poniedziałek, 25 marca 2013

Jan Karon, Te wysokie, zielone wzgórza





„(…) to nie posiadanie kogoś, kto nas kocha, jest takie ważne, ale posiadanie kogoś, kogo kochamy (…)” (s. 290) 


Ach to Mitford! Co takiego ma w sobie to miejsce, że muszę tam wracać? To już trzecia część tego cyklu i na pewno na niej nie poprzestanę. :) 

Ojciec Tim, liczący sobie już ponad sześćdziesiąt wiosen, jest już żonaty z Cynthią, swoją energiczną i pełną życia sąsiadką. Mimo dojrzałego wieku oboje są i czują się młodymi małżonkami, którzy odkrywają uroki bycia razem. Czasem pojawiają się pewne „zgrzyty”, jak chociażby niezrozumiała dla pastora predylekcja żony do ciągłych przemeblowań i zmian ustawienia mebli, które stały w jednym miejscu przez kilkadziesiąt lat i nikomu nie przeszkadzały, ale to tylko mało znaczące chmurki na błękitnym niebie. Nowa pastorowa też musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji życiowej i oczekiwań, jakie są wobec niej formułowane przez najbardziej zaangażowanych wiernych (czy też raczej wierne :))) 

W książce spotykamy też bohaterów znanych nam z wcześniejszych części cyklu. Dooley przyjeżdża do Mitford na wakacje, ale podjęta przez niego decyzja nie sprawia radości pastorostwu. Panna Sadie, choć niezwykle żywotna, zaczyna odczuwać ciężar lat. Mamy okazję uczestniczyć w obchodach jej 90-tych urodzin, które stały się okazją do świętowania wszystkich mieszkańców Mitford. Budowa Domu Nadziei zbliża się do końca i obecnie najpilniejszą kwestią staje się wybór kapelana Domu. Pastor musi też stawić czoła nieuchronnej komputeryzacji parafii i niezadowoleniu swojej sekretarki, która broni się przed tym rękami i nogami, a jej zły humor potrafi być dla pastora trudny do zniesienia. Pojawiają się też nowi bohaterowie i wątki, które łączą się z przeszłością, ale stanowią również zapowiedź przyszłych wydarzeń. 

“W dzisiejszym świecie ile dzieci miało okazję przebywać w towarzystwie starszych? Skąd mieli się „nauczyć”, co to znaczy się zestarzeć?” (s. 270) 

Ojciec Tim, choć potrafił w jesieni życia podjąć wiele ważnych decyzji (ze ślubem na czele) nie potrafi jednak stawić czoła decyzji o swojej przyszłości, a więc przejściu na emeryturę. Pewne dramatyczne wydarzenie pozwoli mu zmierzyć się ze swoimi strachami i obawami. 


Z przyjemnością muszę przyznać, że „Te wysokie, zielone wzgórza” są lepsze niż druga część, na którą trochę sarkałam. :) Czytelnik czytając książkę czuje się jak u siebie w domu, zżywa się z bohaterami. Nastrój jest jak zwykle swojski, podszyty humorem. Nie jest to jednak wyłącznie anegdotyczne i satyryczne spojrzenie na życie małej społeczności. 


Mimo że zdarzają się smutne chwile i poważne problemy życiowe (m.in. przemoc domowa), zawsze jest nadzieja i wiara, że dobro zwycięży dzięki wysiłkom i zaangażowaniu pozytywnych bohaterów. Można się żachnąć, że to nieżyciowe, ale ja chcę wierzyć w taki świat, w takie miejsce jak Mitford, gdzie można sobie radzić z problemami dzięki pomocy i wsparciu bliskich ludzi. A bliscy są wszyscy, którzy cię otaczają: rodzina, przyjaciele, sąsiedzi… 


Niezmiennie polecam tę serię nie tylko na poprawę humoru, ale też na refleksję, czy możemy uczynić swoje życie bardziej wartościowym i mniej egoistycznym. Jest to też książka, która dodaje otuchy i zachęca do wprowadzania w swoim życiu pozytywnych zmian, niezależnie od wieku. 


Wcześniejsze wpisy:





Autor: Jan Karon 
Tytuł oryginalny: These high greene hills 
Wydawnictwo: Zysk i s-ka 
Seria: Kameleon 
Rok wydania: 2003 
Liczba stron: 396



6 komentarzy:

  1. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej serii. Wydaje się bardzo wartościowa i taka swojska :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serię odkryłam całkiem niedawno, ale naprawdę bardzo dobrze się ją czyta. Polecam! :)

      Usuń
  2. Kolejny autor, którego nie znam. Natomiast serię i owszem. Na półkach stoi kilka pozycji, które przeczytałam z dużym zainteresowaniem, pierwsza, jak [przychodzi mi na myśl to Smażone,zielone pomidory Fannie Flagg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serię Kameleon również znam, ale książki o Mitford zupełnie mi umknęły w czasie, gdy były wydawane w Polsce po raz pierwszy. Sięgnęłam po nie dopiero pod wpływem opinii na którymś blogu. Skojarzenie z Fannie Flagg jest chyba słuszne, gdyż i ciepło i miejsce akcji są cechą charakterystyczną tych książek. :)

      Usuń
  3. N a razie mam jedna książkę, ale czekam z czytaniem jak zdobędę początek.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Tę serię czyta się lepiej we właściwej kolejności :)

      Usuń