poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Maria Czapska, Europa w rodzinie




Z fragmentami wspomnień Marii Czapskiej zetknęłam się po raz pierwszy w „Zakątku pamięci" Ireny Domańskiej Kubiak. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza relacja z korso kwiatowego w Mińsku z początku XX w., kiedy to autorka nie tylko pięknie scharakteryzowała ten zwyczaj, lecz także opisała niebezpieczny incydent, jaki miał wtedy miejsce. Ponieważ wspomnienia z Mińszczyzny, z którymi się do tej pory zetknęłam (Wańkowicz, Czarnyszewicz) ujęły mnie siłą wyrazu, postanowiłam nie zwlekając zakupić książkę przedstawicielki rodu Czapskich.

Przyznam, że licząc na wspomnienia z Mińszczyzny zostałam nieco zaskoczona początkowymi rozdziałami, w których Autorka opisuje genealogię swojego rodu ze szczególnym uwzględnieniem inflanckiego rodu Meyendorffów i niemieckich Thunów. Te koligacje były dla mnie kompletnie nieczytelne i dopiero poznanie historii Czapskich, które następuje później pozwoliło mi z grubsza się rozeznać w tych rodzinnych i międzynarodowych powiązaniach. Te koligacje tłumaczą pierwszą część tytułu tego wydawnictwa, bo rzeczywiście Czapscy mieli tak szerokie powiązania w Rosji, Austrii i Niemczech, że Europa stała przed nimi otworem, co zresztą nie jest zaskoczeniem w przypadku najbogatszych i najbardziej znaczących polskich rodów.

Maria Czapska poświęca historii swoich najbliższych wiele miejsca, ale dobrze, że dała temu świadectwo. Jednym z jej wybitnych przodków był jej dziadek, hr. Emeryk Hutten-Czapski, któremu warto poświęcić nieco uwagi. Ten potomek najzamożniejszej linii Czapskich (po mariażu z przedstawicielką rodu Radziwiłłów Czapscy odziedziczyli dobra na Białorusi i Wołyniu) zrobił karierę w rosyjskiej służbie państwowej, ale zasłynął z kolekcji numizmatów - cennych monet, medali i orderów, banknotów, grafik, militariów. Po jego śmierci rodzina stworzyła dla kolekcji Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego w Krakowie (obecnie część Muzeum Narodowego) i przekazała zbiory miastu. Jego pięciotomowa praca o polskich monetach ma do dziś wartość źródłową.

Z kolei stryj Autorki, Karol Hutten-Czapski, był wybitnym prezydentem Mińska w latach 1890-1901. Dzięki niemu i podejmowanym przez niego inicjatywach i wydatkach z prywatnych zasobów, to prowincjonalne miasto, w którym prężnie działały polskie organizacje ziemiańskie, zyskało wiele nowoczesnych udogodnień, np. wprowadzenie elektryczności, komunikacji tramwajowej czy kanalizacji miejskiej.

Rodzina Marii Czapskiej osiadła w Przyłukach, jednym z majątków rodzinnych, 14 km od Mińska. Rodzice Autorki doczekali się siedmiorga dzieci, ale matka, Józefa z Thunów, zmarła młodo, zaledwie w wieku 36 lat, osierocając pięć córek i dwóch synów. Ojciec wychowywał dzieci samotnie z pomocą lepiej lub gorzej przygotowanych opiekunów i swojej matki, a babki dzieci. Opisy codziennego życia w Przyłukach stanowią chyba najciekawszy fragment tych wspomnień napisanych pięknym, a jednocześnie przystępnym językiem.

Chociaż w tekście wyczuwalna jest nostalgia za przeszłością, to jednak nie są to wspomnienia bezkrytyczne. Maria wspomina swoją chorobę skórną, która – o dziwo – mało kto się przejmował. Wspomina też o procesie kształtowania się świadomości narodowej Białorusinów i zaniedbanie ich potrzeb, co w ostatecznym rozrachunku przyczyniło się do całkowitego zatracenia i klęski tego świata.

Młodzi Czapscy przeżyli okres fascynacji ideami pacyfistycznymi, co w czasach permanentnej wojny i rozruchów lat 1914-19 było dość niezwykłe, ale świadczy też o wrażliwości tych młodych ludzi wywodzących się z najbardziej uprzywilejowanej klasy społecznej.

 
Wydawnictwo, o którym mam dziś przyjemność pisać, to właściwie dwie książki. W pierwszej Autorka wspomina przeszłość, druga zaś opisuje, jak się ułożyły losy Marii i Józefa po I wojnie światowej i doprowadza akcję do momentu ostatecznej utraty majątku w wyniku podpisania traktatu ryskiego.

Wszyscy zainteresowani przeszłością powinni tę książkę przeczytać. Wartość merytoryczna wspomnień i piękny język to jedno, ale bardziej krytyczna ocena sytuacji na dalekich Kresach Wschodnich też ma swoją wymowę.


Autor: Maria Czapska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 384



środa, 10 sierpnia 2016

Mitch Albom, Pięć osób, które spotykamy w niebie





„Żadna historia nie jest oderwana od innych. Czasami historie splatają się ze sobą, a czasem pokrywają się wzajemnie, tak jak rzeka pokrywa kamienie.”

 
 
Książka wpadła mi w ręce przypadkowo podczas przeglądania zawartości półek bibliotecznych. Mój apetyt na dobrą lekturę zwiększył się, gdy zauważyłam, że tytuł ten figuruje na liście 100 książek, które trzeba przeczytać, firmowanej przez BBC. Oczywiście, ta lista nie jest dla mnie niepodważalnym kanonem, ale traktuję ją jako pewien wyznacznik jakości lektury.

Akcja rozpoczyna się w dniu śmierci głównego bohatera, 83-letniego Eddiego, weterana wojennego pracującego w prowincjonalnym wesołym miasteczku, człowieka, który niczym specjalnym się nie wyróżnił ani nie zasłynął. Przeżył swoje życie spokojnie, bez specjalnych osiągnięć, oddany swojej żonie i lubiany przez kolegów. Ot, zwykły, szary człowiek.

Historię Eddiego poznajemy, gdy bohater umiera i trafia do nieba. Spotyka się tam z pięcioma osobami, które spotkał w życiu, czasem zupełnie ich nie zauważając, a jednak te właśnie osoby miały wpływ na bieg jego życia. Każda z nich uświadamia mu jakąś prawdę, którą on sam przeoczył. Spotykane osoby przypominają bohaterowi kolejne wydarzenia i ich znaczenie dla kształtowania się jego osobowości, swoiste „kamienie milowe” jego życia. Te spotkania uświadamiają Eddiemu, że każdy człowiek, każda życiowa historia jest ważna, każda niesie przesłanie i prawdę. Jest to niejako oczyszczenie i pogodzenie się z szarym i nieudanym życiem, które często naszego bohatera uwierało.
 
Książka napisana jest bardzo prostym, przystępnym językiem. Czyta się ją bardzo łatwo, nawet – mając na uwadze tematykę – chyba zbyt łatwo. Kolejne spotkania i parę złotych myśli nie skłania nas do głębszego zastanowienia i czytelnik szybko przerzuca kolejne stronice.

Książka jest ciekawą próbą dowartościowującej i mądrej lektury. Przyznam jednak, że moje oczekiwania były nieco wyższe i po przeczytaniu książki mam pewien niedosyt. Nie jest to zła książka, na pewno warto się z nią zapoznać. Jednak na listę BBC nie powinny trafiać książki dobre, lecz wybitne, a ta nią nie jest.



Autor: Mitch Albom
Tytuł oryginalny: The five people you meet in heaven
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumacz: Joanna Puchalska
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 200