Michał Kryspin Pawlikowski to obecnie zapomniany literat, którego życiorys mógłby być arcyciekawą lekcją historii dla zainteresowanych losami Kresów Wschodnich RP na przełomie XIX i XX wieku.
Polski pisarz, publicysta wileńskiego “Słowa” pochodził z Mińszczyzny. Urodził się w 1893 r. w majątku Pućków (lub Pucków, obecnie Putkowo na Białorusi) w otoczeniu prawosławnego chłopstwa i polskich katolickich zaścianków kresowych. Do roku 1917 studiował prawo w Piotrogrodzie. Po zakończeniu studiów w Warszawie do roku 1938 mieszkał w Wilnie, pracował w Urzędzie Wojewódzkim, współpracował z redakcją jednego z najbardziej opiniotwórczych w ówczesnej Polsce dzienników wileńskiego "Słowa", jako felietonista i redaktor myśliwskiego dodatku miesięcznego. W latach 1939 – 1940 współpracował z "Gazetą Codzienną" wydawaną przez Józefa Mackiewicza. Jeszcze przed wkroczeniem wojsk sowieckich do Wilna w czerwcu 1940 roku udało mu się przedostać do Szwecji, w 1943 roku zamieszkał w Londynie, a w 1949 przeniósł się do USA. gdzie zmarł w 1972 r.
„Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego” to podróż sentymentalna Pawlikowskiego na Mińszczyznę, do rodzinnej krainy, która przepadła bezpowrotnie w 1921 r. Choć w książce bohater i jego rodzinny majątek nazywają się inaczej (Baćków), to nie ma wątpliwości, że pisarz przywołuje swoje wspomnienia i ludzi, których spotkał na swojej drodze życia. Niejednokrotnie określa on swoją książkę jako „kronikę” i w dużej mierze tak powinno się ją traktować - jako kronikę dziejów „małej ojczyzny” Autora, którą wspomina z nostalgią do końca życia. Nigdy i nigdzie nie czuł się po tej stracie „u siebie”. Był jednym z ostatnich i najzagorzalszych wyznawców idei Wielkiego Księstwa Litewskiego, autonomicznej, a jednak integralnej części Rzeczypospolitej i uważał się za jego obywatela.
Opowieść o wczesnych latach życia Tadeusza Irteńskiego (aka Michała Kryspina Pawlikowskiego) czytałam z wielkim zainteresowaniem, choć przyznam, że na początku trzeba wykazać nieco cierpliwości, aby „wgryźć się” w klimat opowieści, ale potem tekst wciąga i poznajemy kolejne etapy życia panicza z Baćkowa, jego edukację domową, szkolną, stosunki towarzyskie, rodzinne, pierwsze miłosne zauroczenia. Opisane jest to z dużą szczegółowością, ale tak naprawdę jest to dokument epoki świadczący o bogactwie i różnorodności życia codziennego polskiego ziemiaństwa z Mińszczyzny.
W trakcie lektury nasuwają się oczywiste skojarzenia z „Nadberezyńcami” Floriana Czarnyszewicza, tyle, że Pawlikowski posługuje się czystą polszczyzną, a Czarnyszewicz używa oryginalnego dialektu mieszkańców nadberezyńskich zaścianków dużo przecież uboższych i niejednokrotnie schłopiałych w porównaniu do dobrze sytuowanego ziemiaństwa. Te dwie książki dają pojęcie, jak wyglądało życie codzienne mieszkańców dworów i zaścianków na Mińszczyźnie, tak różnych, a jednocześnie tak związanych z ideą Rzeczpospolitej, z polskością…
Choć Pawlikowski skrywa się za postacią Irteńskiego, to jednak ludzie, których spotykamy na kartach powieści noszą autentyczne nazwiska, które znamy z wielu kresowych wspomnień, wystarczy wymienić choćby Czapskich, Wańkowiczów czy O’Brien de Lacy. Częstokroć dowiadujemy się zupełnie nowych informacji, jak np. o przyczynach niesławy jednego ze szwagrów Nadziei Druckiej (której wspomnienia niedawno czytałam), o czym ona nie napomknęła.
Dla mnie, znajdującej upodobanie w lekturze literatury wspomnieniowej, często kresowej, ta książka jest perełką wartą odkurzenia i chwała wydawnictwu LTW, że zdecydował się przypomnieć współczesnym twórczość Michała Kryspina Pawlikowskiego.
