niedziela, 29 stycznia 2012

Karen Joy Fowler, Klub miłośników Jane Austen




Powiedzieć, że bardzo lubię twórczość Jane Austen to eufemizm; jest moją ulubioną pisarką, tak więc oczywistym było, że skuszę się na przeczytanie książki Karen Joy Fowler, choćby po to, żeby skonfrontować swoje wyobrażenia o tym, jak mógłby wyglądać klub miłośników twórczości Jane :)


Tytułowy klub miłośników Jane Austen tworzy sześć osób: pięć kobiet i jeden mężczyzna. Wszyscy mieszkają w Dolinie Kalifornijskiej. Spotykają się raz w miesiącu, aby omówić wybraną powieść Jane Austen, analizują zachowanie bohaterów, odnoszą je do współczesności. Inicjatorką powołania Klubu jest Jocelyn, niezamężna właścicielka hodowli psów, a konkretnie rodezyjskich ridgebacków. Najbliżej jest ona związana z Sylvią, od której właśnie odszedł mąż. Do Klubu należy również córka Sylvii – Allegra – najmłodsza z członków, lesbijka, przeżywająca kryzys swojego związku z próbującą swych sił początkującą pisarką. Kolejne dwie członkinie Klubu to Bernadette, najstarsza z nich, oraz Prudie, trzydziestokilkuletnia nauczycielka francuskiego. Jedynym mężczyzną w tym gronie jest Grigg, do tej pory miłośnik raczej literatury fantastycznej niż XIX-wiecznej angielskiej prozy.


Już po przeczytaniu zapowiedzi na okładce, że „dzięki (…) [tej książce] Karen Joy Fowler dołącza do pisarek tej klasy, co Jane Smiley, Diane Johnson i Helen Fielding uprawiających metafikcję”, poczułam się dziwnie, jako, że z przytoczonych trzech nazwisk kojarzyłam tylko Fielding. Ale mimo tego poczucia „zapóźnienia” w najnowszych trendach, nie porzuciłam zamiaru przeczytania książki, bo magia tytułu nadal na mnie oddziaływała :)


Powieść ta jednak mocno mnie rozczarowała. Akcja skupia się na losach sześciorga osób, które utworzyły klub czytelniczy. Książka podzielona jest na rozdziały poświęcone sześciu powieściom Jane Austen, które po kolei mają być omawiane w ciągu sześciu miesięcy. Istotna jest też rola gospodarza każdego z tych spotkań – treść omawianej książki odnosi się w pewien sposób do jej / jego życia. Analizy i świeżego spojrzenia na twórczość Jane Austen jest tu niewiele, gdyż autorka koncentruje się głównie na współczesnych bohaterach, a oni nie są tak naprawdę zbyt interesujący. Z sześciorga osób moja uwagę przykuła właściwie tylko historia Prudie, ale po „jej” rozdziale, praktycznie zniknęła ona z kart powieści. Reszta postaci jest w mojej opinii dość bezbarwna i ich losy nie wzbudziły mojego szczególnego zainteresowania.


Końcówka powieści jest zadziwiająca: wszystkie historie mają happy end, którego wcześniejsze rozdziały zupełnie nie zapowiadały. To zapewne miało być również odniesienie do książek Jane Austen, gdzie te szczęśliwe końcówki są normą, ale brakowało mi tu wdzięku patronki Klubu :)


W bardzo ciekawym aneksie autorka umieściła skróty powieści Jane oraz obszerny wyciąg z opinii o twórczości Jane Austen wyrażanych na przestrzeni wieków przez niejednokrotnie bardzo znane postaci. Zawarte w aneksie opinie często są zaskakujące i pozwalają na refleksję nad odbiorem twórczości tej klasycznej angielskiej pisarki. Umieszczenie tego dodatku to był naprawdę dobry pomysł autorki.


Wikipedia mnie poinformowała, że książka ta jest największym osiągnięciem autorki, za którą otrzymała wiele pochwał krytyków literackich, a sama książka utrzymała się przez kilkanaście tygodni na liście bestsellerów New York Times. Do mnie jednak nie przemówiła, być może to kwestia przynajmniej częściowo związana z tłumaczeniem na język polski.


Często tak bywa, że czytając niezbyt interesującą książkę, która nie „wciąga” nas tak, jakbyśmy oczekiwali, rozważamy zarzucenie lektury. Miałam i ja takie myśli przy czytaniu tej książki. Nie zrobiłam tego jednak, gdyż rozpoczętą lekturę staram się zwykle kończyć, a ponadto znalazłam w książce cytat, który sprawił, że nie żałuję, iż przeczytałam tę książkę, choć generalnie nie oceniam jej zbyt wysoko:


„Tato miał upośledzonego młodszego brata, który w piętnastym roku życia zginął pod autem. Zawsze się bałam, że nie pokocham dziecka, jeśli nie będzie piękne. I dlatego zawsze bałam się mieć dzieci. Tato jednak mówił, że jego matka najmocniej kochała dziecko upośledzone. Zawsze mawiała, że miłość matczyna kieruje się tam, gdzie jest najbardziej potrzebna.” (s. 74)

Za tę poruszającą refleksję i interesujący aneks dodaję 0,5 punktu do swojej oceny :)




Poniżej scena z filmu „The Jane Austen Book Club” (2007) m.in. nt. czytania "Mansfield Park" ;) :





Źródło zdjęcia: http://www.book-club-queen.com
  Karen Joy Fowler (ur. 1950) amerykańska pisarka science fiction i fantasy, tworząca także literaturę głównego nurtu. Ukończyła politologię na University of California, Berkeley. Debiutowała w 1986 r. Do jej najsłynniejszych powieści należą: Sarah Canary (1991), The Sweetheart Season (1996), Sister Noon (2001) i The Jane Austen Book Club (2004). Jej stronę internetową znajdziecie tu.




Moja ocena: 3,5 / 6


Autor: Karen Joy Fowler
Tytuł oryginalny: The Jane Austen Book Club
Wydawnictwo: Rebis
Seria: Salamandra
Tłumacz: Wojsław Brydak
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 336

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Konkurs bez okazji :)


Trudno mi się ostatnio "zebrać" do napisania zaległych notek o przeczytanych książkach; życie zawodowe i rodzinne też nie sprzyja obecnie koncentracji na blogu, jednakże przyszedł mi do głowy pewien pomysł na konkurs :)

Otóż los rzucił mnie na kilka dni do pewnego europejskiego miasta. Jestem tu pierwszy raz i nawet mi się podoba. Nie jest to wielka metropolia, liczba mieszkańców sięga kilkudziesięciu tysięcy. Można tu odnaleźć pozostałości z czasów imperium rzymskiego, zabytki średniowiecza, renesansu i baroku.

Chyba już domyślacie się, jakie pytanie Wam zadam?

W jakim mieście obecnie przebywam?

Wydaje mi się, że odpowiedź nie będzie łatwa. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z mojego dzisiejszego rekonesansu z drobnymi podpowiedziami. Może uda się komuś udzielić odpowiedzi na moje pytanie, a może tylko mnie ta zagadka wydaje się trudna? Proszę o zamieszczanie Waszych odpowiedzi w komentarzach :)

Jeśli jest konkurs, musi być również nagroda. Nie inaczej będzie i w tym przypadku :) Zakupiłam już tutejsze wino (to też pewna podpowiedź :) dla tej osoby, która pierwsza odpowie prawidłowo. Nie wiem jeszcze, jak je prześlę, ale na pewno coś wymyślę :)

A oto zdjęcia z mojego obecnego miejsca pobytu:

Rynek

Kościół - jeden z wielu; jak widać jest to kraj, gdzie przeważa religia rzymskokatolicka :)
Jedna z uliczek na starówce. Widzicie flagi?
Jeden z renesansowych zabytków
Współczesna galeria Poppins z urokliwą figurką :)
 

niedziela, 22 stycznia 2012

Wspomnienie o Bolesławie Leśmianie






Dziś mija 135 rocznica urodzin Bolesława Leśmiana (ur. 22 stycznia 1877 – zm. 5 listopada 1937), wybitnego polskiego poety tworzącego głownie w okresie dwudziestolecia międzywojennego.


Młodość spędził na Ukrainie, po I wojnie światowej przeprowadził się do Hrubieszowa, potem do Zamościa, gdzie wykonywał zawód notariusza. Od 1911 r. współtworzył Teatr Artystyczny w Warszawie. Prawdziwe zainteresowanie poezją Leśmiana zaczyna się dopiero na początku lat trzydziestych, a jego oryginalność została dostrzeżona, i wyróżniona członkostwem Polskiej Akademii Literatury, dopiero pod koniec życia poety.


Był człowiekiem niskiego wzrostu, niepozornym, a jednak bardzo kochliwym. Opowiadano o nim wiele anegdot. Twórcą jednej z najbardziej znanych był Franc Fiszer, wielki przyjaciel Leśmiana, bywalec kawiarni warszawskich, z którym poeta spędzał długie godziny na rozmowach. To on miał powiedzieć, że pod Małą Ziemiańską zajechała pusta dorożka, z której wysiadł Leśmian:).


Nie pretenduję oczywiście do próby analizy twórczości Bolesława Leśmiana :) Wykorzystując rocznicę Jego urodzin chcę Wam przypomnieć kilka jego wierszy, które lubię i zrobiły na mnie wrażenie. Sądzę, że mimo upływu czasu nadal docierają do zakamarków duszy czytelników (zwłaszcza tych zakochanych :))) i udowadniają, że Leśmian był poetą ponadczasowym. Więcej informacji o tym twórcy można znaleźć na stronie: www.lesmian.org.pl .




Ty przychodzisz jak noc majowa


Ty przychodzisz jak noc majowa…
Biała noc, noc uśpiona w jaśminie…
I jaśminem pachną twe słowa…
I księżycem sen srebrny płynie…
Kocham cię…

*
Nie obiecuję ci wiele…
Bo tyle, co prawie nic…
Najwyżej wiosenną zieleń…
I pogodne dni…
Najwyżej uśmiech na twarzy…
I dłoń w potrzebie…
Nie obiecuję ci wiele…
Bo tylko po prostu siebie…

*
Kocham cię jak powietrze.
Jak dziurę w starym swetrze.
Jak drzewo na polanie…
Po prostu kocham cię… kochanie.

*
Czy pozwolisz, że ci powiem…
W wielkim skrócie i milczeniu…
Że ci oddam i otworzę…
W ciszy serc, w potoków lśnieniu…
Słowa dwa przez sen porwane…
Przez noc ukryte… przez czas chwytane…
Słowa dwa, co brzmią jak śpiew,
Dwa proste słowa… kocham cię.



Gdybym spotkał ciebie


Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym sadzie, w innym lesie –
Może by inaczej zaszumiał nam las
Wydłużony mgłami na bezkresie
Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd
Jęłyby się dłonie dreszczem czynne –
Może by upadły z niedomyślnych ust
Jakieś inne słowa – jakieś inne…
Może by i słońce zniewoliło nas
Do spłynięcia duchem w róż kaskadzie,
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie




Com uczynił, żeś nagle pobladła


Com uczynił, żeś nagle pobladła?
Com zaszeptał, żeś wszystko odgadła?
Jakże milcząc poglądasz na drogę!
Kochać ciebie nie mogę, nie mogę!
Wieczór słońca zdmuchuje roznietę.
Nie te usta i oczy już nie te…
Drzewa szumią i szumią nad nami
Gałęziami, gałęziami, gałęziami!


Ten ci jestem, co idzie doliną
Z inną – Bogu wiadomą dziewczyną,
A ty idziesz w ślad za mną bez wiary
W łez potęgę i w oczu swych czary -
Idziesz chwiejna, jak cień, co się tuła –
Wynędzniała, na ból swój nieczuła –
Pylną drogę zamiatasz przed nami
Warkoczami, warkoczami, warkoczami!




Lubię szeptać ci słowa


Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą –
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą –
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści –
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania,
I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści…
Skoro je swa wargą wyszepczesz ku wiośnie -
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu –
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu




W malinowym chruśniaku


W malinowym chruśniaku przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywalismy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oslep skrwawione ich sokiem
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał  
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce przepojone wonią twego ciała
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twe dłonie – oddałaś w skupieniu
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.




Fala


Niepostrzeżenie w morza urasta głębinie
Fala, która w niebiosach szuka dla się tronu.
Niepochwytna dla oka w narodzin godzinie,
Olbrzymieje tym śpieszniej, im bliższa jest godzina zgonu.


Cicha bywa, gdy wzbiera nad sióstr zmarłych tłumem,
Aż załamie się w miejscu, gdzie się skędzierzawi,
Wówczas, węsząc śmierć spodem, burzy się i wrzawi
I uderza o brzegi swym pośmiertnym szumem.


I z tym szumem, malejąc pada na kolana
I na ląd swe pozgonne wysypując śniegi.
Czy zaszumisz po śmierci, duszo przewezbrana?
Czy uderzysz raz jeszcze o znajome brzegi?




A na koniec jeden z najsłynniejszych erotyków Bolesława Leśmiana „Zazdrość moja” w interpretacji Marka Grechuty i Krystyny Jandy.



niedziela, 15 stycznia 2012

Tarjei Vesaas, Wiosenna noc




Lektura tej książki to naturalna kontynuacja mojej znajomości z twórczością Tarjei Vesaasa rozpoczętej przeczytaniem „Pałacu lodowego” . Ta właśnie powieść wywarła na mnie tak duże wrażenie swoim poetyckim językiem i wrażliwością, że bez większego zastanowienia sięgnęłam po kolejną książkę norweskiego pisarza dostępną w mojej bibliotece.


„Wiosenna noc” to jedna z wcześniejszych powieści Vesaasa, wydana po raz pierwszy w 1954 r. Czternastoletni Hallstein i jego szesnastoletnia siostra Sissel zostają sami w domu w pewną wiosenną noc, gdy ich rodzice muszą wyjechać do miasta. Ta noc okazuje się pełna wrażeń i przeżyć zupełnie nieoczekiwanych, gdyż w domu pojawia się nagle pewna dziwna rodzina szarpana przez konflikty wewnętrzne nie do końca zrozumiałe dla postronnego obserwatora. Są oni zmuszeni do zatrzymania się w domu rodzeństwa w wyniku awarii samochodu, a jedna z kobiet będzie niedługo rodzić. Oprócz rodzącej w skład tej kilkuosobowej rodziny wchodzą: Karl - jej mąż, Hjallmar – ojciec Karla, Krystyna – druga żona Hjallmara, udająca od dwóch lat niemą, tajemnicza dziewczynka o imieniu Gudrun – córka Hjallmara, siostra Karla.


Hallstein i Sissel sami muszą stawić czoło niespodziewanej sytuacji, przyjąć rolę gospodarzy i wziąć odpowiedzialność za swoje działania. Powieść napisana jest z perspektywy Hallsteina, który zapoznaje się stopniowo ze skomplikowaną sytuacją, w jakiej pozostaje goszcząca u nich grupa.


Nie można opowiedzieć wydarzeń opisanych w książce (czy też raczej książeczce z uwagi na jej niewielkie rozmiary), bo mija się to zupełnie z celem. Raz, że treści w niej niewiele i można ją podsumować w kilku zdaniach, dwa, że najważniejsze jest tu to, co dzieje się pomiędzy słowami, uczucia i rozterki chłopca wkraczającego w dorosłość – nie tak promienną jak to sobie nastolatkowie wyobrażają. Jest on postawiony w sytuacji, gdy musi sam wyrobić sobie pogląd i opinię na istniejącą sytuację, gdy każdy przedstawia inną wersję wydarzeń i odmienne osądy. Tej znamiennej nocy do ich domu wkracza dorosłość, nieznane emocje, wkracza jednocześnie  życie i śmierć… Tej nocy nastoletnie rodzeństwo musi stawić czoło najważniejszym dylematom dorosłego życia.


Tarjei Vesaas to mistrz poetyckiego języka, który buduje niesamowity nastrój i wciąga czytelnika do wykreowanego świata. Jak podkreśliłam to już w notce o „Pałacu lodowym” – wielka to zasługa tłumacza, Beaty Hłasko, która pomaga nam postrzegać świat zgodnie z intencją pisarza. Ja uległam czarowi tej powieści i pogrążyłam się w niej. Sądzę, że większa część dzisiejszych nastolatków określiłaby tę książkę jako nudną, mam jednak nadzieję, że „Wiosenna noc” nadal jest w stanie przemówić do bardziej wrażliwych przedstawicieli dzisiejszej młodzieży :)


Jarosław Iwaszkiewicz scharakteryzował tę powieść następująco: „Kiedy czytałem cudowną powieść Tarjei Vesaasa „Wiosenna noc”, bezustannie brzmiała mi pieśń Schumanna w uszach i cały byłem pogrążony w tej romantycznej muzyce. Bo niech się co chce mówi o Vesaasie – i to, że jest tak bliski pisarzom amerykańskim, i że niedaleko od niego i do Faulknera, i Knuta Hamsuna – a jednak jest to romantyk całą gębą i tak bardzo twórczy w kreowaniu tajemniczych, nie dopowiedzianych i pięknych nastrojów, malowaniu takich pejzaży jak ten Caspara Davida Friedricha, na którym dwaj przyjaciele patrzą na wschodzący księżyc. Akurat w tej powieści nie ma wschodzącego księżyca – a jest ten sam nastrój, ta sama poezja i ta sama niewytłumaczalna, zagęszczona i wonna wiosenna mgła, co u romantycznego malarza.” [źródło Wikipedia]


I cóż ja mogę do tego dodać? :) Chyba tylko mogę zamieścić widok obrazu, o którym wspomina Iwaszkiewicz i zachęcić Was do przeczytania "Wiosennej nocy".



Caspar David Friedrich, "Dwaj mężczyźni kontemplujący księżyc"
Źródło zdjęcia: www.friedrich.yoyo.pl



Tarjei Vesaas (1897 – 1970) norweski pisarz i poeta. Kilkakrotnie nominowany do nagrody Nobla, której jednak nigdy nie zdobył. Jego utwory są krótkie, oszczędne w formie, często osadzone w wiejskim krajobrazie. Książki Vesaasa opisują procesy wyobcowania i samotności, ale zawsze zawarty jest jakiś pierwiastek nadziei. Utwory opublikowane w Polsce to: „Ptaki” (wyd. pol. 1964), „Nocne czuwanie” (1966), „Pałac lodowy” (1969), „Wielka gra” (1971), „Wiosenna noc” (1972), „Koń z Hogget”(1988), „Dom w ciemności” (2011). Ciekawy szkic o pisarzu i o „Domu w ciemności”znajdziecie tu.

Źródło zdjęcia: www.listal.com  


Moja ocena: 6 / 6


Autor: Tarjei Vesaas
Tytuł oryginału: Vårnatt
Tłumacz: Beata Hłasko
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 160

niedziela, 8 stycznia 2012

Mons Kallentoft, Ofiara w środku zimy



Czytając ostatnio różne kryminały dochodzę do wniosku, że niemal każde wydawnictwo szuka swojego Larssona, czyli sukcesu wydawniczego na miarę tego, który przypadł wydawcom nieżyjącego już szwedzkiego pisarza. Nie inaczej jest z nowym cyklem kryminalnym wydawnictwa Rebis, którego autor – Mons Kallentoft - jest reklamowany jako „lepszy niż Larsson” i okrzyknięty „nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej”. Czy naprawdę Kallentoftowi należy się palma pierwszeństwa wśród licznego grona autorów skandynawskich kryminałów?


"Ofiara w środku zimy" to pierwsza część cyklu. Zgodnie z tytułem książki, akcja toczy się w lutym, najzimniejszym od lat, w szwedzkim Linköping. Pewnej szczególnie mroźnej nocy wśród jałowych, chłostanych wiatrem równin w pobliżu miasta, zostaje znalezione potwornie okaleczone ciało otyłego mężczyzny. Śledztwo prowadzi komisarz Malin Fors z policji w Linköping i ma ono dać odpowiedź na pytanie, kto zabił i dlaczego zrobił to w tak okrutny sposób. Malin rusza tropem mordercy, a polowanie to prowadzi ją do najmroczniejszych zakątków ludzkiego serca.


Wybór głównego bohatera serii kryminalnej to – jak napisałam w poprzedniej notce – połowa sukcesu i bardzo ważna decyzja autora. Jeśli bohater jest intrygujący i przykuwa uwagę czytelnika, potrafi on „przykryć” nawet mniej udaną intrygę kryminalną. Mons Kallentoft postanowił uczynić główną bohaterką swojej serii komisarz Malin Fors – trzydziestokilkukletnią rozwódkę, wychowująca samotnie trzynastoletnią córkę Tove. Jest bystra, twarda, potrafi kojarzyć fakty, co pozwala jej rozwiązywać najtrudniejsze sprawy. Ma również tendencje do nadużywania alkoholu, ze szczególnym uwzględnieniem tequili. Aby – jak podejrzewam - zwiększyć potencjalny krąg czytelników, w nocie wydawnictwa jest również mowa o tym, że Malin „uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem, dziennikarzem z miejscowej gazety”, co moim zdaniem jest dużą przesadą – jedna, dość niewinnie opisana scena nie oznacza jeszcze predylekcji bohaterki do takiego właśnie spędzania czasu wolnego :) Niemniej jednak, wybór Malin Fors na głównego bohatera serii uważam za najważniejszy atut tej książki. Wydaje się ona być osobą o złożonej osobowości i rozwój tej postaci w następnych częściach może się okazać bardzo interesujący.


Nie jest to jednak łatwa książka w odbiorze, zwłaszcza dla czytelników przyzwyczajonych do typowej narracji, która w skandynawskich kryminałach jest bardzo ważna i niesie ze sobą wiele istotnych informacji i o śledztwie, i o lokalnej społeczności, w której dochodzi przestępstwa. Mons Kallentoft pisze w sposób nowoczesny, rzekłabym nawet, że nieco postmodernistyczny. Zdania są rwane, a oprócz dialogów i dość ślamazarnie prowadzonego śledztwa relacjonowanego przez wszystkowiedzącego narratora, przedstawiony jest tok rozmyślań Malin Fors. Jej dywagacje mają charakter „strumienia świadomości” i często nie dotyczą spraw służbowych, lecz życia prywatnego, jej wątpliwości i wahań. Do tego stylu prowadzenia narracji trzeba się przyzwyczaić jeśli się chce skończyć tę książkę :).


Autor postanowił wprowadzić do takiego toku narracji kolejny nowatorski i niespotykany gdzie indziej element – monologi martwej ofiary przestępstwa (potem już nawet ofiar). Ich treść ma charakter uniwersalny i jest raczej pewnym przesłaniem do żywych bez podawania szczegółów dotyczących popełnionego morderstwa. Wielu krytyków i recenzentów uznało ten pomysł autora za fascynujący i intrygujący. Moja opinia nie jest tak pozytywna. Wydaje mi się, że te fragmenty nie wnosiły wiele do rozwoju akcji kryminalnej i na mnie sprawiały wrażenie sztucznych i wymyślonych właśnie po to, żeby krytycy mieli nad czym się zastanawiać ;).



Zbrodnia, która jest przedmiotem śledztwa Malin Fors stanowi punkt wyjścia do zbadania nader skomplikowanych stosunków rodzinnych ofiary i przemocy psychicznej, jaka miała miejsce wiele lat temu. Autor pokazuje niezmierzone zdawałoby się pokłady nienawiści, które mogą naznaczyć na całe życie. Jest to przejmująca lektura, aczkolwiek mam żal do autora, że jedyną rodzinę, która jest związana silnymi więzami i skupiona wokół seniorki rodu, przedstawił jako siedlisko wszelkiego zła. To negatywne nastawienie do tradycyjnego pojęcia rodziny widać u autora od pierwszej sceny, w której ta rodzina się pojawia. Jej skupienie wokół matki i babki, mieszkanie w bliskim sąsiedztwie, częste spotkania, tradycyjny podział ról budzi zdziwienie przybyłych tam policjantów tym nienowoczesnym podejściem do życia.


Jeszcze jedna sprawa… W tej książce mowa jest o drastycznym gwałcie, którego ofiarą padają dwie kobiety. Nie wdając się w szczegóły, to, co opisuje autor jako „gwałt”, dla mnie jest raczej sadystyczną torturą i słowo „gwałt” po prostu mi nie pasuje.


Niestety, nie zachwyciła mnie ta książka. Problemem dla mnie nie był język opowieści, lecz sprawa, która jest jej tematem. Jest ona w wielu momentach przejmująca i niepokojąca, pełna zapiekłej i zastarzałej nienawiści, która czyni z ludzi psychologiczne wraki, ale jakoś mnie to wszystko nie wciągnęło. „Psychologizowanie” autora zepchnęło akcję kryminalną na drugi plan, chyba jednak ze szkodą dla lektury. Jeśli sięgnę po kolejne kryminały Kallentofta, to tylko ze względu na zainteresowanie losami Malin Fors, której postać przyciąga uwagę i zaciekawia. Tak więc, w moim odczuciu, pochwały, które się sypią na autora w nocie wydawniczej są przesadzone i raczej na pewno nie zdobył on tą książką korony „króla skandynawskiego kryminału”.



Mons Kallentoft (ur. w 1968 r.) dorastał w małym miasteczku Linköping. Do kariery pisarza dochodził przez pracę w reklamie i dziennikarstwo. Debiutował w roku 2000 powieścią „Pesetas”, za którą otrzymał nagrodę Katapultpriset, przyznawaną przez Związek Pisarzy Szwedzkich. Potem wydał dwie książki: "Marbella Club i "Frasch, frisk och spontan" oraz nagrodzony zbiór reportaży kulinarno-społecznych "Food noir". Uznanie czytelników i krytyków zdobył dzięki książce "Ofiara w środku zimy", pierwszej z serii o komisarz Malin Fors. Powieść sprzedano w ponad 200 000 egzemplarzy i przetłumaczono na kilka języków. Strona internetowa pisarza jest tu.


Moja ocena 3,5 / 6
 
Autor: Mons Kallentoft
Tytuł oryginalny: Midvinterblod
Wydawnictwo: Rebis
Tłumacz: Bratumiła Pawłowska – Pettersson
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 447

wtorek, 3 stycznia 2012

Wiktor Hagen, Granatowa krew




Połowa sukcesu w kryminale, czy też raczej w cyklu kryminalnym, to postać głównego bohatera. Kryminały Nesbø to Harry Hole, Rankina – John Rebus, Marka Krajewskiego – Eberhard Mock, można tak wymieniać bez końca autorów i stworzonych przez nich bohaterów, którzy przywiązali do siebie wiernych czytelników. Niektóre postacie to już ikony świata popkultury. Cieszy więc, że autorowi „Granatowej krwi” udało się stworzyć niestandardową postać głównego śledczego, mocno odbiegającą od wzorców z pokręconymi życiorysami, które wymieniłam na początku, a jednak równie interesującą :)


Główny bohater "Granatowej krwi" - Robert Nemhauser - jest ojcem bliźniaków, mężem, funkcjonariuszem stołecznej policji, który ze względów finansowych musi dorabiać do pensji w dość nietypowy sposób. Rutynę jego pracy przerywa śledztwo związane ze śmiercią żony znanego prezentera telewizyjnego z czasów PRL-u. Okazuje się, że pomimo pozorów naturalnego zgonu, najprawdopodobniej było to morderstwo. Dochodzi do kolejnych zabójstw, powiązanych z pierwszym. Poszlaki prowadzą na manowce, okoliczności popełnienia zbrodni są niejasne. Robert, wraz ze swoim policyjnym partnerem Mariem, zaczyna odkrywać klucz, według którego morderca wybiera swoje ofiary. Sprawę zaciemniają tajemnice przeszłości, walka o pieniądze i wpływy polityczne oraz machinacje światka mediów. Akcja kryminału Wiktora Hagena toczy się w Warszawie 2009 roku, lecz jej źródła tkwią w latach 70-tych ubiegłego wieku.


„Granatowa krew” ma wszystko, co jest potrzebne w dobrym kryminale: ciekawego bohatera, wartką akcję zawierającą również elementy komediowe, zaskakujące rozwiązanie i – last but not least – dobrze zarysowane tło społeczno-obyczajowe osadzone w warszawskich realiach. Nemhauser to przeciwieństwo detektywów ze zrujnowanym życiem osobistym :) Jest wręcz przeciwnie. Cudowna, wyrozumiała żona (może nawet zbyt wyrozumiała :)) i dwójka bliźniaków urwisów nie bez kozery nosząca imiona Cyryla i Metodego (warszawiacy, a zwłaszcza prażanie wiedzą dlaczego synowie policjanta dostali takie właśnie imiona:)).


Mimo niewątpliwego talentu śledczego, Nemhauser zarabia w policji zbyt mało, aby utrzymać czteroosobową rodzinę i musi dorabiać w dość specyficzny sposób. Nie zdradzę chyba tajemnicy, jeśli ujawnię, że „po godzinach” pełni rolę szefa kuchni w restauracji kolegi, a co ciekawsze przepisy kulinarne jego autorstwa będą chyba ujawniane w kolejnych częściach cyklu :). Jego plany wyjazdu do Brukseli w roli oficera łącznikowego, co pozwoliłoby na spokój finansowy, spalają na panewce. Tę lukratywną posadę dostaje kompletnie nieprzygotowany do wykonywania tych odpowiedzialnych zadań współpracownik (bo raczej nie kolega). Jego atutem jest jednak znacznie lepsze ustosunkowanie z szefostwem policji. Zresztą, jedna z lepszych scen opisujących realnie układy i układziki w policji (i nie tylko) to rozmowa Nemhausera z wszystkowiedzącą sekretarką szefa, która wykłada mu jak na tacy, dlaczego na oficera łącznikowego został wybrany X. Otóż X to człowiek pana A zaprzyjaźnionego z MSW, z którym skonfliktowany jest szef Nemhausera. I, aby usunąć „wtykę” pana A u siebie, szef poparł kandydaturę pana X na wyjazd do Brukseli. Ten jest przeszczęśliwy, a pan A wściekły, bo stracił źródło informacji :) Takie to rozgrywki mają miejsce chyba we wszystkich organizacjach, nie tylko na policji :).


Ciekawym bohaterem drugiego planu jest też Mario, partner Nemhausera, typowy glina nie przebierający w środkach i posługujący się dosadnym językiem. Na tle wykształconego Roberta robi wrażenie prymitywa, ale swoje zadania śledcze wypełnia gorliwie, a jego zauroczenie pewną zapatrzoną w niego panną będzie zapewne kontynuowane w kolejnych częściach cyklu.


Książka ta była szeroko komentowana na blogach i z reguły były to opinie pozytywne. Nie wyłamię się z tego chóru, gdyż mnie się ten kryminał również bardzo podobał. Nie tylko ze względu na postać głównego bohatera, ale także ze względu na wybór sprawy z przeszłości, która pokazała trochę ciemnych stron PRL-u, o którego istnieniu pewnie wielu wolałoby zapomnieć. Tytuł kryminału odnosi się do „błękitnej krwi”, które to określenie dotyczyło arystokratów. Ponieważ w PRL-u arystokratów z założenia miało nie być, a grupa uprzywilejowanych rodzin dygnitarzy partyjnych jednak się wykształciła, to na nich mówiono, że są przedstawicielami „granatowej krwi”.


Krótko mówiąc, polecam! Bardzo dobry polski kryminał.




Ponieważ autor książki zdecydował się ukryć pod pseudonimem, więc nie będę tu przytaczała notki biograficznej, która jest jednobrzmiąca we wszystkich informacjach dotyczących tego wydawnictwa. Być może wkrótce autor – podobno znana postać - zechce się ujawnić. Zainteresowanych informuję, że Wiktor Hagen ma również swój profil na Facebooku :).


Moja ocena: 5 / 6



Autor: Wiktor Hagen
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Mroczna seria
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 472


Autorzy

Agopsowicz Monika Albaret Celeste Albom Mitch Alvtegen Karin Austen Jane Babina Natalka Bachmann Ingeborg Baranowska Małgorzata Becerra Angela Beekman Aimee Bek Aleksander Bellow Saul Bennett Alan Besala Jerzy Bobkowski Andrzej Bogucka Maria Bonda Katarzyna Borkowska Urszula Bowen Rhys Brabant Hyacinthe Braine John Brodski Josif Calvino Italo Castagno Dario Cegielski Tadeusz Cejrowski Wojciech Cherezińska Elżbieta Cleeves Ann Courtemanche Gil Covey Sean Crummey Michael Cusk Rachel Czapska Maria Czarnecka Renata Czarnyszewicz Florian Czwojdrak Bożena Dallas Sandra de Blasi Marlena Didion Joan Dmochowska Emma Doctorow E.L. Domagalski Dariusz Domańska-Kubiak Irena Dostojewska Anna Drewniak Wojciech Drinkwater Carol Drucka Nadzieja Druckerman Pamela Dunlop Fuchsia Dyer Wayne Edwardson Ake Evans Richard Fabiani Bożena Fadiman Anne Faulkner William Fiedler Arkady Filipowicz Wika Fletcher Susan Fogelström Per Anders Fønhus Mikkjel Fowler Karen Joy Frankl Viktor Franzen Jonathan Frayn Michael Fredro Aleksander Fryczkowska Anna Gaskell Elizabeth Genow Magdalena Gilmour David Giordano Paolo Goetel Ferdynand Goethe Johann Wolfgang Gołowkina Irina Grabowska-Grzyb Ałbena Grabski Maciej Green Penelope Grimes Martha Grimwood Ken Gunnarsson Gunnar Gustafsson Lars Gutowska-Adamczyk Małgorzata Guzowska Marta Hagen Wiktor Hamsun Knut Hejke Krzysztof Helsztyński Stanisław Hen Józef Herbert Zbigniew Hill Napoleon Hill Susan Hoffmanowa Klementyna Holt Anne Hovsgaard Jens Hulova Petra Ishiguro Kazuo Iwaszkiewicz Jarosław Iwaszkiewiczowa Anna Jaffrey Madhur Jahren Hope Jakowienko Mira Jamski Piotr Jaruzelska Monika Jastrzębska Magdalena Jersild Per Christian Jörgensdotter Anna Jurgała-Jureczka Joanna Kaczyńska Marta Kallentoft Mons Kanger Thomas Kanowicz Grigorij Karlsson Elise Karon Jan Karpiński Wojciech Kaschnitz Marie Luise Kolbuszewski Jacek Komuda Jacek Kościński Piotr Kowecka Elżbieta Kraszewski Józef Ignacy Kręt Helena Kroh Antoni Kruusval Catarina Krzysztoń Jerzy Kuncewiczowa Maria Kutyłowska Helena Lackberg Camilla Lanckorońska Karolina Lander Leena Larsson Asa Laurain Antoine Lehtonen Joel Loreau Dominique cytaty Lupton Rosamund Lurie Alison Ładyński Antonin Łapicka Zuzanna Łopieńska Barbara Łozińska Maja Łoziński Mikołaj Maciejewska Beata Maciorowski Mirosław Mackiewicz Józef Magris Claudio Malczewski Rafał Maloney Alison Małecki Jan Manguel Alberto Mankell Henning Mann Wojciech Mansfield Katherine Marai Sandor Marias Javier Marinina Aleksandra Marklund Liza Marquez Gabriel Masłoń Krzysztof Mazzucco Melania McKeown Greg Meder Basia Meller Marcin Meredith George Michniewicz Tomasz Miłoszewski Zygmunt Mitchell David Mizielińscy Mjaset Christer Mrożek Sławomir Mukka Timo Murakami Haruki Musierowicz Małgorzata Musso Guillaume Myśliwski Wiesław Nair Preethi Naszkowski Zbigniew Nesbø Jo Nesser Hakan Nicieja Stanisław Nothomb Amelie Nowakowski Marek Nowik Mirosław Obertyńska Beata Oksanen Sofi Orlińska Zuzanna Ossendowski Antoni Ferdynand Pająk-Puda Dorota Paukszta Eugeniusz Pawełczyńska Anna Pawlikowski Michał Pezzelli Peter Pilch Krzysztof Platerowa Katarzyna Plebanek Grażyna Płatowa Wiktoria Proust Marcel Pruszkowska Maria Pruszyńska Anna Przedpełska-Trzeciakowska Anna Puchalska Joanna Puzyńska Katarzyna Quinn Spencer Rabska Zuzanna Rankin Ian Rejmer Małgorzata Reszka Paweł Rutkowski Krzysztof Rylski Eustachy Sadler Michael Safak Elif Schirmer Marcin Seghers Jan Sobański Antoni Sobolewska Justyna Staalesen Gunnar Stanowski Krzysztor Stasiuk Andrzej Stec Ewa Stenka Danuta Stockett Kathryn Stulgińska Zofia Susso Eva Sypuła-Gliwa Joanna Szabo Magda Szalay David Szarota Piotr Szczygieł Mariusz Szejnert Małgorzata Szumska Małgorzata Terzani Tiziano Theorin Johan Thompson Ruth Todd Jackie Tomkowski Jan Tristante Jeronimo Tullet Herve Velthuijs Max Venclova Tomas Venezia Mariolina Vesaas Tarjei Wachowicz-Makowska Jolanta Waltari Mika Wałkuski Marek Wańkowicz Melchior Warmbrunn Erika Wassmo Herbjørg Wasylewski Stanisław Weissensteiner Friedrich White Patrick Wiechert Ernst Wieslander Jujja Włodek Ludwika Zevin Gabrielle Zyskowska-Ignaciak Katarzyna Żylińska Jadwiga
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...