sobota, 31 stycznia 2015

Podobno...


dzisiaj przypada Międzynarodowy Dzień Przytulania. :)

Każda okazja jest dobra, żeby popatrzeć na kartki retro, a te poniżej to zaledwie skromny wybór póz, dostępny na stronie Biblioteki Narodowej. :)









Prawda, że te pary stylowo się przytulają? :)

piątek, 30 stycznia 2015

Katherine Mansfield o nacjach



Katherine Mansfield (1888-1923)
Źródło zdjęcia



"Do Doroty Brett
Paryż, 9 marca 1922


(...) Francja jest krajem godnym podziwu. Przypuszczam, że to najbardziej cywilizowany kraj na świecie. W Paryżu aż roi się od księgarni, a dzienniki są redagowane w sposób, którego Anglicy nie znieśliby ani przez chwilę. Nie zawierają prawie wcale wiadomości policyjnych. Pokazały się co prawda artykuły o egzekucji Landru, ale tak dobrze napisane, że mogłyby być dziełem Maupassnata. W życiu politycznym panuje zgnilizna i zepsucie, to prawda. Lecz jak Francuzi umieją żyć! I ma się wciąż wrażenie, że sztuka zajmuje należne jej miejsce... wszyscy ją uznają, służba, śmieciarze; wszyscy widzą w sztuce coś niezbędnego, ważnego, coś, z czego należy być dumnym. Dlatego pobyt we Francji jest takim wypoczynkiem. Jeśli kto każe zatrzymać taksówkę, aby popatrzeć na drzewo, szofer mówi: "En effet c't' arbre est bien joli" *- i prawdopodobnie porusza rękami jak drzewo gałęźmi. Najlepiej poznałam Francję przez służącą, którą miałam w Mentonie. Była to   t y p o w a    Francuzka, wysoce, wysoce cywilizowana; nerwowa, bystra, rozumiała wszystko, co się jej wytłumaczyło z dziedziny artystycznej. Francuzi są zawsze  ż y w i , nigdy obojętni jak Anglicy. Anglia ma swobodę polityczną (co ma olbrzymie znaczenie), ma poezję i prześliczną, zieloną, urodzajną wieś. Ale wolę ją podziwiać z daleka. Moim zdaniem Anglicy to lepsze wydanie Niemców. (10 lat ciężkich robót za taką obserwację). Jednak to prawda - są ideałem Niemca. Czytałam niedawno uwagi Goethego na ten temat; gorąco podziwia Anglików, ale przez jego podziw przebija myśl: "my, Niemcy moglibtśmy być tacy sami, gdybyśmy ścięli głowy naszej policji".
 
Rozmyślania nad narodami i ich "znaczeniem" w historii świata są rzeczą niesłychanie interesującą. Mam tu na myśli duchową historię. Czytałam niedawno dwie zdumiewające książki o dzisiejszej Rosji. Jedna Mereżkowskiego i Zinaidy Hippius, a druga Bunina. To nadzwyczajne - Rosja stoi niejako tuż za naszymi drzwiami, a my nic o niej nie wiemy, nie interesujemy się nią, słowa w angielskim języku o niej nie słyszymy. Książki, o których mówię, czytałam po francusku. Obie wypełnione p o g r ó ż k a m i: "Możecie sobie myśleć, żeście uniknęli niebezpieczeństwa, ale tak nie jest. To, co się nam przydarzyło, przydarzy się i wam, a może i co gorszego. Boście nie słuchali naszych błagań". Niepodobna sobie wyobrazić życia w Piotrogrodzie. Trzeba czytać, aby się o tym dowiedzieć. Ale Anglicy, ludzie tacy jak my, nie mogliby wytrzymać tego, co przeżyli niektórzy rosyjscy intelektualiści... (...)"

* "Rzeczywiście, bardzo ładne to drzewo"



Katherine Mansfield, "Listy"
Czytelnik, 1978

wtorek, 27 stycznia 2015

Jan Tomkowski, Zamieszkać w Bibliotece





„Usłyszałem kiedyś od jednego z czytelników następującą definicję literatury: mnóstwo pytań, bardzo mało odpowiedzi, a poza tym udręka i niepokój. Mojemu rozmówcy książki nie pomogły w rozwiązaniu żadnego problemu życiowego. (…) Ale czy przeznaczeniem człowieka jest duchowy komfort, nieświadome trudności trwanie, spokojny sen? Jeśli istotą naszego życia uczynimy skuteczne i perfekcyjne rozwiązywanie problemów, które mogą zostać rozwiązane, to prawdopodobnie pewne książki, arcydzieła literatury albo traktaty filozoficzne, wydadzą się nam mało użyteczne.” (s. 10)

„Zamieszkać w Bibliotece” to książka wprost idealna dla wszystkich moli książkowych, które lubią czytać nie tylko książki, ale i o książkach. A eseje profesora Tomkowskiego traktują właśnie o książkach i czytaniu w bardzo różnych aspektach. Zaczyna się mocnym akcentem, bo w pierwszym eseju zatytułowanym przekornie „Czy pozbędziemy się książek?” Autor, przywołując kultową antyutopię „451 st. Fahrenheita” Raya Bradbury’ego, zastanawia się, czy książki są w ogóle współczesnemu człowiekowi potrzebne do życia. Inne eseje dotyczą tematów poważniejszych, np. omówienie różnic między arcydziełem a bestsellerem czy potrzebie istnienia lektur obowiązkowych, ale są i lżejsze teksty o magicznych miastach literatury, strojach czy motywach kulinarnych w słynnych książkach. 

Motywem przewodnim esejów jest rola książki we współczesnym świecie wobec kompletnej zmiany stylu życia obecnego człowieka, gdy celem obecnej cywilizacji jest sprawienie, aby życie człowieka było wygodne i bezproblemowe, czego ambitna literatura nie zapewnia. Żyjemy w świecie, w którym telewizja i komputery odgrywają znacznie większą rolę niż słowo pisane, co zmusza do postawienia pytania, czy czytanie ma sens, a jeśli tak, to jak czytać i co czytać? 

