George Meredith był uznanym pisarzem, poetą i krytykiem epoki wiktoriańskiej. Napisał sporo powieści, wydał wiele tomików poetyckich. W Polsce jest jednak pisarzem nieznanym, może za wyjątkiem specjalistów w dziedzinie literatury angielskiej. Jak się zorientowałam w naszym kraju wydano tylko jedną pozycję jego autorstwa, „Jaśnie panią i generała”, którą miałam okazję przeczytać dzięki rozdawajce Awioli. :)
Książeczka ta, wydana w ciekawej serii Koliber, to opowieść o emerytowanym i owdowiałym generale, który postanowił odejść z armii i osiąść z córką w małym domku w spokojnej okolicy i przyjemnie spędzić lata, jakie mu pozostały. Jak na dzisiejsze standardy jest on w kwiecie wieku, gdyż liczy sobie ok. 50 lat.
Jego córka jest miłą i rozsądną panną, generał sprawia wrażenie poczciwego człowieka, a nowi sąsiedzi darzą go sympatią. Wszystko, jak się wydaje, układa się po myśli naszego bohatera, ale wkrótce, do posiadłości sąsiadującej z „dżentelmeńską rezydencją”, jak go nazywa swój skromny domek generał, wprowadza się lady Camper, o której koneksjach i bogactwie krąży wiele plotek. Jedynie nieliczni dostąpili zaszczytu bezpośredniego z nią kontaktu, gdyż pani ta wydaje się niechętna zawieraniu bliższych znajomości z otoczeniem. Generał czuje się nieco poruszony tą sytuacją, nadchodzi jednak dzień, gdy lady Camper wyraża życzenie, aby na drzewie rosnącym w obejściu generała ścięto gałąź zasłaniającą jej widok na jego podwórko. Jest to okazja do nawiązania bezpośredniego kontaktu z tajemniczą sąsiadką, z czego generał skwapliwie korzysta poznając ją osobiście oraz jej siostrzeńca, który często odwiedza ciotkę. Od tej pory staje się jej orędownikiem w sąsiedztwie, nie zauważając niczego poza swymi wyobrażeniami.
Musiałam nieco zahamować potok zdań, gdyż już wkrótce opowiedziałabym całą historię, która nie należy do zbyt rozwlekłych, jako że książka liczy sobie zaledwie 96 stron. A określiłabym ją jako to historię nauczki, jaką tytułowa jaśnie pani dała poczciwemu generałowi. Choć początkowo wydaje się nam ona okrutna i bez serca, to wraz z postępem lektury, generał Ople wydaje się nam coraz bardziej groteskowy i samolubny, skoncentrowany tylko na sobie, aczkolwiek nadal jest postacią pozytywna. Jest to ciekawy przykład charakterystyki postaci. George Meredith zastosował dość nowoczesne techniki mające na celu przedstawienie sylwetek bohaterów, a zwłaszcza generała. W naszych oczach zyskuje również lady Camper i jest to zabieg celowy świadczący o talencie narracyjnym autora w tej, bądź co bądź, bardziej nowelce niż powieści.
Meredith był bardzo popularny wśród literatów tego okresu i wielu wyrażało się z uznaniem o jego technice pisarskiej. Po przejrzeniu angielskojęzycznych stron dotyczących twórczości pisarza jestem dość zdziwiona, że w Polsce dostępny jest jedynie przekład tej mało znaczącej w jego dorobku pozycji. „Jaśnie pani i generał” to taka literacka „błahostka”. Historyjka jest prosta i nieskomplikowana, aczkolwiek z kilkoma ciekawymi elementami, choć na kolana nie rzuca. :) Jeśli lubicie literaturę angielską epoki wiktoriańskiej i chcecie zapoznać się z nowym nazwiskiem, to na pewno warto ją przeczytać.
George Meredith (1828-1909) – angielski poeta i powieściopisarz epoki wiktoriańskiej. W latach 1861-64 pracował jako lektor i recenzent w znanej firmie wydawniczej. Cieszył się opinią znakomitego znawcy i krytyka. Dorobek pisarski Mereditha obejmuje zbiory poezji, powieści i opowiadania.
Źródło zdjęcia
Autor: George Meredith
Tytuł oryginalny: The case of general Ople and lady Camper
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Seria: Koliber
Tłumacz: Ariadna Demkowska-Bohdziewicz
Rok wydania: 1977
Liczba stron: 96
Mam w zbiorze od lat. Muszę w końcu ja przeczytać.
OdpowiedzUsuńLektura nie zajmie dużo czasu :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo prawda. To było takie książkowe kolekcjonerstwo.
UsuńJa dopiero teraz po wielu latach po nie sięgam.
Ja też miałam kilka "Kolibrów", ale został mi chyba tylko "Tristan i Izolda" :)
UsuńMario, jeśli masz ochotę na przeczytanie tek książki, to mogę Ci ją przesłać. Przyszła do mnie w wyniku szczęśliwego rozstrzygnięcia "rozdawajki", więc chętnie "puszczę" ją dalej, zwłaszcza, że lubisz literaturę wiktoriańską. :)
Kojarzę, że czytałam tę książkę i nawet chyba mam ją u Mamy... Kiedyś czytałam sporo "Kolibrów", ostatnio jakoś mi było z nimi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńPrzy następnym zamawianiu książek muszę o tej serii pamiętać :-)
"Kolibry" są bardzo poręczne, książki niezbyt opasłe, a tytuły z reguły ciekawe :) Niezła seria, wiele osób ją kojarzy dzięki charakterystycznej szacie graficznej i nietypowemu formatowi :)
UsuńOtóż to, też pamiętam kolekcjonowanie Kolibrów. Mam jeszcze kilka... m.in. "Cierpienia młodego Wertera"
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, ja też chyba czytałam "Cierpienia młodego Wertera" w tym wydaniu. :) Wydaje mi się, że w tej serii wydano też "Niepokoje wychowanka Torlessa" Musila. Całkiem ambitne tytuły, jak widać. O, i jeszcze przypomniała mi się "Księżna de Cleves".
Usuń