Po dłuuugiej przerwie ponownie przedstawiam kilka anegdot z życia literatów. Tak na dobry początek dnia. :)
Pewnego dnia Władysław Broniewski wszedł do sklepu spożywczego i poprosił o kilogram śledzi. Ekspedientka położyła je na wadze, zainkasowała pieniądze i wyraźnie czekała, aż klient weźmie ryby bez opakowania.
- Proszę mi je zawinąć w papier - poprosił poeta.
- Śledzi nie zawijamy - wyjaśniła pani sklepowa. - Co to, nie wie pan, że mamy obecnie przejściowe trudności z papierem?
- Wobec tego poproszę o książkę zażaleń.
Ekspedientka podała ją bez wahania, wiedząc, że cokolwiek klient napisze, nie będzie miało najmniejszego znaczenia.
- A pisz se pan, pisz - dodała z przekąsem.
Tymczasem Broniewski nie namyślając się wiele, wyrwał z zeszytu kilka kartek, zawinął w nie śledzie i nim zaskoczona sprzedawczyni zdołała wykrztusić słowo - wyszedł ze sklepu.
Pisarz amerykański, laureat nagrody Nobla w roku 1930, Sinclair Lewis płynął kiedyś statkiem. W pewnej chwili zauważył na pokładzie starszą panią zaczytaną w jego ostatniej powieści. Po grubości rozłożonych stron zorientował się, że za chwilę czytelniczka dotrze do drastycznego momentu. Obserwował ją pilnie, ciekaw reakcji.
Dama nagle wstała, podeszła do burty i zdecydowanym ruchem rzuciła książkę w morze.
Kiedyś Tomasz Mann odwiedził pewną szkołę. Nauczyciel przedstawił pisarzowi najzdolniejszą uczennicę i poprosił go, aby zadał jej jakieś pytanie.
- Jakich znasz sławnych pisarzy? - zapytał Mann dziewczynkę.
- Homer, Szekspir, Balzac i pan, ale zapomniałam pana nazwiska - odpowiedziała uczennica.
Na poczcie w Zakopanem stary góral poprosił Jana Kasprowicza o odczytanie listu od syna. Gdy przez dłuższą chwilę poeta zastanawiał się nad rozszyfrowaniem nieczytelnego pisma góral zdenerwował się:
- Mogliście panie od razu powiedzieć, że nie umiecie czytać, a nie zabierać czas i mnie, i sobie!
Jedno ze swoich dzieł P.G. Wodehouse zadedykował następująco: "Mojej żonie i córce, bez których cennych rad oraz pomocy książka ta byłaby napisana dwa razy szybciej..."
Do Victora Hugo zgłosił się początkujący poeta i zaczął opowiadać o swoich planach życiowych. Na koniec rzekł z westchnieniem:
- Zanim umrę, chciałbym dokonać czegoś wielkiego...
Hugo zaproponował:
- Spróbuj pan umyć słonia!
Pewnego razu dyrektor teatru Variétés obiecał Alexandrowi Dumasowi 1000 franków, jeżeli pierwsze 25 przedstawień jego sztuki przyniesie dochód co najmniej 60 tys. franków. Gdy po ostatnim spektaklu pisarz zgłosił się po premię usłyszał, iż sztuka zarobiła "tylko" 59 997 franków. Pożyczył więc od dyrektora 20 franków, zszedł do kasy, zakupił bilet na zakończone przedstawienie i ponownie zażądał wypłaty premii.
Po śmierci Dickensa pewien dziennikarz rozmawiał z karczmarzem z jego wioski.
- Śmierć pana Dickensa to wielka strata... - powiedział.
- O, tak - zgodził się karczmarz. - Wszystko piwo do domu kupował tylko u nas.
Zanim Guy de Maupassant został sławnym pisarzem, pracował we francuskim Ministerstwie Wojny na stanowisku niższego urzędnika. Oto opinia, jaką uzyskał od ówczesnego szefa: "Staranny, skromny, ale nie umie poprawnie zredagować listu".
Wszystkie zdjęcia pochodzą z Wikipedii
Powiązane wpisy:
Ach, ci pisarze, cz.1
Ach, ci pisarze, cz. 2
Świetny wpis na początek dnia :))
OdpowiedzUsuńNie ma to jak dobrze zacząć dzień :)
UsuńA, dziękuję, faktycznie miły początek dnia sprawiłaś :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńUwielbiam tę Twoją serię! Jedna anegdota lepsza od drugiej, najbardziej chyba rozbawiła mnie jednak ta o panu Wodehouse :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) P.G. Wodehouse rzeczywiście zwraca uwagę swoją dedykacją ;)
UsuńA ja chyba pójdę umyć słonia :) Piękny początek dnia.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że riposta Hugo Ci się spodoba :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak widać, nie tylko Wodehouse stykał się z podobnymi problemami, ale chyba tylko on skomentował to w ten sposób ;)
UsuńPerełki wyławiasz! :))) Świetnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńA "uprzejmość" pań-sklepowych z dawnych masarni to i ja pamiętam. Choć nigdy nie targałam kartek z książek zażaleń, zresztą byłam zbyt mała.
Dziękuję :)
UsuńOdnośnie PRL-u to filmy Barei mogą służyć obecnie za relację dokumentalną, w żadnym wypadku nie science-fiction :)
Dobre! :-)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńMiło poczytać o znanych postaciach coś mniej poważnego.
OdpowiedzUsuń"Staranny, skromny, ale nie umie poprawnie zredagować listu". Ciekawe jak, jeżeli tak było, zareagował później ten urzędnik na jego.sławę.
Były zwierzchnik de Maupassante'a mógł się poczuć dość niewyraźnie, ale pewnie był na tyle zadufany w sobie, że uznał swoje zasługi w szlifowaniu stylu pisarza ;)))
Usuń