wtorek, 4 listopada 2014

Marek Nowakowski, Dziennik podróży w przeszłość





Moja przygoda z twórczością Marka Nowakowskiego trwa. Po obu częściach Nekropolis (tu i tu), w których pisarz wspominał miejsca i ludzi napotkanych w swoim dorosłym życiu i karierze literackiej, tym razem zabiera nas w podróż w lata swojej młodości, czyli późne lata 40-te i 50-te XX w. 

„Byliśmy z małych parterowych domków, z ceglanych kamienic, drewnianych Pekinów, oblepionych komórkami na opał i gołębnikami. Z Włoch, Okęcia, Ożarowa, Piastowa, Woli, Annopola, Zacisza, Targówka, Rembertowa. Z wszystkich tych przedmieść i miasteczek wyruszaliśmy do Śródmieścia.” (s. 5)

To wtedy, tuż po wojnie kształtowała się nowa rzeczywistość, jakże odmienna od świata znanego z opowieści i doświadczeń rodziców. Pisarz wywodzący się z podwarszawskich Włoch, syn kierownika szkoły podstawowej, wspomina pierwsze lata po wojnie, gdy był naznaczonym przez wojnę i niemiecką okupację nastolatkiem. Łatwo uległ wpływom haseł forsowanych przez nową władzę, robił „karierę” w za­rzą­dzie za­kła­do­we­go ZMP w Pol­skich Li­niach Lot­ni­czych. Czytał dzieła Lenina, Marksa, Stalina, jeździł z pogadankami na wieś, ewidentnie przeżywał fascynację marksizmem wbrew wartościom, które wyniósł z domu rodzinnego. Znając zdecydowanie antykomunistyczną postawę pisarza, to może dziwić, ale w tamtych czasach dziwne nie było. 

Chociaż zaczadzenie ideami komunizmu nie trwało zbyt długo, to - ku przerażeniu rodziców – kolejnym środowiskiem, w którego objęcia wpadł Marek Nowakowski był złodziejski półświatek. Opis pierwszej większej akcji i doświadczenie kilkumiesięcznej odsiadki więzienia było kolejnym ważnym doświadczeniem w jego życiowej edukacji. 

Końcowa część wspomnień dotyczy studiów prawniczych, które podjął autor w latach 50-tych, gdy mroczny cień stalinizmu unosił się nad wszystkimi objawami ludzkiej egzystencji. Wspomnienia studiów, które podjął zupełnie przypadkowo i nie wiązał z nimi nadziei na przyszłość, choć myśl o przyszłości napawała go nieskrywaną obawą, było dla pisarza niesłychanie ważne. To wtedy przeżył karnawał nadziei na zmianę w październiku 1956 r., kiedy uzmysłowił sobie potęgę tłumu, ale i odczuł dojmujące rozczarowanie, gdy sytuacja – po kilku kosmetycznych zmianach – zaczęła wracać do obmierzłej normalności pełnej represji, obłudy i zakłamanego karierowiczostwa. To wtedy zadecydowała się jego przyszłość – podjął pierwszą próbę pisarską uwieńczoną publikacją w „Nowej Kulturze” w 1957 r.

Nie jest to typowy dziennik z zapiskami dziennymi, nie jest to również autobiografia. Marek Nowakowski będąc już u kresu życia powrócił do lat swojej młodości, kiedy to ówczesne wydarzenia naznaczyły go na całe życie, a zdobyte wtedy doświadczenia zaprocentowały w przyszłej twórczości literackiej. Pisarz wspomina i analizuje wydarzenia, słowa, wspomina ludzi, z którymi wtedy los go zetknął. Jest to swoiste rozliczenie, ale i próba zrozumienia, jakie elementy tamtej rzeczywistości miały realny wpływ na przyjętą drogę życiową. I choć w poruszającym kilkuzdaniowym postscriptum Marek Nowakowski w pewien sposób przeprasza czytelników za niedoskonałe dzieła skażone zniewoleniem, to lekturę „Dziennika powrotu w przeszłość” kończymy z żalem i tęsknotą za mądrością i skromnością Pisarza. Niestety, już nic więcej dla nas nie napisze…

 
 

Autor: Marek Nowakowski
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 158

4 komentarze:

  1. Nowakowski jest w kręgu moich zainteresowań, może biblioteka moja mi w tym pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w przeczytaniu tej książki pomogła moja biblioteka. :)

      Usuń
  2. Brzmi zachęcająco. Widziałam tą pozycję na stronie Iskier, kiedy ostatnio przeglądałam ich ofertę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Ja już nawet nie przeglądam katalogów wydawniczych. Za dużo tam książek, które chciałabym przeczytać, a doba się nie wydłuży.:(

      Usuń