Ta książka za mną „chodziła” już od jakiegoś czasu. W końcu zdecydowałam się sięgnąć po biblioteczny egzemplarz, chociaż pokaźna objętość tego tomu mnie nieco zniechęcała, głównie z uwagi na dość ograniczony czas na lekturę, jakim obecnie dysponuję. Moje obawy prysły jednak zarz po rozpoczęciu lektury, która okazała się wielką przyjemnością.
Danuta Stępniewska i Barbara Walczyna dokonały wyboru fragmentów wspomnień dwudziestu kobiet od końca XVIII w. do początków XX w. Są wśród nich arystokratki (Zofia z Czartoryskich Zamoyska) i szlachcianki (Pelagia Dąbrowska, Ewa z Wendorffów Felińska), pisarki (Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Maria Dąbrowska, Zuzanna Rabska) i osoby o przekonaniach lewicowych (Maria Bohuszewiczówna, Marcjanna Fornalska). Nie mogło też zabraknąć wspomnień Marii Curie – Skłodowskiej, dwukrotnej noblistki wywodzącej się z drobnej szlachty, która swoim hartem ducha i dążeniem do wiedzy może stanowić przykład dla wielu. Krótko mówiąc, redaktorki tego wydawnictwa zapewniły nam bardzo różnorodny materiał wspomnieniowy, dotyczący głównie wieku XIX. Wspólną cechą tych wspomnień jest to, że odnoszą się do okresu wczesnej młodości autorek i w większości zostały spisane pod koniec życia.
Dzięki tej książce możemy przenieść się do XIX-wiecznej Warszawy, na Kresy czy do rezydencji magnackiej, ale najciekawsze są spostrzeżenia autorek, ich odbiór rzeczywistości, który wiele mówi o codzienności opisywanych przez nie lat. Przyznam, że mnie najbardziej w pamięć zapadły wspomnienia kilku bohaterek z okresu tajnego nauczania na warszawskich pensjach w okresie nasilonych represji carskich po upadku powstania styczniowego. Ogrom społecznego zaangażowania i poświęcenia na rzecz patriotycznego wychowania młodego pokolenia budzi ogromny szacunek i podziw. Dopóki nie przeczytałam wspomnień Heleny Duninówny czy Zuzanny Rabskiej, nie byłam świadoma, co do skali tych działań i niesamowitego sukcesu tej pracy u podstaw, która wydała owoce w momencie walki o niepodległość Polski. Zwraca też uwagę ewolucja społeczna, która doprowadziła do ukształtowania się sfery miejskiej inteligencji, z której wywodziło się wiele autorek wspomnień zawartych w „Kufrze Kasyldy” (Zuzanna Rabska, Helena Duninówna, Pia Górska).
Choć nie podzielam komunistycznych przekonań Marcjanny Fornalskiej, która mimo stracenia jej syna przez Stalina w 1937 r., do końca życia pozostała aktywną działaczką, to jednak przytoczony fragment jej wspomnień z okresu jej młodości w chłopskiej chacie i okoliczności zamążpójścia wiele mówi o warunkach życia polskiego chłopstwa. Takich świadectw nie ma zbyt wielu, warto więc się z nimi zapoznać.
Polecam tę książkę nawet osobom, które nie przepadają za wspomnieniami, gdyż wydawnictwo to oferuje nam wiele ciekawych historii i anegdotek, których nie spotyka się raczej w podręcznikach historii. Poniżej przedstawiam uroczy fragment wspomnień Heleny Duninówny (1888-1971) o dziecięcym kontakcie z pierwszym telefonem w Warszawie.
„U Millera założono właśnie aparat telefoniczny – jakieś dwa, jak sobie dość smętnie przypominam, niezdarne, wysoko do ściany przyczepione pudła – i tatuś z tej właśnie racji, by zrobić nam przyjemność, zaprosił nas na śniadanie.
Z kimś, widocznie, umówił się przedtem w sądzie czy w hipotece – z kim i gdzie, tego już naturalnie nie pamiętam – że ów ktoś przyjmie nasz telefon i porozmawia z nami, bo w pewnej chwili, spojrzawszy na zegarek, uśmiechnął się do nas, potem do pana Henryka, i powiedział:
- No, to idziemy, panie Henryku.
Pan Henryk zsadził mnie z krzesła i odwiązał mi spod brody serwetkę. Poszliśmy we czworo – tatuś, pan Henryk i my dwoje – do sąsiedniego pokoju z bufetem.
Pan Henryk podniósł Miecia, tatuś podał Mieciowi coś do ręki, coś przyłożył do jego ucha, czymś kręcił. Miecio, czerwony z wrażenia, wisząc niewygodnie w trzymających go pod pachy dużych dłoniach pana Henryka i dla kontenansu, widać, majtając cienkimi nóżkami, w zapinanych z boku na guziczki bucikach z cholewkami, śmiał się jakby niepewnie, jakby z zażenowaniem.
- Nie śmiej się, Mietek, bo nic nie usłyszysz – mitygował go tatuś.
