Mika Waltari napisał wiele bardziej znanych i cenionych książek, ale po pochlebnej opinii Koczowniczki postanowiłam sięgnąć po jedną z wczesnych powieści fińskiego pisarza, tym bardziej, że została ona wydana w ramach nader udanej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich.
Akcja książki toczy się w latach 30-tych ubiegłego wieku; zaczyna się w momencie, gdy do zagubionej na bezdrożach farmie dociera obcy mężczyzna przedstawiający się jako Aaltonen, który szuka tu pracy w ślad za ogłoszeniem w gazecie. Na farmie mieszkają trzy osoby: stary gospodarz - Herman, kobieta i mężczyzna, którzy są małżeństwem, choć początkowo niewiele na to wskazuje. Kluczowe decyzje dotyczące gospodarstwa podejmuje kobieta nie zwracając uwagi na małżonka, który zresztą nie robi najlepszego wrażenia. Okazuje się, że mąż kobiety jest nieodpowiedzialnym alkoholikiem. Na skutek jego wybryków i pogłębiającego się nałogu musieli oni opuścić dostatnie życie w mieście i za ostatnie pieniądze kupili tę zapomnianą przez Boga i ludzi farmę od Hermana. Utrzymanie gospodarstwa spoczywa wyłącznie na barkach kobiety i starca. Wiosną, mimo bardzo ograniczonych funduszy, zmuszeni są wynajmować robotnika, który wesprze ich podczas wymagających wysiłku pracach w polu i w zagrodzie. Aaltonen bez zastanowienia zgadza się na niezbyt hojne warunki zatrudnienia. Sam ucieka od swojej przeszłości i skrywa wiele tajemnic, o których nie chce rozmawiać. Dlatego też nie przeszkadza mu małomówność, surowość i skromne warunki życiowe, jakie mogą mu zaoferować nowi chlebodawcy.
Wkrótce Aaltonen daje się poznać z jak najlepszej strony pracując bez ustanku i z pełnym poświęceniem. Jego pracowitość i wewnętrzna prawość zbliżają go do starca i kobiety, którą stara się wspierać podczas kolejnych wyskoków jej niezrównoważonego i bezproduktywnego męża. Piękne lato przynosi nadzieję na dostatnie zbiory, a więź między obcym a gospodynią staje się coraz silniejsza. Letnia aura, choć wyjątkowo skwarna, nie odgania przeczucia nieszczęścia, jakie zawisło nad mieszkańcami farmy…
Mika Waltari skonstruował kameralny dramat przepełniony emocjami. Nad mieszkańcami farmy wisi fatum, a zbliżające się nieszczęście jest wyczuwalne i wszechobecne mimo pojawiających się promyków nadziei na lepsze, szczęśliwsze życie. Cztery główne osoby dramatu są ciekawie skontrastowane. Wszystkie – poza mężem – odczuwają głęboki związek z naturą i porami roku. Mąż, negatywny bohater powieści, uosabia mizerię miejskiego stylu życia i rozrywek, które można tam odnaleźć, ale tak naprawdę zło tkwi w głębi jego jestestwa i nie wydaje się, aby miała zajść w nim jakaś zmiana.
Ciekawa, wciągająca historia. Książka jest niewielkich rozmiarów, ale siła tłumionych emocji i uczuć zrobiła na mnie duże wrażenie. Wyczuwalna jest jednak pewna manipulacja pisarza, który ewidentnie zagrał na emocjach czytelnika tłumacząc literalnie wszystkie obciążające okoliczności na korzyść jednej strony. Miałam tego świadomość podczas lektury, ale nie przeszkodziło mi to w docenieniu emocjonalnej siły tej opowieści i jej świetnej konstrukcji. Jeśli lubicie skandynawskie historie o silnych, małomównych, z pozoru zimnych i opanowanych ludziach, którzy tak naprawdę kipią ukrytymi namiętnościami, zachęcam do przeczytania tej niepozornej książki. Jest ona warta Waszej uwagi.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytamy serie wydawnicze
Mika Waltari (1908-79) - najpopularniejszy fiński pisarz. Debiutował jako nastolatek. W 1928 r. wydał pierwszą powieść pt. "Wielkie iluzje". W latach 30-tych XX w. ugruntował swoją pozycję literacką. Światową sławę przyniosły mu powieści historyczne, m.in. "Karin córka Monsa" (1942), "Mikael" (1942), "Egipcjanin Sinuhe" (1945).
Źródło zdjęcia
Autor: Mika Waltari
Tytuł oryginalny: Vieras Mies Tuli Taloon
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskiej
Tłumacz: Barbara Iwicka
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 124
Przede mną "Trylogia rzymska". Przyznam, że nie mogę się już doczekać, kiedy się za nią zabiorę. Mam nadzieję, że to nie będzie moje pierwsze i ostatnie spotkanie z tym Autorem. :-) Dzięki za kolejny tytuł. :-)
OdpowiedzUsuńDawno temu czytałam dwie historyczne książki Waltariego, jednak "Obcy..." ma zupełnie inny charakter. Świadczy to, moim zdaniem, o wszechstronności fińskiego pisarza. Nabrałam ochoty na więcej :)
UsuńZnam Waltariego na razie tylko z "Karin córki Monsa" i "Egipcjanina Sinnuhe", ale czytałam te książki bardzo dawno. Nie tak dawno dowiedziałam się, że to był płodny pisarz i ma na swym koncie różne tematycznie książki.Mam nadzieję jeszcze coś jego przeczytać.
OdpowiedzUsuńTwoja sytuacja jest podobna do mojej. Czytałam dawno temu "Egipcjanina Sinuhe" i "Czarnego anioła". Pamiętam, że byłam pod dużym wrażeniem, ciekawe czy teraz odebrałabym te książki podobnie. :)
UsuńCiekawa książka, prawda? Spędziłam przy niej kilka miłych, przepełnionych emocjami godzin. Na początku szkoda mi było męża, którego traktowano bezlitośnie i zamykano na klucz w pokoju, potem stanęłam po stronie jego biednej żony. I masz rację, autor manipuluje trochę czytelnikami, sprzyja jednej ze stron :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i trzymająca w napięciu. Męża nie żałowałam wcale :) Natomiast co do manipulacji, to prawda jest też taka, że manipuluje każdy pisarz, ale tu w pewnym momencie było mi tego za dużo, co nie zmienia faktu, że to naprawdę świetna proza.
UsuńO! Jaka urocza ramotka!
OdpowiedzUsuńChetnie poznam, na szczescie jest do dostania na Allegro ;)
A wiesz, nie użyłabym w odniesieniu do tej książki określenia ramotka :) Czyta się ją z dużym zainteresowaniem i nawet specjalnie się nie zestarzała. ;) Polecam!
Usuń