„Podczas podróżowania po Białorusi chwilom docierania do celu towarzyszy zwykle lekkie napięcie z drobną nutą oczekiwania, bo oto w momencie zjazdu z asfaltowej szosy przekracza się niewidzialną granicę przaśnej współczesności białoruskiego państwa i wkracza w retrospektywę polskiej przeszłości tej ziemi. Przeszłości z pasją mordowanej i zagrzebywanej przez prawie siedemdziesiąt lat, której ślady jak polne kamienie podczas orki z uporem wychodzą ciągle na powierzchnię.” (s. 72)
Rozsmakowałam się ostatnio w literaturze wspomnieniowo-podróżniczej, a książka Joanny Sypuły-Gliwy jest kwintesencja moich obecnych preferencji. Autorka opisuje w niej bowiem kilka swoich podróży na Białoruś śladami polskiej historii. Towarzyszką i przewodniczką jest Margaret O’Brien de Lacy, reprezentantka spolonizowanego irlandzkiego rodu osiadłego na Kresach, wygnana stamtąd po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski w 1939 r. Nie był to los odosobniony, jak również sytuacja rodzinnej siedziby, po której nie ma literalnie żadnego śladu.
„Jak okiem sięgnąć falują łany kukurydzy. Szmaragdowa powierzchnia marszczy się, wiatr tworzy na niej wzbierający grzebień, który łagodnym ruchem przesuwa się ku horyzontowi, a już goni go następny, a za nim płynnie nadciągają kolejne. (…) Ziemia Margaret, dziś białoruskie kołchozowe pole obsiane kukurydzą, rozciąga się po obu stronach szosy z Łunnej do Grodna, na dwunastym kilometrze przed miastem Batorego i Orzeszkowej. (…)
Do wojny był tu folwark Hornica, jeden z wielu wchodzących w skład majątku ziemskiego Augustówek należącego od końca XVIII wieku do irlandzkiej rodziny O’Brien de Lacy, której osiadli na Grodzieńszczyźnie przedstawiciele spolonizowali się całkowicie w połowie XIX wieku. (…)
Próżno szukać na dzisiejszych mapach nazwy Augustówek; usytuowana trzy kilometry od Grodna siedziba de Lacych została całkowicie pochłonięta przez rozrastające się ciągle miasto. Jeszcze trudniej przyszło nam zidentyfikować Hornicę, choć istniała zaledwie siedemdziesiąt lat temu.” (strony 9-10)
Książka nie ogranicza się jedynie do przedstawienia dziejów rodziny towarzyszki Autorki. Joanna Sypuła-Gliwa w kilku reportażach-esejach przedstawia również losy rodzeństwa Skirmunttów, najprawdopodobniej pozbawionych życia w okrutny sposób przez rozszalały tłum podburzonego chłopstwa czy też sylwetkę Napoleona Ordy i świętego Andrzeja Boboli związanych z Janowem Poleskim.
Poznajemy także losy Tadeusza Reytana, posła ziemi nowogródzkiej, który stanowczo sprzeciwiał się pierwszemu rozbiorowi Rzeczpospolitej, a umarł w szaleństwie i zapomnieniu w rodowym majątku Hruszówka, gdzie praktycznie nie ma żadnych śladów po Reytanach, a pozostałości miejscowego cmentarza świadczą jedynie o tym, że nawet zmarłym nie pozwolono spoczywać w pokoju...
Książka pani Joanny była tym, czego potrzebowałam po bardzo intensywnym okresie i różnych zawirowaniach w moim codziennym bytowaniu. Z ciekawością zapoznałam się z nowymi informacjami dotyczącymi historii i losów Kresów Wschodnich.
Jak zawsze po podobnej lekturze zadaję sobie pytanie, czy musiało się to wszystko zdarzyć? Taki bezwzględny koniec i zatracenie dorobku pokoleń… Czy były alternatywne rozwiązania, możliwy inny przebieg wydarzeń? Zastanawiam się i nie znajduję odpowiedzi na te pytania. Chyba już ich nie znajdę, ale nadal chcę poznawać książki, które podejmują te kwestie i przybliżają nam dorobek przeszłości. Książka Joanny Sypuły-Gliwy to wartościowa pozycja. Nie tylko przypomina nam niekiedy zapomniane losy ciekawych osobowości związanych z naszą historią, ale też nakierowuje na inne lektury związane z tematami kresowymi. Polecam!
Jak zawsze po podobnej lekturze zadaję sobie pytanie, czy musiało się to wszystko zdarzyć? Taki bezwzględny koniec i zatracenie dorobku pokoleń… Czy były alternatywne rozwiązania, możliwy inny przebieg wydarzeń? Zastanawiam się i nie znajduję odpowiedzi na te pytania. Chyba już ich nie znajdę, ale nadal chcę poznawać książki, które podejmują te kwestie i przybliżają nam dorobek przeszłości. Książka Joanny Sypuły-Gliwy to wartościowa pozycja. Nie tylko przypomina nam niekiedy zapomniane losy ciekawych osobowości związanych z naszą historią, ale też nakierowuje na inne lektury związane z tematami kresowymi. Polecam!
Autor: Joanna Sypuła-Gliwa
Wydawnictwo: LTW
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 264
Nie znam jeszcze tej książki, choć tytuł kojarzę. Bardzo lubię takie wędrowanie, odkrywanie, poznawanie opisane potem w esejach czy reportażach. I znów kresowy szlak... :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę kupiłam po bardzo promocyjnej cenie i lektura dostarczyła mi wiele pozytywnych wrażeń. Kresowe historie i opowieści już zawsze chyba będą wzbudzać moje zainteresowanie.
UsuńNie wiem, czy też tak odczytujesz dziś literaturę, ja czytając o latach trzydziestych np. widzę duże analogię do współczesności. Nie znam tak dobrze literatury kresowej, jak Ty, ale to co czytałam zawsze wzbudzało zainteresowanie i refleksje bliskie Twoim. Myślę, że tego, co się stało już nie zmienimy, ale możemy się starać nie dopuścić do powtórki, no i mamy obowiązek pamiętać.
OdpowiedzUsuńAnalogie zawsze można odnaleźć, w końcu "historia magistra vitae est", ale wnioski wyciągamy rzadko. Pamięć o przeszłości trzeba pielęgnować, bo to ona nas ukształtowała, w skali mikro i makro.
UsuńP.S. Przepraszam za spóźnioną odpowiedź, ale codzienne życie mną ostatnio zawładnęło. :)
Od tygodnia wróciłam do pracy, więc żyję jak na karuzeli, a kiedy dochodzi jeszcze rodzinka to... rozumiem doskonale.
OdpowiedzUsuń