Czytając ostatnio różne kryminały dochodzę do wniosku, że niemal każde wydawnictwo szuka swojego Larssona, czyli sukcesu wydawniczego na miarę tego, który przypadł wydawcom nieżyjącego już szwedzkiego pisarza. Nie inaczej jest z nowym cyklem kryminalnym wydawnictwa Rebis, którego autor – Mons Kallentoft - jest reklamowany jako „lepszy niż Larsson” i okrzyknięty „nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej”. Czy naprawdę Kallentoftowi należy się palma pierwszeństwa wśród licznego grona autorów skandynawskich kryminałów?
"Ofiara w środku zimy" to pierwsza część cyklu. Zgodnie z tytułem książki, akcja toczy się w lutym, najzimniejszym od lat, w szwedzkim Linköping. Pewnej szczególnie mroźnej nocy wśród jałowych, chłostanych wiatrem równin w pobliżu miasta, zostaje znalezione potwornie okaleczone ciało otyłego mężczyzny. Śledztwo prowadzi komisarz Malin Fors z policji w Linköping i ma ono dać odpowiedź na pytanie, kto zabił i dlaczego zrobił to w tak okrutny sposób. Malin rusza tropem mordercy, a polowanie to prowadzi ją do najmroczniejszych zakątków ludzkiego serca.
Wybór głównego bohatera serii kryminalnej to – jak napisałam w poprzedniej notce – połowa sukcesu i bardzo ważna decyzja autora. Jeśli bohater jest intrygujący i przykuwa uwagę czytelnika, potrafi on „przykryć” nawet mniej udaną intrygę kryminalną. Mons Kallentoft postanowił uczynić główną bohaterką swojej serii komisarz Malin Fors – trzydziestokilkukletnią rozwódkę, wychowująca samotnie trzynastoletnią córkę Tove. Jest bystra, twarda, potrafi kojarzyć fakty, co pozwala jej rozwiązywać najtrudniejsze sprawy. Ma również tendencje do nadużywania alkoholu, ze szczególnym uwzględnieniem tequili. Aby – jak podejrzewam - zwiększyć potencjalny krąg czytelników, w nocie wydawnictwa jest również mowa o tym, że Malin „uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem, dziennikarzem z miejscowej gazety”, co moim zdaniem jest dużą przesadą – jedna, dość niewinnie opisana scena nie oznacza jeszcze predylekcji bohaterki do takiego właśnie spędzania czasu wolnego :) Niemniej jednak, wybór Malin Fors na głównego bohatera serii uważam za najważniejszy atut tej książki. Wydaje się ona być osobą o złożonej osobowości i rozwój tej postaci w następnych częściach może się okazać bardzo interesujący.
Nie jest to jednak łatwa książka w odbiorze, zwłaszcza dla czytelników przyzwyczajonych do typowej narracji, która w skandynawskich kryminałach jest bardzo ważna i niesie ze sobą wiele istotnych informacji i o śledztwie, i o lokalnej społeczności, w której dochodzi przestępstwa. Mons Kallentoft pisze w sposób nowoczesny, rzekłabym nawet, że nieco postmodernistyczny. Zdania są rwane, a oprócz dialogów i dość ślamazarnie prowadzonego śledztwa relacjonowanego przez wszystkowiedzącego narratora, przedstawiony jest tok rozmyślań Malin Fors. Jej dywagacje mają charakter „strumienia świadomości” i często nie dotyczą spraw służbowych, lecz życia prywatnego, jej wątpliwości i wahań. Do tego stylu prowadzenia narracji trzeba się przyzwyczaić jeśli się chce skończyć tę książkę :).
Autor postanowił wprowadzić do takiego toku narracji kolejny nowatorski i niespotykany gdzie indziej element – monologi martwej ofiary przestępstwa (potem już nawet ofiar). Ich treść ma charakter uniwersalny i jest raczej pewnym przesłaniem do żywych bez podawania szczegółów dotyczących popełnionego morderstwa. Wielu krytyków i recenzentów uznało ten pomysł autora za fascynujący i intrygujący. Moja opinia nie jest tak pozytywna. Wydaje mi się, że te fragmenty nie wnosiły wiele do rozwoju akcji kryminalnej i na mnie sprawiały wrażenie sztucznych i wymyślonych właśnie po to, żeby krytycy mieli nad czym się zastanawiać ;).
Zbrodnia, która jest przedmiotem śledztwa Malin Fors stanowi punkt wyjścia do zbadania nader skomplikowanych stosunków rodzinnych ofiary i przemocy psychicznej, jaka miała miejsce wiele lat temu. Autor pokazuje niezmierzone zdawałoby się pokłady nienawiści, które mogą naznaczyć na całe życie. Jest to przejmująca lektura, aczkolwiek mam żal do autora, że jedyną rodzinę, która jest związana silnymi więzami i skupiona wokół seniorki rodu, przedstawił jako siedlisko wszelkiego zła. To negatywne nastawienie do tradycyjnego pojęcia rodziny widać u autora od pierwszej sceny, w której ta rodzina się pojawia. Jej skupienie wokół matki i babki, mieszkanie w bliskim sąsiedztwie, częste spotkania, tradycyjny podział ról budzi zdziwienie przybyłych tam policjantów tym nienowoczesnym podejściem do życia.
Jeszcze jedna sprawa… W tej książce mowa jest o drastycznym gwałcie, którego ofiarą padają dwie kobiety. Nie wdając się w szczegóły, to, co opisuje autor jako „gwałt”, dla mnie jest raczej sadystyczną torturą i słowo „gwałt” po prostu mi nie pasuje.
Niestety, nie zachwyciła mnie ta książka. Problemem dla mnie nie był język opowieści, lecz sprawa, która jest jej tematem. Jest ona w wielu momentach przejmująca i niepokojąca, pełna zapiekłej i zastarzałej nienawiści, która czyni z ludzi psychologiczne wraki, ale jakoś mnie to wszystko nie wciągnęło. „Psychologizowanie” autora zepchnęło akcję kryminalną na drugi plan, chyba jednak ze szkodą dla lektury. Jeśli sięgnę po kolejne kryminały Kallentofta, to tylko ze względu na zainteresowanie losami Malin Fors, której postać przyciąga uwagę i zaciekawia. Tak więc, w moim odczuciu, pochwały, które się sypią na autora w nocie wydawniczej są przesadzone i raczej na pewno nie zdobył on tą książką korony „króla skandynawskiego kryminału”.
Mons Kallentoft (ur. w 1968 r.) dorastał w małym miasteczku Linköping. Do kariery pisarza dochodził przez pracę w reklamie i dziennikarstwo. Debiutował w roku 2000 powieścią „Pesetas”, za którą otrzymał nagrodę Katapultpriset, przyznawaną przez Związek Pisarzy Szwedzkich. Potem wydał dwie książki: "Marbella Club i "Frasch, frisk och spontan" oraz nagrodzony zbiór reportaży kulinarno-społecznych "Food noir". Uznanie czytelników i krytyków zdobył dzięki książce "Ofiara w środku zimy", pierwszej z serii o komisarz Malin Fors. Powieść sprzedano w ponad 200 000 egzemplarzy i przetłumaczono na kilka języków. Strona internetowa pisarza jest tu.
Moja ocena 3,5 / 6
Autor: Mons Kallentoft
Tytuł oryginalny: Midvinterblod
Wydawnictwo: Rebis
Tłumacz: Bratumiła Pawłowska – Pettersson
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 447
Ja próbowałam czytać tę letnią część i byłam zaszokowana. Okropna, chaotyczna narracja, brak akcji, po prostu jakiś totalny koszmar! :/
OdpowiedzUsuńMożna zauważyć że ostatnio skandynawskie kryminały są wydawane w wielkich ilościach, trudno w tym wszystkim znaleźć coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńAvo_lusion: ta letnia część jest drugą z cyklu, a więc Twoja opinia nie zachęca mnie do sięgnięcia po nią :) Styl jest rzeczywiście trudny w odbiorze, ale dałam radę się "przebić" przez całość książki :)
OdpowiedzUsuńIchigol: Fakt, obecnie mamy zalew skandynawskich kryminałów i wielu autorów jeszcze nie znam, ale to naprawdę fascynujące, jak wielu z nich dobrze pisze. Już po publikacji swojej notki znalazłam wywiad z Kallentoftem, w którym on wyraźnie stwierdza, że obecnie w Skandynawii literatura "niekryminalna" jest skierowana do bardzo wąskiego kręgu odbiorców, a kryminały przejęły w pewnym sensie rolę beletrystyki. Treść wywiadu: http://netkultura.home.pl/autoinstalator/wordpress5/?p=511
Pozdrawiam!
Królów w Skandynawii jest wielu,lecz czytelnicy niektórych szybko detronizują.
OdpowiedzUsuńDla mnie ostatnio są ważni (oprócz cesarza Mankella) Nesbo, Adler-Olsen i Asa Larsson.
Nutto, to prawda :) Muszę się zapoznać z książkami Adler-Olsen i Larsson. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń