Jakiś czas temu, kompletując koszyk zamówień w księgarni internetowej (trwała właśnie kolejna wielka promocja) znalazły się tam wydane w 2012 r. przez Czytelnika „Dzienniki i wspomnienia” Anny Iwaszkiewiczowej. Sprawdziwszy jednak zasoby moich okolicznych bibliotek stwierdziłam, że będę mogła przeczytać tę książkę drogą wypożyczenia, a nie kupna. W efekcie – jak to celnie ujęła jedna z gwiazd TVN-owskiej telenoweli – „pożydziłam” i książka Anny Iwaszkiewiczowej wylądowała znowu w poczekalni. Jakież było moje zdziwienie, gdy wypożyczywszy rzeczoną książkę okazało się, że to jest jednak co innego. Są tam eseje i szkice zawarte zapewne w najnowszym wydaniu, ale wpisów z dziennika jest niewiele. Już się zastanawiałam, czy czytać ten biblioteczny egzemplarz czy nie, ale stwierdziłam, że jednak przeczytam i wtedy się zorientuję, czy warto mieć na własność to najnowsze wydawnictwo, które mnie tak zaciekawiło. Po lekturze już wiem, że muszę kupić tę książkę i mieć ją na półce. Pióro Anny Iwaszkiewicz jest świetne!
W „Szkicach i wspomnieniach” odnajdziemy kilka esejów poświęconych pisarstwu Tomasza Manna, Marcela Prousta i Josepha Conrada, trzech ulubionych pisarzy autorki. Jeden z nich to arcyciekawa analiza porównawcza między sposobem pisania Conrada i Prousta. Jeśli – podobnie jak ja - należycie do osób, które miały problem z przebrnięciem przez kolejne stronice „Czarodziejskiej góry”, po lekturze tekstu Anny Iwaszkiewiczowej zyskacie nagłą chęć do przeczytania tej książki. To samo stwierdzenie dotyczy również dzieła życia Marcela Prousta, które Anna Iwaszkiewiczowa poznała dogłębnie i potrafi swoją fascynację przekazać czytelnikowi. Jej esej jest napisany prostą, bezpretensjonalną, acz elegancką polszczyzną. Ale forma to tylko jeden z atutów tego tekstu. Autorka prowadzi nas przez meandry sztuki pisarskiej wszystkich wymienionych wyżej twórców z lekkością, gracją, autentyczną pasją i znawstwem. Te teksty świadczą niezbicie, że pani Anna przeżywała sztukę całą sobą, To widać w każdym zdaniu i słowie. Moja znajomość tekstu Prousta jest bardzo powierzchowna, ale dzięki esejowi Iwaszkiewiczowej wiele zrozumiałam z tego, co było zakryte przed moimi oczami w momencie czytania tej książki i sądzę, że jeszcze do niej kiedyś wrócę.
Pięknym tekstem jest również bardzo osobiste wspomnienie Autorki o Karolu Szymanowskim, którego Anna Iwaszkiewiczowa znała, lubiła i ceniła. Wielbiła także jego muzykę, o której pisze z wielkim uczuciem i szacunkiem do piękna. Karol, jako kuzyn Jarosława, był członkiem jej rodziny. Jest on również głównym bohaterem zapisów z Dziennika, które znalazły się w tym wydawnictwie.
W książce tej znajdziemy również przejmującą relację o tułaczce Anny Iwaszkiewiczowej w styczniu 1945 r., kiedy to wracała na Stawisko z Rabki w momencie ofensywy Armii Czerwonej na Kraków i Warszawę, a zagubieni cywile przez kilka tygodni nie mogli się przemieścić do domu z uwagi na trudności w podróżowaniu kolejami. Trochę gorzkich słów pani Anna skierowała pod adresem niegościnnych częstochowian porównując ich postawę wobec nieszczęsnych, pomiatanych przez dziejowe wichry podróżnych z serdecznością mieszkańców podwarszawskich miejscowości wobec bezdomnych warszawiaków, którzy przeżyli Powstanie.
Książka kończy się dwoma felietonami, czy też raczej osobistymi wspomnieniami Autorki o ukochanej Ustce i Zakopanem. Tekst dotyczący nadmorskiego kurortu jest dziełem skończonym, podczas gdy tekst o Zakopanem najprawdopodobniej jest tylko częścią zamierzonej całości. Iwaszkiewiczowa bardzo osobiście opisuje oba miejsca, z dużym uczuciem i sentymentem. Wspomina też czule ludzi, z którymi się tam zetknęła, np. Księdza Zieję czy panią Karczewską, u której wynajmowała pokój.
Osobne słowa uznania należy również skierować wobec Pawła Hertza, autora przedmowy, który potrafił ukazać Annę Iwaszkiewiczową od bardzo osobistej strony. Takie ujęcie, napisane szczerze i z wielkim oddaniem wiele nam wyjaśnia przed zapoznaniem się z tekstami Autorki.
Tym, co nas uderza w tych tekstach to ogromna erudycja, wrażliwość na wszelkie przejawy sztuki i potencjał intelektualny Anny Iwaszkiewiczowej. Mając na uwadze, że odebrała ona tylko wykształcenie domowe i bazowała głównie na tejże wrażliwości, jej analizy i eseje budzą podziw. Dzięki nim możemy zrozumieć, dlaczego – mimo iż nie była pisarzem – odgrywała istotną rolę w życiu artystycznym dwudziestolecia międzywojennego. Mimo podejmowania niełatwych w odbiorze dla przeciętnego czytelnika zagadnień i tematów każde słowo jest zrozumiałe, a „wykładnia” Prousta, Manna i Conrada jest zachętą, a nie przeszkodą w poznaniu książek tych autorów na własną rękę.