Można w pewnych kwestiach się nie zgadzać z autorem lub nie do końca się zgadzać, ale jest to książka, którą czyta się z dużą przyjemnością i można do niej wracać, choćby po to, aby przypomnieć sobie ciekawe tytuły, które jakby mimochodem wymienia Autor w swoich rozważaniach. Jeden tekst jest zresztą poświęcony kanonowi literatury z autorską propozycją profesora Tomkowskiego*. Mnie nieco nie podobała się wizja wspólnego kanonu literackiego dla Europy przewidywana przez profesora w eseju „Z literaturą w Europie” i mam nadzieję, że w tym względzie profesor się myli, gdyż zapomnienie o twórczości Mickiewicza czy Prusa byłoby niewyobrażalną stratą dla polskiej kultury i tożsamości narodowej. 

Tak naprawdę, tę książkę warto przeczytać i warto ją mieć na półce. Profesor Tomkowski jest utalentowanym gawędziarzem nie stroniącym od intelektualnej prowokacji i analizy. Oprowadza nas po swojej Bibliotece, bo tak nazywa świat pełen książek, w którym funkcjonuje na co dzień, ze swadą i znawstwem. Na rozbudzenie apetytu na lekturę przedstawiam dwa cytaty, z którymi trudno się nie zgodzić: 

„Lektura każdej książki ma w sobie coś z podróży w nieznane. Otwierając tom, którego treść pozostaje dla nas jeszcze zagadką, stawiamy pierwszy krok w kierunku nowego świata. Uwalniamy się od otaczającej rzeczywistości, wyruszamy na poznanie tajemnicy.” (s. 112)

„Istnieją oczywiście rozmaite definicje pojęcia arcydzieła, w tej chwili zatrzymam się tylko przy jednym jego aspekcie. Arcydzieło to, moim zdaniem, taki twór ludzkiego geniuszu, który w żaden sposób nie może zostać zastąpiony, zredukowany, zrekompensowany. Arcydzieła nie da się obejść, wstępując na którakolwiek z bocznych ścieżek. Jedyną rozsądną drogą jest bezpośrednie spotkanie, cierpliwe poznawanie, a potem bunt albo pokorne obcowanie. Myśl, że Andrzej Wajda mógłby zastąpić nam Wyspiańskiego, Reymonta i samego Mickiewicza nawet, jest równie absurdalna jak wiara, że dzieło filmowe jesteśmy w stanie poznać i ocenić na podstawie scenariusza czy choćby i najdokładniejszego scenopisu.” (s. 153)

* Kanon literatury XX wieku według profesora Tomkowskiego:

1. Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu
2. James Joyce, Ulisses
3. Thomas Sterne Eliot, Ziemia jałowa
4. Rainer Maria Rilke, Elegie duinejskie
5. Tomasz Mann, Czarodziejska góra
6. William Faulkner, Absalomie, Absalomie!
7. Iwan Bunin, Nathalie i inne opowiadania
8. Herman Hesse, Gra szklanych paciorków
9. Jorge Luis Borges, Proza
10. Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
11. Bruno Schulz, Proza
12. Simone Weil, Myśli o człowieku
13. Albert Camus, Eseje
14. Malcolm Lowry, Pod wulkanem
15. Witold Gombrowicz, Dziennik
16. Gunter Grass, Blaszany bębenek
17. Zbigniew Herbert, Poezje zebrane
18. Heimito von Doderer, Schody Strudlhofu
19. Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu
20. Gabriel Garcia Marquez, Miłość w czasach zarazy


Autor: Jan Tomkowski
Wydawnictwo: Dom na wsi
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 200



piątek, 23 stycznia 2015

Piotr Jacek Jamski, Pocztówki z Kresów przedwojennej Polski

v


 
Ta książka wzbudziła moje zainteresowanie już w momencie premiery. Zgodnie ze swoim życzeniem dostałam ją w prezencie i…. stała sobie na półce aż do tej pory. Gdy w końcu zaczęłam ją czytać (i oglądać!) nie mogłam się oderwać, co więcej, moi domownicy również zaczęli ją od razu podczytywać. A co jest takiego w tej książce, że wzbudza takie zainteresowanie i mojej mamy, byłej nauczycielki, i mojego męża, eksperta nauk technicznych? 

Trzeba zacząć od tego, że książka prezentuje wybór tekstów anonimowego inżyniera z Poznania, który, oddelegowany przez Polskie Koleje Państwowe do wschodnich województw II RP w celu nadzoru i analizy potencjalnych usprawnień funkcjonowania sieci kolejowych, regularnie pisuje do nastoletniej córki kartki i liściki przybliżając jej specyfikę ziem, które odwiedza. Inżynier przemierza Kresy wzdłuż i wszerz opisując miejsca, krajobrazy i ludzi, z którymi się spotkał lub o których słyszał. W jego przekonaniu te informacje mogą stanowić dla córki ciekawy przykład zróżnicowania ziem polskich pod względem geograficznym i obyczajowymi. Zwraca jej także często uwagę, że informacje te mogą być przydatne w jej harcerskiej służbie.

Piotr Jamski dokonał wyboru korespodencji i opatrzył je zdjęciami. Nie zawsze są to rzeczywiste pocztówki wysyłane przez inżyniera. Czasem fotografie są dobrane przez Piotra Jamskiego, głównie ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Korespondencja inżyniera pochodzi z lat 1932-39. Ostatni list datowany jest na marzec 1939 r. Ponieważ autor korespondencji dużo podróżował Redakcja tego wydawnictwa musiała sobie postawić pytanie, w jaki sposób zaprezentować ten tekst. Wybrano opcję nie chronologiczną, a geograficzną, tzn. poznajemy poszczególne wschodnie województwa, które odwiedzał inżynier, a więc: wileńskie, nowogródzkie, białostockie, poleskie, wołyńskie, lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie. Kolejne opisywane miejsca w ramach województw umieszczone są w porządku alfabetycznym. Każda notka zawiera list, zdjęcie oraz datę nadania listu w postaci wyraźnego stempla pocztowego z miejscem i datą dzienną. Chronologicznie zamieszczone są jedynie dwa listy: pierwszy i ostatni z kolekcji, które otwierają i zamykają tę publikację.

