Któż z nas nie ogląda brytyjskich seriali nakręconych na podstawie wspaniałych angielskich powieści? Ogląda się „Panie z Cranford”, „Dumę i uprzedzenie”, „Północ Południe” i choć śledzimy w napięciu losy głównych bohaterów i ich zawikłanych relacji uczuciowych, to zawsze w tle pojawiają się ci, bez których angielscy dżentelmeni i damy nie mogliby funkcjonować: służba domowa. Nic więc dziwnego, że powstały również seriale poświęcone życiu służących, tej kaście ludzi mieszkających „pod schodami”.
W latach 90-tych XX wieku bardzo popularny był zabawny serial BBC „Pan wzywał, milordzie?”, a ostatnio rekordy popularności bije „Downton Abbey”, gdzie perypetie służby są równoprawne w stosunku do arystokratów, u których służą.
Gdy tylko zauważyłam, że pojawiła się książka poświęcona życiu służby w Anglii byłam pewna, że ją przeczytam i tak się stało dzięki mojej bibliotece dzielnicowej, której nigdy dość się nie nachwalę. :)
Autorka w przystępny sposób prezentuje sytuację bytową służących, ich hierarchię i poziom życia. Autorka prezentuje również proces stopniowej emancypacji i poprawy warunków pracy, co było spowodowane rozwojem przemysłu, usług, co skutkowało pojawieniem się nowych, atrakcyjniejszych możliwości zatrudnienia. Nie bez znaczenia był też wybuch I wojny światowej i odejście kilkaset tysięcy służących do wojska.
Poznajemy tło społeczne , obowiązki poszczególnych grup służących, a także stosunki między nimi. Ta hierarchia była niezmiernie ważna. Najwyżej usytuowanego w niej kamerdynera od stojącej na przeciwległym krańcu posługaczki dzielił ogromny dystans, właściwie niemożliwy do zniwelowania. Najmniej znaczący służący nie byli w ogóle dopuszczani do części domu zajmowanej przez właścicieli. Ci, zajmujący ważniejszą pozycję w hierarchii, uczestniczyli w ich życiu i byli dopuszczani do najbardziej prywatnych spraw „państwa”.
Autorka przybliża czytelnikowi kwestie związane z poziomem zarobków, zakresem obowiązków zwracając uwagę na właściwie brak wolnego. Prawo do dnia wolnego kształtowało się powoli, ale było możliwe do osiągnięcia dopiero w XX wieku. Inna sprawa, że pozycja służącego w XIX wieku była, mimo dużych obciążeń, bardzo pożądana wobec ogromnej nędzy biedniejszych warstw społeczności we wsi i w mieście.
Na początku XX wieku pojawiły się inne formy aktywności zawodowej dla dziewcząt w sklepach, fabrykach i biurach, co przyczyniło się do znaczącego obniżenia atrakcyjności pracy na służbie. Ta sytuacja zmusiła też pracodawców służących do zaoferowania bardziej korzystnych warunków zatrudnienia. Jednak prawdziwym „gwoździem do trumny” służby była jednak I wojna światowa, kiedy to w Wielkiej Brytanii ze służby odeszło ok. 400 tys. osób, które po wojnie albo nie mogły, albo w znaczącej większości nie chciały wracać na pozycję służącego wobec pojawienia się nowych możliwości zawodowych.
Czyta się tę pozycję bardzo dobrze, zawiera wiele interesujących informacji, a język jest bardzo przystępny. Książka Alison Maloney nie jest pozycją naukową, bibliografia jest dość uboga i w sumie mało satysfakcjonująca. Niemniej jednak, a może właśnie dlatego, powinna być to lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli epoki edwardiańskiej, jak i wiktoriańskiej, gdyż Autorka w swych rozważaniach sięga również po przykłady z końca XIX wieku. Polecam!
Autor: Alison Maloney
Tytuł oryginalny: Life below stairs
Wydawnictwo: Bellona
Tłumacz: Krzysztof Cieślik
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 184
P.S. Po niemal dwóch miesiącach uświadomiłam sobie, że w lutym stuknęło mi 5 lat blogowania. Oddzielnego wpisu z tej okazji nie będzie, ale cieszę się, że to miejsce w sieci nadal istnieje.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje notki i przepraszam, że ostatnio brakuje mi czasu na odwiedzanie i komentowanie na ulubionych blogach. Mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni. :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ojej! Gratuluję 5 lat.
OdpowiedzUsuńTo ciekawa książka. Służba, Anglia, kojarzy mi się z Agathą Christie.
Dzięki.
UsuńMnie książka się skojarzyła ze wspaniałymi serialami kostiumowymi BBC. :)
czytałam :) Po za tym wracam do niej w urywkach zwłaszcza jak mi dane jest w sobotę zobaczyć kawałek na jedynce serialu DA (czasami, bo jak włączone TV to dzieciaki opanowują)
OdpowiedzUsuńinspiracji i weny do pisania przez kolejne lata życzę :)
serdeczności i miłego dnia :)
Dziękuję!
UsuńWiem, że czytałaś, gdyż z tytułem tym zetknęłam się po raz pierwszy właśnie u Ciebie. :)
DA oglądałam wyrywkowo, ale dopiero teraz odkrywam uroki nagrywarki w dekoderze i dzięki temu oglądam sobie np. The Paradise na BBC i Poldarka :) Może i DA będą powtarzać, to sobie nagram.
Już kolejny raz tu zaglądam i dopiero dzisiaj wyczytałam, że miałaś rocznicę, kolejną i to piątą.
OdpowiedzUsuńGratuluję i mam nadzieję, że mimo braku czasu utrzymasz to takie interesujące i pełne ciepła miejsce w blogosferze.
Książki nie czytałam, tylko o niej już kiedyś......chyba jedynie w Anglii służba była traktowana tak zawodowo. Stąd temat jest ciekawy bardzo. Fowles w "Kochanicy Francuza" poruszył temat służby w Anglii wiktoriańskiej jako grupy zawodowej z punktu widzenia chyba marksistowskiego....muszę sobie to przypomnieć.
Dziękuję za miłe słowa! Ostatnio życie przyspieszyło i coraz trudniej o wpisy, niestety. Książek też czytam mniej niż kiedyś, ale staram się coś tu czasem napisać, głównie o książkach. :)
Usuń"Kochanicę Francuza" czytałam wieki temu, więc nie pamiętam akcji zbyt dobrze, ale temat służby w powieściach brytyjskich przewija się nader często.