Elżbieta Cherezińska wbiła mi się w pamięć jako autorka, która potrafi przedstawić historię sprzed wieków w nowoczesny, przemawiający do wyobraźni współczesnego czytelnika sposób, a jednocześnie – mimo stosowania współczesnego języka – pozostaje w zgodzie z najważniejszymi ustaleniami historyków danej epoki. Mimo wszelkich zastrzeżeń językowych zgłaszanych pod adresem dwóch pierwszych części cyklu piastowskiego (Korona śniegu i krwi, Niewidzialna korona) jest to naprawdę świetna lektura zachęcająca do bliższego poznania "mroków średniowiecza". To samo zresztą można powiedzieć o cyklu skandynawskim, choć tu moja wiedza merytoryczna jest znikoma, więc mogę tylko przyjąć, że Autorka również dołożyła starań, aby tło historyczne było zgodne z wiedzą historyczną.
„Gra w kości” niezmiernie mnie ciekawiła, gdyż dotyczy jednego z kluczowych momentów epoki kształtowania się polskiej państwowości, tzn. męczeństwa św. Wojciecha i zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. Książka opisuje wydarzenia z lat 997 – 1002, podzielona jest na krótkie rozdziały, ukazujące historię z punktu widzenia dwóch kluczowych bohaterów: księcia Bolesława i cesarza Ottona III-ego. Obaj są władcami z określoną polityczną wizją, dążącymi do realizacji założonych celów. Otton III, młody cesarz przepełniony wiarą w odbudowę potężnego cesarstwa rzymskiego opartego na chrześcijaństwie, w którym istotną jego częścią mogłaby być Słowiańszczyzna (Sklavinia) z Bolesławem na czele. Męczeństwo świętego Wojciecha i jego kanonizacja jest impulsem do wzmocnienia pozycji Bolesława i jego państwa, które dzięki sojuszowi z Ottonem mogłoby dać odpór zakusom niemieckich panów łakomie spoglądających na jego ziemie.
Autorka w swojej opowieści oparła się na hipotezach Przemysława Urbańczyka, które dla wielu historyków są dość kontrowersyjne. Nie wchodząc w szczegóły, opierając się wyłącznie na wrażeniach czytelniczych, stwierdzam, że nie można odmówić Elżbiecie Cherezińskiej pasji i zaangażowania w kreacji historiozoficznej wizji, którą zaprezentowała w tej książce. Nie ma tu wiele akcji, jest raczej próba opisania wizji państwa i władcy w momencie dziejowym uznawanym przez wielu za symboliczny.
Z obu przedstawionych władców to Otton III budzi większe zainteresowanie. Jego postać niesie w sobie sprzeczność i tajemnicę; to władca uduchowiony, dążący do realizacji swojej wizji państwa, umartwiający się aż do zatracenia, a jednocześnie potrafiący wykazać się bezprzykładnym okrucieństwem wobec swojego wroga. Bolesław Chrobry wypada w tej konfrontacji nieco blado, a dość jednostajne zapewnienia, jakim był wspaniałym i przewidującym władcą nie do końca przekonują, jeśli posiada się choć szczątkową wiedzę o kryzysie polskiej państwowości za panowania Mieszka II, dziedzica pierwszego króla Polski, co było w dużej mierze efektem ojcowskiej polityki.
W moim przekonaniu „Gra w kości” jest ambitną próbą nowoczesnej powieści historycznej. Nie do końca mnie ona zadowoliła, gdyż w tekście zdarzają się dłużyzny nie pozwalające „wsiąknąć” w wykreowany przez Autorkę świat. Odwaga w podejmowaniu trudnych wyzwań i prezentacji niebanalnych hipotez warta jest jednak odnotowania. Drobne zastrzeżenia, które sformułowałam wyżej nie odbierają przyjemności czytelniczej, a lektura tej książki może zachęcić do poznawania dziejów naszego kraju, a tego nigdy za wiele. :)
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 406
„Gra w kości” niezmiernie mnie ciekawiła, gdyż dotyczy jednego z kluczowych momentów epoki kształtowania się polskiej państwowości, tzn. męczeństwa św. Wojciecha i zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. Książka opisuje wydarzenia z lat 997 – 1002, podzielona jest na krótkie rozdziały, ukazujące historię z punktu widzenia dwóch kluczowych bohaterów: księcia Bolesława i cesarza Ottona III-ego. Obaj są władcami z określoną polityczną wizją, dążącymi do realizacji założonych celów. Otton III, młody cesarz przepełniony wiarą w odbudowę potężnego cesarstwa rzymskiego opartego na chrześcijaństwie, w którym istotną jego częścią mogłaby być Słowiańszczyzna (Sklavinia) z Bolesławem na czele. Męczeństwo świętego Wojciecha i jego kanonizacja jest impulsem do wzmocnienia pozycji Bolesława i jego państwa, które dzięki sojuszowi z Ottonem mogłoby dać odpór zakusom niemieckich panów łakomie spoglądających na jego ziemie.
Autorka w swojej opowieści oparła się na hipotezach Przemysława Urbańczyka, które dla wielu historyków są dość kontrowersyjne. Nie wchodząc w szczegóły, opierając się wyłącznie na wrażeniach czytelniczych, stwierdzam, że nie można odmówić Elżbiecie Cherezińskiej pasji i zaangażowania w kreacji historiozoficznej wizji, którą zaprezentowała w tej książce. Nie ma tu wiele akcji, jest raczej próba opisania wizji państwa i władcy w momencie dziejowym uznawanym przez wielu za symboliczny.
