Dopalają się świece* w mrocznym pokoju… Dwóch starszych panów siedzi w milczeniu w staroświeckich fotelach. Choć rozpoczyna się właśnie Druga Wielka Wojna i świat znajduje się w przededniu katastrofy, ich to właściwie nie obchodzi. Odbyli właśnie rozmowę o wydarzeniach sprzed 41 lat, gdy byli młodzi, przystojni, gdy spotkali się w tym samym miejscu, gdy towarzyszyła im piękna kobieta, żona jednego z nich… Potem jeden z nich zniknął i pojawił się dopiero teraz, gdy obaj zbliżają się już do kresu swych dni, tak jak świece, które właśnie się dopalają… Czy taka „akcja” może być interesująca dla współczesnego czytelnika? Jest to jedna z najpopularniejszych powieści Maraia w jego ojczyźnie. Wydana w 1942 r., staroświecka i osadzona w przeszłości potrafi intrygować do dziś swoim klimatem niedopowiedzeń i atmosferą świata, którego już nie ma.
Książka zaczyna się w momencie, gdy Henryk, emerytowany generał, od wielu lat żyjący w odosobnieniu zapewnianym przez jego wiejską rezydencję, otrzymuje list od Konrada, dawno niewidzianego przyjaciela lat dziecinnych i młodzieńczych, który zniknął z jego życia czterdzieści jeden lat wcześniej. Ten list i perspektywa spotkania kończy czas oczekiwania, które trzymało Henryka przy życiu i prowokuje wspomnienia z dzieciństwa, młodości, gdy zaczęła się ich przyjaźń. Wspólny posiłek, który się odbędzie ma przypominać ten, który odbył się 41 lat wcześniej. Nie będzie na nim obecna zmarła żona generała, ale pozostałe szczegóły mają przypominać tamto ostatnie spotkanie… Podczas spotkania, które w miarę upływu czasu staje się swoistą salą sądową, 71-letni generał rozkłada na czynniki pierwsze ten dzień przed 41 laty. Dzień, w którym przyjaciel zniknął z jego życia. Dzień, który zaważył na losach trzech osób. Ta analiza, wynikająca z 41 lat roztrząsania szczegół po szczególe relacji z Karolem, dotyka kwestii najważniejszych w życiu: przyjaźni, miłości, lojalności…
Niewiele się tu dzieje, trudno mówić o jakiejkolwiek akcji, a jednak budzą się emocje i w bohaterach, i w czytelnikach. Choć początkowo nowo przybyły wypowiada pojedyncze zdania informujące, czym się zajmuje i co porabia, to jednak Henryk przejmuje pałeczkę, a ich rozmowa zmienia się szybko w monolog, podczas którego Henryk przedstawia rezultaty swojego rozciągniętego w czasie śledztwa opartego na zaledwie dostrzegalnych niuansach i drobiazgach. Spotkanie nie zmieni co prawda przeszłości, nie przywróci życia zmarłym, ale bohater książki pragnie zadać swojemu gościowi dwa pytania, które go dręczą, a odpowiedzi być może ukoją jego niepokój. Spotkanie przypominające momentami partię szachów trwa całą noc aż do wypalenia się świec, których blask dotrzymuje im towarzystwa. Te świece idealnie współgrają z wyjątkowym, zanurzonym w przeszłości nastrojem spotkania. Przemyślenia generała niekoniecznie muszą być prawdą. Czy było tak, jak podejrzewa, czy zupełnie inaczej? Odwracając ostatnią stronicę książki czytelnik nie będzie miał pewności, jaki był przebieg wydarzeń i ta niejednoznaczność, brak dosłowności jest niewątpliwym atutem tej książki.
Książka Maraia ma niepowtarzalną atmosferę, gęstniejąca z minuty na minutę. Mimo pewnych dłużyzn, trudnych do przełknięcia dla współczesnego czytelnika, ta rozmowa dwóch starców o przeszłości, o tym, co się między nimi wydarzyło, trzyma w napięciu i przemawia do wrażliwego odbiorcy. To zasługa przepięknego i wysmakowanego języka węgierskiego pisarza, jego eleganckiej frazy wspaniale przetłumaczonej przez Feliksa Netza. Dzięki temu nienagannemu stylowi, niedzisiejszemu klimatowi i braku jednoznacznych odpowiedzi ta książka na długo zostaje w naszej pamięci.
* Tak brzmi oryginalny tytuł książki
Sándor Márai (1900-89) - węgierski prozaik i poeta. Przed II wojną światową był jednym z najpopularniejszych węgierskich pisarzy. W 1948 r. opuścił Węgry i udał się na emigrację. Do jego najsłynniejszych książek należą: "Dziennik", "Wyznania patrycjusza", "Zbuntowani", "Księga ziół". Zmarł śmiercią samobójczą w 1989 r.
Źródło zdjęcia
Źródło zdjęcia
Autor: Sándor Márai
Tytuł oryginalny: A gyertyák csonkig égnek
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Mała Proza
Tłumacz: Feliks Netz
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 168
Cudna literatura, prawdziwie wysmakowana, na najwyzszym poziomie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielasz moje zdania. Jestem też przeszczęśliwa, że znów się pojawiłaś w książkowej blogosferze. :) Wszystkiego dobrego dla Twoich chłopaków, zwłaszcza dla tego Najmniejszego. :)
UsuńZaintrygowała mnie książka, o której piszesz. Wszystko, co trąci myszką, ma niedzisiejszy klimat wzbudza moje zaciekawienie.
OdpowiedzUsuńTwórczości Sándora Márai nie znam, więc dzięki za lekturową wskazówkę. Poszukam:)
Bardzo polecam twórczość Maraia, aczkolwiek sama dopiero ją poznaję. Jego język i styl mnie zachwyca. "Żar" jest bardzo niedzisiejszy, a jednak "coś" w sobie ma.
UsuńEmocje to jest to, czego poszukuje we wszystkich dziedzinach sztuki. A tutaj sam tytuł sugeruje iz w sensie emocjonalnym będzie się sporo działo, nawet, jeśli z pozoru dzieje się niewiele.
OdpowiedzUsuńEmocji jest w tej książce pod dostatkiem. Warto. :)
Usuń