„Pani życie czy moje życie nic dla nikogo nie znaczy. Nagle ktoś silny powie, że pani jest pluskwą, i będzie panią zabijać seryjnie jak pluskwę. Ale właśnie dlatego, że nasze życie nic dla niego nie znaczy, musi ono znaczyć dla nas. Czemu ciągle ktoś ma nami rozporządzać? W imię czego? Nie oddaję nikomu swojego życia, tak jak nie oddaję sumienia.” (s. 121)
Bohaterowie:
Dziecko z matką (Celinka, Hanka Rumińskie)
Wchodząca w życie osiemnastolatka (Ewa)
Profesor
Warszawski doliniarz (Maniuś)
Dozorczyni (Safianowa)
Miejsce akcji: piwnica zasypana gruzami kamienicy
Czas akcji: Warszawa, końcówka powstania warszawskiego.
Treść:
Siódemka mieszkańców kamienicy w piwnicy, gdzie znaleźli schronienie podczas ostrzału. Trwa kłótnia, kto ma przynieść wodę. Takie wyjście może się skończyć tragicznie. W końcu mąż dozorczyni bierze wiadra i wychodzi. W tym momencie bomba trafia w dom, a szóstka bohaterów zostaje w piwnicy zasypanej gruzami sześciopiętrowej kamienicy, która już nie istnieje. Są w kamiennej pułapce ze swoimi lękami, doświadczeniami, nadziejami, rozpaczą…
„Bo ciemność była zupełna i cisza była zupełna, i już nic nie broniło przed martwotą, tylko skurczone serce. Dusiło się w tym świecie z kamienia, pod nawisłym w ciemnościach stropem, martwym jak ciemność i cisza. Dusząc się, kamieniało. […] Cisza tej piwnicy jest przeraźliwa dla tych, którzy jeszcze żyją. Zagubionych przypadkiem w tym świecie z kamienia, na którym nie ma miejsca dla życia, jest tylko – umieranie. Przewlekła złuda istnienia, utwierdzona bólem, głodem, strachem, podsycana pragnieniem, którego nigdy nie da się zaspokoić, bo źródło nie tryśnie w tej piwnicy, a z kamiennego nieba nie spadnie deszcz.” (s. 146)
Właściwie powyższy fragment mówi wszystko o tragicznej sytuacji bohaterów. Wszystko, ale i nic, gdyż jeśli zadowolicie się tym fragmentem nie poznacie tajemnic Profesora, siły ducha Maniusia, skali rozpaczy Rumińskiej czy bezmiaru beznadziei Ewy. Bohaterowie pozbawieni są wody, jedzenia (poza niewielkim zapasem surowej marchwi i ziemniaków), powietrze staje się coraz bardziej nieznośne, a nadzieja powoli umiera...
Podczas tych czterech opisanych przez pisarza dni poznajemy wiele barw ludzkiej egzystencji. Co więcej, życie jakby ulega przyspieszeniu, relacje między bohaterami uwięzionymi w rumowisku ulegają szybkim zmianom, wyzbywają się oni powoli konwencjonalnych form towarzyskich, kompleksów i obłudy próbując jednocześnie zachować człowieczeństwo, kochać, i troszczyć się, i mieć nadzieję… Ich los jest przesądzony od samego początku. Jesteśmy świadomi, że nie jest tu możliwy happy end, a mimo to czytamy z niesłabnącym zainteresowaniem. Czytamy zachłannie, gdyż ta historia – mimo swego fatalizmu – wzrusza, denerwuje (dlaczego oni są tacy bezradni!), chwyta za gardło i wiele mówi o nas. Nie ma tu podziału na czarne i białe, nie ma jedynie kryształowo czystych i dobrych przeciwstawionych jednoznacznie złym, czego wyrazem są choćby pretensje Rumińskiej do nieobecnego męża, który ruszył do powstańczej walki nie dbając o bezpieczeństwo swoich najblizszych...
Nie chcę się nadmiernie rozpisywać o tej książce. Myślę, że każdy może ją przeżyć na swój własny sposób. Mogę tylko powiedzieć, że odtworzenie niesamowitych realiów, dopracowanie sylwetek psychologicznych występujących bohaterów, prawda przebijająca z ich zachowania robi ogromne wrażenie. Wiemy, że Jerzy Krzysztoń nie przeżył powstania warszawskiego. Nie był w ogóle w Warszawie w czasie wojny, a jednak napisał rzecz realistyczną, niesłychanie przemawiającą do wyobraźni, która zostaje w pamięci na długo i nie daje spokoju.
Po książkę Jerzego Krzysztonia sięgnęłam dzięki szczeremu zachwytowi Kasi prowadzącej bloga Moja Pasieka. Was również zachęcam, aby odkurzyć twórczość Jerzego Krzysztonia, naszego zapomnianego pisarza.
