Nazwisko Tomasza Michniewicza krążyło gdzieś na obrzeżach mojej świadomości. Nie znam go z działalności radiowo-telewizyjnej, nie czytałam też jego książek. Dopiero niedawno zauważyłam sporo blogerskich opinii, niezwykle pozytywnych i zachęcających do zapoznania się z jego wydawnictwami podróżniczymi. Ponieważ w bibliotece natknęłam się na jego najnowszą książkę postanowiłam po nią sięgnąć i sprawdzić czy jego styl pisania chwyta mnie za serce i budzi tęsknotę za dalekimi podróżami.
Jak wyczytałam w różnych miejscach w sieci Tomasz Michniewicz jest podróżnikiem z dużym doświadczeniem. Podróż to jego sposób na życie, pasja i chyba ucieczka od przyziemnych obowiązków. W swojej najnowszej książce postanowił przeprowadzić eksperyment na trojgu bliskich mu ludzi: zaproponował im „podróż życia” w wybrane przez nich miejsce, którą on zorganizuje.
„Zabiorę cię w dowolne miejsce na świecie - powiedziałem każdemu. - Dokąd tylko chcesz. Przeżyjesz to, o czym od zawsze marzyłeś, zobaczysz miejsca, które zawsze chciałeś zobaczyć. Sprawdzisz się w tym, na co nigdy nie miałeś odwagi. Przekonasz się może, na co cię stać. Ty decydujesz kiedy, dokąd i po co. Ale zdecydować musisz teraz, w tym momencie. Decyduj."
Pierwsza z tych osób to Marcin, kolega, z którym osiem lat wcześniej byli razem w Etiopii. Obecnie pracuje on jako księgowy w korporacji, a Etiopia jest jedynie pulsującym życiem wspomnieniem. Zgadza się na propozycję Tomka i wybiera podróż do Afryki, ale decyzję, że będzie to wizyta w plemieniu Baka, u ostatnich Pigmejów w Kamerunie, podejmuje autor książki. Po najeżonej trudami podróży w ekstremalnych warunkach, błocie, w tropikach zamieszkują w gościnie u Baka, poznają ich tryb życia i trudności, z jakimi się mierzą we współczesnym świecie. Po opuszczeniu ich wioski podejmują również temat czarowników. Na skutek choroby Marcina muszą wracać do Polski. Drugą podróżniczką jest Marianna, żona Tomka Michniewicza, która nie wybrała celu podróży zdając się na propozycję męża. Jedyną sugestią z jej strony było życzenie, aby pojechali tam, gdzie na pewno by jej nie zabrał. Trafili do Arabii Saudyjskiej, gdzie Marianna musi ubierać się i zachowywać zgodnie z tradycją tego ortodoksyjnie muzułmańskiego kraju. Trzecim wybrańcem jest ojciec autora, którego cel podróży został wybrany przez Tomka. Jest to Nowy Orlean, mekka fanów bluesa, a ojciec autora – choć nie jest zawodowym muzykiem – to jednak kocha tę muzykę i gra naprawdę nieźle. Czy te podróże zmienią życie bohaterów i przyczynią się do rozwiązania problemów w życiu codziennym?
Będę chyba wyjątkiem w książkowej blogosferze, ale po lekturze tej książki mam bardzo mieszane odczucia. Jej zaletą jest niewątpliwie ciekawy pomysł wyjściowy, który dał szansę tzw. „zwyczajnym” ludziom, choć związanym mocno z autorem, szansę na spojrzenie na świat i życie z jego perspektywy. To na pewno było ważne dla autora, czy tak było w przypadku wszystkich uczestników tego przedsięwzięcia nie mam pewności.
Autor przekazał czytelnikowi sporo informacji i wyjaśnień odnośnie trybu i warunków życia plemienia Baka, kiedy państwo traktuje ich jak pariasów, a cywilizacja nie pozwala żyć zgodnie z ich wielowiekową tradycją. Tomasz Michniewicz naświetlił również pewne aspekty życia kobiet w Arabii Saudyjskiej, co kłóci się z dominującym przekazem medialnym. Autor zresztą zwraca uwagę na fragmentaryczność i płytkość przekazu współczesnych mediów, co zniekształca, a często i wypacza obraz świata. To zdecydowanie plus tego wydawnictwa.
