali padła ofiarą brutalnego napadu… Wydawałoby się, że to zdarzenie definitywnie zakończyło jej podróż. Jednak babcia realizuje swoje marzenia z uporem i optymizmem – w 2010 roku wróciła do Afryki, do Maroka, którego nie udało jej się odwiedzić podczas wcześniejszej podróży. 

Nie ma sensu opisywać dokładnie przygód i przeżyć Basi podczas tej podróży – najlepiej będzie gdy przeczytacie całą książkę. Ja mogę szczerze zachęcić do lektury. Język tej relacji raczej, a nie opowieści, jest prosty, bez szczególnych ozdobników. Z tekstu przebija ogromna radość życia, otwarcie na świat i chęć kontaktu z napotkanymi ludźmi. Autorka jest ciekawa historii i przeżyć każdego napotkanego człowieka. Docenia w nich radość życia, potrafi napisać o ich niedolach i niesprawiedliwości, którą zaobserwowała. Basia stara się doświadczyć życia tubylców. Chce zobaczyć jak najwięcej, ale w rzeczywistym otoczeniu, a nie w warunkach i wygodach stworzonych dla zagranicznych turystów. Decyduje się podróżować tymi samymi środkami transportu, co ludzie mieszkający w danej okolicy, jeść i spać tak samo jak oni. 

Bardzo podobała mi się oprawa forograficzna tej książki. Jakość zdjęć jest bardzo wysoka, ale to charakterystyczna cecha tej serii wydawniczej pod patronatem Wojciecha Cejrowskiego. Z tych fotografii bije optymizm i radość życia autorki, których nie zniszczył nawet bandycki napad, którego doświadczyła w Mali. 

Polecam tę książkę wszystkim miłośnikom podróży. Lektura ta nie powinna ich zawieść.



Basia Meder – Polka mieszkająca w Australii. Z wykształcenia inżynier mechanik oraz informatyk. Od dzieciństwa pasjonatka podróży i fotografii. Mówi o sobie, że jest niepoprawną optymistką. Podążając za marzeniami nie zwraca uwagi na wejście w emerytalny wiek. Dotychczas poznała około 80 krajów, w tym roczna podróż dookoła świata, 14-miesięczna podróż po Afryce oraz wszerz i wzdłuż kontynent australijski. Współpracowała ze Steve’m Parishem, legendą wśród australijskich fotografików przyrody. Ostatnio osiedliła się w uroczym sub-tropikalnym miasteczku na wybrzeżu wschodniej Australii, gdzie nowa pasja kajakowania prowadzi ja przez piękne rzeki i Parki Narodowe. Stronę internetową autorki znajdziecie tu.



Moja ocena 4 / 6
Autor: Basia Meder
Wydawnictwo: Bernardinum
Seria: Poznaj Świat
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 344

niedziela, 22 maja 2011

Melania Mazzucco, Taki piękny dzień



Książka wpadła w moje ręce zupełnie przypadkowo, podczas szperania w bibliotece. Nie znałam twórczości Melanii Mazzucco i chyba sporo traciłam :)

Akcja książki toczy się w ciągu jednego dnia – czwartego maja w piątek w Rzymie. Teoretycznie idealny dzień. Krąg bohaterów jest zamknięty. Elio Fioravanti jest politykiem, parlamentarzystą, który wie, że jego czas w polityce się kończy. Ma młodszą o dwadzieścia lat żonę Maję i siedmioletnią córkę Camillę. Jego synem z pierwszego małżeństwa jest zbuntowany alterglobalista, sam siebie nazywający "Zero". Antonio Buonocore jest policjantem, szefem ochrony Fioravantiego. Opuszczony przez żonę Emmę ma zakaz kontaktu z dwójką dzieci: nastoletnią Valentiną i siedmioletnim Kevinem. Bierze amfetaminę. Emma straciła pracę, jest zagubiona. Wspiera ją nauczyciel córki, od dziesięciu lat związany z żonatym mężczyzną. Dwadzieścia cztery godziny z życia tych dziewięciorga ludzi. Z godziny na godzinę rośnie napięcie i pewność, że ten dzień nie może się dobrze skończyć.