Jeśli macie opory przed sięgnięciem po książki któregoś z tych trzech wielkich pisarzy, których szczególnie podziwiała Anna Iwaszkiewiczowa, zachęcam do przeczytania tych tekstów. Mogą stanowić dobre przygotowanie do samodzielnego poznania powieści uznanych za arcydzieła europejskiej i światowej literatury. Szkoda, że Anna Iwaszkiewiczowa nie pozostawiła po sobie pokaźniejszej spuścizny literackiej.
Autor: Anna Iwaszkiewiczowa
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Rok wydania: 1987
Liczba stron: 256
Czarodziejskiej góry nie czytalam, wiec moze pozytywnie sie do niej nastawie poprzez lekture ksiazki Anny Iwaszkiewiczowej?
OdpowiedzUsuńMoże tak się stanie? :) Eseje Anny Iwaszkiewicz czytało mi się z ogromną przyjemnością. Sądzę, że wrócę jeszcze do Manna, przez którego książki nie mogłam przebrnąć, a "Czarodziejska góra" jest tego sztandarowym przykładem.
UsuńLata temu przeczytałam "Czarodziejską górę" i mam nawet ulubiony cytat z tej powieści, ale nie wiem, czy dałabym się zachęcić Annie Iwaszkiewicz do ponownej lektury ;) Do Prousta się zbieram od lat, więc może warto sięgnąć po "Szkice.." Iwaszkiewiczowej, żeby poznać jej opinię. I kusi to świetne pióro, o którym piszesz. Ps. Czasami warto "pożydzić" z biblioteki, bo można kupić przysłowiowego kota w worku i potem żałować, a tak masz pewność, że to jest pozycja, którą warto mieć na półce.
OdpowiedzUsuńDo Prousta zachęcam. Nie jest to prosta sprawa, ale lektura jego cyklu to takie swoiste ćwiczenie intelektualne. Pamiętam, że dość trudno szło mi rozpoczęcie czytania, ale później wsiąkłam w te dygresyjne nastroje (choć Bogiem a prawdą to określenie jest namiastką i nie oddaje skali tego zjawiska:)). Pierwsza część jest i tak chyba najłatwiejsza, stanowiąca w miarę zamkniętą całość. Ale Iwaszkiewiczowa pisze o metodzie pisarskiej Prousta tak, że chce się to sprawdzić samemu. Fragment tego eseju zamieściłam tutaj: http://kayecik.blogspot.com/2013/07/anna-iwaszkiewiczowa-o-sztuce-prousta.html).
UsuńP.S. Jestem wielbicielką moich bibliotek dzielnicowych, ale kupować też lubię, zwłaszcza, gdy trafiają się promocje, których nie sposób ominąć. Ale gdy cena zakupów osiąga niebezpieczny pułap, to głos rozsądku czasem zwycięża:) A słówko użyte w notce dotarło do mojej świadomości dopiero w momencie pojawienia się afery z B. Dykiel w roli głównej i jakoś dziwnie mi tu pasowało;)
Właśnie słyszałam, że z Proustem to nie jest taka łatwa sprawa. Ćwiczenia intelektualne to coś, co bardzo lubię, bo wiem, że zawsze mogę lepiej i bardziej ;) ale też wiem, że czasami na pewne lektury trzeba odpowiedniego momentu. Stąd zbieram się powoli od dłuższego czasu, ale czuję, że ten moment nastąpi. W bliżej nieokreślonej przyszłości. Z czytaniem to jest taka piękna sprawa, że zawsze można coś nadrobić, że to nigdy nie jest taka ostateczna strata :)
UsuńPs. Biblioteki kocham miłością ogromną i zachłanną, ale to jest oczywiste, że kupowanie książek to sama przyjemność! Szczególnie, gdy są okazje :)
A wiesz, że ja także przyglądałam się tej pozycji w sprzedaży internetowej. Nie wiem, czy przez Czarodziejską górę bym przebrnęła nawet po pasjonujących wywodach pani Anny (często jest tak, że koleżeństwo pisze takie piękne recenzje jakiejś książki, ja rzucam się na nią aby zatopić w niej zęby, a tu ... zgrzyt), natomiast do Prousta mnie ciągnie od jakiegoś czasu, a po Paryżu śladami pisarzy jeszcze bardziej, a kiedy zerknęłam na na jeden z portali internetowych i zobaczyłam niemal same wysokie oceny pomyślałam poczułam się zaciekawiona podwójnie. Namierzam się na pierwszy tom W poszukiwaniu straconego czasu. A wczoraj dotarło do mnie kilka książek z Zeszytów Literackich (pozazdrościłam twoich zakupów:)
OdpowiedzUsuńW przypadku esejów Anny Iwaszkiewiczowej poświęconych pisarstwu Prousta, Manna i Conrada trudno użyć określenia "recenzja". Ona jakby przedstawia swoją wizję, co autor chciał osiągnąć w wyborze danej metody pisarskiej, ale to zbytnie uproszczenie. Mnie one zachwyciły i nawet trochę żałuję, że nie zetknęłam się z nimi wcześniej.
Usuń"Zeszyty Literackie" to kopalnia ciekawych tytułów. Gdy zaglądam na ich stronę, to właściwie wszystkie książki wołają do mnie "kup mnie!":) Na szczęście jednak mam kilka zakupionych wcześniej i ciągle jeszcze nieprzeczytanych, więc głos rozsądku zwykle zwycięża. :)