Po niezwykle wciągającej i zabawnej książce „Przyślę Panu list i klucz” zapaliłam się do przeczytania kolejnej części quasi-autobiograficznej historii rodziny moli książkowych przerzucających się cytatami z dzieł klasyków. Już jednak w momencie, gdy spojrzałam na okładkę zorientowałam się, że druga część będzie jednak miała inny, zdecydowanie mniej rozrywkowy charakter. A wszystko dlatego, że akcja książki toczy się w czasie II wojny światowej, kiedy to umiłowanie książek musiało zejść na przynajmniej drugi plan, a główną troską była walka o przeżycie. Zachowanie humoru i optymizmu w obliczu okropności wojny to dość karkołomne założenie i muszę uczciwie przyznać, że tę książkę, mimo zachowania stylu z pierwszej części, czyta się gorzej.
Z wiadomych względów książki schodzą na plan dalszy. Mimo lekko opisanych perypetii rodzinki molów książkowych w okupowanej Warszawie, książek i ciepła znajdziemy tu znacznie mniej niż w poprzedniej części. Życie codzienne w warunkach okupacji niemieckiej, choć opisane pobieżnie i mało dokładnie, oddane jest jednak dość wiernie.
Gdyby autorka ograniczyła się tylko do okupacyjnego „kombinowania”, warunków pracy i funkcjonowania zawodowego, czy próby oderwania się dzięki lekturze od przykrej codzienności, może byłoby to dla mnie akceptowalne. Ale w okupacyjnej rzeczywistości nie sposób było nie zetknąć się z podziemiem i prowadzoną walką z niemieckim okupantem. I tu stykamy się z największym fałszem, niewątpliwie wymuszonym czy sprowokowanym przez cenzurę. Otóż siostra i szwagier Marii, narratorki książki, są bardzo mocno zaangażowani w aktywność podziemnego ruchu oporu, w domyśle Armii Krajowej. Musimy to wydedukować, gdyż nazwa Armii Krajowej w pełnym brzmieniu nie pojawia się w tekście ani razu! Skrót AK pojawia się raz. Tymczasem, jak się okazuje, niemalże głównym ośrodkiem ruchu oporu, dobrze zorganizowanym i walczącym ofiarnie z najeźdźcą jest Gwardia Ludowa, której nazwa jest przywołana kilkakrotnie, a jej przedstawiciel urasta do rangi bohatera i w sumie męża opatrznościowego całej rodziny, gdyż ostatecznie przeciąga szwagra na swoją stronę, co – jak się domyślam – ułatwiło mu znacznie życie w warunkach PRL-u. Przyznam, że ta wersja wydarzeń mocno mi „zgrzyta” i choć rozumiem sytuację autorki w roku wydania książki, to jednak nie wiem, czy nie lepiej było poprzestać na pierwszej części wspomnień. Drugi tom, chociaż w sumie czyta się dobrze, jest jednak naznaczony fałszem, który utrudnił mi przyjemną w założeniu lekturę.
Z wiadomych względów książki schodzą na plan dalszy. Mimo lekko opisanych perypetii rodzinki molów książkowych w okupowanej Warszawie, książek i ciepła znajdziemy tu znacznie mniej niż w poprzedniej części. Życie codzienne w warunkach okupacji niemieckiej, choć opisane pobieżnie i mało dokładnie, oddane jest jednak dość wiernie.
Gdyby autorka ograniczyła się tylko do okupacyjnego „kombinowania”, warunków pracy i funkcjonowania zawodowego, czy próby oderwania się dzięki lekturze od przykrej codzienności, może byłoby to dla mnie akceptowalne. Ale w okupacyjnej rzeczywistości nie sposób było nie zetknąć się z podziemiem i prowadzoną walką z niemieckim okupantem. I tu stykamy się z największym fałszem, niewątpliwie wymuszonym czy sprowokowanym przez cenzurę. Otóż siostra i szwagier Marii, narratorki książki, są bardzo mocno zaangażowani w aktywność podziemnego ruchu oporu, w domyśle Armii Krajowej. Musimy to wydedukować, gdyż nazwa Armii Krajowej w pełnym brzmieniu nie pojawia się w tekście ani razu! Skrót AK pojawia się raz. Tymczasem, jak się okazuje, niemalże głównym ośrodkiem ruchu oporu, dobrze zorganizowanym i walczącym ofiarnie z najeźdźcą jest Gwardia Ludowa, której nazwa jest przywołana kilkakrotnie, a jej przedstawiciel urasta do rangi bohatera i w sumie męża opatrznościowego całej rodziny, gdyż ostatecznie przeciąga szwagra na swoją stronę, co – jak się domyślam – ułatwiło mu znacznie życie w warunkach PRL-u. Przyznam, że ta wersja wydarzeń mocno mi „zgrzyta” i choć rozumiem sytuację autorki w roku wydania książki, to jednak nie wiem, czy nie lepiej było poprzestać na pierwszej części wspomnień. Drugi tom, chociaż w sumie czyta się dobrze, jest jednak naznaczony fałszem, który utrudnił mi przyjemną w założeniu lekturę.
Autor: Maria Pruszkowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
Rok wydania: 1964
Liczba stron: 188
Nie czytałam pierwszej części książki...kupiona na allegro nigdy do mnie nie dotarła. Szkoda, że autorka w drugiej części historii rodziny moli książkowych wtrąciła ten wątek co by nie powiedzieć polityczny. Chyba, że tak tę rzeczywistość odbierała.
OdpowiedzUsuńNapisała o okupacji lekko i z humorem, co nie było łatwe w 20 lat po wojnie, ale ta Gwardia Ludowa mnie przybiła. Sądzę, że autorka nie miała wyjścia, ale ten element mi bardzo "zgrzytał" podczas lektury. Kwestii książkowych tu zresztą jest dużo mniej niż w pierwszej części, którą niezmiennie polecam. :)
Usuń