Sławomir Mrożek (ur. 1930) Źródło zdjęcia |
Sławomir Mrożek
"Dziennik 1962-69", tom 1
Wydawnictwo Literackie, 2010
„16 stycznia 1965
Ten rok jest rokiem katastrofy.
Tomasz Mann, po latach, pisarz mojej młodości. Najbliższy mi z wielkich powieściopisarzy.
Zazdrość wobec jedynej możliwości jego życia poprzez pisanie. Szczęśliwe dla niego zaplecze niemieckości, szczęśliwe usytuowanie u szczytu dojrzałości jednej epoki, u początku drugiej, poza fazą manieryzmu już, przed fazą rozbicia jeszcze.
Dlaczego właściwie najbliższy? Może przez tęsknotę za tym, co stracone. Łączy się z tym tęsknota za epiką, dla mnie niemożliwą, której teraz, po śmierci Faulknera, nie uprawia właściwie nikt.
Pisarz nie może scalić epoki, jeżeli ona nie jest scalona. Pisarz nie tworzy przecież epok.
Tęsknota za jego osadzeniem, w niemieckości właśnie. On nigdy nie był obcy. Teraz jestem dramaturgiem i wydaje się, że bym mógł być choćby autorem opowiadań, jak na początku kariery.
Jego całkowite realizowanie się poprzez pisanie. Ja ciągle nie mogę wyrzec się realizowania innego, poprzez życie. Teoretycznie tak, mogę, chcę i nie widzę już innego wyjścia. Moje wysiłki zmierzają do pozostawania tylko pisania, jako możliwości, jednocześnie nie czuję, żeby ta ostatnia, jedyna możliwość była pełna (kompletna, bogata).” (s. 185)
Mrożek stał mi się bliski, kiedy przeczytałam listy jego i Lema. Popisywactwo, które przeszło w przyjaźń. Wspaniali faceci!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jestem świeżo po lekturze pierwszego tomu Dziennika, a Listy Mrożek - Lem czekają na półce :) Pozdrawiam wieczornie :)
Usuń