Na cytaty z tej książki natknęłam się czytając „Zakątek pamięci” Ireny Domańskiej-Kubiak. Te fragmenty były na tyle interesujące, zawierające wiele szczegółów o życiu codziennym polskiego ziemiaństwa, że książka Antoniego Kieniewicza trafiła na moją prywatną listę życzeń. Po udanym zakupie trafiła na moja półkę i siadłam do lektury.
Autor wywodził się z majętnej rodziny ziemiańskiej osiadłej na bagnistym Polesiu. Źródłem ich majątku była przede wszystkim mądrze prowadzona działalność przemysłowa, wprowadzanie nowinek technologicznych i dobra, nieprzemijająca przez kilkadziesiąt lat, koniunktura na drewno. Gospodarstwo w Dereszewiczach i Bryniewie prowadzone przez ojca Autora, następnie niego samego i brata było wzorowe i przynosiło spore dochody. Ojciec i synowie potrafili wykorzystywać okazje, nowe możliwości, co niewątpliwie przyczyniło się do sukcesu finansowego. Tak więc ich przypadek różni się nieco od wyobrażeń o zacofanym Polesiu skoncentrowanym niemal wyłącznie na ekstensywnym rolnictwie.
Antoni Kieniewicz utracił Dereszewicze już po I wojnie światowej. W II Rzeczpospolitej, mimo zubożenia, udało mu się uzyskać stabilizację i zapewnić byt rodzinie, ale II wojna światowa była definitywnym końcem świata jego i jego ziemiańskiego środowiska. Autor spisywał swoje wspomnienia w czasach PRLu, kiedy wyzuty ze swojej ukochanej krainy szczęśliwości mógł tylko wspominać i ... pisać "do szuflady".
Autor przekazuje nam sporo informacji o stylu życia bogatego ziemiaństwa, stosunkach rodzinnych i rozrywek. Jedną z jego ulubionych form spędzania wolnego czasu było polowanie, któremu poświęca odrębną część poświęconą sposobom polowania na zwierzynę. Przyznam, że te akurat fragmenty jedynie przejrzałam, bo taka koncentracja na tej kwestii jest dla mnie przesadą, jako że generalnie nie pochwalam tego typu rozrywki. Ale trzeba przyznać, że trudno znaleźć wspomnienia z Polesia, które w ogóle nie dotykałyby tematyki polowania. To tylko dowód na to, że poleskie lasy były wręcz wymarzonym miejscem dla myśliwych.
Ale nie tylko o polowaniach pisał Autor. Niezwykle cenne są jego wspomnienia z okresu przed 1905 r., gdy szczegółowo opisuje politykę władz carskich wobec religii katolickiej, kiedy nie można było poświęcić kaplicy nawet na terenie swojej posiadłości, kiedy wierni uczestniczyli we mszy świętej zaledwie kilka razy do roku, kiedy małżeństwo z osobą prawosławną oznaczało zakaz wychowywania dzieci w religii katolickiej. Tym bardziej docenić należy uwieńczone sukcesem działania matki Autora na rzecz poświęcenia kaplicy w Dereszewiczach, co Autor opisuje z sentymentem i wielkim szacunkiem, bo wtedy to było wydarzenie wręcz epokowe dla całej okolicy. Oczywiście taka postawa władz carskich była nie tylko walką z religią, ale przede wszystkim zwalczaniem polskości, która chciano całkowicie wykorzenić na tzw. „ziemiach zabranych” (oderwane od Rzeczpospolitej w I rozbiorze na rzecz Rosji).
Wspomnienia Antoniego Kieniewicza kończą się w momencie odzyskania przez Polskę niepodległości i ostatecznej utracie majątku, który zgodnie z traktatem ryskim pozostał poza granicami II RP. Syn Autora – profesor Stefan Kieniewicz, wybitny historyk – podjął decyzję o wydaniu zapisków ojca do tego właśnie momentu i była to słuszna decyzja. Dzięki temu dostajemy bardzo szczegółowe świadectwo z życia ziemiaństwa na przełomie wieków. Nie ma tu pogłębionych sylwetek psychologicznych, ale jest rzetelne przedstawienie kolorytu epoki i spraw codziennych. W kilku kwestiach rodzinnych Autor nie chciał zbyt wiele ujawniać (np. okoliczności śmierci ukochanej siostry), ale i tak jest to lektura godna polecenia dla wszystkich pragnących poznać historię Kresów, a zwłaszcza Polesia, którego piękno opiewa w swych wspomnieniach Antoni Kieniewicz, cierpiący z powodu wyroków dziejowych i wygnania z umiłowanej „małej ojczyzny”.
Autor: Antoni Kieniewicz
Wydawnictwo: Ossolineum
Rok wydania: 1989
Liczba stron: 557
Cudna książka, prawda?
OdpowiedzUsuńDo kompletu można przeczytać "Dereszewicze 1863" tegoż autora, a także wspomnienia jego krewnej, czy też powinowatej, Żołtowskiej.
Prawda. :)
UsuńKsiążka J. Żółtowskiej jest trudna do kupienia, więc, na razie jej nie przeczytam.
Można znaleźć ten tekst w Wordzie na stronach białoruskich. Oczywiście, po polsku. Jak znajdę linka, to Ci podeślę.
Usuń