Wnętrze Dreamlinera Zdjęcie z komórki, a więc jakość pozostawia wiele do życzenia |
Wszyscy, którzy zaglądają na mojego bloga, zapewne zauważyli,
że nie nazywam swoich wpisów o przeczytanych książkach recenzjami. Traktuję je
jako swoje prywatne, niewątpliwie amatorskie, opinie o przeczytanych książkach. Ale dziś użyłam w tytule słowa "recenzja", choć nie będzie to tekst o
książce, a przynajmniej nie w całości. :) Postanowiłam napisać parę słów
będących zapisem moich wrażeń, co przewrotnie nazywam recenzją, z przelotu
nowym cudem techniki, ostatnio nieco zawodnym, czyli Boeingiem 787 Dreamliner. :)
Parę dni temu wracałam do Warszawy z jednej ze stolic
europejskich po krótkim, roboczym wypadzie i nieco już zmęczona oraz przygaszona
perspektywą nocnego przylotu do domu, ożywiłam się momentalnie, gdy
lekko rozemocjonowana stewardessa potwierdziła wyrażone przeze mnie
wrażenie, że będziemy lecieć Dreamlinerem. Jak się okazało, ten nowy nabytek
LOT-u odbywa swoisty promocyjny tour po Europie i jest to rzeczywiście niezwykła okazja, żeby poznać jego dobre i złe strony, gdyż później (jeśli nasz
przewoźnik przetrwa kryzys finansowy) Dreamliner będzie odbywać loty tylko na dalekich trasach.
Jak się dowiedziałam z entuzjastycznej zapowiedzi szefowej
pokładu, LOT jest pierwszym europejskim przewoźnikiem, który zdecydował się na
zakup tej maszyny. Chyba już czas na zapowiedzianą recenzję i pozwólcie że
wyrażę ją w punktach.
PLUSY
- spory pojemnik na bagaż podręczny,
- dużo miejsca na nogi,
- wygodne fotele,
- duży wybór filmów, gier i zabaw włącznie z e-czytnikiem, ale
jego oferta ograniczała się głównie do magazynu pokładowego LOT ;) Jest
nadzieja, że oferta ta zostanie wzbogacona; pograłam sobie w starego dobrego
tetrisa, ale wyniki miałam dość słabe, co z jednej strony wynikało z oswajaniem
się z pilotem, z drugiej zaś, że musiałam sobie przypomnieć, jak to wszystko
„chodzi”,
- cichutkie, gładkie lądowanie (co do startu się nie wypowiem
się, bo nie uważałam, ale chyba było równie bezszmerowo),
- w klasie biznes warunki do przelotu są naprawdę
„wypasione”. O ile zauważyłam, fotele są rozkładane i można tam bardzo wygodnie
spędzić podróż. Niemniej jednak, klasa ekonomiczna też jest wygodna, aczkolwiek
w podróży spędziłam 2 godziny, a nie kilkanaście.
MINUSY
- bardzo wąski stolik; podróżowałam na trasie europejskiej,
więc trudno mówić o posiłku, bo ogranicza się on do bułki i batonika, a jednak ledwo się mieściłam i gdyby nie to, że
obok mnie miałam wolne miejsce (i stolik), to miałabym problem z pomieszczeniem
się z napojami i prowiantem. Na lotach transatlantyckich serwowane
posiłki są nieco obfitsze, więc może to być kłopot,
- wąskie przejścia między fotelami, przez co dość często
byłam szturchana przez przechodzące osoby (lubię siedzieć przy przejściu).
A tak ogólnie, to samolot jest piękny i mam nadzieję, że
pojawiające się usterki nie oznaczają, że jest wadliwy.
***
Druga część mojego posta dotyczy bardzo przyjemnej
niespodzianki, która oczekiwała na mnie w skrzynce pocztowej, do której
zajrzałam wracając do domu z przejażdżki Dreamlinerem w porze zdecydowanie nocnej. W skrzynce
znalazłam bowiem przesyłkę od Moniki prowadzącej bloga God save the book. Miałam to niezwykłe szczęście, że całkiem
niedawno wzięłam udział w rocznicowym konkursie na jej blogu, który polegał na
wybraniu sobie jednej z książek z biblioteczki Moniki i liczeniu na łut szczęścia w losowaniu. Wybrałam książkę Ludwiki
Włodek „Pra”, ale dość nisko oceniałam swoje szanse na wygraną. Przez prawie
dwa lata funkcjonowania bloga wzięłam udział w kilku konkursach i rozdawajkach -bez sukcesu, jeśli rozstrzygnięcie polegało na losowaniu.:) Możecie więc wyobrazić sobie moje zdumienie, gdy okazało się, że synek Moniki wylosował właśnie mnie spośród 29 uczestników konkursu! Bardzo mnie to ucieszyło i napełniło wiarą, że ten 2013 nie będzie taki zły. :)
Oto, co zastałam w skrzynce pocztowej nocną porą:
Moniko, bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie! Ucałowania
dla Piotrusia!
Mam nadzieję, że znalazłam dobre miejsce na półce dla Twojej nagrody. :)
Podziwiam.. Dla mnie konieczność lotu (czymkolwiek) to stres, nerwy i staram się unikać ile mogę..;)
OdpowiedzUsuńAch, zazdroszczę i gratuluję pięknej wygranej! :)
Na szczęście nie mam negatywnych odczuć związanych z lataniem, chociaż parę razy leciałam z katarem i to jest horror.
UsuńZ wygranej bardzo się cieszę :)
Wygrana piekna i slicznie sie prezentuje na polce.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze takiego lotu. Samolot musi byc niesamowity. Moz ekiedys bede miala okazje takim leciec:)
Starałam się znaleźć dobre miejsce na półce dla tej książki ;)
UsuńNie wiem, do kiedy trwa ten europejski tour Dreamlinera, ale kto wie, może się uda. Naprawdę fajne przeżycie :)
Zazdroszczę lotu Dreamlinerem, bardzo lubię latać, a ten samolot prezentuje się na prawdę imponująco.
OdpowiedzUsuńGtatuluję wygranej! :)
To była miła niespodzianka. Teoretycznie miałam napisane na bilecie, że lecę Dreamlinerem, ale nie doczytałam, tak więc dla mnie to była niespodzianka :) A samolot bardzo wygodny.
UsuńFajny!
OdpowiedzUsuńBym się przeleciała. Tez lubię latać, byle było dużo miejsca na nogi.
W Dreamlinerze jest sporo miejsca na nogi, więc chyba byłabyś zadowolona :)
UsuńPodniebne podróże jeszcze parę lat temu napawające stresem i niepokojem dzisiaj stały się dla mnie nie tylko wygodnym i szybkim sposobem podróżowania, ale i przyjemnością. Dreamlinerem nie podróżowałam jeszcze. Trochę niepokoi mnie jego awaryjność, ale mam nadzieję, że to tylko przypadek, a nie reguła. I gratuluję wygranej, ja również żadko biorę udział w konkursach. A skoro wezmę udział i wygram to ogromnie cieszy. Miłej lektury życzę
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jestem pewna, że lektura sprawi mi przyjemność, aczkolwiek w obliczu narastających zaległości nie wiem, kiedy się za nią wezmę :)
UsuńNa szczscie lot samolotem nigdy nie powodował znaczącego stresu, no chyba, że zdarzyły się turbulencje albo silny katar :)