Któż z nas nie kojarzy pięknych, kolorowych reklam banków kuszących nas wspaniałymi perspektywami, niskim oprocentowaniem i wielkimi zyskami płynącymi z oszczędzania w tym właśnie przybytku finansjery. Co poniektórzy z nas pamiętają reklamy OFE przedstawiające nam beztroską emeryturę w świetle południowego słońca. Niestety, całkiem liczne grono osób, które skorzystały z niektórych rozwiązań nachalnie promowanych przez banki, odkrywają tę niezbyt ciekawą mroczną stronę reklamowanych instrumentów finansowych, które nie tylko nie przyniosły spodziewanych korzyści, lecz wręcz doprowadziły do straty.
Do tych najbardziej rozczarowanych należą niewątpliwie ci, którzy postanowili wziąć kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich i ci, którzy postanowili zainwestować w tzw. polisolokaty, które z uwagi na liczne prowizje dla pośredników nie miały prawa przynieść zysków.
Paweł Reszka w swojej książce nie przeprowadza dogłębnej analizy, dlaczego banki tak postępowały, a klienci korzystali z tych propozycji. Przeprowadza dziesiątki rozmów z byłymi i obecnymi pracownikami banków i instytucji finansowych, tymi, którzy byli na szczycie hierarchii, jak tymi, którzy byli szeregowymi pracownikami.
Z tych rozmów wyłania się obraz niesamowitego eldorado lat 90-tych XX wieku, kiedy sprzedawało się wszystko „na pniu”, a pracownikom banków żyło się dostatnio i beztrosko, gdyż ich wyniki sprzedaży pozwalały na naprawdę wysoki standard życia. Potem zaczęła się pojawiać coraz większa presja wyników i wymagania co do „wyrobienia normy”, co skutkowało dążeniem do sprzedaży klientom toksycznych inwestycji, aby nadal pracownikom i szefom banków żyło się dostatnio mimo gorszej koniunktury. Najgorzej na tym wszystkim wychodzili klienci, ale rozmówcy Reszki wspominają, że istotnym elementem składowym katastrofy frankowej była tez chciwość klientów, którzy chcieli płacić niższe odsetki niezależnie od ryzyka walutowego, którego zresztą byli nieświadomi.
Tym, co uderza jest też to, że uświadamiamy sobie, iż spora część osób, których spotykamy po drugiej stronie w bankach wie o zawiłościach finansowych instrumentów, które oferują klientom tylko to, czego się dowiedzą na prezentacjach szkoleniowych, a więc niewiele więcej od nas, klientów banków.
Muszę przyznać, że ciekawie czyta się te wywiady Pawła Reszki, choć część wypowiedzi powtarza się. Niemniej jednak, choć nie należę do osób z kredytem frankowym do spłacenia, to jednak - po lekturze tej książki - postanowiłam z większą uwagą wczytywać się w tekst umów, zwłaszcza fragmentów napisanych drobnym drukiem. :)
Autor: Paweł Reszka
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 300
Co prawda rownież nie mam kredytu we frankach jednak warto wiedzieć jak jesteśmy manipulowani ;) Uwielbiam takie książki, przestrzegają i uczą. Myśle ze jest to niezbędnik współczesnego Polaka . Ciekawy blog i interesujące recenzje. Wpadłam pierwszy raz dziś ale na pewno sie rozgoszcze. Zapraszam rownież do mnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Czytałam! Niesamowita książka! Jej lektura tak mnie walnęła, że nawet nie mogłam o niej nic napisać, bo mi ciśnienie rosło!
OdpowiedzUsuńDenerwowałam się w imieniu innych, tych oszukanych Polaków, co się nabrali na "tanie" kredyty i inne dobrodziejstwa zachodniego systemu bankowego. A jeszcze nie tak dawno, parę wieków temu, lichwa byla uważana za grzech i dlatego zajmowali się nią Żydzi, bo chrześcijanom nie było wolno. I jak teraz idę sobie ulicą i widzę te reklamy banków, to myślę o tych średniowiecznych zakazach i że to na pewno diabeł kusi ludzi: "weź pieniądze", "Weź pieniądze" itd.
Sama nigdy nie wzięłam kredytu, raz tylko pożyczkę z kasy zapomogowo-pożyczkowej za komuny, jak była inflacja, pożyczka była nieoprocentowana i to się wtedy opłacało.
Nagromadzenie relacji, jak to wszystko wyglądało od środka, robi ogromne wrażenie, zwłaszcza na początku.
Usuń