„Żadna historia nie jest oderwana od innych. Czasami historie splatają się ze sobą, a czasem pokrywają się wzajemnie, tak jak rzeka pokrywa kamienie.”
Książka wpadła mi w ręce przypadkowo podczas przeglądania zawartości półek bibliotecznych. Mój apetyt na dobrą lekturę zwiększył się, gdy zauważyłam, że tytuł ten figuruje na liście 100 książek, które trzeba przeczytać, firmowanej przez BBC. Oczywiście, ta lista nie jest dla mnie niepodważalnym kanonem, ale traktuję ją jako pewien wyznacznik jakości lektury.
Akcja rozpoczyna się w dniu śmierci głównego bohatera, 83-letniego Eddiego, weterana wojennego pracującego w prowincjonalnym wesołym miasteczku, człowieka, który niczym specjalnym się nie wyróżnił ani nie zasłynął. Przeżył swoje życie spokojnie, bez specjalnych osiągnięć, oddany swojej żonie i lubiany przez kolegów. Ot, zwykły, szary człowiek.
Historię Eddiego poznajemy, gdy bohater umiera i trafia do nieba. Spotyka się tam z pięcioma osobami, które spotkał w życiu, czasem zupełnie ich nie zauważając, a jednak te właśnie osoby miały wpływ na bieg jego życia. Każda z nich uświadamia mu jakąś prawdę, którą on sam przeoczył. Spotykane osoby przypominają bohaterowi kolejne wydarzenia i ich znaczenie dla kształtowania się jego osobowości, swoiste „kamienie milowe” jego życia. Te spotkania uświadamiają Eddiemu, że każdy człowiek, każda życiowa historia jest ważna, każda niesie przesłanie i prawdę. Jest to niejako oczyszczenie i pogodzenie się z szarym i nieudanym życiem, które często naszego bohatera uwierało.
Akcja rozpoczyna się w dniu śmierci głównego bohatera, 83-letniego Eddiego, weterana wojennego pracującego w prowincjonalnym wesołym miasteczku, człowieka, który niczym specjalnym się nie wyróżnił ani nie zasłynął. Przeżył swoje życie spokojnie, bez specjalnych osiągnięć, oddany swojej żonie i lubiany przez kolegów. Ot, zwykły, szary człowiek.
Historię Eddiego poznajemy, gdy bohater umiera i trafia do nieba. Spotyka się tam z pięcioma osobami, które spotkał w życiu, czasem zupełnie ich nie zauważając, a jednak te właśnie osoby miały wpływ na bieg jego życia. Każda z nich uświadamia mu jakąś prawdę, którą on sam przeoczył. Spotykane osoby przypominają bohaterowi kolejne wydarzenia i ich znaczenie dla kształtowania się jego osobowości, swoiste „kamienie milowe” jego życia. Te spotkania uświadamiają Eddiemu, że każdy człowiek, każda życiowa historia jest ważna, każda niesie przesłanie i prawdę. Jest to niejako oczyszczenie i pogodzenie się z szarym i nieudanym życiem, które często naszego bohatera uwierało.
Książka napisana jest bardzo prostym, przystępnym językiem. Czyta się ją bardzo łatwo, nawet – mając na uwadze tematykę – chyba zbyt łatwo. Kolejne spotkania i parę złotych myśli nie skłania nas do głębszego zastanowienia i czytelnik szybko przerzuca kolejne stronice.
Książka jest ciekawą próbą dowartościowującej i mądrej lektury. Przyznam jednak, że moje oczekiwania były nieco wyższe i po przeczytaniu książki mam pewien niedosyt. Nie jest to zła książka, na pewno warto się z nią zapoznać. Jednak na listę BBC nie powinny trafiać książki dobre, lecz wybitne, a ta nią nie jest.
Autor: Mitch Albom
Tytuł oryginalny: The five people you meet in heaven
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumacz: Joanna Puchalska
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 200
Książka jest ciekawą próbą dowartościowującej i mądrej lektury. Przyznam jednak, że moje oczekiwania były nieco wyższe i po przeczytaniu książki mam pewien niedosyt. Nie jest to zła książka, na pewno warto się z nią zapoznać. Jednak na listę BBC nie powinny trafiać książki dobre, lecz wybitne, a ta nią nie jest.
Autor: Mitch Albom
Tytuł oryginalny: The five people you meet in heaven
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumacz: Joanna Puchalska
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 200
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz