„Listy są zawsze do kogoś; dziennik to listy do samego siebie. Ogromna różnica w formie. Do kogoś można mieć bardzo dużo entuzjazmu – którego się nie ma do siebie.” (s. 185)
„Dzienniki” Jarosława Iwaszkiewicza były sensacją wydawniczą kilka lat temu. Ich sensacyjność wynikała po pierwsze z treści, gdyż pisarz wykazał się w swych zapiskach dużą szczerością odnośnie własnych odczuć nt. postępowania władz PRL, kolegów po fachu czy też swojej działalności w tym systemie. Po drugie zaś, sensacyjność wynika z postawy rodziny pisarza, która zgodziła się na publikację zapisków bez żadnych skrótów, co z uwagi na homoseksualne fascynacje Iwaszkiewicza czy pesymistyczne opinie nt. życia rodzinnego mogło być bolesne. Jest to niezwykła dokumentacja umożliwiająca poznanie życia pisarza w rozmaitych aspektach: rodzinnym, uczuciowym, towarzyskim, politycznym.
Chociaż każdy dziennik to jest jakaś kreacja, to jednak czuje się w zapiskach Iwaszkiewicza dużą dozę szczerości. O pewnych sprawach nie pisze celowo, ale jak już pisze, to raczej nie „ściemnia”.
Pierwszy tom dzienników przeczytałam kilka lat temu i mimo pozytywnej opinii jakoś nie mogłam się zabrać za kolejną część. Dopiero teraz, w wolniejszej chwili, po nią sięgnęłam i było to ciekawe doświadczenie. Drugi tom mniej więcej w ¾ dotyczy kwestii dotyczących związku z Jerzym Błeszyńskim, obiektem miłosnych westchnień pisarza. Momentami jest to aż krępujące dla czytelnika.
Siła tego uczucia, rzucanie się pisarza „od ściany do ściany” w ocenie charakteru ukochanego i deprecjonowanie jego bliskich (żona, syn, kochanka) tworzy niezły galimatias uczuć zawiedzionych i wystawionych na próbę. Wszystko to w powiązaniu z chorobą, która wyniszczała Jurka i jego śmierć najbardziej zajmowało w opisanych latach Iwaszkiewicza, a historia tej miłości znalazła literackie odzwierciedlenie w „Kochankach z Marony”. Oczywiście pisze on również – jak zwykle pesymistycznie – o swojej twórczości, kontaktach literackich, ale w pamięci czytelnika zostaje głównie sprawa zauroczenia Błeszyńskim, ostatniej miłości pisarza.
W swoich „Dziennikach” Iwaszkiewicz często odnosi się do „Dzienników” Andre Gide’a, niejako porównując go z sobą (Gide był homoseksualistą, a jego małżeństwo pozostało nieskonsumowane). I przyznać należy, że chyba „Dzienniki” polskiego pisarza wygrywają ze wspomnieniami Francuza szczerością i brakiem sztuczności, takiego wyrafinowania „na siłę”.
Podkreślenia wymaga ogromna, tytaniczna wręcz praca redaktorów wydawnictwa – Agnieszka i Robert Papiescy, Radosław Romaniuk - którzy opracowali niesamowicie dokładne i interesujące przypisy naświetlające tło wydarzeń opisywanych w dziennikach oraz sylwetki osób wspomnianych przez pisarza.
Lektura „Dzienników” wymaga czasu i skupienia, nie jest prosta i łatwa, ale warto, naprawdę warto przeczytać tę pozycję.
Autor: Jarosław Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 660
W swoich „Dziennikach” Iwaszkiewicz często odnosi się do „Dzienników” Andre Gide’a, niejako porównując go z sobą (Gide był homoseksualistą, a jego małżeństwo pozostało nieskonsumowane). I przyznać należy, że chyba „Dzienniki” polskiego pisarza wygrywają ze wspomnieniami Francuza szczerością i brakiem sztuczności, takiego wyrafinowania „na siłę”.
Podkreślenia wymaga ogromna, tytaniczna wręcz praca redaktorów wydawnictwa – Agnieszka i Robert Papiescy, Radosław Romaniuk - którzy opracowali niesamowicie dokładne i interesujące przypisy naświetlające tło wydarzeń opisywanych w dziennikach oraz sylwetki osób wspomnianych przez pisarza.
Lektura „Dzienników” wymaga czasu i skupienia, nie jest prosta i łatwa, ale warto, naprawdę warto przeczytać tę pozycję.
Autor: Jarosław Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 660
Nie czytałam Dzienników Iwaszkiewicza, natomiast czytałam Dzienniki Gide`a. Była to fascynująca (jak dla mnie lektura). Gide był szczery w formułowaniu myśli, choć może nie pisał wprost o swoich fascynacjach homoseksualizmem, to pisał o nich między wierszami. Lubię Iwaszkiewicza i z ciekawością poczytałabym jego Dzienniki, ale obawiam się, że jak piszesz ich lektura może okazać się krępująca (a tak sobie myślę, że zbyt intymne wynurzenia mogą być dla mnie po prostu nudnawe, tak jak nudnawe byłyby gdyby obiektem westchnień była kobieta). Ale to takie dywagacje. Trzeba przeczytać i wyrobić sobie zdanie. Pozdrawiam noworocznie.
OdpowiedzUsuńJeśli podobały Ci się Dzienniki Gide'a, to zapewne lektura Dzienników Iwaszkiewicza sprawiłaby Ci dużo radości (niezależnie od intymnych wynurzeń). Pierwszy tom jest nieco odmienny, ale niezmiennie wart przeczytania.
UsuńWarto przeczytać, potwierdzam. Na mnie największe wrażenie wywarły fragmenty o umieraniu Jurka w obskurnym szpitalu.
OdpowiedzUsuńTak, ten fragment przemawiał do wyobraźni. Pozdrawiam!
Usuń