Przyznam, że taka prezentacja tych listów mi odpowiada, gdyż układa się pewną zamkniętą całość. W listach nie ma istotnych wątków osobistych, które utrudniałyby czytelnikowi lekturę i dlatego można się skupić na treści, czyli relacji z miejsc, które już nie leżą w naszych granicach, a ich odwiedzenie wymaga obecnie pewnego wysiłku. Inżynier relacjonuje córce swoje spostrzeżenia, czasem w formie niemal reportażu, niekiedy z nutką dydaktyzmu. Tym, co mnie jednak najbardziej uderzyło w tej korespondencji to nieposkromiona ciekawość i chęć dowiedzenia się i zobaczenia jak najwięcej. Autor listów był osobą w średnim wieku, skoro miał nastoletnią córkę, ale nie przeszkadza mu to przedsiębrać wycieczek w góry, poza miasto, jechać do miejsc, o których słyszał, że są ciekawe lub, które chciał zobaczyć mając w pamięci lekturę ukochanych książek. Dzięki takiemu podejściu te teksty są autentyczne i naprawdę ciekawe, pokazujące świat, którego już nie ma i do którego nie ma powrotu. Dziś możemy już tylko obejrzeć marne okruchy, gdyż większość z tych miejsc bezpowrotnie straciło swój przedwojenny charakter bądź już ich nie ma.

W pamięci pozostało mi wzruszenie autora, gdy pojechał do Bohatyrowicz śladami „Nad Niemnem” czy na grób Franciszka Karpińskiego w Łyskowie. Dzięki niemu możemy również odwiedzić pracownię Jana Bułhaka, najsłynniejszego przedwojennego fotografika, być niemal świadkiem przewożenia trumny z ciałem króla Stanisława Augusta do Wołczyna, posłuchać relacji z drugiej ręki o sir Antonie Carton de Wiarcie, jednookim i jednorękim generale, który upodobał sobie poleskie mokradła. Inżynier nie uchyla się też od aktywności fizycznej podejmując wypady do kresowych uzdrowisk czy w góry, jak np. kiedy odwiedził obserwatorium meteorologiczno-astronomiczne na górze Pop Iwan w Czarnohorach. W tym przypadku zastrzegł się zresztą, że to ostatnia taka wycieczka, bo zbyt dużo wysiłku go to kosztowało, a przy okazji opisał nam warunki funkcjonowania rodziny dyrektora obserwatorium: „Midowiczowie to najwyżej chyba egzystująca polska rodzina, ponad dwa kilometry od poziomu morza. Pani Antonina wylicza: „Do sklepu mamy dwadzieścia kilometrów, do lekarza pięćdziesiąt, a do stacji kolejowej sto dwadzieścia… Ale za to najbliższy podobny widok z sypialni znajduje się w szwajcarskich Alpach.” (s. 198)


Dla mnie ta książka oznaczała również powrót do miejsc, które poznałam podczas swojego wyjazdu na Białoruś (Budsław, Nowogródek, Grodno, Bohatyrowicze, jezioro Świteź), a także do niedawnych lektur, np. Nadberezyńców, gdy Autor listów wspomina rozmowę z pewnym dyżurnym pochodzącym znad Berezyny, którego spotkał w Borysławiu: „Ten dyżurny to niezwykle dla mnie miła osoba i zawsze ciekawych rzeczy od niego się dowiaduję o tej części dawnej Rzeczpospolitej, która obecnie nie jest w naszych granicach. Pochodzi on zza Mińska, ale zaraz po wojnie, chcąc pod Polską żyć i pracować, porzucił ojcowiznę. (…) „W roku 1920 jeszcze miałem nadzieję, ale inaczej kordon poprowadzono i dziś sprawa zdaje się całkiem zamkniona.” Lubię te nasze wieczorynki i wartkie opowieści kresowym językiem: o festach w Wończy, o białych procesjach w Bobrujsku, o legionach generała Muśnickiego, o zaściankach po lasach rozsianych, o polskości, która więcej nad wiek się przechowała wolności wyczekując. Zazwyczaj w czasie spotkań wiele się nie odzywam, bo mam niejakie poczucie winy, że rodaków znad Berezyny, Cny, Ptyczy opuściliśmy i zapomnieli…” (s. 156)


Kto z Was czytał książkę Joanny Puchalskiej „Dziedziczki Soplicowa” z chęcią zapozna się z relacją z wizyty inżyniera w dworku w Czombrowie, którą w okresie przedwojennym powszechnie uważano za pierwowzór Soplicowa. Oczywista jest również duma naszego inżyniera z osiągnięć niepodległej ojczyzny, pamięć o ofiarach walki o niepodległość, co widać zwłaszcza podczas odwiedzin cmentarzy wojskowych.
 
Miejsc, które odwiedził autor listów jest sporo, gdyż w ciągu siedmiu lat pracy przemierzył wschodnie tereny Polski wzdłuż i wszerz. Jego listy napisane są z zacięciem pisarskim i czyta się je z dużą przyjemnością. Forma prezentacji jest również bardzo przystępna w odbiorze, liściki są krótkie, więc nie trzeba czytać „ciurkiem”, można lekturę w każdej chwili przerwać albo czytać „nie po kolei”. W niczym to nie umniejsza przyjemności z tej lektury. Dla mnie te relacje często są również inspiracją do dalszych poszukiwań, co niekiedy znajduje odzwierciedlenie na facebookowym profilu bloga kresowego. Na pewno będę jeszcze wracać do tej książki, którą polecam Waszej życzliwej uwadze. Jej lektura to okazja do sympatycznej podróży w przeszłość.
 

