„Kup wino, bagietkę, ser i zacznij czytać” – tak do lektury tej książki zachęca Karolina Korwin Piotrowska na okładce książki. Różnie bywa z tymi zachętami znanych i mniej znanych do czytania konkretnej książki, ale postanowiłam ulec tej pokusie.
Wstęp do książki napisał Peter Mayle, czyli chyba najbardziej znany Anglik, który przedłożył błękitne niebo Prowansji nad mglisty czar Albionu. Według niego, Michael Sadler urodził się w miasteczku na południu Anglii tylko przez jakiś niepojęty przypadek, gdyż z wyglądu i zachowania przypomina rodowitego i najbardziej typowego z typowych Francuzów. Nic więc dziwnego, że gdy autorowi książki nadarzyła się okazja do spędzenia roku w Paryżu w związku z projektem badawczym, natychmiast podążył do tego kraju i miasta, do którego – jak sam mówi – zawsze go „ciągnęło”. „Anglik w Paryżu” to bowiem relacja z rocznego pobytu Sadlera w Paryżu.
Jak wiadomo Anglików i Francuzów łączy skomplikowana historia, wiele wojen i specyficzny „love and hate relationship”. Autora książki straszliwie ciągnie na francuską ziemię i wykorzystuje pierwszy dogodny pretekst, aby tam pojechać. I rzeczywiście, oficjalny powód jego wyjazdu wydaje się być pretekstem. O jego pracy badawczej nie dowiemy się z tej książki absolutnie niczego. Chyba że za pracę badawczą uznamy doskonalenie umiejętności autoprezentacji w walce o wynajem upragnionego mieszkania, parkowania w drugim czy też trzecim rzędzie, degustacji win i niezwykle obfitych posiłków konsumowanych w towarzystwie zaprawionych w kulinarnych bojach kolegów z sąsiedztwa. Z tymi kolegami Sadler utworzył zresztą specjalny klub, zwany „Słynną Piątką”, stawiający sobie za cel regularną organizację najbardziej wymyślnych kulinarnych uczt.
Wspomniana na początku kulinarna zachęta Karoliny Korwin Piotrowskiej wydaje się zresztą bardzo na miejscu, gdyż aspekt kulinarny jest jednym z najważniejszych elementów tej książki. Inna sprawa, że jej propozycja „zagryzki” do lektury zupełnie nie przystaje do posiłków opisywanych w książce, no może poza serem, gdyż autor czuje specjalną predylekcję do tych najbardziej śmierdzących. :) Za to opis uczt pięciu kompanów z szóstej dzielnicy może przyprawić o drżenie serca dietetyków i ludzi dbających o zdrowe odżywianie. Na końcu książki zamieszczono kilka najbardziej „odjechanych” przepisów, których przygotowanie na pewno mi nie grozi. :)
Ale czymże byłaby relacja z pobytu we Francji bez romansu. Jest on oczywiście obecny na kartach książki, a jego bohaterką jest – jakżeby inaczej – spragniona nowych wrażeń mężatka. Cała przygoda nie była jakoś szczególnie frapująca, choć niektóre opisy zapewniły mi naprawdę niezłą rozrywkę.
Muszę jednak uprzedzić potencjalnych czytelników, iż w tekście pozostawiono wiele wyrażeń, a nawet wierszy w wersji oryginalnej, dlatego też niewątpliwie łatwiej będzie się czytało tę książkę osobom, które znają język francuski, a najlepiej i francuski, i angielski. Oczywiście, wszystkie te sformułowania są przetłumaczone, a wszelkie wyrażenia specyficzne wyjaśnione, ale jeśli umie się odczytać te niuanse samodzielnie, przyjemność z lektury jest większa. Jeśli nie zna się przynajmniej podstaw francuskiego, ilość tekstu oryginalnego może drażnić.
Autor stara się oddać cechy Francuzów bez zbytniej złośliwości, gdyż z każdej linijki przebija fascynacja tym krajem i ludźmi. Bogiem a prawdą, po przeczytaniu tej książki nie pałam wyjątkowym uczuciem do tej nacji, ale autor jest wyraźnie nimi zauroczony. :)
Całość jest napisana z dużym dystansem i poczuciem humoru. Książkę czyta się szybko i sprawnie, w paru momentach można się było uśmiechnąć, a nawet roześmiać. Ale treść wyparowała mi z głowy dość szybko. Jest to więc lektura dobra dla „zabicia czasu”, nie wymagająca specjalnej refleksji, napisana jednak z dużą dozą wdzięku. Jeśli szukacie książki, która Was nieco rozbawi, ale nie wymaga szczególnego skupienia, jeśli lubicie Francję i Francuzów, to książka warta Waszej uwagi.
Michael Sadler – pracownik naukowy jednego z brytyjskich uniwersytetów, obecnie pisarz. Autor następujących książek: „Anglik w Paryżu” (2010), „Anglik na wsi. Życie w zapadłej dziurze we Francji” (2011), „Anglik zakochany” (2011). Mieszka w Paryżu.
Autor: Michael Sadler
Tytuł oryginalny: An Englishman in Paris
Wydawnictwo: Pascal
Tłumacz: Andrzej P. Zakrzewski
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 214
Lubię Francję, coś z francuskiego jeszcze pamiętam,ale chyba na książkę szkoda czau.)
OdpowiedzUsuńZależy, czego się oczekuje od książki. Jest to naprawdę niezła pozycja rozrywkowa, moim zdaniem lepsza od "Merde rok w Paryżu" Stephena Clarke'a, którą czytałam parę lat temu.:)
UsuńNo to chyba coś w sam raz na gorące lenie popołudnia:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :)
UsuńA ja chyba miałam takie podejrzenia (czy też obawy) co do książki i raczej szkoda mi będzie czasu (nawet kilku popołudni) na lekturę, która umknie niemal natychmiast po przeczytaniu.Miast kulinarnych opisów, romansów i humoru szukam innych odniesień :) Dlatego twoja ocena jest dla mnie cenną wskazówką
OdpowiedzUsuńMając na uwadze Twoje zainteresowania i fascynacje, które trochę już poznałam, chyba rzeczywiście ta książka nie przypadłaby Ci do gustu. Ale np. jako lektura do samolotu byłaby zupełnie niezła ;)
UsuńJak mi wpadnie przypadkiem w ręce, to czemu nie...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czemu nie? :)
Usuń