Kresy Kresami, ale Polesie jest krainą otoczoną specyficzną aurą tajemnicy, wręcz magii. Niedostępność tych legendarnych poleskich bagien, ich zacofanie cywilizacyjne pobudzało wyobraźnię i już w okresie międzywojennym miało Polesie swoich wielbicieli. Choć II Rzeczpospolita nie zdołała znacząco poprawić sytuacji materialnej tego najbiedniejszego w ówczesnej Polsce województwa, prowadzona polityka narodowościowa wzbudzała wiele wątpliwości, a bliskie sąsiedztwo Sowietów nie ułatwiało sytuacji, to jednak wtedy właśnie powstał mit o poleskiej krainie. Polesie przyciągnęło do siebie wiele znanych osobistości, dość wspomnieć Marię Rodziewiczównę, panią na Hruszowej, Zofię Chomętowską, Adriana Carton de Wiarta, zakochanego w poleskiej głuszy, czy Louise Boyd, amerykańską podróżniczkę i miłośniczkę ekstremalnych wypraw. Uroki Polesia opiewał również Antoni Ferdynand Ossendowski, niezwykle popularny pisarz i podróżnik.
Dziś czasy są inne, sytuacja polityczna uległa diametralnej zmianie i czasu nie da się cofnąć. Możemy więc tylko gdybać, co by było gdyby nie wybuchła II wojna światowa, a Polska przetrwała w przedwojennych granicach dłużej niż 20 lat. Czy Polesie doczekałoby się rzeczywistego planu rozwoju? Czy Poleszucy dostąpiliby awansu społecznego, który zapobiegłby rozbudzeniu sympatii do komunizmu? Tego nie wiemy i już się nie dowiemy. Polesie nadal jednak budzi zainteresowanie i zachęca do odkrywania swoich skarbów, ludzkich historii, zapomnianych wydarzeń i osobowości.
Małgorzata Szejnert jest uznaną reportażystką. W swojej najnowszej książce składa hołd Polesiu. Chodzi tu jednak nie tylko o krainę – dość istotnie różniącą się od czasów przedwojennych choćby z uwagi na meliorację podmokłych terenów – ale głównie o ludzi, którzy związali z nią swe losy. Poznajemy sylwetki Polaków, Białorusinów, Żydów, zielonoświątkowców prześladowanych w czasach stalinowskich i każdy z nich ma historię do opowiedzenia.
Szczególne wrażenie zrobił na mnie tekst o poszukiwaniu śladów Floty Pińskiej i o kardynale Kazimierzu Świątku, charyzmatycznym i niezłomnym przywódcy katolików w diecezji pińskiej. Małgorzata Szejnert dotarła do chyba ostatnich świadków polskich czasów i tych, którzy pamiętają kardynała. Poznajemy również historię prześladowanych zielonoświątkowców czy wycinek historii społeczności żydowskiej żyjącej na Polesiu. Autorka zwraca też uwagę, jak usilnie władze białoruskie szukają w przeszłości bohaterów, których mogłyby niejako "przyłączyć" do swojej historii i kultury. Takim przykładem jest np. postać Napoleona Ordy, którego rysunki pozwalają poznać piękno rezydencji szlacheckich na Kresach i nie tylko. Po niektórych z nich nie pozostał nawet przysłowiowy "kamień na kamieniu" i jedynie prace Ordy pozwalają docenić wysiłek budowniczych. My już o nim nie pamiętamy, a Białoruś fetowała 200 rocznicę urodzin rysownika w 2007 r.
Trud autorki się opłacił, gdyż jej książka pozwala nam poprzez - poznanie jednostkowych losów - zobaczyć magię i różnorodność poleskiej społeczności. Uzupełnieniem książki Szejnert może być album Krzysztofa Hejke czy książka A.F.Ossendowskiego.
Autorka zabiera nas w podróż w przeszłość: trudną, skomplikowaną, ale niosącą ze sobą ogromną gamę wzruszeń. Gorąco zachęcam do lektury!
Dziś czasy są inne, sytuacja polityczna uległa diametralnej zmianie i czasu nie da się cofnąć. Możemy więc tylko gdybać, co by było gdyby nie wybuchła II wojna światowa, a Polska przetrwała w przedwojennych granicach dłużej niż 20 lat. Czy Polesie doczekałoby się rzeczywistego planu rozwoju? Czy Poleszucy dostąpiliby awansu społecznego, który zapobiegłby rozbudzeniu sympatii do komunizmu? Tego nie wiemy i już się nie dowiemy. Polesie nadal jednak budzi zainteresowanie i zachęca do odkrywania swoich skarbów, ludzkich historii, zapomnianych wydarzeń i osobowości.