Miecio przestał się śmiać. Nasłuchiwał, a potem nagle radośnie kiwnął głową raz i drugi, i bardzo głośno, głosem pełnym tryumfu i uciechy wykrzyknął do tuby, którą mu trzymać kazano przy ustach:
- Słyszę! słyszę! To ja! Miecio! Dzień dobry!” (s. 346-347)
Takich historyjek, okruchów codzienności z przeszłości jest całe mnóstwo i - śmiem przypuszczać - bardziej nam one przemawiają do wyobraźni niż elaboraty z podręczników historii.
A dlaczego „Kufer Kasyldy”? Odpowiedź znajdujemy również we fragmencie wspomnień Heleny Duninówny. „Kufer był ładny, dosyć duży, brązowy, taki, jakich eleganckie panie używały do podróży. Wieko miał wypukłe, okucia błyszczące, wewnątrz, na samym dnie, dwie przegródki: na bieliznę i na obuwie, a nad nimi, poziomo leżące, lekkie szuflady z płóciennych pasów – na suknie, spódniczki, haleczki, bluzki, kostiumy i tysiące przeróżnych wiotkich i wytwornych kobiecych drobiazgów. Szuflad było dwie. Dzięki wypukłości wieka górną można było wypełnić niesłychanie obficie.
Pamiętam ten kufer „od zawsze”; przemierzył z nami w dzieciństwie moim i w latach młodzieńczych prawie całą zachodnią Europę. Lubiłam go. Jedno tylko intrygowało mnie i trochę nawet drażniło; dwie wielkie, czarne litery, wymalowane pośrodku wieka, tam gdzie zwykle dawało się inicjały właściciela – K.K.
Świadczyło to, że kufer należał pierwotnie do kogoś innego, nie do mojej mamy; nie rozumiałam, dlaczego napis ten zachowano.
- To był kufer Kasyldy Kulikowskiej – powiedziała kiedyś mama.
Nic mi to nazwisko nie mówiło, a nie wiem już, czemu nie zapytałam o wyjaśnienie. Długie lata nie wiedziałam, kim jest czy też kim była Kasylda Kulikowska, ale dziwaczne imię tej nieznanej osoby działało na moją wyobraźnię sugestywnie. Kiedy byłam mała, wydawało mi się surowe, groźne; w latach podlotkowskich – romantyczne, a gdy dorosłam – zabawne wprawdzie trochę i staroświeckie, ale otwierające mi w jakiś specjalny sposób tajemniczą perspektywę dalekiej przeszłości. Przyszedł czas, że postać Kasyldy Kulikowskiej wiązać mi się zaczęła z młodością mojej matki, z półtajną pensją żeńską przy ulicy Ogrodowej, z romantyczną postacią jej przełożonej, pani Florentyny Włoszkowej, o której opowiadano, że jej wspaniałe, płowe włosy sięgały ziemi, a jej błękitno szare, do marzących spojrzeń stworzone, oczy przykuwał każdy, najdrobniejszy nawet skrawek drukowanego słowa; cóż mówić o książkach, jeżeli przejść obojętnie nie mogła obok urwanego strzępka gazety czy zdartego ze słupa ogłoszenia.” (s. 365-366)
Dodajmy, że Kasylda Kulikowska (1844-94) była nauczycielką i znaną działaczką niepodległościową. Zmarła we Lwowie i jest tam pochowana na cmentarzu Łyczakowskim, a na jej grobie widnieje napis:
„Z serca, co pękło, duch przelewa się w serca, co biją i kończy zaczętą drogę".
Autor: D. Stępniewska, B. Walczyna (wybór i opracowanie tekstów)
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1983
Liczba stron: 606
Lista autorek wspomnień zawartych w "Kufrze Kasyldy":
Zofia z Czartoryskich Zamoyska
Henrietta z Działyńskich Błędowska
Zofia z Matuszewiczów Kicka
Ewa z Wendorffów Felińska
Aleksandra z Tańskich Tarczewska
Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
Narcyza Żmichowska
Zofia z Fredrów Szeptycka
Pelagia Dąbrowska
Teodora Kiślańska
Maria Bohuszewiczówna
Helena Duninówna
Zuzanna Rabska
Maria Dąbrowska
Julia Freyer
Maria Kamińska
Zofia Ordyńska
Pia Górska
Marcjanna Fornalska
Maria Curie-Skłodowska
To jest kapitalna książka, czytałam ją wieki temu. Bardzo stylowe opowieści i stylowo wydana pozycja. Też za mną "chodzi" od pewnego czasu, a nie mam dostępu.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej już dawno; w bibliotece już, już miałam ją w ręku ze dwa razy, ale zdecydowałam się ją wypożyczyć za trzecim razem. Naprawdę warto!
UsuńAleż - uwielbiam ten sposób poznawania historii! Przyznaję, nigdy nie słyszałam o tej książce, bo gdyby było inaczej - rzuciłabym się na nią od razu po skończeniu "Pamiętnika Wacławy" Orzeszkowej. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam, jeśli lubisz takie opowieści, w których przeplata się życie codzienne i wielka historia. Do zdobycia w bibliotece lub w antykwariacie. :)
UsuńCiekawą bardzo pozycję znalazłaś....niewiele nazwisk tych panieńskich wspomnień znam...chętnie bym przeczytała. Ciekawe czy moja biblioteka ją ma.
OdpowiedzUsuńWarto poszukać. Bardzo przyjemnie czytało mi się tę książkę.
Usuń