„12 lutego [1964]
(…) Życie można albo przeżyć, albo skonsumować. (…) Przez konsumpcję rozumiem oczekiwanie, oszukiwanie się ruchem pozornym, bo przychodzącym z zewnątrz. Cokolwiek to będzie, czy wielkie, jak kariera, erotyzm, czy małe, jak fajka albo przejażdżka bez innego celu, jest tylko wiarą w jej rozstrzygająca moc.” (s. 80)
Sławomira Mrożka wszyscy znają. Jego nazwisko rozpoznają nawet ci, którzy nie znają jego sztuk teatralnych oraz innej twórczości. Mrożek kojarzy się z ciętym humorem, błyskotliwym i zwykle przeraźliwie prawdziwym, a jednocześnie ostrym oglądem rzeczywistości. Teraz, w jesieni życia spędzanej na południu Francji, Sławomir Mrożek ujawnia tajniki swojej duszy publikując Dziennik oraz swoją korespondencję z Lemem, Błońskim i innymi przyjaciółmi. Dziennik, tom 1 jest olbrzymim tomiszczem, które jednak wciąga czytelnika z niesłabnącą siłą. Nie są to pierwsze zapiski Mrożka; swój poprzedni dziennik, pisany od czasów młodości, spalił, o czym wspomina w Dzienniku, niejednokrotnie tego żałując.
W tomie 1 Dziennika Mrożek podejmuje ważne decyzje życiowe, które wpływają również na jego twórczość. W 1963 r. podejmuje bowiem decyzję o emigracji. Początkowo podejmuje grę z komunistycznymi władzami, które nie reagują znacząco na tę ucieczkę, udając, że wszystko „gra”, ale w 1968 r. po podpisaniu listu potępiającego agresję na Czechosłowację, pisarz zamyka sobie możliwość powrotu do PRL decydując się na życie emigranta.
„14 września 1969
(…) Podobnie nieufny jestem wobec tego pisania. Nie mam zaufania do tego pisania. Nie znalazłem żadnej formuły, nie wiem, jakie to pisanie ma być. Nieuchronnie każde pisanie jest tylko pisaniem, więc i to – także. Zresztą pisanie jest tylko znakiem, pisanie dosłowne jest tylko znakiem „pisania”, formowania. Trudno jest pamiętać, „pisząc”, że ono nie jest tym, czym chce być.” (…) (s. 624)
Czytając jego dziennik jesteśmy świadkami wielu momentów zwątpienia w swój talent i możliwości twórcze. Mrożka cały czas trawią wątpliwości, jaki charakter powinien mieć ten dziennik. Nie znajdziemy w nim okrągłych zdań o tworzeniu, o ludziach i miejscach. Mrożek grzebie przede wszystkim w swoich trzewiach i swoim jestestwie, zastanawia się, jak będzie wyglądało jego życie poza Polską, której mankamenty dostrzega i bezlitośnie krytykuje, ale zdaje sobie sprawę, że źródło jego twórczości i kreatywności jest właśnie nad Wisłą, a nie gdzie indziej.
23 grudnia 1966
(…) Sądząc według gazet polskich, nie tylko jednostkami, ale i całymi społeczeństwami, ich życiem, ich funkcjonowaniem kierują wyłącznie substancjonalnie pojęte „uczucia i namiętności”. A więc naród kocha ojczyznę, górnicy pracują ofiarnie, przywódcy są płomienni, społeczeństwo wita z oburzeniem (albo też z radością), wroga nienawidzimy, przyjaciół kochamy, pochylamy się z głęboką troską nad; słowem, melodramat. Pod tym względem jesteśmy jakieś sto pięćdziesiąt lat temu, w romantyzmie (co piszę, niepewnie, bo nie jestem pewien, czy to było właśnie cechą tego okresu).” (…) (s. 422)
10 kwietnia 1968
(…) Jeżeli Polak cię odwiedzi, nigdy nie wiadomo, kiedy wreszcie opuści twój dom. Polak uważa wspólne przepędzenie czasu za jedyną wartościową formę trwania. Treść, zawartość tego wspólnego spędzania, tej wspólnoty, odgrywa rolę drugorzędną.” (…) (s. 514)
W tekście Dziennika znajdziemy również cytaty, czasem bardzo długie, z czytanych przez autora lektur, które niejednokrotnie nie dają mu spokoju i sieją twórczy ferment. Wydawnictwo to stanowi także dowód fascynacji Mrożka Gombrowiczem, z którym miał okazję się spotkać we Włoszech, o czym się dowiadujemy z lektury.
Dzienniki, korespondencja, biografie mają to do siebie, że albo lubi się taką literaturę, albo nie. Ja lubię. Dużo zależy też od osobowości autora tychże. Mrożek – choć znam jego twórczość bardzo powierzchownie - kojarzył mi się z osobą pewną siebie i swoich racji, z bardzo sarkastycznym, choć często boleśnie prawdziwym, podejściem do Polski, naszej tradycji i mitów. Tymczasem w tomie 1 Dziennika możemy poznać nieco innego Sławomira Mrożka: owszem sarkastycznego, ale jednocześnie pełnego niepokoju o swe możliwości pisarskie, o przyszłą aktywność literacką w kontekście oddalenia od kraju. Pisarz przeżywa również w czasie pisania Dziennika tragedię osobistą, o której pisze bardzo mało, ale jego zatroskanie, zła samopoczucie, któremu daje wyraz w końcowej części tomu, wybucha na sam koniec…
Jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią dzienniki, którzy lubią twórczość Sławomira Mrożka, a także dla tych, którzy chcą dyskutować o Polsce. Nie muszę się zgadzać ze wszystkimi ocenami i sądami autora, ale wolę taką książkę zmuszającą do zastanowienia i analizy niż kolejne czytadło, które może pomóc w poprawie nastroju, ale pamięć o nim rozwiewa się szybko. Ten Dziennik to wydarzenie nie tylko literackie i gorąco zachęcam Was do lektury.
Źródło zdjęcia |
Sławomir Mrożek (ur. 1930) – polski dramatopisarz i prozaik. Zadebiutował w 1950 r. jako rysownik. Jego pierwszą sztuką teatralną była „Policja” z 1958 r. Dramat „Tango” z 1964 r. przyniósł autorowi międzynarodowy rozgłos. Wyemigrował z Polski w 1963 r. Mieszkał we Włoszech, Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Meksyku. W 1968 r. opublikował na łamach prasy francuskiej list protestujący przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. W 1981 r. zaprotestował przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. W 1996 r. wrócił do Polski. W 2002 r. doznał udaru mózgu. W 2008 r. ponownie zdecydował się na emigrację i osiadł we Francji.
Autor:
Sławomir Mrożek
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok
wydania: 2010
Liczba
stron: 736
Muszę przyznać, że Mrożka znam wyłącznie z nazwiska/ jest z roku mojej śp. mamy/, ale trudno mi się dziwić.Wyemigrował w 1963 toku a ja wtedy chodziłam do szkół , w których tego nazwiska nie wspominano, a później, gdy już o nim usłyszałam moje drogi z literaturą trochę się rozeszły.Lubię jednak dzienniki, biografie, autobiografie więc może uda mi się i jego dzienniki znaleźć w bibliotece i przeczytać.)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że lubię się zagłębiać we wspomnienia, dzienniki, biografie.
UsuńNie jest to lektura na dwa, trzy wieczory, ale warto. Prowokuje do refleksji.
Twórczość Mrożka znam od strony teatralnej (Tango i Emigranci). Obie sztuki wywarły na mnie duże i dobre wrażenia. Prawdę mówiąc nie wiem, czy lubię Dzienniki, jako gatunek literacki, bo nie przypominam sobie, żebym takie czytała. Może jeszcze kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńTwórczość teatralną Mrożka znam słabo. O ile pamietam, widziałam chyba tylko "Miłość na Krymie". Warto zajrzeć do tych zapisków.
Usuń