Małgorzata Szejnert jest uznaną reportażystką. W swojej najnowszej książce składa hołd Polesiu. Chodzi tu jednak nie tylko o krainę – dość istotnie różniącą się od czasów przedwojennych choćby z uwagi na meliorację podmokłych terenów – ale głównie o ludzi, którzy związali z nią swe losy. Poznajemy sylwetki Polaków, Białorusinów, Żydów, zielonoświątkowców prześladowanych w czasach stalinowskich i każdy z nich ma historię do opowiedzenia.
Szczególne wrażenie zrobił na mnie tekst o poszukiwaniu śladów Floty Pińskiej i o kardynale Kazimierzu Świątku, charyzmatycznym i niezłomnym przywódcy katolików w diecezji pińskiej. Małgorzata Szejnert dotarła do chyba ostatnich świadków polskich czasów i tych, którzy pamiętają kardynała. Poznajemy również historię prześladowanych zielonoświątkowców czy wycinek historii społeczności żydowskiej żyjącej na Polesiu. Autorka zwraca też uwagę, jak usilnie władze białoruskie szukają w przeszłości bohaterów, których mogłyby niejako "przyłączyć" do swojej historii i kultury. Takim przykładem jest np. postać Napoleona Ordy, którego rysunki pozwalają poznać piękno rezydencji szlacheckich na Kresach i nie tylko. Po niektórych z nich nie pozostał nawet przysłowiowy "kamień na kamieniu" i jedynie prace Ordy pozwalają docenić wysiłek budowniczych. My już o nim nie pamiętamy, a Białoruś fetowała 200 rocznicę urodzin rysownika w 2007 r.
Trud autorki się opłacił, gdyż jej książka pozwala nam poprzez - poznanie jednostkowych losów - zobaczyć magię i różnorodność poleskiej społeczności. Uzupełnieniem książki Szejnert może być album Krzysztofa Hejke czy książka A.F.Ossendowskiego.
Autorka zabiera nas w podróż w przeszłość: trudną, skomplikowaną, ale niosącą ze sobą ogromną gamę wzruszeń. Gorąco zachęcam do lektury!
Książka przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach
Pomnik Napoleona Ordy w Janowie Poleskim, o którym Małgorzata Szejnert napisała tak: „Gdyby Orda nie był odlany z brązu i spatynowany, wyglądałby jak żywy, bo jest naturalnej wielkości, realistyczny w wysokich butach wędrowca, w kapeluszu chroniącym od słońca, i z uwagą ocenia szkic, który trzyma w ręku. (s. 268) Źródło zdjęcia |
Autor: Małgorzata Szejnert
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 400
Książka jest szalenie różnorodna. Wiele się z niej dowiedziałam i długo pozostaje w pamięci. Bardzo dobrze ją wspominam, podoba mi się jej przesłanie. Lubię pozycje, które uczą tolerancji.
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie. Bardzo dobrze się ją czyta i pokazuje różnorodność Polesia.
UsuńCzuję, że to idealna książka dla mnie !
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńMiałam w planach lekturę tej książki odkąd się ukazała. Jeszcze jej nie kupiłam sobie. Czy jest wzbogacona o zdjęcia?
OdpowiedzUsuńKsiążkę wypożyczyłam z biblioteki, ale zastanawiam się nad kupnem. :)
UsuńTak, są zdjęcia. Jest bardzo ładnie wydana.
Witaj po przerwie, mam nadzieję, że to już powrót. :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jak będzie. Trochę czytam, z pisaniem gorzej. :)
UsuńEee, czytałam, nie podobało mi się wcale.
OdpowiedzUsuńTa lektura wydaje mi się wartościowa, gdyż pokazuje nieco inne Polesie, i współczesne, i dawne, Polaków i inne nacje.
UsuńOgromnie mnie wzruszył tekst o kardynale Świątku, tym bardziej, że jedna z rozmówczyń autorki jest blisko spokrewniona z moją koleżanką. Na pewno warto przeczytać, żeby wyrobić sobie własną opinię. :)
No, poznałam. Efekt byl taki, że denerwowałam się podczas lektury okropnie.
UsuńByć może jest tak, że w książkach o Kresach szukam czegoś zupełnie innego niż Autorka związana z gazetą michnika?
W książkach o Kresach szukam wspomnień, szukam polskich śladów, polskiej historii, polskiego patriotyzmu a ona - cóż, pisze bardzo dobrze, w sensie zawodowym to rzemiecha pierwszej wody - ale jej cele są inne niż przeciętnych polskich autorów piszących o Kresach.
Podkreślam - w sensie formalnym teksty Szejnert są znakomite, ale w sensie treściowym to wolę pierwsze lepsze, zwyczajne wspomnienia Kresowiaka, takie proste, szczere i wzruszające.
Być może brakowało mi w tej książce polskich wzruszeń?