Polski pisarz, publicysta wileńskiego “Słowa” pochodził z Mińszczyzny. Urodził się w 1893 r. w majątku Pućków (lub Pucków, obecnie Putkowo na Białorusi) w otoczeniu prawosławnego chłopstwa i polskich katolickich zaścianków kresowych. Do roku 1917 studiował prawo w Piotrogrodzie. Po zakończeniu studiów w Warszawie do roku 1938 mieszkał w Wilnie, pracował w Urzędzie Wojewódzkim, współpracował z redakcją jednego z najbardziej opiniotwórczych w ówczesnej Polsce dzienników wileńskiego "Słowa", jako felietonista i redaktor myśliwskiego dodatku miesięcznego. W latach 1939 – 1940 współpracował z "Gazetą Codzienną" wydawaną przez Józefa Mackiewicza. Jeszcze przed wkroczeniem wojsk sowieckich do Wilna w czerwcu 1940 roku udało mu się przedostać do Szwecji, w 1943 roku zamieszkał w Londynie, a w 1949 przeniósł się do USA. gdzie zmarł w 1972 r.
„Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego” to podróż sentymentalna Pawlikowskiego na Mińszczyznę, do rodzinnej krainy, która przepadła bezpowrotnie w 1921 r. Choć w książce bohater i jego rodzinny majątek nazywają się inaczej (Baćków), to nie ma wątpliwości, że pisarz przywołuje swoje wspomnienia i ludzi, których spotkał na swojej drodze życia. Niejednokrotnie określa on swoją książkę jako „kronikę” i w dużej mierze tak powinno się ją traktować - jako kronikę dziejów „małej ojczyzny” Autora, którą wspomina z nostalgią do końca życia. Nigdy i nigdzie nie czuł się po tej stracie „u siebie”. Był jednym z ostatnich i najzagorzalszych wyznawców idei Wielkiego Księstwa Litewskiego, autonomicznej, a jednak integralnej części Rzeczypospolitej i uważał się za jego obywatela.
Opowieść o wczesnych latach życia Tadeusza Irteńskiego (aka Michała Kryspina Pawlikowskiego) czytałam z wielkim zainteresowaniem, choć przyznam, że na początku trzeba wykazać nieco cierpliwości, aby „wgryźć się” w klimat opowieści, ale potem tekst wciąga i poznajemy kolejne etapy życia panicza z Baćkowa, jego edukację domową, szkolną, stosunki towarzyskie, rodzinne, pierwsze miłosne zauroczenia. Opisane jest to z dużą szczegółowością, ale tak naprawdę jest to dokument epoki świadczący o bogactwie i różnorodności życia codziennego polskiego ziemiaństwa z Mińszczyzny.
W trakcie lektury nasuwają się oczywiste skojarzenia z „Nadberezyńcami” Floriana Czarnyszewicza, tyle, że Pawlikowski posługuje się czystą polszczyzną, a Czarnyszewicz używa oryginalnego dialektu mieszkańców nadberezyńskich zaścianków dużo przecież uboższych i niejednokrotnie schłopiałych w porównaniu do dobrze sytuowanego ziemiaństwa. Te dwie książki dają pojęcie, jak wyglądało życie codzienne mieszkańców dworów i zaścianków na Mińszczyźnie, tak różnych, a jednocześnie tak związanych z ideą Rzeczpospolitej, z polskością…
Choć Pawlikowski skrywa się za postacią Irteńskiego, to jednak ludzie, których spotykamy na kartach powieści noszą autentyczne nazwiska, które znamy z wielu kresowych wspomnień, wystarczy wymienić choćby Czapskich, Wańkowiczów czy O’Brien de Lacy. Częstokroć dowiadujemy się zupełnie nowych informacji, jak np. o przyczynach niesławy jednego ze szwagrów Nadziei Druckiej (której wspomnienia niedawno czytałam), o czym ona nie napomknęła.
Dla mnie, znajdującej upodobanie w lekturze literatury wspomnieniowej, często kresowej, ta książka jest perełką wartą odkurzenia i chwała wydawnictwu LTW, że zdecydował się przypomnieć współczesnym twórczość Michała Kryspina Pawlikowskiego.
Uwielbiam takie ksiazki,przelom wiekow i nasze piekne kresy, a do tego opowiesc o prawdziwych losach autora sprawiaja,ze juz lece wrzucic ja do koszyka. Pozdrawiam i dziekuje za piekna recenzje:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :)
UsuńMam nadzieję, że książka Ci się spodoba.
Jestem historykiem więc to ksiązka dla mnie, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie i również pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń