wtorek, 29 marca 2016

Alison Maloney, Pod schodami. Życie codzienne służby domowej w początkach XX w. w Anglii





Któż z nas nie ogląda brytyjskich seriali nakręconych na podstawie wspaniałych angielskich powieści? Ogląda się „Panie z Cranford”, „Dumę i uprzedzenie”, „Północ Południe” i choć śledzimy w napięciu losy głównych bohaterów i ich zawikłanych relacji uczuciowych, to zawsze w tle pojawiają się ci, bez których angielscy dżentelmeni i damy nie mogliby funkcjonować: służba domowa. Nic więc dziwnego, że powstały również seriale poświęcone życiu służących, tej kaście ludzi mieszkających „pod schodami”. 

W latach 90-tych XX wieku bardzo popularny był zabawny serial BBC „Pan wzywał, milordzie?”, a ostatnio rekordy popularności bije „Downton Abbey”, gdzie perypetie służby są równoprawne w stosunku do arystokratów, u których służą.

Gdy tylko zauważyłam, że pojawiła się książka poświęcona życiu służby w Anglii byłam pewna, że ją przeczytam i tak się stało dzięki mojej bibliotece dzielnicowej, której nigdy dość się nie nachwalę. :) 

Autorka w przystępny sposób prezentuje sytuację bytową służących, ich hierarchię i poziom życia. Autorka prezentuje również proces stopniowej emancypacji i poprawy warunków pracy, co było spowodowane rozwojem przemysłu, usług, co skutkowało pojawieniem się nowych, atrakcyjniejszych możliwości zatrudnienia. Nie bez znaczenia był też wybuch I wojny światowej i odejście kilkaset tysięcy służących do wojska. 

Poznajemy tło społeczne , obowiązki poszczególnych grup służących, a także stosunki między nimi. Ta hierarchia była niezmiernie ważna. Najwyżej usytuowanego w niej kamerdynera od stojącej na przeciwległym krańcu posługaczki dzielił ogromny dystans, właściwie niemożliwy do zniwelowania. Najmniej znaczący służący nie byli w ogóle dopuszczani do części domu zajmowanej przez właścicieli. Ci, zajmujący ważniejszą pozycję w hierarchii, uczestniczyli w ich życiu i byli dopuszczani do najbardziej prywatnych spraw „państwa”.

Autorka przybliża czytelnikowi kwestie związane z poziomem zarobków, zakresem obowiązków zwracając uwagę na właściwie brak wolnego. Prawo do dnia wolnego kształtowało się powoli, ale było możliwe do osiągnięcia dopiero w XX wieku. Inna sprawa, że pozycja służącego w XIX wieku była, mimo dużych obciążeń, bardzo pożądana wobec ogromnej nędzy biedniejszych warstw społeczności we wsi i w mieście.

Na początku XX wieku pojawiły się inne formy aktywności zawodowej dla dziewcząt w sklepach, fabrykach i biurach, co przyczyniło się do znaczącego obniżenia atrakcyjności pracy na służbie. Ta sytuacja zmusiła też pracodawców służących do zaoferowania bardziej korzystnych warunków zatrudnienia. Jednak prawdziwym „gwoździem do trumny” służby była jednak I wojna światowa, kiedy to w Wielkiej Brytanii ze służby odeszło ok. 400 tys. osób, które po wojnie albo nie mogły, albo w znaczącej większości nie chciały wracać na pozycję służącego wobec pojawienia się nowych możliwości zawodowych.

Czyta się tę pozycję bardzo dobrze, zawiera wiele interesujących informacji, a język jest bardzo przystępny. Książka Alison Maloney nie jest pozycją naukową, bibliografia jest dość uboga i w sumie mało satysfakcjonująca. Niemniej jednak, a może właśnie dlatego, powinna być to lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli epoki edwardiańskiej, jak i wiktoriańskiej, gdyż Autorka w swych rozważaniach sięga również po przykłady z końca XIX wieku. Polecam!


Autor: Alison Maloney
Tytuł oryginalny: Life below stairs
Wydawnictwo: Bellona
Tłumacz: Krzysztof Cieślik
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 184



P.S. Po niemal dwóch miesiącach uświadomiłam sobie, że w lutym stuknęło mi 5 lat blogowania. Oddzielnego wpisu z tej okazji nie będzie, ale cieszę się, że to miejsce w sieci nadal istnieje. 

Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje notki i przepraszam, że ostatnio brakuje mi czasu na odwiedzanie i komentowanie  na ulubionych blogach. Mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni. :)

Pozdrawiam serdecznie!



sobota, 26 marca 2016

Wielkanoc!


Źródło



Jak to będzie?

Jutro będzie Wielkanoc,
babki w piec już wsadzone,
gotują się kiełbasy
i mieć będziemy święcone!
Najpierw obrus bielutki
mama na stół położy
na nim stanie pośrodku
ten baranek Boży.

Jajkiem będziemy się dzielić
wszyscy w domu z kolei,
życzyć sobie pociechy,
życzyć sobie nadziei.
Potem będą mazurki,
właśnie robi je mama.
A rodzynki, migdały
- obieram ja sama.

A na boku stać będzie
w kubku woda święcona.
I kropidło z wstążeczką
od sąsiada Szymona.
Z rana przyjdzie ksiądz proboszcz
i poświęci stół cały.
Domek także pokropi,
by się dzieci chowały.
 
Maria Konopnicka
 
 
* * * * *  


"Na kominie huczał duży ogień i w grapie , którą dwojgu ciężko było podjąć, gotowała się cała świńska noga, naprędce wczoraj przywędzona, w mniejszym zaś saganie kiełbasy parkotały, że po izbie chodziły taki wiercące w nozdrzach smaki, aż Witek strugający cosik wpośród dzieci raz po raz nosem pociągał i wzdychał.

A pod kominem, w samym świetle ognia, siedziały zgodnie Jagna z Józką, zajęte pilnie kraszeniem jajek, a każda swoje z osobna chroniła i kryjomo, aby się barzej wysadzić. Jagusia najpierw myła swoje w ciepłej wodzie i wytarte do sucha dopiero znaczyła w różności roztopionym woskiem, a potem wpuszczała we wrzątek bełkocący we trzech garnuszkach, w których je kolejno zanurzała. Żmudna była robota, bo wosk miejscami nie chciał trzymać albo jajka w rękach się gnietły lub pękały przy gotowaniu, ale w końcu naczyniły ich przeszło pół kopy i nuż dopiero okazywać sobie i przechwalać się piękniej kraszonymi.

(...) Pokazywała swoje, w piórkach żytnich i cebulowych gotowane, żółciuchne, białymi figlasami ukraszone i tak galante, jak mało która by potrafiła, ale ujrzawszy Jagusine, gębę ozwarła z podziwu i markotność ją chwyciła. Jakże, to aż mieniło się w oczach, czerwone były, żółte, fiołkowe, i jak lnowe kwiatuszki niebieskie, a widać było na nich takie rzeczy, że prosto nie do uwierzenia: koguty piejące na płocie, gąski na drugim syczały na maciory, uwalone w błocie; gdzie znów stado gołębi białych nad polami czerwonymi, a na inszych wzory takie i cudeńka, kiej na szybach, gdy zamróz je lodem potrzęsie."


Chłopi, Władysław Reymont


 
Wesołego Alleluja!

 

wtorek, 22 marca 2016

Maria Pruszkowska, Przyślę Panu list i klucz





Bardzo lubię poznawać nowe tytuły „książek o książkach”, które uważam za swego rodzaju podkategorię wartą uwagi każdego mola książkowego. I choć mola we mnie coraz mniej z uwagi na deficyt czasu, to jednak nie oparłam się książce poleconej mi w komentarzu blogowym przez Marię Orzeszkową. Wystarczyły mi dwa skojarzenia: „o książkach” i „w stylu Chmielewskiej”. Wypożyczyłam ją niemal natychmiast, a przeczytałam w tempie ekspresowym, co z uwagi na charakter książki nie jest niczym niezwykłym. :)

Maria Pruszyńska jest autorką kompletnie mi nieznaną, a w tej książce noszącej cechy autobiograficzne (choć jest kilka istotnych różnic) ujawniła swój nieprzeciętny talent komediowy i „zakręcenie” na punkcie książek. Ale czemu się dziwić, jeśli ojciec rodziny prezentował podejście dożycia jak w poniższym cytacie.

„Istotą życia Ojca były książki. Ojciec czytał ciągle. Czytał przy jedzeniu, czytał w pociągu i w tramwaju, i na przystanku. Czytał po południu w fotelu, wieczorem w łóżku.

Najważniejsze obowiązki życiowe odwalał – można by powiedzieć – szybko, uczciwie i precyzyjnie, ale nie wkładając w nie serca ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracania się w książkach podczas godzin należących do niego.(…)

Ojciec uważał, że książki, której nie ma się zamiaru czytać powtórnie, nie warto czytać po raz pierwszy. Mądra ta zasada zupełnie nie przeszkadzała mu pochłaniać wszystkiego, co wpadło mu w rękę.”


Od przeznaczenia nie można uciec, tak więc obie córki swego Ojca i Matki, która mimo długiego oporu również uległa czytelniczej manii, były równie zapalonymi czytelniczkami. Akcja rozgrywa się w okresie międzywojennym, choć na początku można mieć pewne wątpliwości, gdyż brakuje w treści jakichkolwiek odniesień do rzeczywistości.

Maria i Alina wychowują się w rodzinie urzędniczej i nie wyobrażają sobie niemal innej rozrywki niż czytanie, ba pochłanianie, kolejnych książek i dyskusje o nich. Rodzina bowiem miała swój zestaw książek ukochanych, które czytano po wielekroć, cytowano w najrozmaitszych sytuacjach życiowych.

„Posiadaliśmy w naszym mieszkaniu dwie biblioteki. Pierwszą nazywaliśmy „Miesiąc Zatajony” według pięknej nazwy herbu pana Snitko z Pana Wołodyjowskiego. Była to dość obszerna szafka, kryjąca skarby swego wnętrza za przesłoniętym tkaniną szkłem. „Zatajone” tam były książki ukochane, książki, które czytało się po wiele razy i do których wracało się ciągle. Klucz od tej szafki chowaliśmy w zegarze, lecz dla najbliższej nawet rodziny i przyjaciół był niby zawsze zagubiony. Pod tym względem byliśmy obrzydliwie egoistyczni. Chętnego do pożyczania książek częstowaliśmy różnymi Zarzyckimi, Dellami i tym podobnymi głupstwami, które znajdowały się w bibliotece numer drugi, na półkach w przedpokoju. Tę drugą bibliotekę nazywaliśmy „Dary Księżycowe” od tytułu bardzo głupiej książki Farnola. Chętnie wypożyczaliśmy książki z tych półek, bo jeśli nawet jakieś Dary Księżycowe wywędrowały z naszego domu na wieczne nieoddanie, nikt się tym nie przejmował. Znajdowały się tam bowiem książki kupione bez przemyślenia lub przypadkowo, do których nikt nie miał zamiaru wracać i czytać ich powtórnie.”

Jedną z najukochańszych lektur dziewcząt była m.in. sienkiewiczowska „Trylogia”, na temat której siostry toczą dwa pojedynki z własnym wujem usiłując się wzajemnie „zagiąć” na najtrudniejszych pytaniach ze znajomości tego właśnie cyklu. Obie siostry po zakończeniu edukacji nie zdecydowały się na studia, lecz – dzięki rodzinnym koneksjom – rozpoczęły karierę urzędniczą, co nie ograniczało ich czasu wolnego, który mogły przeznaczyć na lekturę kolejnych książek.

Niezapomnianą sceną jest pierwsze zetknięcie Marii z „Trędowatą” Heleny Mniszkówny. Przyznam, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, gdy Autorka ze swadą opisywała swoje przeżycia jako nastolatki zgłębiającej historię Stefci Rudeckiej podczas podróży pociągiem. Dość powiedzieć, że matka witająca ją na peronie stacji docelowej odebrała córkę spłakaną i pół-przytomną, a to wszystko przez tę książkę.:)

Życie sióstr toczy się spokojnie w otoczeniu niezmiennie zaczytanych domowników, pojawiają się adoratorzy i od tego mniej więcej momentu spada nieco tempo książki. Czyta się ją świetnie, ale zdecydowanym przebojem jest pierwsza część, która wywołuje w nas wspomnienie dziecięcych i młodzieżowych lektur, dzięki którym nie mogliśmy oderwać się od książki.

Fabuła jest w książce dość uboga, najważniejszy jest tu żartobliwy nastrój i książkowe zauroczenia, które sprawiają, że człowiek śmieje się niemal non-stop, a z drugiej strony czytając kolejne tytuły myśli w popłochu, że jest taki nieoczytany w porównaniu do nastoletnich przedwojennych książkoholiczek…

Nie pozostaje mi nic innego jak upolować drugą część pt. „Życie nie jest romansem, ale…”.
 
I na sam koniec przytoczę genialną klasyfikację książek, którą odnalazłam w tej niepozornej książeczce:

"Są książki, które się czyta.
Są książki, które się pochłania.
Są książki, które pochłaniają czytającego."



Autor: Maria Pruszkowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 148




środa, 16 marca 2016

Elżbieta Kowecka, W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w.


 

Książka Elżbiety Koweckiej to wspaniała podróż w przeszłość polskich dworów i obowiązującego tam stylu życia. Autorka zastrzega się co prawda, że jest specjalistką od bardzo wąskiej dziedziny nauki, badającej materialne ślady działalności człowieka, ale po przeczytaniu tej książki nie odczuwam, że była to praca naukowa. Jest napisana prosto i przystępnie i dostarcza sporej dawki wiedzy o życiu XIX-wiecznych dworów.
    
Książka jest podzielona na następujące rozdziały:

1. Posłuchajmy plotek i ploteczek;
2. Rodzinny dom;
3. Salon;
4. Co kryją inne pokoje;
5. Kuchnia;
6. W co się bawić?
7. Ręczne roboty;
8. Rachunki, rachunki

Nie ma większego sensu streszczać tę książkę czy przytaczać przykłady omówione przez Autorkę, gdyż tytuły rozdziałów mówią same za siebie. Tę pozycję po prostu trzeba przeczytać, jeśli interesujemy się życiem codziennym ludzi żyjących w XIX wieku. Elżbieta Kowecka zestawia świadectwa epoki bazując na dostępnych wydawnictwach, wspomnieniach i materiale ilustracyjnym odkrywa przed nami kolejne sfery życia naszych przodków. Siłą rzeczy, z uwagi na pozostawione ślady praca dotyczy ziemiaństwa, ale przez ten obraz przebijają się też do naszej świadomości odpryski życia dworskiej służby. Wiele z przytoczonych świadectw dotyczy dworów kresowych, gdzie tradycje szlacheckie i staropolski tryb życia były kultywowane z najwyższym pietyzmem, zwłaszcza w okresie zaborów.

Szczególne wrażenie na czytelniku robią (no, przynajmniej na mnie zrobiły :)) opisy sposobu żywienia i celebracja posiłków połączona z tradycyjną polską gościnnością. Gdy uświadomimy sobie, że nie było wtedy wielu istotnych udogodnień współczesnego gospodarstwa domowego, docenimy, jak wielki wysiłek musiał być włożony w przygotowanie tych następujących po sobie posiłków, które dziś określilibyśmy raczej mianem uczt.

"Leon Potocki w swoich „Pamiętnikach pana Kamertona” (wyd. 1869) malował taką „codzienność gastronomiczną" dworu litewskiego z lat 30-tych XIX wieku:

„Dzień rozpoczynano od kawy ze śmietanką […]. Około godziny dziesiątej odwiedzić apteczkę, napić się po kieliszku anyżówki, kminkówki lub pomarańczówki i zakąsić pierniczkiem lub śliwką na rodzynku, było rzeczą nieodzowną. O jedenastej gospodarz, przepiwszy do gości dużym kieliszkiem ajerówki* […]dla zaostrzenia apetytu, z kolei każdego częstował, po czym na lekką zakąskę zapraszał, ale ta zakąska składała się i z kołdunów, bigosu, kiełbas, i zrazów, a dokoła półmiski z ruladą, rozmaitą wędliną i serem. Porter i piwo towiańskie gasiło pragnienie. O drugiej podawano do stołu. Obiad z kilkunastu potraw złożony poprzedzała wódka, a towarzyszyło wino […]. Po obiedzie roznoszono kawę ze śmietanką, w parę godzin później frukta i konfitury, pomiędzy którymi w lecie ogórki z miodem, a w zimie orzechy i mak smażony w miodzie najgłówniejszą odgrywał rolę. O szóstej następowała herbata z ciastem, a wnet potem ochoczy gospodarz wołał: - Panowie […] zawód życia krótki, napijmy się wódki! O dziewiątej wieczerza złożona z pięciu lub więcej sutych potraw z bojaźni, aby się z głodu nie przyśnili Cyganie. Koło północy, chcąc nie na czczo pójść do spoczynku, dawano wereszczakę**, po czym po parę lampeczek krupniku lub ponczyku wypić wypadało i to się nazywało podkurkiem.”

*Ajer – wódka z dodatkiem korzeni tataraku
**Wereszczaka – zupa z kiełbasą, półgęskiem i kaszą jęczmienną, przysmak kuchni litewskiej

Książka jest napisana przystępnie, z dużym znawstwem i znajomością tematu. Całości dopełnia staranne wydanie ze stylowymi ilustracjami. To wielka przyjemność, że praca o charakterze naukowym jest po prostu dobrą książką, która w dodatku jest lekturą obowiązkową dla wszystkich kochających naszą przeszłość i tradycje.


Autor: Elżbieta Kowecka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 302

  

wtorek, 8 marca 2016

Elżbieta Cherezińska, Gra w kości





Elżbieta Cherezińska wbiła mi się w pamięć jako autorka, która potrafi przedstawić historię sprzed wieków w nowoczesny, przemawiający do wyobraźni współczesnego czytelnika sposób, a jednocześnie – mimo stosowania współczesnego języka – pozostaje w zgodzie z najważniejszymi ustaleniami historyków danej epoki. Mimo wszelkich zastrzeżeń językowych zgłaszanych pod adresem dwóch pierwszych części cyklu piastowskiego (Korona śniegu i krwi, Niewidzialna korona) jest to naprawdę świetna lektura zachęcająca do bliższego poznania "mroków średniowiecza". To samo zresztą można powiedzieć o cyklu skandynawskim, choć tu moja wiedza merytoryczna jest znikoma, więc mogę tylko przyjąć, że Autorka również dołożyła starań, aby tło historyczne było zgodne z wiedzą historyczną.

„Gra w kości” niezmiernie mnie ciekawiła, gdyż dotyczy jednego z kluczowych momentów epoki kształtowania się polskiej państwowości, tzn. męczeństwa św. Wojciecha i zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. Książka opisuje wydarzenia z lat 997 – 1002, podzielona jest na krótkie rozdziały, ukazujące historię z punktu widzenia dwóch kluczowych bohaterów: księcia Bolesława i cesarza Ottona III-ego. Obaj są władcami z określoną polityczną wizją, dążącymi do realizacji założonych celów. Otton III, młody cesarz przepełniony wiarą w odbudowę potężnego cesarstwa rzymskiego opartego na chrześcijaństwie, w którym istotną jego częścią mogłaby być Słowiańszczyzna (Sklavinia) z Bolesławem na czele. Męczeństwo świętego Wojciecha i jego kanonizacja jest impulsem do wzmocnienia pozycji Bolesława i jego państwa, które dzięki sojuszowi z Ottonem mogłoby dać odpór zakusom niemieckich panów łakomie spoglądających na jego ziemie. 

Autorka w swojej opowieści oparła się na hipotezach Przemysława Urbańczyka, które dla wielu historyków są dość kontrowersyjne. Nie wchodząc w szczegóły, opierając się wyłącznie na wrażeniach czytelniczych, stwierdzam, że nie można odmówić Elżbiecie Cherezińskiej pasji i zaangażowania w kreacji historiozoficznej wizji, którą zaprezentowała w tej książce. Nie ma tu wiele akcji, jest raczej próba opisania wizji państwa i władcy w momencie dziejowym uznawanym przez wielu za symboliczny.

Z obu przedstawionych władców to Otton III budzi większe zainteresowanie. Jego postać niesie w sobie sprzeczność i tajemnicę; to władca uduchowiony, dążący do realizacji swojej wizji państwa, umartwiający się aż do zatracenia, a jednocześnie potrafiący wykazać się bezprzykładnym okrucieństwem wobec swojego wroga. Bolesław Chrobry wypada w tej konfrontacji nieco blado, a dość jednostajne zapewnienia, jakim był wspaniałym i przewidującym władcą nie do końca przekonują, jeśli posiada się choć szczątkową wiedzę o kryzysie polskiej państwowości za panowania Mieszka II, dziedzica pierwszego króla Polski, co było w dużej mierze efektem ojcowskiej polityki. 

W moim przekonaniu „Gra w kości” jest ambitną próbą nowoczesnej powieści historycznej. Nie do końca mnie ona zadowoliła, gdyż w tekście zdarzają się dłużyzny nie pozwalające „wsiąknąć” w wykreowany przez Autorkę świat. Odwaga w podejmowaniu trudnych wyzwań i prezentacji niebanalnych hipotez warta jest jednak odnotowania. Drobne zastrzeżenia, które sformułowałam wyżej nie odbierają przyjemności czytelniczej, a lektura tej książki może zachęcić do poznawania dziejów naszego kraju, a tego nigdy za wiele. :)


Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 406
 

czwartek, 3 marca 2016

Jan Seghers, Panna młoda w śniegu



Po lekturze „Zbyt pięknej dziewczyny” uznałam, że z chęcią zapoznam się z dalszymi losami Roberta Marthalera, frankfurckiego policjanta w średnim wieku, który może trochę irytować swoją rutyną, ale jednocześnie ujmować spokojem i zdrowym rozsądkiem.

„Panna młoda w śniegu” to drugi tom przygód Marthalera. Opisuje sprawę brutalnego morderstwa frankfurckiej dentystki, która po śmierci została upozowana w obsceniczny sposób. Po rozpoczęciu śledztwa do zespołu komisarza dołącza młody policjant, z którym szef grupy miał konflikt, co powoduje pewne tarcia w zespole. Tymczasem dochodzi do kolejnego morderstwa świadczącego niezbicie o tym, że tym razem policjanci mają do czynienia z seryjnym mordercą.

Przyznam szczerze, że o ile pierwsza część cyklu nawet mi się podobała, to „Panna młoda w śniegu” trochę mnie znudziła, a nawet zirytowała. Jeśli chodzi o bohatera, to pomijając jego dziwną skłonność do wpadania w złość (jakoś tego nie zauważyłam w poprzedniej książce), prywatnie nie jest tu zbyt sympatyczny. Jego związek z Teresą, którą poznał w poprzednim tomie, nie wygląda najlepiej, skoro był on w stanie zapomnieć o jej przylocie i nie skontaktować się z nią, aby uprzedzić o swojej nieobecności. Zachowanie nie tylko dziwne, ale i mało wiarygodne w dzisiejszych czasach, które polegają głównie na byciu cały czas w kontakcie telefonicznym.

