Po przeczytaniu “Możliwości wyboru” zainteresowała mnie twórczość Aimée Beekman, estońskiej pisarki. Postanowiłam więc „pójść za ciosem” i wypożyczyć z biblioteki kolejną jej książkę. Mój wybór padł na „Katarynkę”.
Akcja tej książki rozgrywa się jak gdyby w przyszłości. Jej bohaterami są dość dziwni pracownicy Wydziału Ewidencji Poglądów (WEP), którego głównym zadaniem jest odbieranie listów ze skargami, ich ewidencjonowanie i podejmowanie interwencji. Głównym bohaterem jest jeden z kierowników działu w WEP, niejaki Oskar i jego miłosne perypetie.
Nie należę do przeciwników science-fiction, groteski i absurdu w literaturze. Nie są to może moje ulubione gatunki literackie, ale jestem w stanie docenić dobrą literaturę. Dlatego też, po doświadczeniach z poprzednio przeczytaną książką autorki nastawiłam się na ciekawe doświadczenie czytelnicze. Niestety, zawiodłam się. O ile jeszcze początek mnie zaciekawił, gdyż dotyczył specyficznej działalności i zwyczajów obowiązujących w zakamuflowanym i niedostępnym dla zwykłych śmiertelników WEP-ie, o tyle, gdy ciężar akcji przeniósł się na perypetie miłosne Oskara, moja ciekawość gasła z każda przeczytaną stroną.
Postać Oskara nie wzbudza sympatii, nie ma on żadnej cechy szczególnej, jakiegoś wabika, który zaciekawiłby czytelnika. Jego stosunki z kobietami też mnie specjalnie nie zaciekawiły. Generalnie niezbyt ciekawa persona.
Z WEP-em sytuacja jest nieco inna. Gdyby autorka zdecydowała się na jasne określenie gatunkowe czy cel jej satyry, pewnie byłoby to ciekawsze. Sama nazwa Wydziału mogła być dużo lepiej wykorzystana niż zrobiła to Beekman. Myślę, że większości z tych, którzy przeczytali tę nazwę, nasuwa się skojarzenie z Big Brotherem, ale to chyba było nierealne, żeby oczekiwać podobnych herezji w literaturze radzieckiej. :) Tak więc pracownicy Wydziału Ewidencji Poglądów ciężko harują w niemal całkowitej tajemnicy, segregując listy ze skargami oraz podejmując interwencje na prośbę swoich korespondentów, czy też spotykając się z nimi, rozładowując niezadowolenie obywateli. Spotkania te są dla Oskara możliwością nawiązania pozamałżeńskich stosunków, które nie stanowią dla niego problemu.
WEP na początku zaciekawiał właśnie ze względu na satyryczne podejście, potem było go jednak coraz mniej, a szkoda! Parę scen z życia biurokratów WEP-u zapadło mi mocno w pamięci. Nigdy chyba byście nie zgadli, co było przedmiotem ich pożądania niedostępnym dla ogółu obywateli. Zostawię to jednak dla siebie, gdyż może jednak ktoś z Was zdecyduje się na lekturę tej książki. Zdradzę jedynie, że ten niewyraźny kogutek na okładce książki znajduje się tam nie bez przyczyny. :) Później jednak, również ostrze satyry autorki jakby się nieco stępiło i wszystko tak się toczyło siłą przyzwyczajenia aż do mało pasjonującego końca.
Mam bowiem wrażenie, że Aimée Beekman, w której nielicznych biogramach niezmiennie podkreśla się fakt jej członkostwa w Komunistycznej Partii ZSRR, próbowała w swojej książce „obejść” cenzurę nie wskazując jednoznacznie, co krytykuje. Myląc tropy zamieściła w książce pewne elementy zwłaszcza w opisie fizycznym niektórych bohaterów (fioletowe włosy, zajęcze uszy), które miały wskazywać na czasy, które nie należą do współczesności. Niemniej jednak realia pracy w WEP-ie i życia rodzinnego bohaterów wskazują, że są to realia współczesne autorce.
„Jak gdyby” w przyszłości z opisu książki to słowo klucz do oceny tej książki, gdyż trudno ocenić, do jakiej kategorii zaliczyć tę książkę. Na science – fiction za dużo tu odniesień do rzeczywistości, w której żyła pisarka, na powieść satyryczną za dużo nierealności w opisach mających sugerować w przyszłość i za mało ironii. Niestety, to niezdecydowanie pisarki, czy narzucone, czy też wymyślone przez nią samą sprawiło, że książka nie spełniła moich nadziei. Żaden z bohaterów tej powieści nie ujął mnie, a świat wykreowany przez pisarkę nie przemówił do mnie. W przeciwieństwie do „Możliwości wyboru”, „Katarynka”, w moim przekonaniu, nie wytrzymała próby czasu, choć tematyka książki dawała na to nadzieję. Rozczarowanie, niestety.
Źródło zdjęcia |
Aimee Beekman (ur. 1933) – estońska pisarka, dramaturg, tłumaczka. Na język polski przetłumaczono jej powieści: „Katarynka”, „Dom u rozstajnych dróg”, „Trylogia o Miriam” i „Możliwość wyboru”. W 1964 r. laureatka nagrody państwowej Estońskiej SRR.
Autor: Aimee Beekman
Tytuł oryginalny: Vantorel
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Klub Interesujacej Książki
Tłumacz: Witold Dąbrowski
Rok wydania: 1978
Liczba stron: 232
Jak dotychczas wydawane przez KIK książki cieszyły się niemal samymi pozytywnymi recenzjami blogerów. Myślałam nawet, że sam fakt wydania książki przez wydawnictwo stanowi rękojmię dobrej książki. Z opisu wnioskuję, że mnie równie nie zachęciłaby opisana historia. Dziękuję za ostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńSeria KIK jest świetna, bardzo lubię wracać do książek wydanych w jej charakterystycznej szacie graficznej, ale może się trafić słabsza pozycja czy też książka, która nie przypadnie nam do gustu. I tak się stało w tym przypadku.
UsuńTeż mam dużą sympatię do serii KIK i gdy zobaczyłam tę miniaturkę u Ciebie, zaraz pomyślałam Oho, trzeba będzie się wybrać do biblioteki! Jednak to nie moje klimaty, daruje sobie. Zastanawia mnie za to imię i nazwisko autorki...
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że "Katarynka" przypadnie mi do gustu, ale tak się nie stało :(
UsuńPisarka jest Estonką. Z tego, co wiem nazwisko ma po mężu, również znanym w swoim czasie pisarzu i tłumaczu.
Seria KIK była wspaniała, ale zdarzały się czasem gnioty. Akurat tej pani i tej książki nie znam, więc się nie wypowiem. Ale miło zawsze mi trzymać takie vintage egzempalarze w ręku.
OdpowiedzUsuńTo była bardzo udana seria. Lubię do niej wracać. Wielu autorów kompletnie nie znam, co nie znaczy, że ich książki są gorsze. Wiadomo jednak, że nie uniknie się słabszych pozycji.
UsuńPo glowie chodzi mi znajomo brzmiacy tytul "Trylogia o Miriam". Nie wiem, czy widzialam go na polce u rodzicow, czy tez czytalam. Musze koniecznie to wysledzic.
OdpowiedzUsuńTak, to kolejna książka Aimee Beekman, o której gdzieś czytałam pozytywną opinię. Pewnie ją przeczytam, ale raczej w dłuższej niż krótszej perspektywie, gdyż z uwagi na ostatnie zakupy powinnam ograniczyć korzystanie z bibliotek :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń