„Mam wrażenie, że Bukareszt to miasto ludzi, którzy nie chcą pamiętać o przeszłości, a jednak przeszłość woła za nimi na każdym kroku.” (s. 174)
Są kraje niby bliskie nam geograficznie, o których historii wiemy niewiele lub prawie nic. Tak z ręką na sercu, kto z Was kojarzy z Rumunią jakiekolwiek inne postacie niż Drakulę i Ceaucescu? No może jeszcze Eugene Ionesco czy Nadię Comaneci. Gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać, to poza wymienionymi osobami i Bukaresztem, ogólną, dość zamgloną wiedzą o postawie Rumunii podczas I i II wojny światowej w mojej głowie żadna klapka już się nie otworzyła, żeby móc ten skromny zasób wiedzy poszerzyć. Przykre, ale prawdziwe. A przecież to kraj z naszego regionu geograficznego, który odegrał istotną rolę w tułaczce Polaków po klęsce wrześniowej w 1939 r.
Małgorzata Rejmer, młoda polska pisarka i dziennikarka, w latach 2009-11 podróżowała do Bukaresztu wielokrotnie. Chociaż nie jest to miasto, które łatwo zdobywa serca podróżników, to jednak między polską autorką a miastem powstała silna więź, którą można spokojnie określić mianem uczucia. W swojej książce Małgorzata Rejmer daje wyraz swojej fascynacji tym miastem, ludźmi tam żyjącymi i trudnej historii, której doświadczył ten naród.
Książka podzielona jest na trzy zasadnicze części o skrótowych, acz celnych tytułach:
Są kraje niby bliskie nam geograficznie, o których historii wiemy niewiele lub prawie nic. Tak z ręką na sercu, kto z Was kojarzy z Rumunią jakiekolwiek inne postacie niż Drakulę i Ceaucescu? No może jeszcze Eugene Ionesco czy Nadię Comaneci. Gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać, to poza wymienionymi osobami i Bukaresztem, ogólną, dość zamgloną wiedzą o postawie Rumunii podczas I i II wojny światowej w mojej głowie żadna klapka już się nie otworzyła, żeby móc ten skromny zasób wiedzy poszerzyć. Przykre, ale prawdziwe. A przecież to kraj z naszego regionu geograficznego, który odegrał istotną rolę w tułaczce Polaków po klęsce wrześniowej w 1939 r.
Małgorzata Rejmer, młoda polska pisarka i dziennikarka, w latach 2009-11 podróżowała do Bukaresztu wielokrotnie. Chociaż nie jest to miasto, które łatwo zdobywa serca podróżników, to jednak między polską autorką a miastem powstała silna więź, którą można spokojnie określić mianem uczucia. W swojej książce Małgorzata Rejmer daje wyraz swojej fascynacji tym miastem, ludźmi tam żyjącymi i trudnej historii, której doświadczył ten naród.
Książka podzielona jest na trzy zasadnicze części o skrótowych, acz celnych tytułach:
Komunizm. Złoto i błoto
Międzywojnie. Oko i ostrze
Współczesność. Orient i obłęd
„Bukareszt komunistyczny był prezentem, ofertą mamiącą ludzi – ciągnął Tomek [Ogiński].- Tu się przyjeżdżało, dostawało pracę od ręki i szło do zakładu, gdzie produkowano buble. Ludzie żyli w mieszkaniach, które były bublami, i ich życie też było bublem. I tak Bukareszt stał się miastem-bublem, odbiciem Pjongjangu i wszystkich stolic totalitarnych miast-scenografii, które oszukiwały ludzi i które były przez nich oszukiwane, miast, w których w najlepsze trwało permanentne oszustwo.” (s. 207)
Czasy dyktatury komunistycznej ujęte są w kilku miniaturach opartych głównie na wywiadach. Na ich podstawie autorka tworzy eseje opisujące historie rodzinne naznaczone prześladowaniami, biedą i wszechobecnym donosicielstwem. Z tych rozmów wyłania się fragment przeszłości, który przemawia do nas z całą mocą. Praktycznie każda rodzina była dotknięta bestialstwem reżimu, każdy może opowiedzieć o członku bliższej lub dalszej rodziny, który miał się nieszczęście znaleźć na celowniku tajnych służb. Autorkę interesują również osobowości Nicolae Ceaucescu i jego żony Eleny, osób mało wybitnych, które zapewniły sobie nie ograniczoną niczym władzę, czego wyrazem jest choćby budowa ogromnego Pałacu Ludowego kosztem trudnych do wyobrażenia zniszczeń w tkance architektonicznej stolicy i - co ważniejsze - kosztem katorżniczej pracy tysięcy ludzi. Ten budynek jest zresztą dla autorki symbolem braku rozliczeń po epoce komunistycznej. Tak jak po groteskowym i dramatycznym „procesie” i egzekucji dyktatorskiego małżeństwa nie wyjaśniono praktycznie żadnego aspektu tego wydarzenia, tak i obecny przekaz oficjalny na temat Pałacu podkreśla jego wymiary, epatuje liczbami, nie informując o krwawych kosztach i bezsensowności tej decyzji.
„Przysłowia rumuńskie stanowią komentarz na wypadek wszelkiego rodzaju nieszczęść i zgryzot, na wypadek zdrady, bólu i nieszczęścia:
„Dasz komuś chleba z solą, pożre cię całego.”
„Ten, kogo nie znasz, cię sprzeda, ten, kogo znasz, cię kupi.”(…)
„Masz pieniądze, masz przyjaciół, nie masz pieniędzy, nie masz przyjaciół.”
(s.161)
Druga część to miniatury dotyczące Rumunii przed wojną, nie mniej krwawej i naznaczonej ludzkimi fanaberiami władców. Te teksty pozwalają jednak spojrzeć na miasto i kraj z innej perspektywy, wyobrazić sobie piękne domy, secesyjne balkoniki, które budowano na wzór Paryża, a które w dużej mierze zostały zniszczone w pogoni za budową nowego wspaniałego świata. Świata naznaczonego gigantomachią i nieliczeniem się z człowiekiem.
„Bukareszt jest miastem tyleż tragicznym, co komicznym, czasem drobne zdarzenia zaczynają się jak komedia, potem raptownie przybierają postać tragedii, a na koniec zostają w pamięci jako farsa.” (s. 250)
Ostatnia część to eseje o współczesnym Bukareszcie. Autorka przedstawia tu własne doświadczenia, spotkania z ludźmi, zapisy rozmów o współczesności i przeszłości. W pamięć zapada jej relacja z podróży koleją naznaczoną agresywnością sfrustrowanej kontrolerki biletów czy przerażający wręcz materiał o watahach bezpańskich psów wałęsających się po rumuńskiej stolicy.
Książka jest napisana z pasją i uczuciem. To jest widoczne i czuje się tę fascynację. Jeśli mogłabym się do czegoś przyczepić, to nie podobało mi się nadmierne wyeksponowanie wątku dotyczącego potajemnych aborcji w epoce komunizmu. Nie kwestionuję faktu, że autorka poruszyła ten temat, ale wydaje mi się, że poświęcono mu zbyt wiele miejsca w tej książce, którą czyta się świetnie mimo niełatwego tematu i trudnych sytuacji, które są opisane bez owijania w bawełnę. Jeśli podczas lektury co i raz pojawia się u mnie chęć pogłębienia wiedzy na temat pojawiających się osób, miejsc i faktów, to jest to symptom udanej lektury. Tak było w przypadku tej książki, której lektura była dla mnie wielkim przeżyciem i jednym z tegorocznych odkryć.
Mam jednak nieco ambiwalentne odczucia wobec tej lektury. O ile czytało mi się ją świetnie, opisywane miejsca, sytuacje i ludzie wzbudzali moje żywe zainteresowanie, o tyle nie poczułam chęci odwiedzenia tego miasta, poczucia jego atmosfery fatalizmu i beznadziei, która uwiodła autorkę. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to kawałek naprawdę świetnego reportażu zaangażowanego i osobistego, odkrywającego przed czytającym zupełnie nieznane aspekty przeszłości i teraźniejszości. Ta książka wciąga i elektryzuje.
Małgorzata Rejmer (ur. 1985) - polska pisarka. W 2009 r. wydała debiutancką książkę pt. "Toksymia" i otrzymała za nią nominację do Nagrody Literackiej Gdynia. Jej kolejna książka "Bukareszt. Kurz i krew" otrzymała Nagrodę Newsweeka im. Teresy Torańskiej, była także nominowana do nagrody Nike. Wywiad m.in. o fascynacji Bukaresztem znajdziecie tu.
Autor: Małgorzata Rejmer
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Sulina
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Sulina
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 288
Widziałam niedawno wywiad z autorką i właśnie od tamtego czasu zaciekawiłam się jej twórczością. Dobrze, że to dziś trafiłam na Twoją recenzję tej pozycji, ponieważ za chwilę wybieram się do biblioteki...
OdpowiedzUsuńPolecam tę książkę. Bardzo wciągająca, choć mówi o rzeczach niełatwych. Czytałam ją na wakacjach i czasem przyłapywałam mojego męża na podczytywaniu, choć nie jest on szczególnie zainteresowany Rumunią. :)
UsuńKsiążka, w Twoim ujęciu, wydaje się i pouczająca i poruszająca. Czeka już u mnie na półce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś być zadowolona z lektury. Również pozdrawiam. :)
UsuńBędę pamiętać o tej pozycji.
OdpowiedzUsuń:)
Usuń