"Ratunek lub zguba nie przychodzą z zewnątrz, ratunek i zgubę nosisz w sobie. To twoja odpowiedzialność przed Bogiem" (s. 157)
Eksplorując Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich po raz pierwszy sięgnęłam po książkę autora rodem z Islandii. Fakt, że Gunnarsson pisał głównie w języku duńskim nie zmienia faktu, że był wybitnym przedstawicielem literatury islandzkiej, który kilkakrotnie otarł się o nagrodę Nobla. Nie muszę chyba dodawać, że jego nazwisko było mi kompletnie nieznane?
„Czarne ptaki” to posępna opowieść o zabójstwie i sprawiedliwości, o winie i karze osadzona w 1 połowie XIX wieku w Islandii. Wydarzenia są opisane z perspektywy Eiulvura kapłana odludnej parafii, w granicach której doszło do dwóch tajemniczych zgonów. Uczestniczy on w wydarzeniach i śledztwie mającym na celu wyjaśnić tę zagadkę raczej mimowolnie. Sam nie jest postacią kryształową. Nieobca mu jest zazdrość czy egoizm, o czym możemy się przekonać, zwłaszcza na początku książki.
Eksplorując Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich po raz pierwszy sięgnęłam po książkę autora rodem z Islandii. Fakt, że Gunnarsson pisał głównie w języku duńskim nie zmienia faktu, że był wybitnym przedstawicielem literatury islandzkiej, który kilkakrotnie otarł się o nagrodę Nobla. Nie muszę chyba dodawać, że jego nazwisko było mi kompletnie nieznane?
„Czarne ptaki” to posępna opowieść o zabójstwie i sprawiedliwości, o winie i karze osadzona w 1 połowie XIX wieku w Islandii. Wydarzenia są opisane z perspektywy Eiulvura kapłana odludnej parafii, w granicach której doszło do dwóch tajemniczych zgonów. Uczestniczy on w wydarzeniach i śledztwie mającym na celu wyjaśnić tę zagadkę raczej mimowolnie. Sam nie jest postacią kryształową. Nieobca mu jest zazdrość czy egoizm, o czym możemy się przekonać, zwłaszcza na początku książki.
Na jednej z farm dochodzi do dwóch tajemniczych śmierci: męża jednej z dwóch kobiet i żony jednego z dwóch mężczyzn... Śledztwo mające na celu wyjaśnienie przyczyn i przebiegu wydarzeń jest główną osią narracyjną książki. Nie jest przypadkiem, że „Czarne ptaki” nieuchronnie kojarzą się ze „Zbrodnią i karą”. Mordercy nie budzą grozy, można ich nawet określić mianem naiwnych, gdy wierzą, że zbrodnia przyniesie im szczęście, że pozwoli być razem. A przecież zbrodnia jest zbrodnią i kara jest nieunikniona. Zapis przesłuchań świadków i oskarżonych ujawnia okoliczności śmierci oraz atmosferę na farmie, ale nikt nie dysponuje dowodem zbrodni. I tu jest potrzebny ktoś, kto wydobędzie prawdę z oskarżonych, gdyż sędzia Scheving, któremu przypadło osądzenie podejrzanych, jest niezachwiany w swoim przekonaniu o ich winie. Dużą rolę w ujawnieniu prawdy odegrał właśnie Eiulvur. Opisując te wydarzenia po piętnastu latach, kiedy został dotknięty osobistą tragedią, sam nie jest pewien, dlaczego podjął działania w tej sprawie. Cały czas rozważa i rozpamiętuje przebieg wydarzeń i ich znaczenie w swoim życiu. Zdaje się obojętny, a jednak sprawia wrażenie, jakby wyrzucał sobie swój udział w sprawie.
„Surowość” – to słowo przychodzi na myśl, gdy czyta się tę książkę. Surowe prawa, surowa kara, surowi sędziowie, surowa aura… Surowość i twardość zdominowała życie ludzi w tych trudnych warunkach. Te okoliczności są tak bezlitosne, że nawet śmierć piątki dzieci, do której dochodzi w krótkim odstępie czasu, wydaje się nie wywierać specjalnego wrażenia na ludziach, którzy żyją w odosobnionych, rozrzuconych na sporym terytorium farmach.
Proces dochodzenia do prawdy przedstawiony przez Gunnarssona przypominał mi nieco odwrócony proces dedukcji w filmie „12 gniewnych ludzi”. Tam, na skutek wątpliwości jednego z ławników i jego determinacji w dążeniu do prawdy przeprowadzono proces dedukcji uwalniający niewinnego człowieka od zarzutu popełnienia zbrodni mimo obciążających go poszlak. W „Czarnych ptakach” początkowo wydaje się, że do morderstwa nie doszło, a wszelkie plotki to skutek „złych języków”. A jednak, bezlitosna determinacja sędziego Schveringa, nie wahającego się użyć żadnego z dostępnych mu środków i przeświadczenie oskarżyciela o winie oskarżonych doprowadzają do wyjaśnienia zagadki dwóch zgonów.
Można tę książkę potraktować jako nieco ponury kryminał, niejako zapowiedź święcącego obecnie triumfy „skandynawskiego kryminału”, ale ta książka jest bardziej uniwersalna. Jest to swoisty moralitet zadający pytania, mnożący wątpliwości, zgłębiający jakość zasad etycznych człowieka, problem winy i kary, filozofii życia, jakości związków międzyludzkich w protestanckim uniwersum. Powikłania moralne bohaterów są ponadczasowe i warto się z nimi zmierzyć. Czy obowiązują nas powszechne zasady moralne? Czy prawda zawsze wyzwala? Czy morderstwo można usprawiedliwić? A czy można zgrzeszyć nadmierną łagodnością i pobłażaniem? Ciekawie tę kwestię moralności w protestantyzmie omawia w przedmowie Witold Nawrocki naświetlając jednocześnie historię literatury islandzkiej oraz sylwetkę Gunnara Gunnarssona.
Książka, mimo swojego ponurego i surowego nastroju, smutku, który mnie ogarniał w miarę lektury, ma w sobie jakąś siłę przyciągania, która sprawiła, że zaangażowałam się w losy bohaterów, śledziłam ich racje i poglądy. Nasze czasy przecież nie należą do najłatwiejszych, jeśli chodzi o ład i porządek moralny otaczającej nas rzeczywistości, co sprawia, że takie ponadczasowe opowieści znajdują odzew u współczesnych czytelników.
„Czarne ptaki” to kolejny ciekawy przykład literatury skandynawskiej i kolejna udana pozycja z Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego, która jest moim małym odkryciem literackim ostatnich miesięcy i którą nieodmiennie polecam. Ciekawostką jest fakt, że książka została przetłumaczona przez Leopolda Staffa. Ciekawa jestem, skąd u naszego wybitnego poety tak dogłębna znajomość języka duńskiego.
„Surowość” – to słowo przychodzi na myśl, gdy czyta się tę książkę. Surowe prawa, surowa kara, surowi sędziowie, surowa aura… Surowość i twardość zdominowała życie ludzi w tych trudnych warunkach. Te okoliczności są tak bezlitosne, że nawet śmierć piątki dzieci, do której dochodzi w krótkim odstępie czasu, wydaje się nie wywierać specjalnego wrażenia na ludziach, którzy żyją w odosobnionych, rozrzuconych na sporym terytorium farmach.
Proces dochodzenia do prawdy przedstawiony przez Gunnarssona przypominał mi nieco odwrócony proces dedukcji w filmie „12 gniewnych ludzi”. Tam, na skutek wątpliwości jednego z ławników i jego determinacji w dążeniu do prawdy przeprowadzono proces dedukcji uwalniający niewinnego człowieka od zarzutu popełnienia zbrodni mimo obciążających go poszlak. W „Czarnych ptakach” początkowo wydaje się, że do morderstwa nie doszło, a wszelkie plotki to skutek „złych języków”. A jednak, bezlitosna determinacja sędziego Schveringa, nie wahającego się użyć żadnego z dostępnych mu środków i przeświadczenie oskarżyciela o winie oskarżonych doprowadzają do wyjaśnienia zagadki dwóch zgonów.