Źródło zdjęcia |
Jerzy Krzysztoń (1931 - 1982) - powieściopisarz, dramatopisarz, tłumacz. Po wybuchu II wojny został, wraz z matką i bratem, wywieziony do Kazachstanu. W 1942 r. udało mu się dotrzeć wraz z rodziną do polskiego wojska, z którym został ewakuowany do Persji, a potem do Indii i Ugandy. W lipcu 1948 r. wrócił do kraju i zamieszkał w Lublinie. Debiutował w 1949 r. w Tygodniku Powszechnym. Od 1952 r. mieszkał w Warszawie, pracował w Instytucie Wydawniczym PAX, publikował w paksowskich "Dziś i Jutro" i w "Kierunkach". W 1953 r. wydał zbiór "Opowiadania indyjskie". W 1956 r. wystąpił z PAX - u. Od 1958 r. był redaktorem "Więzi". W latach 60. i 70. wiele publikował, był często nagradzany. W swoich najwybitniejszych dziełach pisarz nawiązywał do swojej biografii, zwłaszcza w powieściach "Wielbłąd na stepie" i "Krzyż Południa". W ostatnich latach życia leczył się w szpitalach psychiatrycznych, czego pośrednim efektem była wstrząsająca powieść "Obłęd", wydana w wersji ocenzurowanej w 1980 r. Jest to studium szaleństwa i alegoria PRL - u. Krzysztoń zmarł śmiercią samobójczą 16 maja 1982 r. w Warszawie.
Autor: Jerzy Krzysztoń
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1973
Liczba stron: 272
Gdy przeczytałam tytuł posta i czekałam, aż strona się odświeży serce mi trochę biło mocniej - zastanawiałam się, czy spodobała Ci się ta oryginalna powieść, czy może jednak nie i ciężar odpowiedzialności zawisł nade mną na ten przedłużający się moment otwierania strony. I teraz tylko się uśmiecham czytając od nowa co napisałaś :) Cieszę się, że i Tobie się spodobała książka Krzysztonia. A z serca mi się jeszcze wyrywa, że cieszę się niesamowicie, że tak dużo o nim napisałaś! :)
OdpowiedzUsuńO rany, czyżbym była taka zjadliwa w swoich krytykanckich wpisach?;) Powiem szczerze, że nie miałam specjalnych obaw sięgając po polecaną przez Ciebie książkę, a "Kamienne niebo" czyta się świetnie i jest to lektura poruszająca i prawdziwa. Napisana w takim stylu, że mógłby to być gotowy scenariusz filmowy. Nie sprawdzałam dokładnie, ale gdzieś przemknęła mi informacja, że chyba nawet powstał film na podstawie tej książki, ale pewna nie jestem.
UsuńDziękuję za przypomnienie Jerzego Krzysztonia i pozdrawiam :)
Oj, nie, nie to że jesteś zjadliwa w krytyce ;) tylko tak ogólnie, obawiałam się jak Ci się spodoba, bo wiadomo, co czytelnik to inny gust i wcale nie musi się wszystko wszystkim podobać :)
UsuńPoszukam tych informacji o filmie, to może być nawet intrygujące :)
Polecam się i również pozdrawiam!
"Kamienne niebo" czytałam już dawno temu. To książka, którą się nie czyta, lecz przeżywa. Krzysztoń opisał tragedię zasypanych gruzami ludzi w taki sposób, że miałam wrażenie, że siedzę w tej piwnicy-pułapce, nie mam wody, nie mam powietrza do oddychania... Pamiętam, że po przeczytaniu tej książki przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńPiękna, wstrząsająca, warta polecenia książka :)
Zgadzam się całkowicie z Twoją opinią. Trzeba wracać do tych jakże niesłusznie zapomnianych twórców i książek. Pozdrawiam :)
UsuńPamiętam przeżycia związane z lekturą Wielbłąda na stepie i Krzyża południa, kiedy książka była w drugim (nielegalnym) obiegu i czytało się ją ukradkiem, pożyczoną, a już czekała kolejka chętnych. Ciekawa jestem, czy dziś, kiedy moja wiedza i znajomość tematu znacznie wzrosły odebrałabym je tak samo emocjonalnie. Kamienne niebo zapisuję do schowka.
OdpowiedzUsuń"Krzyż południa" wypożyczyłam niedawno z biblioteki. Ciekawa jestem swoich wrażeń, zwłaszcza, że jestem świeżo po lekturze wspomnień Beaty Obertyńskiej, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. "Kamienne niebo" warto przeczytać. Pozdrawiam!
UsuńMnie się także wydawało, że książka była sfilmowana. Sprawdziłam- Ewa i Czesław Petelscy sfilmowana w 1959 roku.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Kamienne niebo dopiero teraz 2019 r.i robi wrażenie
OdpowiedzUsuńTrzeba wracać do twórczości zapomnianych pisarzy.
Film polecam bardzo, na książkę poluję, nie miałam okazji jeszcze jej przeczytać...
OdpowiedzUsuńPolecam! Książkę można zapewne odnaleźć w bibliotece. Warto porównać film z książkowym pierwowzorem.
Usuń