Książka bardzo mnie poruszyła. Długo „zbierałam się”, żeby o niej napisać. Początkowo akcja toczy się leniwie, działania bohaterów potraktowane są oddzielnie, ale w miarę upływu czasu wszystko zaczyna się zazębiać. Domyślamy się, że nieuchronny jest wybuch i nie chodzi tu o akcję alterglobalistów, choć do niej też dochodzi.

Właściwie żaden z dorosłych bohaterów książki nie wzbudza naszej całkowitej sympatii. Weźmy pod uwagę rodzinę posła Fioravanti: polityk - niewątpliwie u schyłku swojej politycznej aktywności - jest karierowiczem „na pasku” szemranego milionera. Jego dużo młodsza żona, Maja, jest kompletnie niezdecydowana w swoich działaniach. Syn Zero – diabelnie inteligentny, lecz mimo swoich alterglobalistycznych i antyburżuazyjnych przekonań potrafi zwrócić się do ojca o pieniądze.

Rodzina Antonia, ochroniarza posła Fioravanti, to bardziej skomplikowany przypadek. Emma, która zdecydowała się odejść od swojego męża jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia: ta niespełniona piosenkarka, ofiara przemocy domowej, mimo starań traci kolejne, coraz nędzniejsze zajęcia. Razem z dziećmi mieszka kątem u matki, gdyż od dwóch lat nie otrzymuje zasądzonych alimentów. Jej prawie były mąż Antonio aż kipi od tłumionej agresji i poczucia porażki zarówno na polu prywatnym, jak i zawodowym, wielokrotnie nęka Emmę, to żąda jej powrotu, to chce się na niej zemścić. Trudno nadążyć za jego tokiem rozumowania zniekształconym przez amfetaminę…

Każdy krok podejmowany przez tych ludzi w tym konkretnym dniu, prowadzi do bolesnego i dramatycznego finału. Ale tragiczna końcówka nie jest wynikiem zdarzeń tego jednego dnia. W tym właśnie „pięknym” dniu nastąpiła kumulacja wielu zdarzeń i decyzji z przeszłości.

Książka ta pokazuje nam zadziwiającą i zapewne prawdziwą cechę stosunków międzyludzkich: p o w i e r z c h o w n o ś ć. Jak mało o sobie wiemy mimo częstych, niemal codziennych spotkań! Poseł Fioravanti, który spotyka się z Antoniem dzień w dzień, nie wie, że jego ochroniarz od dwóch lat nie mieszka z żoną i z dziećmi. Małżonka posła, której córka chodzi do tej samej klasy co syn Emmy i Antonia również nie wie, że ta para jest w separacji. Córka Emmy, nastoletnia Valentina, nie wie, dlaczego matka zdecydowała się odejść od ojca, gdyż matka jej tego nie wyjaśniła. Ta kwestia zresztą budzi moje wątpliwości, bo nie chce mi się wierzyć, żeby nastoletnia dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, co dzieje się między rodzicami, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi przemoc domowa.

Nie mogę oczywiście zdradzić finału. Warto jednak przeczytać tę książkę, która poruszyła we mnie czułe struny. Na pewno wkrótce sięgnę po kolejną powieść pani Mazzucco.

Poniżej jeden z cytatów, który zapadł mi w pamięć:


„Życie jest łańcuchem zdarzeń banalnych, przypadkowych lub wręcz pozbawionych sensu, których konsekwencje bywają tak nieprzewidywalne, tak nieproporcjonalne.”


Melania Mazzucco urodziła się w 1966 roku w Rzymie. Jej pierwsza powieść, Il bacio della Medusa (1996), otrzymała prestiżowe nagrody Strega i Viareggio. Kolejne książki, „La camera di Baltus” i „Tak ukochana”, uhonorowano licznymi nagrodami i przetłumaczono na wiele języków. „Vita” zdobyła Premio Strega, przyznawaną najlepszej włoskiej powieści; została dotychczas wydana w siedemnastu krajach, a na jej podstawie powstanie film Paola Virzìego. „Taki piękny dzień” (2006) stał się z kolei kanwą filmu Ferzana Özpeteka (2008). Książka przekładana jest na dziewięć języków.