A jednak nie jestem przekonana, czy Tomasz Michniewicz to autor, do którego wrócę. Muszę przyznać, że obecnym numerem jeden, jeśli chodzi o pisarstwo podróżnicze jest dla mnie Wojciech Cejrowski. Jego książki są napisane z pasją, w gawędziarskim i wciągającym stylu, a jednocześnie wiele mówią o odwiedzanych miejscach i ludziach. Nic więc dziwnego, że książkę Michniewicza podświadomie porównywałam z twórczością Cejrowskiego. Niestety, to porównanie wypadło blado dla Michniewicza, gdyż jego sposób pisania jest dość mało porywający, z takim dystansem do czytającego. Inna sprawa, że styl Michniewicza i tak jest niezły w porównaniu np. do Jacka Pałkiewicza, ekstremalnie suchego i technicznego w swoim słownictwie. Przeczytałam jedną książkę jego autorstwa i mam dość. Czekam na kolejną książkę Cejrowskiego!
Wracając do książki Tomasza Michniewicza przyznam również, że odniosłam wrażenie, jak gdyby autor zwracał się do czytelnika z pozycji „wielkiego podróżnika”, coś w tym stylu: „widzicie, ja wybrałem życie arcyciekawe, podróżuję po świecie, a wy tkwicie za biurkami od… do… i nie przyjdzie wam na myśl, że można żyć inaczej”. Może upraszczam, ale takie odniosłam wrażenie. Z tonu wypowiedzi wobec kolegi księgowego można wywnioskować, że wykonywanie tego zawodu to asekuranctwo i straszne nudy. W wielu wypadkach może i tak jest, ale można być również księgowym z pasją, lepiej nie uogólniać, bo nie każdy może i chce spełniać się w podróży po świecie.
Podróż Marcina - w moim odczuciu najciekawsza z trzech relacji - jako jedyna kończy się z grubsza zgodnie z założeniem Michniewicza, Afryka porusza w jego koledze jakąś głęboko ukrytą strunę i ta pełna przeszkód i trudności wyprawa, podczas której nie ustrzegł się on również choroby, przyniosła w jego życiu zmianę. Czy jednak skłoniła go do tego ta podróż, tego nie wiemy.
Kolejne dwie podróże nasycone są wieloma aspektami życia prywatnego autora i jego najbliższych. Rozumiem, że chciał je w nietypowy sposób wydobyć na światło dzienne, być może rozwiązać, ale nie można tu mówić o sukcesie czy choćby zgodnym z zamysłem autora przebiegiem tych podróży. I tu już można się zastanawiać, czy to książka podróżnicza, czy też psychodrama rodzinna. Nie znam autora książki, nic nie wiedziałam o jego życiu przed sięgnięciem po tę książkę. Teraz w głowie mi siedzą jego rozmowy z ojcem, sytuacja w małżeństwie Michniewicza, a obraz krajów, które odwiedzał jakoś się zaciera. I to mi się nie podoba, bo oczekiwałam po tym wydawnictwie jednak wrażeń podróżniczo-krajoznawczych, refleksji o odwiedzanych krajach, regionach, poznanych ludziach, a nie roztrząsanie prywatnych spraw autora. Parafrazując więc tytuł jednego z programów telewizyjnych stwierdzę jedynie, że nie urzekła mnie ta historia (miejcie jednak na uwadze, że moje zdanie jest znacząco odmienne od innych blogerów, którzy czytali tę książkę :)).
Jak wyczytałam w różnych miejscach w sieci Tomasz Michniewicz jest podróżnikiem z dużym doświadczeniem. Podróż to jego sposób na życie, pasja i chyba ucieczka od przyziemnych obowiązków. W swojej najnowszej książce postanowił przeprowadzić eksperyment na trojgu bliskich mu ludzi: zaproponował im „podróż życia” w wybrane przez nich miejsce, którą on zorganizuje.
„Zabiorę cię w dowolne miejsce na świecie - powiedziałem każdemu. - Dokąd tylko chcesz. Przeżyjesz to, o czym od zawsze marzyłeś, zobaczysz miejsca, które zawsze chciałeś zobaczyć. Sprawdzisz się w tym, na co nigdy nie miałeś odwagi. Przekonasz się może, na co cię stać. Ty decydujesz kiedy, dokąd i po co. Ale zdecydować musisz teraz, w tym momencie. Decyduj."
Pierwsza z tych osób to Marcin, kolega, z którym osiem lat wcześniej byli razem w Etiopii. Obecnie pracuje on jako księgowy w korporacji, a Etiopia jest jedynie pulsującym życiem wspomnieniem. Zgadza się na propozycję Tomka i wybiera podróż do Afryki, ale decyzję, że będzie to wizyta w plemieniu Baka, u ostatnich Pigmejów w Kamerunie, podejmuje autor książki. Po najeżonej trudami podróży w ekstremalnych warunkach, błocie, w tropikach zamieszkują w gościnie u Baka, poznają ich tryb życia i trudności, z jakimi się mierzą we współczesnym świecie. Po opuszczeniu ich wioski podejmują również temat czarowników. Na skutek choroby Marcina muszą wracać do Polski. Drugą podróżniczką jest Marianna, żona Tomka Michniewicza, która nie wybrała celu podróży zdając się na propozycję męża. Jedyną sugestią z jej strony było życzenie, aby pojechali tam, gdzie na pewno by jej nie zabrał. Trafili do Arabii Saudyjskiej, gdzie Marianna musi ubierać się i zachowywać zgodnie z tradycją tego ortodoksyjnie muzułmańskiego kraju. Trzecim wybrańcem jest ojciec autora, którego cel podróży został wybrany przez Tomka. Jest to Nowy Orlean, mekka fanów bluesa, a ojciec autora – choć nie jest zawodowym muzykiem – to jednak kocha tę muzykę i gra naprawdę nieźle. Czy te podróże zmienią życie bohaterów i przyczynią się do rozwiązania problemów w życiu codziennym?
Będę chyba wyjątkiem w książkowej blogosferze, ale po lekturze tej książki mam bardzo mieszane odczucia. Jej zaletą jest niewątpliwie ciekawy pomysł wyjściowy, który dał szansę tzw. „zwyczajnym” ludziom, choć związanym mocno z autorem, szansę na spojrzenie na świat i życie z jego perspektywy. To na pewno było ważne dla autora, czy tak było w przypadku wszystkich uczestników tego przedsięwzięcia nie mam pewności.
Autor przekazał czytelnikowi sporo informacji i wyjaśnień odnośnie trybu i warunków życia plemienia Baka, kiedy państwo traktuje ich jak pariasów, a cywilizacja nie pozwala żyć zgodnie z ich wielowiekową tradycją. Tomasz Michniewicz naświetlił również pewne aspekty życia kobiet w Arabii Saudyjskiej, co kłóci się z dominującym przekazem medialnym. Autor zresztą zwraca uwagę na fragmentaryczność i płytkość przekazu współczesnych mediów, co zniekształca, a często i wypacza obraz świata. To zdecydowanie plus tego wydawnictwa.
A jednak nie jestem przekonana, czy Tomasz Michniewicz to autor, do którego wrócę. Muszę przyznać, że obecnym numerem jeden, jeśli chodzi o pisarstwo podróżnicze jest dla mnie Wojciech Cejrowski. Jego książki są napisane z pasją, w gawędziarskim i wciągającym stylu, a jednocześnie wiele mówią o odwiedzanych miejscach i ludziach. Nic więc dziwnego, że książkę Michniewicza podświadomie porównywałam z twórczością Cejrowskiego. Niestety, to porównanie wypadło blado dla Michniewicza, gdyż jego sposób pisania jest dość mało porywający, z takim dystansem do czytającego. Inna sprawa, że styl Michniewicza i tak jest niezły w porównaniu np. do Jacka Pałkiewicza, ekstremalnie suchego i technicznego w swoim słownictwie. Przeczytałam jedną książkę jego autorstwa i mam dość. Czekam na kolejną książkę Cejrowskiego!
Wracając do książki Tomasza Michniewicza przyznam również, że odniosłam wrażenie, jak gdyby autor zwracał się do czytelnika z pozycji „wielkiego podróżnika”, coś w tym stylu: „widzicie, ja wybrałem życie arcyciekawe, podróżuję po świecie, a wy tkwicie za biurkami od… do… i nie przyjdzie wam na myśl, że można żyć inaczej”. Może upraszczam, ale takie odniosłam wrażenie. Z tonu wypowiedzi wobec kolegi księgowego można wywnioskować, że wykonywanie tego zawodu to asekuranctwo i straszne nudy. W wielu wypadkach może i tak jest, ale można być również księgowym z pasją, lepiej nie uogólniać, bo nie każdy może i chce spełniać się w podróży po świecie.
Podróż Marcina - w moim odczuciu najciekawsza z trzech relacji - jako jedyna kończy się z grubsza zgodnie z założeniem Michniewicza, Afryka porusza w jego koledze jakąś głęboko ukrytą strunę i ta pełna przeszkód i trudności wyprawa, podczas której nie ustrzegł się on również choroby, przyniosła w jego życiu zmianę. Czy jednak skłoniła go do tego ta podróż, tego nie wiemy.
Kolejne dwie podróże nasycone są wieloma aspektami życia prywatnego autora i jego najbliższych. Rozumiem, że chciał je w nietypowy sposób wydobyć na światło dzienne, być może rozwiązać, ale nie można tu mówić o sukcesie czy choćby zgodnym z zamysłem autora przebiegiem tych podróży. I tu już można się zastanawiać, czy to książka podróżnicza, czy też psychodrama rodzinna. Nie znam autora książki, nic nie wiedziałam o jego życiu przed sięgnięciem po tę książkę. Teraz w głowie mi siedzą jego rozmowy z ojcem, sytuacja w małżeństwie Michniewicza, a obraz krajów, które odwiedzał jakoś się zaciera. I to mi się nie podoba, bo oczekiwałam po tym wydawnictwie jednak wrażeń podróżniczo-krajoznawczych, refleksji o odwiedzanych krajach, regionach, poznanych ludziach, a nie roztrząsanie prywatnych spraw autora. Parafrazując więc tytuł jednego z programów telewizyjnych stwierdzę jedynie, że nie urzekła mnie ta historia (miejcie jednak na uwadze, że moje zdanie jest znacząco odmienne od innych blogerów, którzy czytali tę książkę :)).
Tomasz Michniewicz (ur. 1982) - polski dziennikarz, fotograf, podróżnik i reportażysta. Redaktor naczelny serwisu podróżniczego www.koniecswiata.net. Autor programu "Inny świat" w telewizji TTV. Pracował m.in. w Programie Trzecim Polskiego Radia, Polskim Radiu BIS i tygodniku "Polityka". Publikował również w innych gazetach i czasopismach. Autor trzech książek reporterskich - "Samsara. Na drogach, których nie ma" (2010), "Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów" (2011) oraz "Swoją Drogą" (2014).
Autor: Tomasz Michniewicz
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 368
Zupełnie zmieniłaś moje wyobrażenia na temat książki... Cieszę się, że trafiłam na Twoją recenzję, teraz wiem, że nie całkiem tego szukam. Lubię Cejrowskiego, ale też bardzo podobała mi się (chociaż w zupełnie innym klimacie): "Wieczorem przyjdź na zócalo" Głombiowskiego.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym Cię zniechęcać. :) Książki prowokujące sprzeczne opinie zawsze wzbudzają ciekawość. Być może to nie było to, czego oczekiwałam, aczkolwiek pewne fragmenty dotyczące plemienia Baka i sytuacji w Arabii Saudyjskiej były naprawdę interesujące. Jednak wolę książki Cejrowskiego i prędzej czy później sięgnę zapewne po jego najnowsze wydawnictwo. Dziękuję za namiar na książkę Głombiowskiego. :)
Usuńdzięki za recenzję, też zastanawiałam się nad tą książką... ale chyba nie wypożyczę tego... ja z podróżniczych to lubię najbardziej styl Kapuścińskiego... a i bardzo spodobała mi się książka złożona z korespondencji Kazimierza Nowaka, bardzo! to dopiero było podróznik ! a nie to co teraz ;) (hihi!)
OdpowiedzUsuńWspomnienia Kazimierza Nowaka kompletnie mnie zaczarowały! Świetna książka, a człowiek, jaki się wyłania z tych zapisków, wzbudza szacunek. Jeśli trafisz w bibliotece na książkę Michniewicza, to przeczytaj. Wielu blogerom ta książka przypadła do gustu. Mnie jakoś "nie podeszła", ale to nie znaczy, że Twoja opinia będzie podobna. :)
UsuńO podróżach lubię czasem poczytać, ale raczej w powieściach niż literaturze typowo podróżniczej, a przy tej książce zapewne drażniłoby mnie to podejście autora wobec ludzi niepodróżujących - poznanie i rozumienie świata nie musi być związane z odwiedzaniem innych krajów; chyba autor jest bardziej otwarty na ludzi, których poznaje na wyjeździe niż na tych, których ma na wyciągniecie ręki w Polsce. I jakoś nie mam ochoty babrać się w jego prywatnych relacjach z bliskimi.
OdpowiedzUsuńI ten "Tomek" zamiast "Tomasz" na okładce tez mnie razi - to trochę takie niby skracanie dystansu z czytelnikiem, ale - jak wspominasz - autor raczej stawia się trochę ponad zwykłych ludzi...
Lubię literaturę podróżniczą. Michniewicza czytałam po raz pierwszy. Jego styl jest raczej oszczędny, taki rodzaj zdystansowanej relacji. Najbardziej podobała mi się część dotycząca pobytu bohaterów w gościnie u plemienia Baka. Autor ciekawie przedstawił dylematy ich życia we współczesnym Kamerunie, nawiązany też został z nimi autentyczny kontakt. Dla tej relacji warto tę książkę przeczytać. Być może przesadzam z tym stosunkiem do "niepodróżujących", ale takie odniosłam wrażenie, być może mylne, bo jak wynika z relacji ze spotkań czytelniczych, autor potrafi nawiązać z czytelnikami fajny kontakt. Być może spróbuję przeczytać jedną z dwóch poprzednich książek Michniewicza, które nie zawierają w sobie żadnych eksperymentów. :) A imienia Tomek autor zapewne używa podczas podróży, nie da się ukryć, że obcokrajowcom łatwiej wymówić tę właśnie wersję imienia niż Tomasz. :)
UsuńJa mam wrażenie, że w ogóle często osoby podróżujące mają do tych bardziej osiadłych takie właśnie podejście, jak to one czepią garściami z życia, a osiadli to już nie itp. Na Michniewicza raczej się nie skuszę, ale (cwaniura!) chętnie podejrzę Twoje kolejne z nim spotkanie :) Może i autor umie kontakt złapać, ale może to czytelnicy (i pewnie fani) są wobec pisarza tak bezkrytyczni, że uważają go za sympatycznego? ;) "Tom" byłoby jeszcze pragmatyczniej.
UsuńNo, dobrze, przekonałaś mnie do lektury "Samsary". Ale za jakiś czas. ;)
UsuńTo już nie pierwsza recenzja tej pozycji, na którą trafiłam. Każdy ją ocenia inaczej. Jedni chwalą, inni nie. Muszę sama dać jej szansę, aby się przekonać - jaka jest ta książka...
OdpowiedzUsuńA ja żyłam w przeświadczeniu, że nie ma krytycznych opinii na temat tej książki. :)
UsuńMasz rację, z książką wzbudzającą tak odmienne reakcje najlepiej zapoznać się samodzielnie.
Księgowi w ogóle są ulubionym chłopcem do bicia wszelkich 'artystycznych" dusz:(.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, rozważałam zakup na prezent dla kogoś, widzę, że to nei jest to, co tej osobie może sie spodobać:(.
Księgowi i urzędasy. :) Prawda jest jednak taka, że każdy zawód można wykonywać z pasją.
UsuńCzytałam podobną w sensie braku entuzjazmu co do książki opinię (nie jestem pewna, ale chyba to było u momarty). Po tych dwóch wpisach wiem, że po książkę i autora nie sięgnę i to nie dlatego, że wam nie przypadła do gustu, ale dlatego, że taki sposób pisania i sam pomysł autora mnie nie przekonują. Nie podoba mi się, kiedy "ja" góruje nad otoczeniem, nie podoba mi się także wartościowanie ludzi pod kątem ich zainteresowań, czy poczucie wyższości wobec tych "maluczkich", którzy żyją innym życiem. Zdarza się że człowiek myśląc wyrazi coś w rodzaju litości wobec osób, które nie mogą spełniać swych pragnień lub ich nie mają, ale nad myślami trudno zapanować, jednak ubieranie ich w słowa to już przesada. Jeśli piszę o podróżach to z chęci podzielenia się swoimi odkryciami, a nie przekonywania kogokolwiek do tego, że to jedynie właściwa droga. Nie chciałabym też znaleźć się w roli osoby "tak obdarowanej". Lubię mieć wpływ na to, gdzie, kiedy i w jaki sposób chcę poznawać świat. A takie narzucanie komuś swojej woli jest dla mnie nie do przyjęcia. A co do Cejrowskiego - to znasz moje zdanie :)
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy o podróży czyta się jak poezję. Bardzo lubię je czytać, podobnie jak inne. :)
UsuńJeszcze spróbuję dać Michniewiczowi szansę, ale za jakiś czas. Być może wybrałam złą książkę na początek.
Cejrowski to kontrowersyjna postać, ale książki podróżnicze pisze świetne.
Z perspektywy po ponad roku - sięgnęłaś po coś kolejnego Michniewicza?
OdpowiedzUsuńJa "Swoją drogą" zaczęłam czytać po spotkaniu autorskim, na które poszłam z przyjaciółką i jego styl opowiadania na żywo mnie urzekł. Książkę dopiero zaczęłam, ale mnie przekonuje.
Nie było okazji, żeby przeczytać inną książkę T. Michniewicza. :)
Usuń"Swoja droga" wzbudza sprzeczne opinie, ale dla książki to akurat dobrze. Mnie nie porwała.