Katherine Mansfield (1888-1923) mal. Anne Estelle Rice (1918) Źródło zdjęcia |
Katherine Mansfield o Jane Austen
"Do lady Ottoliny Morrell Montana, Grudzień 1921
(…) Wieczorami czytujemy z M. Jane Austen – rozkosz. „Emma” to prawdziwie doskonała książka, czy nie uważasz? Każda jej stronica napawa mnie radością. Nie mam nigdy dość panny Bates ani kaszy pana Woodhouse’a, ani uroczego pana Knightleya. Co to za radość uciec od współczesnych powieści, które czytam z musu! Rozpaczliwe twory! Gonitwa jakby opętanych autorów za erotyczną przygodą nuży ponad wszelki wyraz. Jestem tak znudzona sprawami płciowymi – wesołym hulaką, który węszy wkoło pokoju prostytutki i gorszym jeszcze ultranowoczesnym ironistą – że mogłabym umrzeć z rozpaczy. (s. 398)
(…) Wieczorami czytujemy z M. Jane Austen – rozkosz. „Emma” to prawdziwie doskonała książka, czy nie uważasz? Każda jej stronica napawa mnie radością. Nie mam nigdy dość panny Bates ani kaszy pana Woodhouse’a, ani uroczego pana Knightleya. Co to za radość uciec od współczesnych powieści, które czytam z musu! Rozpaczliwe twory! Gonitwa jakby opętanych autorów za erotyczną przygodą nuży ponad wszelki wyraz. Jestem tak znudzona sprawami płciowymi – wesołym hulaką, który węszy wkoło pokoju prostytutki i gorszym jeszcze ultranowoczesnym ironistą – że mogłabym umrzeć z rozpaczy. (s. 398)
"Do hr. Russell
Montana, Grudzień 1921
(…) Właściwie wszystko układa się nam podle i gdyby nie Jane Austen, która nam umila wieczory, bylibyśmy w rozpaczy. Czytamy wszystkie jej dzieła. Jest to jedna z tych autorek, której wartość podnosi się z biegiem lat; ujawnia wciąż nowe, cudowne zalety. Zaczęliśmy od „Emmy”. John wzdychał nad Jane Fairfax, a ja czułam, że pan Knightley, widziany wśród szpalerów, mógł istotnie stać się szczęściem. Zawiązanie intrygi, sposób, w jaki autorka wprowadza nowe powikłania – po prostu dla przyjemności – są godne podziwu. Wobec Jane Austen nowocześni twórcy epizodów, a w pierwszym rzędzie ja sama, to skończone niedołęgi. Na ogół Jane Austen wywiera zbawienny wpływ. Cóż to za niezwykła istota!” (s. 402)
Katherine Mansfield "Listy"
tłum. Maria Godlewska
Czytelnik, 1978
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mógł podebrać co nieco od Jane :) A pan Woodehouse jest rzeczywiście świetnie sportretowany. Chociaż "Emma" nie należy do moich ulubionych powieści, to on właśnie wbija się w pamięć. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo prawda. W "Emmie" taką typową austenowską bohaterką jest raczej Jane Fairfax.
UsuńNie czytałam "Emmy". Oglądałam tylko film. Zresztą filmy nakręcone w/g jej książek ogląda się z ogromną przyjemnością.
OdpowiedzUsuńOstatnio powstał świetny serial, którego nie mogę obejrzeć od jakiegoś roku. :) Film z Gwyneth Paltrow jest starszy, ale pamiętam, że oglądałam go z dużą przyjemnością.
UsuńA mi właśnie nie podobał się za bardzo film, za to serial jak najbardziej :)
UsuńCzuję się tym bardziej zachęcona do obejrzenia serialu :)
UsuńJej książki też czyta się z wielką przyjemnością :) Polecam wszystkim
OdpowiedzUsuńJakie to miłe, że lubisz książki Jane! :) Od czasu do czasu zamieszczam jakieś notki na jej temat i gdy natknęłam się na wzmiankę o twórczości Jane w "Listach" Katherine Mansfield postanowiłam się nimi z Wami podzielić :)
UsuńChoć Emma nie należy do moich ulubionych powieści J.A. to słowa dotyczące współczesnej literatury brzmią w ustach K.M dziwnie znajomo. Ale pomijając fakt, iż Emma ze wszystkich przeze mnie (bodajże) czterech powieści J.A nie cieszy się moją szczególną sympatią uważam Austin za bardzo dobrą pisarkę. A wzmianka spowodowała, że może już czas na moją piątą J.A :)
OdpowiedzUsuńJa też nie uważam "Emmy" za najlepszą książkę JA, ale przyznaję, że czytałam ją dość dawno temu. Ciekawa jestem, czy teraz mój odbiór byłby odmienny. :) Koniecznie przeczytaj swoją piątą JA, jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń.
UsuńSpecjalnie dla Ciebie zamieszczam końcowy fragment powyższego listu do Ottoliny Morrell, gdyż - jak mniemam - będzie Ci się podobał:
"To wszystko doprowadziło mnie wreszcie do Prousta. Udawałam od lat, że go nie znam, aż wreszcie tej jesieni oboje z M. postanowiliśmy się w nim pogrążyć. Proust jest niewątpliwie najciekawszym z żyjących pisarzy, a przy tym czarujący. Wielka to dla mnie pociecha mieć kogoś, kogo mogę tak gorąco podziwiać. Czuję się teraz zupełnie obca mojej epoce, a to uczucie straszne – niemal przestraszające.”
Masz rację fragment bardzo mi się spodobał, bo i moje odczucia po lekturze (na razie dwóch tomów) zupełnie podobne. I choć żyję w zupełnie innej epoce to poczucie wyobcowanie nie jest mi obce (masło maślane mi wyszło :)
Usuń