Moja ocena: 5 / 6

Autor: Melania Mazzucco
Tytuł oryginalny: Un giorno perfetto
Wydawnictwo: W.A.B.
seria: z miotłą

Tłumacz: Joanna Wachowiak-Finlaison
Liczba stron: 520
Rok wydania: 2010
 
 

poniedziałek, 16 maja 2011

Anne Holt, Materialista




Jest to czwarta powieść z cyklu śledztw prowadzonych przez Yngvara Stubo i Inger Johanne Vik autorstwa Anne Holt. Akcja toczy się na przełomie 2008 i 2009.

W ostatnią niedzielę adwentu w centrum Oslo morze wyrzuca na brzeg niezidentyfikowane zwłoki. W Wigilię na pustej ulicy w Bergen od ciosów zadanych nożem ginie pani biskup. Ta śmierć wywołuje ogromne poruszenie. Komisarz Yngvar Stubø z Centrali Policji Kryminalnej pomaga miejscowej policji w trudnym śledztwie. Dochodzi do wniosku, że aby znaleźć sprawcę zbrodni, musi poznać odpowiedź na jedno jedyne pytanie: dlaczego sześćdziesięciodwuletnia kobieta, szanowana i powszechnie lubiana biskup Kościoła Norweskiego włóczy się po ulicach w świętą noc?

Początkowo, główną sprawą wydaje się śmierć pani biskup. Yngvar Stubo intuicyjnie czuje, że jej śmierć wiąże się nierozerwalnie z tajemnicą, która otacza jej życie prywatne. Usiłując odkryć tę tajemnicę napotyka opór wdowca i syna, co powoduje, że sporo czasu spędza poza Oslo. Jednocześnie, kryminolog Inger Johanne Vik – prywatnie żona komisarza - prowadzi projekt badawczy dotyczący morderstw z nienawiści. Obdarzona niezwykłą intuicją dostrzega związek między kolejnymi tajemniczymi zgonami, które z pozoru wydają się zupełnie ze sobą niepowiązane.

Mam pewien kłopot z książkami Anne Holt (do tej pory przeczytałam trzy). Bardzo dobrze się je czyta, bohaterowie, nawet epizodyczni, są przedstawieni wiernie i prawdziwie, realia opisane są bardzo szczegółowo, zbrodnie przyciągają uwagę i niepokoją, a rozwiązanie sprawy kryminalnej jest… rozczarowujące. Z jednej strony mamy realistyczne opisy nieświeżego zapachu potu, zdrapywania strupa opryszczki, z drugiej zaś wyjaśnienie sprawy kryminalnej jest bardzo pobieżne, bez wielu istotnych szczegółów. Końcówka „Materialisty” robi wrażenie pisanej „na kolanie”.

Innym przykładem z kolei niepotrzebnej dosłowności jest kwestia objawienia pani biskup z 1962 r. Wspomnienie tego objawienia przewija się praktycznie przez całą książkę; wiadomo, że odegrało ono istotną rolę w życiu Ann Karin Lysgaard i ze względu na naturę tego doświadczenia mogło pozostać otoczone mgiełką tajemnicy, ale na ostatnich kartach książki autorka opisuje przebieg spotkania z Jezusem nader szczegółowo, wręcz kiczowato. 

Pisząc o tej książce nie można nie wspomnieć o istotnych wątkach koncentrujących się na związkach homoseksualnych. Nie mogę za dużo napisać, żeby nie zdradzić, na czym polega intryga, ale to ważny aspekt tego kryminału.

Trochę pomarudziłam, ale książkę czytało się naprawdę nieźle za wyjątkiem końcowych kilkudziesięciu stron.


Anne Holt ukończyła prawo na Uniwersytecie w Oslo. Pracowała jako dziennikarka w telewizji, młodszy prokurator policji w Oslo, a następnie prowadziła własną praktykę adwokacką. W latach 1996–97 była ministrem sprawiedliwości w Norwegii. Jako pisarka zadebiutowała w roku 1993 kryminałem "Ślepa bogini”. W 2010 r. została uznana za jedną z 10 najbardziej wpływowych lesbijek w Norwegii.



Moja ocena: 4 / 6

Autor: Anne Holt
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tytuł oryginalny: Pengemannen
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 464