Książka została przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach



Autor: Piotr Jacek Jamski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 272
 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Taki dziwny dzień...





Podobno dziś przypada najbardziej depresyjny dzień roku, tzw. Blue Monday, czyli poniedziałek ostatniego pełnego tygodnia stycznia. Czy to prawda czy ściema, trudno orzec, ale zawsze można sobie poprawić humor. :)

Poniżej tekścik z mojego prywatnego "skarbczyka dobrych myśli":


"Nie żałuj czasu na przyjaźń
- to droga do szczęścia.
 
Nie żałuj czasu na marzenia
- to pojazd unoszący cię do gwiazd.
 
Nie żałuj czasu na to, aby kochać i być kochanym
- to przywilej bogów.
 
Nie żałuj czasu na rozglądanie się dookoła
- dzień jest zbyt krótki na to, aby myśleć tylko o sobie.
 
Nie żałuj czasu na śmiech
- to muzyka duszy."
 
Tekst staroangielski

I jeszcze trzy z wielu piosenek, które zawsze nastrajają mnie optymistycznie.









A może Wy macie jakieś ulubione optymistyczne książki,  cytaty, piosenki? Podzielcie się! Co prawda nie odczuwam dziś tego dołującego nastroju, który ma być ponoć udziałem większości ludzkości, niemniej jednak każda sugestia jak polepszyć sobie nastrój w gorszych chwilach jest cenna. :)
 
Życzę Wam miłego dnia!!!

piątek, 16 stycznia 2015

Jan M. Małecki, Historia Krakowa dla każdego




 
Kraków to miasto-symbol; symbol polskiej państwowości, historii i miejsce związane z legendami znanymi każdemu z nas już od dzieciństwa. Losy Krakowa, dawnej stolicy Polski, miejsca koronacji i wiecznego spoczynku większości naszych władców były nierozerwalnie związane z historią Polski. Dzisiaj jego niezwykła atmosfera, piękno zabytków ma licznych wielbicieli, ba, wręcz wyznawców, nie wyobrażających sobie życia bez regularnych wizyt w podwawelskim grodzie.

Książka profesora Małeckiego stanowi kompendium wiedzy o historii Krakowa, które przyda się każdemu owładniętemu miłością do tego niezwykłego miasta. Autor, choć nie jest rodowitym krakowianinem, mieszka tam od wczesnego dzieciństwa. Książka, napisana przystępnym językiem, przeznaczona jest dla szerokiego kręgu odbiorców. Autor kompetentnie prezentuje nam losy królewskiego miasta, kolejne etapy rozwoju i gorsze czasy mające wpływ na obniżenie jakości życia i bogactwa miasta.

Czytając tę książkę uświadomiłam sobie między innymi, jak ogromnym ciosem dla tego miasta był szwedzki „potop”, ile zniszczeń pociągnął za sobą ten stosunkowo przecież niedługi okres w naszej historii. Dla Krakowa najazd szwedzki był prawdziwym nieszczęściem, które zapoczątkowało złą passę w historii miasta. Dużym problemem były również wybuchające pożary, które unicestwiły wiele krakowskich zabytków.

Książkę można polecić wszystkim wielbicielom Krakowa, jak również osobom, które chciałyby się zapoznać z podstawowymi faktami historycznymi dotyczącymi historii miasta. Wszelkie ustalenia prezentowane przez Autora są zgodne z aktualną wiedzą historyczną, co jest dużą wartością tego wydawnictwa.
 
Kraków to w opinii wielu osób miasto magiczne, ale tej magii zabrakło mi w tej publikacji. Nieco rozczarował mnie język, jakim napisana jest książka; choć przystępny, to jednak dość suchy. Mimo zapowiedzi ze wstępu, treść jest pozbawiona barwnych akcentów anegdotycznych, których przecież w dziejach Krakowa nie brakowało. Do minusów zaliczyłabym również brak ilustracji, co niewątpliwie przyczyniło się do obniżenia atrakcyjności przekazu.

Choć nie mam jakoś serca do tej książki, to jednak, warto się z nią zapoznać, gdyż w sposób uporządkowany i kompetentny dostarcza ona sporej dawki wiedzy o dziejach tego wyjątkowego miasta. 




 Jan Marian Małecki (ur. 1926) - historyk, emerytowany profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Specjalista w zakresie historii gospodarczej i społecznej, znawca historii miast polskich. Członek Polskiej Akademii Umiejętności oraz honorowy członek Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa.
 

Autor: Jan M. Małecki
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 322
 

wtorek, 13 stycznia 2015

Marek Nowakowski, Okopy Świętej Trójcy


 
 
„Myślę, że nie dałem odebrać sobie wolności w pisaniu” (s. 225)

Marek Nowakowski zmarły w 2014 r. polski prozaik był nietuzinkową postacią polskiej literatury. W swojej twórczości przedstawiał głównie warszawski półświatek, środowisko drobnych złodziejaszków, których krąg stanowił specyficzny skansen ludzi względnie wolnych poruszających się w obrębie swoistego systemu wartości. W III RP Nowakowski prezentował krytyczne stanowisko wobec zachodzących procesów, co nie było mile widziane przez wiele opiniotwórczych kręgów. Nie wahał się jednak jasno wyrażać swoich poglądów i pozostać wiernym sobie. 

„Okopy Świętej Trójcy” to zapis dwudziestu jeden rozmów z Krzysztofem Świątkiem opublikowane w „Tygodniku Solidarność” w latach 2010-12. Ten zestaw uzupełnia rozmowa o literatach z Grzegorzem Eberhardtem („Glaukopis”, 2012 r.).

Rozmowy z tego tomu dotyczą współczesnej Polski. Marek Nowakowski, konsekwentny w swoich poglądach i brzydzący się oportunizmem, krytycznie wypowiada się o współczesnych elitach, o powtarzających się aferach i tragediach ostatnich lat. Szczególne miejsce w jego analizach zajmuje katastrofa smoleńska, dziedzictwo komunizmu i stosunki polsko-rosyjskie. 

Te rozmowy, jakże odmienne od typowej medialnej papki, z jaką zwykle mamy do czynienia w obecnych komunikatorach (mimowolnie nasuwają mi się ostatnie rewelacje o poradach wróżki, z których korzysta była wicepremier czy bolące nogi pani premier…), to materiał do refleksji i przemyśleń. Można się z Markiem Nowakowskim zgadzać lub nie, ale jego wizja jest spójna i podparta argumentami. Nawet jeśli one nas nie do końca przekonują, to jednak po lekturze tych rozmów można dojść do wniosku, że w przyszłości powinniśmy się chwilę zastanowić, zanim powtórzymy jakąś powszechnie przyjętą tezę serwowaną przez media. 

Choć nie są to poglądy popularne, pisarz nie wahał się ich ujawnić, co zresztą nie dziwi, jeśli znamy jego drogę życiową. Co więcej, śmiem twierdzić, że przynajmniej część z jego analiz i przewidywań (np. w odniesieniu do stosunków polsko-rosyjskich) sprawdziła się. 

Ale jeśli wyciągniecie wniosek, że są to niemal wyłącznie rozmowy o polityce, będziecie w błędzie. Nie tylko jednak polityka zajmuje pisarza. Wspomina kolegów literatów z przeszłości, ich postawy, zmarnowane szanse i potencjał. Autor poleca również kilka ciekawych tytułów. Mnie najbardziej zainteresowała książka Władysława Zambrzyckiego „W oficynie Elerta” polecana przez Marka Nowakowskiego jako powieść doskonale obrazująca sposób prowadzenia polityki przez Rosję i styl działania tamtejszych elit. Co ciekawe, książka opisuje przybycie poselstwa moskiewskiego do Warszawy w czasach Jana Kazimierza. Rozejrzałam się już trochę po antykwariatach internetowych i już wiem, że nie będzie mi łatwo ją zdobyć, ale nie poddam się, bo ta rekomendacja jest dla mnie gwarancją ciekawego przeżycia czytelniczego. 

Określenie „okopy świętej Trójcy” znamy z „Nie-boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego rozumiane jako ostatni bastion arystokracji. W przypadku wywiadów z Markiem Nowakowskim nasuwa się raczej skojarzenie z ostatnim przyczółkiem inteligencji pojmowanej jako środowisko zdolne do krytycznej analizy i samodzielnej oceny. Czyta się tę lekturę z dużą przyjemnością. Wnikliwość analizy Nowakowskiego i jego wierność sobie budzą ogromne wrażenie. Można się z nim nie zgadzać, ale choćby dla ćwiczenia umysłu i oderwania się od jałowych sporów jakże typowych dla obecnego dyskursu publicznego warto przeczytać tę książkę i zapoznać się z poglądami pisarza, który nie bał się samodzielnie myśleć.



Autor: Marek Nowakowski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 228

niedziela, 11 stycznia 2015

czwartek, 8 stycznia 2015

Jacek Kolbuszewski, Kresy




Książka Jacka Kolbuszewskiego, wydana niemal dwadzieścia lat temu, stanowi część popularnej serii „A to Polska właśnie”, której kilka tomów już czytałam, ale nie ten poświęcony Kresom. Teraz jednak postanowiłam się z nią zapoznać, gdyż byłam ciekawa, jak w latach 90-tych przedstawiano tę problematykę.

Autor podzielił swój tekst na sześć części. W pierwszym z nich omawia pojęcie „Kresów”. Jak zapewne wiecie, nie jest ono starożytne, do języka polskiego wprowadził je w XIX wieku Wincenty Pol, autor poematu „Puklerz Mohorta”. Mamy okazję zapoznać się z analizą tekstu tego poematu i jego znaczeniem dla polskości podczas zaborów. Autor tłumaczy również, dlaczego jego popularność drastycznie spadła po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Kolejna część to rozważania nad kwestią, które ziemie uznawano czy uznaje się za kresy. Znaczenie tego pojęcia było bowiem dość zróżnicowane. Pierwotnie uznawano je za ziemie pograniczne, naznaczone walkami z Kozakami, Tatarami i Turkami. Potem zaś „kresy” zaczęto utożsamiać z coraz większymi obszarami niegdyś należącymi do Polski. W późniejszej fazie zaczęto nawet wprowadzać pojęcie kresów w odniesieniu do ziem południowych czy zachodnich. Autor zwraca uwagę na poetów i pisarzy, których twórczość podtrzymywała kresową legendę i mit. Nazwiska niektórych znane są do dziś, jak np. Maria Rodziewiczówna, inni zostali niemal zupełnie zapomniani, jak np. Józef Bohdan Zaleski.

W trzecim rozdziale autor omawia sytuację Kresów w okresie II Rzeczpospolitej. To już są nieco inne ziemie niż te w rozumieniu Wincentego Pola, autora tego określenia. W treści tego rozdziału, oprócz omówienia podstawowych faktów historycznych oraz kształtowania się pojęć związanych z Kresami, autor zwraca również uwagę na zmianę akcentów w twórczości literackiej dotyczącej tematyki kresowej. Analiza ta jest niezwykle ciekawa i warta zapoznania się przez pasjonatów tej tematyki. W rozdziale tym autor zwraca również uwagę na krajobraz etniczny tych ziem oraz na niedostatki działań edukacyjno-kulturalnych podejmowanych przez władze na rzecz asymilacji niepolskiej ludności oraz braku spójnej polityki w tym zakresie. „(…) w województwach nowogródzkim i poleskim nie było ani jednej poważniejszej, mającej istotniejszą rangę placówki czy to oświatowej, czy naukowej bądź kulturalnej. Z miast kresowych tylko Wilno, Łuck, Lwów i Stanisławów miały teatry. W długim pasie od Wilna po Lwów tylko w Podhorcach i Równem były muzea, ważniejszymi zaś bibliotekami poszczycić się mogły Wilno, Rożyszcze i Dubno w województwie wileńskim, Stanisławów i oczywiście Lwów.” (s. 133). Ten rozdział to również pulsujący różnorodnością i bogactwem obraz przedwojnia na Kresach mimo wspomnianych wyżej problemów. To wtedy nastąpił boom turystyczny na i uzdrowiskowy na tych terenach, to wtedy swoją aktywność pisarską zaznaczyli reportażyści pokazujący piękno, ale też i trudną sytuację tych terenów (Pruszyński, Wańkowicz). 

W opisie specyfiki Kresów nie mogło zabraknąć przejawów geniuszu twórców sprowokowanego przez piękno tamtejszej przyrody, znajdujących odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, nie tylko w poezji Adama Mickiewicza czy prozie Elizy Orzeszkowej. „To właśnie typowe dla tych stron zjawisko. Kultura tu chodziła siedmiomilowymi krokami – nie zdołała musnąć po drodze chat i pól, ale za to tam, gdzie stanęła, rzucała skarby pełną garścią i spieszyła się bardzo, żeby nadrobić stracone 400 lat. Toteż jej dzieła tu, na Kresach Wschodnich, cechuje jakiś nieporównany rozmach, jaki posiadają rzeczy tworzone w pośpiechu natchnienia.” (s. 167) 

W rozdziale piątym zatytułowanym „Podzwonne dla Kresów”, swoistym podsumowaniu refleksji nad istotą znaczenia Kresów dla polskiego narodu, Autor zastanawia się, jak potoczy się przyszłość tych ziem znajdujących się obecnie na terenie innych państw i jakie powinno być nasze stanowisko odnośnie tego zagadnienia. Ostatnia zaś część to mała antologia tekstów kresowych.  

Wysoko sobie cenię możliwość zapoznania się z książką profesora Kolbuszewskiego. Dostarczyła mi ona wielu informacji, dała możliwość wglądu w dzieła sztuki związane z twórczością wielu nieznanych już dziś artystów, nie tylko zresztą literatów. Dzięki tej książce zetknęłam się np. z ukraińskimi obrazami Jana Stanisławskiego, których kompletnie nie znałam. Innych nazwisk artystów sławiących piękno tych ziem i ich historię jest jednak bez liku, warto je poznać zanim zostaną kompletnie zapomniane, a „Kresy” są świetnym wprowadzeniem do tematu. Doceniam również naukowe podejście Autora do tematu i racjonalne spojrzenie na skomplikowaną historię tych ziem. Pewne stwierdzenia Autora mogą jednak budzić kontrowersje. Chodzi mi o preferowane przez Autora „tolerancyjne” podejście, które można podsumować w następujący sposób: „zapomnijmy o problemach przeszłości – spójrzmy w przyszłość i ją wspólnie kształtujmy”, czego wyrazem jest poniższy cytat:

„To prawda, że owe retusze [krajobrazu] wiążą się niekiedy z całkowitym eliminowaniem z przestrzeni znaków im [krajom, na których terenie leżą Kresy] niemiłych, a sercu polskiemu drogich. Rodzi to w Polakach żal i ból, oznacza bowiem niszczenie polskich pamiątek narodowych i prywatnych. Jeżeli jednak dzisiejsza polska myśl o Kresach może być wezwaniem i wyzwaniem dla przyszłości, to musi ona prowadzić przez ograniczenie pretensji i żalów, dwustronnych zresztą, sporych i poważnie nieraz uzasadnionych. Dlatego może by było lepiej nie tyle rozpamiętywać fakt zniszczenia Cmentarza Obrońców Lwowa, uznając, że jest on już tylko zaszłością, ile skupić uwagę na ukraińskiej aprobacie dla jego odbudowy, czymże innym będącej, jak nie pojednawczym gestem prawdziwie dobrej woli. Jedynym bowiem możliwym w przyszłości sposobem trwania polskiej tradycji kresowej będzie ten ton refleksji o Kresach, który posłuży wzajemnemu zrozumieniu i porozumieniu.” (strony 212-213) 

Wydaje mi się, że nie da się zbudować prawdziwej przyjaźni zapominając o przeszłości. Zgoda buduje, to racja, ale fundamentem tej zgody musi być prawda, a nie przemilczenia. Każdy naród szanujący swoją przeszłość i swoich bohaterów nie może o nich zapominać w imię fałszywej zgody, bo prędzej czy później skryty konflikt ponownie wybuchnie. Dlatego też, nie do końca się zgadzam z tym podejściem.

Warto również wspomnieć o starannej szacie graficznej tego wydawnictwa. Książki z tej serii są pięknie wydane: gruby papier, kolorowe ilustracje. Można jednak żałować, że format, a co za tym idzie i druk, jest niewielki, co może utrudniać lekturę, zwłaszcza, gdy tekst jest drukowany na ciemnym tle. Wtedy praktycznie jest on nieczytelny. Książka zaopatrzona jest również w szczegółową bibliografię oraz indeks nazwisk.

Mogę spokojnie polecić „Kresy” wszystkim zainteresowanym historią i kulturą tych ziem. Książka ta stanowi skarbnicę obrazów i nazwisk związanych z Kresami, dostarcza też sporej dawki wiedzy, którą można uzupełniać. 

Książka została przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach


Jacek Kolbuszewski (ur. 1938) – historyk literatury polskiej i literatur zachodniosłowiańskich.

Autor: Jacek Kolbuszewski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria: A to Polska właśnie
Rok wydania: 1996
Liczba stron: 260

 

wtorek, 6 stycznia 2015

Epifania!


Giotto, Adoracja Trzech Króli
Źródło
 

„Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon»" (Mt 2, 1-2).
 
Oficjalna nazwa dzisiejszego święta brzmi Epifania, czyli objawienie, a popularna nazwa to oczywiście święto Trzech Króli. Terminem tym Grecy określali uroczysty wjazd władcy. Święcimy dzisiaj przybycie na ziemię wielkiego Króla, którego panowanie ogarnia cały wszechświat. Tradycja chrześcijańska widzi w Mędrcach ze Wschodu pierwociny narodów pogańskich. 




Fra Angelico, Adoracja Trzech Króli
Źródło

Dary Mędrców mają znaczenie symboliczne. Oznaczają godność królewską Chrystusa (złoto), wypływającą z połączenia się natury ludzkiej (mirra) z Boską (kadzidło). Dlatego wyobrażają one samego Zbawiciela.

Murillo, Adoracja Trzech Króli
Źródło

O mędrcach ze Wschodu, którzy złożyli hołd Jezusowi, niewiele wiadomo. Wspomina o nich tylko Ewangelia wg św. Mateusza. Nie wiadomo jednak, ilu ich było, jakie mieli imiona, kolor skóry, jakiej byli narodowości. Nie wiadomo, kim byli: magami, mędrcami czy królami. Królami ze Wschodu zostali nazwani w III wieku n.e. Ich imiona - Kacper, Melchior, Baltazar - pojawiły się po raz pierwszy ok. roku 520 na mozaice w kościele San Apollinare Nuovo w Rawennie.
 
Trzej Królowie, mozaika w kościele San Apollinare Nuovo w Rawennie
Źródło


Święto Trzech Króli jest jednym z najstarszych świąt w Kościele. Obchodzono je na Wschodzie od III wieku, a na Zachód przedostało się pod koniec IV wieku. W Polsce święto Trzech Króli do 1960 roku było dniem wolnym od pracy. Jednak za czasów Władysława Gomułki, w listopadzie 1960 r., zostało zniesione. Od 6 stycznia 2011 r. możemy znowu je obchodzić. W kościołach poświęca się dzisiaj te dary oraz kredę przeznaczoną do oznaczenia drzwi domów inicjałami trzech Mędrców i datą roku.


Albrecht Dürer, Adoracja Trzech Króli
Źródło


niedziela, 4 stycznia 2015

Ulotne chwile (130)


Tragarze na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, lata 30-te XX w.
Pocztówka wydana przez Centrum Informacji Turystycznej
Ze zbiorów Archiwum Państwowego w Łodzi, fot. Włodzimierz Pfeiffer
 




czwartek, 1 stycznia 2015

Na Nowy Rok!




Zwykle nie robię podsumowań, nie piszę o planach, bo najczęściej i tak z nich niewiele wychodzi. Sądziłam nawet, że nie napiszę nic z okazji nadejścia Nowego Roku, ale gdy zajrzałam na blog Książkówki, w oko wpadła mi powyższa grafika, która idealnie oddaje moje życzenia i oczekiwania wobec 2015 roku. 

Tak się bowiem składa, że o ile ubiegły rok był minimalnie lepszy od 2013, to jednak nie mogę go zaliczyć do udanych. Nie jestem osobą lubującą się w narzekaniach, ale męczą mnie pewne sytuacje w pracy związane głównie z panującą w niej atmosferą. Dodatkowo, w 2014 roku masowo dopadały mnie i moich bliskich choróbska, które nas dość osłabiły. Dość powiedzieć, że nawet wczoraj witałam nadejście Nowego Roku z kaszlem, katarem i bolącym uchem. Z góry przepraszam, że tak się żalę, ale dawno nie doświadczyłam tylu chorób i naprawdę mam nadzieję, że w 2015 roku będzie lepiej.

Z kolei blogowo i rodzinnie nie mogę narzekać i są to moje promyczki nadziei na ogólną poprawę sytuacji. :)

Jeśli już jestem przy blogu, to pokuszę się o pewne mikropodsumowanie. Ten rok upłynął mi pod znakiem dwóch oczarowań: twórczością Sandora Maraia i historią polskich Kresów Wschodnich. 

To drugie oczarowanie skłoniło mnie nawet do uruchomienia we wrześniu
drugiego bloga, który prowadzę wspólnie z Magdaleną Jastrzębską, Beatą i wszystkimi uczestnikami tego projektu. Tak naprawdę, osób uczestniczących w projekcie jest więcej, bo staramy się tam umieszczać teksty o książkach kresowych pochodzących z blogów, których autorzy nie zdecydowali się na współtworzenie "Kresów zaklętych w książkach", ale uprzejmie zgodzili się na publikację ich tekstów w nowym miejscu. 

Od 11 listopada 2014 r. nowy blog pojawił się na
Facebooku i nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o Pani_Wu, czyli spiritus movens tej decyzji. To w dużej mierze dzięki niej fanpage "Kresów..." zyskał na dzień dzisiejszy 475 polubień!!! 

No i w ten sposób wpis mikropodsumowujący przerodził się w prezentację projektu kresowego, ale ta inicjatywa zdominowała moje życie blogowe w drugiej połowie roku i jestem naprawdę wdzięczna wszystkim osobom, które zdecydowały się dołożyć swoją cegiełkę do rozwoju tego przedsięwzięcia. :)

 
Wszystkim życzę, aby Nowy Rok był dla nas dobry, nie przyniósł trosk i smutków, lecz tylko pozytywne zdarzenia i emocje.
Oby nasze lektury dostarczyły nam radości, wzruszeń, materiału do refleksji i skłaniały nas do poszukiwań wzbogacających nasze wewnętrzne "ja". 

Do Siego Roku!!!
 

Autorzy

Agopsowicz Monika Albaret Celeste Albom Mitch Alvtegen Karin Austen Jane Babina Natalka Bachmann Ingeborg Baranowska Małgorzata Becerra Angela Beekman Aimee Bek Aleksander Bellow Saul Bennett Alan Besala Jerzy Bobkowski Andrzej Bogucka Maria Bonda Katarzyna Borkowska Urszula Bowen Rhys Brabant Hyacinthe Braine John Brodski Josif Calvino Italo Castagno Dario Cegielski Tadeusz Cejrowski Wojciech Cherezińska Elżbieta Cleeves Ann Courtemanche Gil Covey Sean Crummey Michael Cusk Rachel Czapska Maria Czarnecka Renata Czarnyszewicz Florian Czwojdrak Bożena Dallas Sandra de Blasi Marlena Didion Joan Dmochowska Emma Doctorow E.L. Domagalski Dariusz Domańska-Kubiak Irena Dostojewska Anna Drewniak Wojciech Drinkwater Carol Drucka Nadzieja Druckerman Pamela Dunlop Fuchsia Dyer Wayne Edwardson Ake Evans Richard Fabiani Bożena Fadiman Anne Faulkner William Fiedler Arkady Filipowicz Wika Fletcher Susan Fogelström Per Anders Fønhus Mikkjel Fowler Karen Joy Frankl Viktor Franzen Jonathan Frayn Michael Fredro Aleksander Fryczkowska Anna Gaskell Elizabeth Genow Magdalena Gilmour David Giordano Paolo Goetel Ferdynand Goethe Johann Wolfgang Gołowkina Irina Grabowska-Grzyb Ałbena Grabski Maciej Green Penelope Grimes Martha Grimwood Ken Gunnarsson Gunnar Gustafsson Lars Gutowska-Adamczyk Małgorzata Guzowska Marta Hagen Wiktor Hamsun Knut Hejke Krzysztof Helsztyński Stanisław Hen Józef Herbert Zbigniew Hill Napoleon Hill Susan Hoffmanowa Klementyna Holt Anne Hovsgaard Jens Hulova Petra Ishiguro Kazuo Iwaszkiewicz Jarosław Iwaszkiewiczowa Anna Jaffrey Madhur Jahren Hope Jakowienko Mira Jamski Piotr Jaruzelska Monika Jastrzębska Magdalena Jersild Per Christian Jörgensdotter Anna Jurgała-Jureczka Joanna Kaczyńska Marta Kallentoft Mons Kanger Thomas Kanowicz Grigorij Karlsson Elise Karon Jan Karpiński Wojciech Kaschnitz Marie Luise Kolbuszewski Jacek Komuda Jacek Kościński Piotr Kowecka Elżbieta Kraszewski Józef Ignacy Kręt Helena Kroh Antoni Kruusval Catarina Krzysztoń Jerzy Kuncewiczowa Maria Kutyłowska Helena Lackberg Camilla Lanckorońska Karolina Lander Leena Larsson Asa Laurain Antoine Lehtonen Joel Loreau Dominique cytaty Lupton Rosamund Lurie Alison Ładyński Antonin Łapicka Zuzanna Łopieńska Barbara Łozińska Maja Łoziński Mikołaj Maciejewska Beata Maciorowski Mirosław Mackiewicz Józef Magris Claudio Malczewski Rafał Maloney Alison Małecki Jan Manguel Alberto Mankell Henning Mann Wojciech Mansfield Katherine Marai Sandor Marias Javier Marinina Aleksandra Marklund Liza Marquez Gabriel Masłoń Krzysztof Mazzucco Melania McKeown Greg Meder Basia Meller Marcin Meredith George Michniewicz Tomasz Miłoszewski Zygmunt Mitchell David Mizielińscy Mjaset Christer Mrożek Sławomir Mukka Timo Murakami Haruki Musierowicz Małgorzata Musso Guillaume Myśliwski Wiesław Nair Preethi Naszkowski Zbigniew Nesbø Jo Nesser Hakan Nicieja Stanisław Nothomb Amelie Nowakowski Marek Nowik Mirosław Obertyńska Beata Oksanen Sofi Orlińska Zuzanna Ossendowski Antoni Ferdynand Pająk-Puda Dorota Paukszta Eugeniusz Pawełczyńska Anna Pawlikowski Michał Pezzelli Peter Pilch Krzysztof Platerowa Katarzyna Plebanek Grażyna Płatowa Wiktoria Proust Marcel Pruszkowska Maria Pruszyńska Anna Przedpełska-Trzeciakowska Anna Puchalska Joanna Puzyńska Katarzyna Quinn Spencer Rabska Zuzanna Rankin Ian Rejmer Małgorzata Reszka Paweł Rutkowski Krzysztof Rylski Eustachy Sadler Michael Safak Elif Schirmer Marcin Seghers Jan Sobański Antoni Sobolewska Justyna Staalesen Gunnar Stanowski Krzysztor Stasiuk Andrzej Stec Ewa Stenka Danuta Stockett Kathryn Stulgińska Zofia Susso Eva Sypuła-Gliwa Joanna Szabo Magda Szalay David Szarota Piotr Szczygieł Mariusz Szejnert Małgorzata Szumska Małgorzata Terzani Tiziano Theorin Johan Thompson Ruth Todd Jackie Tomkowski Jan Tristante Jeronimo Tullet Herve Velthuijs Max Venclova Tomas Venezia Mariolina Vesaas Tarjei Wachowicz-Makowska Jolanta Waltari Mika Wałkuski Marek Wańkowicz Melchior Warmbrunn Erika Wassmo Herbjørg Wasylewski Stanisław Weissensteiner Friedrich White Patrick Wiechert Ernst Wieslander Jujja Włodek Ludwika Zevin Gabrielle Zyskowska-Ignaciak Katarzyna Żylińska Jadwiga
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...