Można tę książkę potraktować jako nieco ponury kryminał, niejako zapowiedź święcącego obecnie triumfy „skandynawskiego kryminału”, ale ta książka jest bardziej uniwersalna. Jest to swoisty moralitet zadający pytania, mnożący wątpliwości, zgłębiający jakość zasad etycznych człowieka, problem winy i kary, filozofii życia, jakości związków międzyludzkich w protestanckim uniwersum. Powikłania moralne bohaterów są ponadczasowe i warto się z nimi zmierzyć. Czy obowiązują nas powszechne zasady moralne? Czy prawda zawsze wyzwala? Czy morderstwo można usprawiedliwić? A czy można zgrzeszyć nadmierną łagodnością i pobłażaniem? Ciekawie tę kwestię moralności w protestantyzmie omawia w przedmowie Witold Nawrocki naświetlając jednocześnie historię literatury islandzkiej oraz sylwetkę Gunnara Gunnarssona.
Książka, mimo swojego ponurego i surowego nastroju, smutku, który mnie ogarniał w miarę lektury, ma w sobie jakąś siłę przyciągania, która sprawiła, że zaangażowałam się w losy bohaterów, śledziłam ich racje i poglądy. Nasze czasy przecież nie należą do najłatwiejszych, jeśli chodzi o ład i porządek moralny otaczającej nas rzeczywistości, co sprawia, że takie ponadczasowe opowieści znajdują odzew u współczesnych czytelników.
„Czarne ptaki” to kolejny ciekawy przykład literatury skandynawskiej i kolejna udana pozycja z Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego, która jest moim małym odkryciem literackim ostatnich miesięcy i którą nieodmiennie polecam. Ciekawostką jest fakt, że książka została przetłumaczona przez Leopolda Staffa. Ciekawa jestem, skąd u naszego wybitnego poety tak dogłębna znajomość języka duńskiego.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Gunnar Gunnarsson (1889 - 1975) - powieściopisarz, dramaturg i liryk islandzki. Pochodził z rodziny chłopskiej. W wielu 18 lat wyjechał do Danii, gdzie przebywał w latach 1907-39. Większość swoich utworów napisał po duńsku, dopiero pod koniec życia zaczął pisać po islandzku. Jego najsłynniejszymi dziełami były powieści "Ludzie z Borg" oraz "Czarne ptaki" (1929). Gunnarsson był nominowany do literackiej nagrody Nobla w 1918, 1921 i 1922 r. Swoją posiadłość w Skriðuklaustur zapisał państwu i obecnie mieści się tam Instytut Gunnara Gunnarssona wspierający młodych islandzkich twórców.
Źródło zdjęcia
Autor: Gunnar Gunnarsson
Tytuł oryginalny: Svartfugl
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Tłumacz: Leopold Staff
Rok wydania: 1974
Liczba stron: 208
Nawiązanie do Dwunastu gniewnych ludzi (który to film bardzo lubię, nawet nabyłam ostatnio płytkę) i fakt, że dzięki Akuninowi wracam do czytania kryminałów, sprawia, że książka wzbudziła moje zainteresowanie. Ciekawa jestem, czy i mnie zauroczą skandynawskie klimaty
OdpowiedzUsuńCzytałas ostatnio Akunina? Musiałam przeoczyć, zaraz nadrobię zaległość. Bardzo lubię całą serię z Fandorinem, chociaż niektóre z nich są słabsze.