Z obu przedstawionych władców to Otton III budzi większe zainteresowanie. Jego postać niesie w sobie sprzeczność i tajemnicę; to władca uduchowiony, dążący do realizacji swojej wizji państwa, umartwiający się aż do zatracenia, a jednocześnie potrafiący wykazać się bezprzykładnym okrucieństwem wobec swojego wroga. Bolesław Chrobry wypada w tej konfrontacji nieco blado, a dość jednostajne zapewnienia, jakim był wspaniałym i przewidującym władcą nie do końca przekonują, jeśli posiada się choć szczątkową wiedzę o kryzysie polskiej państwowości za panowania Mieszka II, dziedzica pierwszego króla Polski, co było w dużej mierze efektem ojcowskiej polityki.
W moim przekonaniu „Gra w kości” jest ambitną próbą nowoczesnej powieści historycznej. Nie do końca mnie ona zadowoliła, gdyż w tekście zdarzają się dłużyzny nie pozwalające „wsiąknąć” w wykreowany przez Autorkę świat. Odwaga w podejmowaniu trudnych wyzwań i prezentacji niebanalnych hipotez warta jest jednak odnotowania. Drobne zastrzeżenia, które sformułowałam wyżej nie odbierają przyjemności czytelniczej, a lektura tej książki może zachęcić do poznawania dziejów naszego kraju, a tego nigdy za wiele. :)
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 406
Uwielbiam cykl piastowski, czym sama byłam zaskoczona, bo zawsze wydawało mi się, że okres rozbicia dzielnicowego jest dość nudny ;) Styl autorki bardzo mi odpowiada, więc mimo tych drobnych zastrzeżeń pewnie i tak w końcu przeczytam "Grę w kości" :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podobały obie "Korony", może dlatego, że do Przemysła II miałam sporo sympatii jeszcze z lekcji historii. ;)
UsuńKoleżanka mówiła, że da mi książki tej autorki na prezent urodzinowy. :) Zapowiada się świetna lektura.
OdpowiedzUsuńSądzę, że będziesz zadowolona. :)
UsuńZa cykl piastowski mogę ręczyć, za pierwsze tomy skandynawskiej sagi również. ;)
Czy ten tytuł to aluzja do "Gry w tarota" Jadwigi Żylińskiej? tak mi się skojarzyło jakoś
OdpowiedzUsuńSkojarzenie bardzo ładne, ale w książce nie odnalazłam żadnego nawiązania.
UsuńTo chyba jestem wyjątkiem, bo jakoś nie mogłam przebrnąć przez Koronę śniegu i krwi. Może dlatego, że zabrałam się za audiobooka i nie mogłam się skupić na treści. Żałuję, bo liczyłam na przybliżenie sobie tego, jak się powszechnie uważa nudnego okresu rozbicia dzielnicowego. Pamiętam, że raził mnie jej język, taki uwspółcześniony, który zupełnie mi nie pasował do średniowiecza. I zamiast skupić się na treści krytykowałam wciąż sformułowania i zwroty. Może za jakiś czas spróbuję ponownie, bo czytam same pozytywne opinie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja nie mogę chyba przyjąć żadnej książki w formie audiobooka, bo poległam nawet na "Dumie i uprzedzenie", którą naprawdę lubię i cenię. Nie wątpię więc, że książki Elżbiety Cherezińskiej również bym nie zaakceptowała w tej wersji przekazu.:)
UsuńJęzyk "Korony śniegu i krwi" również budził moje opory, czemu dałam wyraz w swojej opinii. Za dużo tam współczesnych sformułowań i przekleństw. Ja jednak przełamałam swoje opory językowe i dałam się porwać opowieści. Co więcej, mam wrażenie, że w drugiej "Koronie..." autorka wzięła sobie do serca pewne uwagi językowe i tych sformułowań, które mogłyby mnie razić, jest znacznie mniej. A w "Grze o tron" właściwie ich nie ma, tyle, że akcja jest mniej dynamiczna. :)
Oczywiście miało być w "Grze w kości" ;) Zagapiłam się nieco.
UsuńJeśli autorka wzięła sobie do serca uwagi krytyków/czytelników to jestem pełna szacunku dla niej. Niewiele osób na to stać. To mi przypomina Sienkiewicza, który po całym multum krytycznych uwag co do historycznego zakłamania i jednostronności przekazu Ogniem i mieczem pisząc Potop wziął sobie wiele z tych uwag do serca. :) A przez Austin udało mi się przejść - audiobookowo, choć przyznają, że miało to miejsce dobry rok temu - a odnoszę wrażenie, iż z wiekiem coraz trudniej mi się akceptuje audiobooki :( szkoda, bo miało to swoje zalety.
OdpowiedzUsuńNie jestem na 100% pewna, czy Autorka uwzględniła opinie nt. języka bohaterów, ale w moim odczuciu druga część jest pod tym względem bardziej akceptowalna.
UsuńCzytałam jej "Legion" i to jest dobra książka. Ale ja już wolę historię współczesną bliżej poznawać. Już te zamierzchłe czasy mnie tak nie przyciągają. Może dlatego, że bardzo dużo historycznych książek czytałam w młodości.
OdpowiedzUsuńA ja lubię się zagłębić w tę daleką przeszłość. Historię najnowszą też staram się poznać dokładniej, ale średniowiecze ma zawsze miejsce w moim sercu. :)
Usuń