Dziś świętujemy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. To piękne święto, można je celebrować na różne sposoby, ale główną bohaterką jest książka, obecnie niekoniecznie drukowana.:) Mimo dramatycznych doniesień o poziomie czytelnictwa w Polsce nie dołączam do grona pesymistów. Może dlatego, że codziennie widzę młodych ludzi wykorzystujących czas podróży w środkach komunikacji miejskiej na lekturę. Czasem zdarza mi się nawet w pracy podyskutować o książkach, jakie aktualnie czytam. Nieodmiennie zauważam też niezłą frekwencję w moich dzielnicowych bibliotekach; ostatnio czekałam w kolejce 3 miesiące, aby dostać do przeczytania książkę, która wcale nie była bestsellerem literatury kobiecej. :) Sądzę więc, że słowo pisane ma przed sobą przyszłość, może nie świetlaną, ale na pewno są aspekty pozwalające na podjęcie walki o czytelnika.
Dla mnie największym fenomenem ostatnich lat są biblioteki. Na przykładzie bibliotek warszawskich (wiem, że nie do końca reprezentatywnych dla całego kraju) widzę, jak zmienił się ich profil, jak przestały być zapyziałymi i przysypanymi kurzem instytucjami a stają się lokalnymi centrami kulturalnymi proponującymi ciekawe inicjatywy. Pozwólcie więc, że napiszę kilka słów o roli czytelnictwa i bibliotek domowych w dworach polskiego ziemiaństwa w XIX wieku i jaką rolę odegrały one w utrzymaniu polskości w dobrej kondycji przez ponad 100 lat.
Biblioteka w pałacu Przezdzieckich Źródło |
Dwór ziemiański często był ośrodkiem życia kulturalnego, w którym oprócz codziennego życia i gospodarzenia rozwijano również wiele zainteresowań i pasji domowników. W każdym dworze było również pomieszczenie pełniące rolę biblioteki. Czasem bardziej okazałej, zawierającej tysiące tomów, czasem mniej bogatej, liczącej zaledwie kilkaset książek. Obowiązkowo były tam obecne najsłynniejsze dzieła literatury polskiej oraz tomy dotyczące historii Polski. Brak oczytania był cechą wstydliwą.
Do polskich dworów położonych na dalekich Kresach Wschodnich, w najbardziej zapadłych zakątkach dokąd dotarł polski żywioł, wszędzie docierało przynajmniej kilka tytułów gazet i czasopism polskich oraz zagranicznych, których lektura była stałym elementem dnia. Pod koniec XIX wieku powstały czasopisma ukierunkowane na sferę ziemiańską, np. „Wieś i Dwór” czy „Wieś Ilustrowana”.
Poczesne miejsce w spisie domowych lektur zajmowały dzieła polskich klasyków, czytano również autorów współczesnych reprezentujących nurt pozytywizmu i Młodej Polski. Sprowadzano również książki zagraniczne, głównie francuskie, ale również rosyjskie, co było spowodowane wymogami carskiego systemu edukacji wobec uczniów narodowości polskiej. W powszechnym zwyczaju było głośne czytanie lektur, o czym wspominają autorzy wspomnień i pamiętników.
Poczesne miejsce w spisie domowych lektur zajmowały dzieła polskich klasyków, czytano również autorów współczesnych reprezentujących nurt pozytywizmu i Młodej Polski. Sprowadzano również książki zagraniczne, głównie francuskie, ale również rosyjskie, co było spowodowane wymogami carskiego systemu edukacji wobec uczniów narodowości polskiej. W powszechnym zwyczaju było głośne czytanie lektur, o czym wspominają autorzy wspomnień i pamiętników.
W tamtych czasach rozpowszechniony był system tzw. bibliotek wędrownych, który pozwalał na korzystanie z urozmaiconego zestawu tytułów książkowych bez konieczności ich zakupu. W każdym dworze starano się jednak gromadzić własne zbiory, które miały służyć edukacji i rozrywce umysłowej mieszkańców danego majątku ziemskiego. (na zdjęciu biblioteka w pałacu Raczyńskich)
Niektóre biblioteki ziemiańskie dysponowały cennymi zbiorami. Tadeusz Epsztein, opisując bibliotekę Kaliksta Dunin-Borkowskiego z Klimaszówki na Podolu, pisze: „Swoje zamiłowania kolekcjonerskie Kalikst Borkowski zaczął rozwijać jako młody człowiek. Po ojcu, a nieco później po bracie Klemensie przejął różne zbiory rodzinne, w tym także bibliotekę, na którą mogły się składać fragmenty dawnych kolekcji, po Czartoryskich, poprzednich właścicielach dóbr klimaszowieckich, i po jezuitach kamienieckich, gdyż ich majątek (Ormiany) w 1800 roku nabył ojciec Kaliksta, Michał Borkowski. Odziedziczoną bibliotekę Borkowski poważnie powiększył przez systematyczne zakupy. Książki polskie i obce sprowadzał z Królestwa Polskiego (z Warszawy) za pośrednictwem księgarzy, niektóre nabywał bezpośrednio podczas podróży, nawet zagranicznych”.
Anna Rey Konstantowa Potocka pisze w książce "Przez góry,doliny..." o bibliotece w Sieciechowicach "(...)Biblioteka miała zaś na gładkim suficie Stworzenie Adama, które mistrz Puszczyński pięknie skopiował. (...)Ściany biblioteki pokrywały makaty z XVIII wieku zakupione w 1880 roku przez stryja Mieczysława. Znajdowały się one w klasztorze Wizytek w Krakowie, haftowane przez Lubomirską. Były to hafty z aplikacjami, przedstawiające sceny z Pisma Swiętego (...) Szafy biblioteczne zawierające pierwodruki Mikołaja Reya, listy królów (Augusta II i Stanisława Augusta) oraz korespondencję Henrietty Ewy Antkwiczówny Sołtysikowej Kuczkowskiej, dwa sztambuchy z wierszem Mickiewicza "Do mojego Cicerone"i zapiskami z ówczesnego jej świata.(...)".
Roman Mycielski z biblioteki z pałacu we Wrześni zapamiętał z kolei głowę dzika wiszącą nad jej drzwiami, którą pałacowe dzieci uważały za głównego złego ducha zamieszkującego pałac, któremu należało się kłaniać wchodząc do biblioteki. Biblioteka we Wrześni zastawiona była ozdobnymi szafami w których znajdowało się ok. 4500 książek (według spisu z roku 1993).
Moja wymarzona biblioteka domowa wyglądałaby chyba tak:
Źródło |
A Wasza?
Podoba mi się taka propozycja wymarzonej biblioteki jaką pokazujesz, ale ja dodałabym jeszcze bardzo wygodny fotel z idealnie dopasowana stojącą lampą wraz z wbudowanym stoliczkiem z lat 30-tych.
OdpowiedzUsuńTakie miejsce do czytania było w dawnym mieszkaniu moich Dziadków, ale też metraż w takich starych kamienicach był zupełnie inny.
Dziękuję za przypomnienie tego święta :)
Rzeczywiście, brak wygodnego fotela to moje niedopatrzenie. :) Ale klimat biblioteki domowej widoczny na tej fotografii bardzo mi odpowiada.
UsuńTo były biblioteki!
OdpowiedzUsuńZdjęcie biblioteki z pałacu Raczyńskich w Rogalinie bardzo ciekawe. Choć Róża Raczyńska uważała po zakończeniu prac remontowych, że jest nieco "nowobogacka". Wspaniałe kręcone schody, a nad kominkiem portret Rogera Raczyńskiego - wielkiego miłośnika książek.
W Rogalinie do końca czerwca tego roku trwają prace nad odtworzeniem historycznych wnętrz. Słynna rogalińska biblioteka ma być także powołana do życia.
Polecam obejrzeć prezentację: http://www.mnp.art.pl/fileadmin/pliki/MNP/Palac_w_Rogalinie/2012_II_etap_rewaloryzacji/REWALORYZACJA_I_MODERNIZACJA_-_II_ETAP.pdf
Slajd 11.