Usuń"Dwunastu gniewnych ludzi" to tylko moje skojarzenie :) Książka Gunnarssona jest "ciężkawa" w odbiorze z uwagi na surowość i ponurość. Mimo że chyba nie powinno się jej czytać, gdy ma się gorszy nastrój, to jednak warto się z nią zmierzyć. :)
Czytałam Lewiatana (patrząc na pasek blogrola chciałam napisać, iż czytałam Laudate :) co też byłoby prawdą, bo jakże mogłabym przeoczyć wpis o moim ulubieńcu), a wczoraj przyniosłam z biblioteki kolejne dwie (chyba najbardziej znane pozycje) więc mam nadzieję, że się nie zawiodę. Mimo pewnego rodzaju oczarowania (odkrycia na nowo, iż czytanie kryminału może nieść radość) w sferze moich zainteresowań prym wiodą klasyka i książki o sztuce i podróżach oraz biografie :) Ze skandynawskim kryminałem mam niewielkie doświadczenie, właściwie niemal zerowe (jakaś księżniczka z lodu i jakiś dom sióstr, który rozczarował) - jedyne co zostało w pamięci to skandynawski klimat. Jaki pewniak mogłabyś polecić z tego gatunku? (o ile można założyć, że istnieje coś takiego jak pewniak :)
UsuńJeśli chodzi o skandynawskie kryminały, to jestem fanką Nesbo i Theorina. Myślę, że bardziej odpowiadałby Ci Theorin i szczerze polecam "Zmierzch". Ta książka ma niesamowity klimat.
UsuńJeśli zdecydowałabyś się na Nesbo, to zacznij od "Czerwonego gardła". Pierwsze dwie części są nieco słabsze :)
Bardzo ciekawa rzecz. Posępny i surowy klimat powieści wydaje się jak najbardziej na rzeczy u Islandczyków :). Jestem Ci, jak zwykle, wdzięczna za notkę biograficzną autora. Taka biografia sama w sobie by mnie zainteresowała. Autor trzykrotnie nominowany do Nobla, mhm. Trzebaby poznać.
OdpowiedzUsuńTo coś w rodzaju islandzkiej "Zbrodni i kary". Ponieważ obecnie skandynawską literaturę poznajemy głównie poprzez kryminały, warto sięgać również po tamtejszą klasyczną literaturę obyczajową. Z tego punktu widzenia seria Wydawnictwa Poznańskiego jest bardzo pomocna. :)
UsuńBardzo lubię, chyba od czasu pierwszego czytania Krystyny córki Lawransa literaturę skandynawską. Moja Krystyna jest właśnie w tej serii, równiez "Gosta Berling".
OdpowiedzUsuńO, tak! "Krystyna..." również na mnie zrobiła wielkie wrażenie. Z takich klasyków pamiętam jeszcze "A lasy wiecznie śpiewają" Gulbrassena. Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich jest naprawdę warta polecenia. Sporo dobrych książek się w niej ukazało.
Usuń"A lasy wiecznie śpiewają" moją ukochaną książkę mam, ale w innym wydaniu.
UsuńNatomiast ta bardzo mnie zaciekawiłaś. Surowość klimatu i miejsca przenosi się na zamieszkujących go ludzi i chyba dlatego Skandynawowie byli bardzo podatni na protestantyzm, który tę surowość- "wina - kara" - w znacznie większym stopniu eksponuje niż katolicyzm.
Bardzo ciekawy jest wstęp W. Nawrockiego przybliżający kwestie winy, kary i stosunku do Boga w religii protestanckiej. O pisarzu napisał chyba parę słów za dużo imputując mu prohitlerowskie sympatie, ale nie popierając tego żadnym dowodem (na stronach angielskojęzycznych nie znalazłam nic na ten temat), ale poza tym fragmentem tekst jest bardzo interesujący.
UsuńWstęp czy posłowie to istotne elementy książek, gdyż wiele można się z nich dowiedzieć szczególnie wówczas, gdy tematyka książki jest trudniejsza w odbiorze.
UsuńOgromnie mnie ta seria intryguje.
Świetny tekst! A sama książka wydaje się być tak bardzo w moim klimacie, że zapisuję na listę :) Mroczna i surowa atmosfera plus wątki psychologiczne bardzo do mne przemawiają :) Ta seria pisarzy skandynawskich to rzeczywiście skarbnica ciekawych tytułów.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, znając już trochę Twoje upodobanie do depresyjnych lektur, wydaje mi się, że ta książka jest dla Ciebie! :) Serię Wydawnictwa Poznańskiego uważam za nader udaną. Przeczytałam na razie 6 książek i na żadnej się nie zawiodłam.
Usuń