Mogłabym jednak spuścić zasłonę milczenia na niedoskonałe cechy charakteru bohatera i jego mało przekonywujące zachowanie wobec kobiety, z którą jest w uczuciowym związku, niemniej jednak, opisane śledztwo jest dość niekonsekwentne. Nie ujawniając zbyt wiele, mogę stwierdzić, że dość dużo czasu poświęcono działaniom śledczych odnośnie poznania osobowości pierwszej ofiary i uzyskano zadziwiająco mało informacji. Nie sprawdzono dokładnie ani jej relacji z narzeczonym, ani czasów studenckich. Okoliczności drugiego morderstwa są na tyle niezwykłe, że śledczy powinni zwrócić uwagę na pewne kwestie, tymczasem zostawiono tę sprawę w zupełnym zawieszeniu nie drążąc zbytnio sprawy. Końcówka jest już prowadzona w szybkim tempie, a rozwiązanie dość zaskakujące, choć właściwie od kluczowego momentu, w którym autor jakby zrezygnował z kontynuacji śledztwa wiadomo było, gdzie powinno się szukać mordercy (OK, możliwe były właściwie dwie opcje, ale żadnej nie podjęto). Wygląda na to, że autor nie chcąc kończyć kryminału zbyt szybko, lub nie mając dobrego pomysłu postąpił dość niekoherentnie, co mi jednak przeszkadzało w odbiorze, bo wyczułam tam fałsz albo po prostu zbyt mało umiejętności w interesującym poprowadzeniu fabuły.

Konkludując, nie jest to kryminał, który szczególnie mnie zachwycił, choć jest parę fragmentów podanych ciekawie i niebanalnie. Uwagę zwraca staranne odmalowanie tła, czyli Frankfurtu nad Menem pokazującego swe mało bankierskie oblicze. Niedosyt budzi niedoskonały sposób prowadzenia narracji oraz mało ciekawy w tym tomie główny bohater. Mam w domu kolejną część cyklu, więc zapewne ją przeczytam, jednak bez specjalnie wygórowanych oczekiwań.




Autor: Jan Seghers 
Tytuł oryginalny: Die Braut im Schnee
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Ze Strachem
Tłumacz: Elżbieta Kalinowska
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 420

Autorzy

Agopsowicz Monika Albaret Celeste Albom Mitch Alvtegen Karin Austen Jane Babina Natalka Bachmann Ingeborg Baranowska Małgorzata Becerra Angela Beekman Aimee Bek Aleksander Bellow Saul Bennett Alan Besala Jerzy Bobkowski Andrzej Bogucka Maria Bonda Katarzyna Borkowska Urszula Bowen Rhys Brabant Hyacinthe Braine John Brodski Josif Calvino Italo Castagno Dario Cegielski Tadeusz Cejrowski Wojciech Cherezińska Elżbieta Cleeves Ann Courtemanche Gil Covey Sean Crummey Michael Cusk Rachel Czapska Maria Czarnecka Renata Czarnyszewicz Florian Czwojdrak Bożena Dallas Sandra de Blasi Marlena Didion Joan Dmochowska Emma Doctorow E.L. Domagalski Dariusz Domańska-Kubiak Irena Dostojewska Anna Drewniak Wojciech Drinkwater Carol Drucka Nadzieja Druckerman Pamela Dunlop Fuchsia Dyer Wayne Edwardson Ake Evans Richard Fabiani Bożena Fadiman Anne Faulkner William Fiedler Arkady Filipowicz Wika Fletcher Susan Fogelström Per Anders Fønhus Mikkjel Fowler Karen Joy Frankl Viktor Franzen Jonathan Frayn Michael Fredro Aleksander Fryczkowska Anna Gaskell Elizabeth Genow Magdalena Gilmour David Giordano Paolo Goetel Ferdynand Goethe Johann Wolfgang Gołowkina Irina Grabowska-Grzyb Ałbena Grabski Maciej Green Penelope Grimes Martha Grimwood Ken Gunnarsson Gunnar Gustafsson Lars Gutowska-Adamczyk Małgorzata Guzowska Marta Hagen Wiktor Hamsun Knut Hejke Krzysztof Helsztyński Stanisław Hen Józef Herbert Zbigniew Hill Napoleon Hill Susan Hoffmanowa Klementyna Holt Anne Hovsgaard Jens Hulova Petra Ishiguro Kazuo Iwaszkiewicz Jarosław Iwaszkiewiczowa Anna Jaffrey Madhur Jahren Hope Jakowienko Mira Jamski Piotr Jaruzelska Monika Jastrzębska Magdalena Jersild Per Christian Jörgensdotter Anna Jurgała-Jureczka Joanna Kaczyńska Marta Kallentoft Mons Kanger Thomas Kanowicz Grigorij Karlsson Elise Karon Jan Karpiński Wojciech Kaschnitz Marie Luise Kolbuszewski Jacek Komuda Jacek Kościński Piotr Kowecka Elżbieta Kraszewski Józef Ignacy Kręt Helena Kroh Antoni Kruusval Catarina Krzysztoń Jerzy Kuncewiczowa Maria Kutyłowska Helena Lackberg Camilla Lanckorońska Karolina Lander Leena Larsson Asa Laurain Antoine Lehtonen Joel Loreau Dominique cytaty Lupton Rosamund Lurie Alison Ładyński Antonin Łapicka Zuzanna Łopieńska Barbara Łozińska Maja Łoziński Mikołaj Maciejewska Beata Maciorowski Mirosław Mackiewicz Józef Magris Claudio Malczewski Rafał Maloney Alison Małecki Jan Manguel Alberto Mankell Henning Mann Wojciech Mansfield Katherine Marai Sandor Marias Javier Marinina Aleksandra Marklund Liza Marquez Gabriel Masłoń Krzysztof Mazzucco Melania McKeown Greg Meder Basia Meller Marcin Meredith George Michniewicz Tomasz Miłoszewski Zygmunt Mitchell David Mizielińscy Mjaset Christer Mrożek Sławomir Mukka Timo Murakami Haruki Musierowicz Małgorzata Musso Guillaume Myśliwski Wiesław Nair Preethi Naszkowski Zbigniew Nesbø Jo Nesser Hakan Nicieja Stanisław Nothomb Amelie Nowakowski Marek Nowik Mirosław Obertyńska Beata Oksanen Sofi Orlińska Zuzanna Ossendowski Antoni Ferdynand Pająk-Puda Dorota Paukszta Eugeniusz Pawełczyńska Anna Pawlikowski Michał Pezzelli Peter Pilch Krzysztof Platerowa Katarzyna Plebanek Grażyna Płatowa Wiktoria Proust Marcel Pruszkowska Maria Pruszyńska Anna Przedpełska-Trzeciakowska Anna Puchalska Joanna Puzyńska Katarzyna Quinn Spencer Rabska Zuzanna Rankin Ian Rejmer Małgorzata Reszka Paweł Rutkowski Krzysztof Rylski Eustachy Sadler Michael Safak Elif Schirmer Marcin Seghers Jan Sobański Antoni Sobolewska Justyna Staalesen Gunnar Stanowski Krzysztor Stasiuk Andrzej Stec Ewa Stenka Danuta Stockett Kathryn Stulgińska Zofia Susso Eva Sypuła-Gliwa Joanna Szabo Magda Szalay David Szarota Piotr Szczygieł Mariusz Szejnert Małgorzata Szumska Małgorzata Terzani Tiziano Theorin Johan Thompson Ruth Todd Jackie Tomkowski Jan Tristante Jeronimo Tullet Herve Velthuijs Max Venclova Tomas Venezia Mariolina Vesaas Tarjei Wachowicz-Makowska Jolanta Waltari Mika Wałkuski Marek Wańkowicz Melchior Warmbrunn Erika Wassmo Herbjørg Wasylewski Stanisław Weissensteiner Friedrich White Patrick Wiechert Ernst Wieslander Jujja Włodek Ludwika Zevin Gabrielle Zyskowska-Ignaciak Katarzyna Żylińska Jadwiga
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...