Dziękuję za te dodatkowe informacje! To wspaniała informacje, że biblioteka w Rogalinie odzyska swój blask.
UsuńPałacowe biblioteki mają w sobie niezwykły urok i moc przyciągania. Gdy zwiedzałam rozmaite muzea i pałace, biblioteki były miejscami, w których najchętniej zatrzymałabym się na dłużej, a nie zawsze było to możliwe. :)
Oj, tak! Biblioteki przeżywają prawdziwy renesans. O tych polskich niewiele mogę powiedzieć, bo ostatni raz byłam chyba... na studiach i był to BUW, ale te niemieckie powoli z zakurzonych przybytków dla starych babć stają się punktem medialnym, miejscem spotkań, stacją hodowlaną młodych czytelników... sama nie wiem, czym jeszcze. Nowoczesne, przyjazne, znakomicie wyposażone.
OdpowiedzUsuńA domowa biblioteczka? Hm, daleko mi do niej, ale moim marzeniem wciąż jest OSOBNE pomieszczenie na książki, z legowiskiem do czytania i regałami do samego nieba...
Mam nadzieję, że kiedyś u nas każda biblioteka będzie lokalnym centrum kultury. :) A biblioteka domowa z półkami pełnymi książek aż po sufit jest również moim marzeniem. :)
UsuńBrak oczytania był sprawą wstydliwą, dziś z czytania klasyki czasami mam wrażenie, że powinnam się tłumaczyć... czytasz Lalkę? i uśmiech niedowierzania, tę Lalkę, co to była lekturą w szkole? Natomiast fakt nieznajomości pewnych pozycji "literatury współczesnej" powoduje, że powinnam się zawstydzić :( według moich rozmówców.
OdpowiedzUsuńCo do dzisiejszych bibliotek to (powtarzam się po raz nie wiem który) zadziwia mnie fakt nie przyjmowania książek sprzed 2000 roku przy posiadaniu niewielkiego katalogu literatury klasycznej. No, ale mimo wszystko mają dość bogaty katalog i można znaleźć coś dla siebie. Wiem też, że organizują spotkania z pisarzami, pogawędki, wykłady, itp...
O tempora, o mores! chciałoby się powiedzieć :)
UsuńBiblioteki teraz się starają. Główna biblioteka w mojej dzielnicy organizuje stale imprezy dla seniorów, dla dzieci, wystawy, spotkania autorskie etc. Gdybym miała nieco więcej czasu, to niewątpliwie bym z nich korzystała. :)
Strach pomyśleć ile takich bibliotek w dworkach zostało zniszczonych, zbezczeszczonych przez hordy sowietów.
OdpowiedzUsuńBiblioteczek fantastycznie zaopatrzonych.
Ja nie mam specjalnie jak zaobserwować czytających i z żalem muszę stwierdzić, że w domach które odwiedzam się nie czyta...nie ma tam książek, nawet atrap....tak jak to czasem w domach bywało w socjalizmie. No, ale ja mało bywam a zatem i mało widzę. Tym się pocieszam.
Cieszy jednak fakt, że w mojej gminie jest trzy biblioteki...skoro trwają te dwie poza moją miejską to znaczy, że się w gminie czyta...
Ojejku a jeszcze biblioteka własna...taka jak na zdjęciu by mnie bardzo cieszyła....
UsuńCoś w takim klimacie bardzo by mi odpowiadało....
Powiedzieć, że straty w zbiorach były ogromne, to jak nic nie powiedzieć. Im więcej o tym czytam, tym większe niedowierzanie mnie ogarnia, że jeszcze cokolwiek pozostało dla potomnych...
UsuńMoże Warszawa jest mało reprezentatywna, ale wydaje mi się, że ludzie czytają. Swoje spostrzeżenia opieram również na wrażeniach z podróży samolotem czy koleją. Sama bardzo miło się zdziwiłam, gdy w pracy zgadałam się z koleżanką, która czytała "Nadberezyńców" Czarnyszewicza. :)