Źródło zdjęcia: http://audiovis.nac.pl
Jutro przypada 120 rocznica urodzin Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej (ur. 24 listopada 1891 r. w Krakowie – zm. 9 lipca 1945 r. w Manchesterze), jednej z ulubionych polskich poetek i nietuzinkowej osobowości wywodzącej się z artystycznego rodu Kossaków. Jej ojcem był Wojciech Kossak, a siostrą Magdalena Samozwaniec, która zresztą unieśmiertelniła Lilkę, jak nazywano Marię, w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Zalotnica niebieska” oraz „Maria i Magdalena”. W swoim życiu Maria była trzykrotnie zamężna. Ukojenie i miłość odnalazła dopiero u boku trzeciego męża, Stefana Jasnorzewskiego.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec w dzieciństwie
Źródło zdjęcia: http://partnerstwo.onet.pl
Warto przypomnieć sobie tę postać, uwielbianą przez współczesnych. Pamiętajmy również o tym, że ostatnie lata życia były dla niej bardzo trudne. Wybuch wojny oznaczał dla niej katastrofę i koniec jej świata. Po tułaczce przez Europę osiadła w Anglii. Ciężka choroba i smutek przyspieszyły jej śmierć. Zapisem śmiertelnej choroby są wydane niedawno
„Ostatnie notatniki. Szkicownik poetycki”, o których pisała Prowincjonalna nauczycielka.
Jej wiersze - proste, a jednocześnie finezyjne i delikatne - cieszyły się i cieszą nadal dużą popularnością wśród czytelników, były też zawsze dobrze oceniane przez krytyków i pisarzy. Są to głównie wiersze miłosne, choć nie tylko. Na pewno wielu spośród nas czytało jej strofy, gdy przeżywało swą pierwszą miłość lub zauroczenie. Jej poezja dostarcza nam wzruszeń do dzisiaj. Wybory jej wierszy ukazują się co pewien czas i zawsze znajdują nabywców.
Poniżej kilka moich ulubionych wierszy Poetki:
Jeśliś jest prawdą
Jeśliś jest prawdą, przyjdź do mnie bez słów
i weź w twe ręce wszystko, co dać mogę,
lecz jeśliś snem jest pośród innych snów
och! to samotną puść mnie w dalszą drogę.
Czy wiesz, co znaczy być jak biały bez,
który ku słońcu wypręża się cały,
i tak już za nic nie chcieć więcej łez? –
Patrz na me oczy – one już płakały
Miłość
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Nie widziałam Cię już od miesiąca
I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca,
trochę bardziej milcząca.
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Zapomniane pocałunki
Kto liczy nasze pocałunki,
kto na nie zważa?
Ludzie mają troski i sprawunki,
Bóg światy stwarza...
Zapomniane przez nas dwoje ich różowe mnóstwo
spada na dno naszych dusz,
jak płatki miękkich, najpiękniejszych róż...
Tam leżą i ciasno zduszone na sobie
słodkim olejkiem się pocą,
który rozpachnia się w nas każdą nocą
i każdem ranem,
i życia zwykłego jesienne ubóstwo
czyni róż krajem, perskim Gulistanem.
Kto nasze pocałunki liczy?
Kto na nie zważa?
Bóg światy stwarza,
nie zapisuje w księgach słodyczy...
Kto na nie zważa?
Bóg światy stwarza,
nie zapisuje w księgach słodyczy...
Ach, to nie było warte
Ach, to nie było warte
By sny tym karmić uparte
By stawiać duszę na kartę
Ach to nie było warte
Ach, to nie było warte
By nosić łzy nie otarte
I by mieć serce wydarte
To wcale nie było warte
Kto chce bym go kochała
Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
I musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
I przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.
I musi tez umieć ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
Gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.
Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka
Kuka lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą połówkę buka.
Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić.
I śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści.
I nie wiedzieć nic, jak ja nic nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności
I być daleki od dobra i równie daleki od złości.
Gdy pochylisz
Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe
Usta moje ulecą, jak dwa skrzydełka ze strachu białe –
Krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko,
I o twarz mi uderzy płonąca czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
Oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
I cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.
Lubię ją jako poetkę, szczególnie te krótkie formy. Potrafiła pisać o miłości jak nikt.
OdpowiedzUsuńDla mnie najpierw była słabo znanym bożyszczem nieszczęśliwie zakochanych nastolatek (któż nie zna jej słynnego "lecz widać można żyć bez powietrza"?), potem - po lekturze wspomnień Madzi - trochę rozpieszczoną i wywyższającą się panną z muchami w nosie, teraz zaś, ostatecznie, dochodzę do wniosku, że była osobowością tak skomplikowaną i tajemniczą, że nie sposób jej jednoznacznie ocenić. Ale ta skromna próbka jej twórczości, z którą miałam do czynienia - w tym także i wiersze, które cytujesz - zachwyciła mnie, rzeczywiście wyraża wiele w niewielu słowach, więc na pewno jej poezję jeszcze będę czytać. Zresztą dziś właśnie zaopatrzyłam się w "Pocałunki", i zamierzam podczytywać w nielicznych niestety ostatnio wolnych chwilach :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMacie rację dziewczyny :) Obie. Bardzo lubię poezję Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, czy też dokładniej, te wiersze, które czytałam:) Warto chyba przypominać te postaci naszej kultury, które już odeszły i stąd ten wpis :)
OdpowiedzUsuńJa nawet kiedyś mężowi zakupiłam jej tom, to było jak jeszcze się łudziłam, że coś będzie czytał;)
OdpowiedzUsuńMaria Pawlikowska-Jasnorzewska to jedna z dwóch moich ulubionych poetek (obok Haliny Poświatowskiej). Mój ulubiony wiersz to ten zaczynający się od słów "Zanurzcie mnie w niego". Sporo miejsca poświęca jej Sławomir Koper w czytanej teraz przeze mnie książce "Życie prywatne elit artystycznych II RP".
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że postać Poetki zajmuje wiele miejsca w książce poświęconej życiu artystycznemu w II RP, gdyż odgrywała ona niepoślednią rolę i była bardzo aktywna towarzysko :) Ostatnio trafiłam w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej na numer Wiadomości Literackich, w którym w obronę przed złośliwymi recenzentami wziął ją Lechoń. Jeśli nauczę się, jak "obrabiać" te zeskanowane teksty, to może wstawię ten tekścik na bloga. :)
Usuń