Opinie o „Pochłaniaczu” regularnie pojawiały się na wielu blogach i choć nie znałam twórczości autorki postanowiłam sięgnąć po ten opasły kryminał licząc na ciekawą i niebanalną intrygę. Czy się doczekałam? Czy podzielam opinię Zygmunta Miłoszewskiego, który obwołał Katarzynę Bondę „królową polskiego kryminału”? O tym za chwilę.
Główną bohaterką książki i planowanego czteroczęściowego cyklu jest Sasza Załuska, policyjny profiler o niebanalnej i nader skomplikowanej przeszłości odsłanianej po kawałeczku przed czytelnikiem. Po tragicznych przejściach w gdańskiej policji, Sasza wyjeżdża z Polski do Uniwersytetu w Huddersfield, gdzie pracuje nad swoim doktoratem. Współpracuje z najwybitniejszymi kryminologami i psychologami, ale natura uciekiniera sprawia, że wraca do Gdańska pragnąc kontynuować swoją pracę naukową. Sasza to nie tylko była policjantka, profiler, naukowiec, ale także samotna matka. Jej 6-letnia córka, przyzwyczajona do wędrownego trybu życia, przyjmuje także i tę przeprowadzkę do kraju rodzinnego ze stoickim spokojem. Tymczasem Sasza otrzymuje propozycję prywatnego zlecenia na rzecz współwłaściciela klubu muzycznego będącego w nienajlepszej kondycji finansowej, do którego spływają pogróżki. Sasza podejmuje wyzwanie, a kilka dni później ginie Igła, była gwiazda rocka, drugi współwłaściciel klubu. Trójmiejska policja rozpoczyna śledztwo, a Sasza oferuje swoją pomoc w odnalezieniu sprawcy morderstwa, które z dnia na dzień staje się coraz bardziej zagadkowe. Choć akcja większej części książki toczy się w 2013 r., to jednak, aby wyjaśnić przyczynę tragicznych wydarzeń trzeba się cofnąć 20 lat wcześniej, gdy w Gdańsku rządziła mafia, a skorumpowana policja współpracowała z nimi nader ochoczo i chętnie…
„Pochłaniacz” zwraca uwagę swoją objętością. Prawie 700 stron budzi lekkie przerażenie i mimowolny szacunek, ale początek jest naprawdę wciągający i świetnie napisany. Gdy zaczynamy lekturę jesteśmy atakowani mnogością pojawiających się postaci i wątków. Stworzenie intrygującej postaci bohatera prowadzącego śledztwo w serii kryminalnej to połowa sukcesu. Początkowo Sasza Załuska wydawała mi się dobrym wyborem. Robiła wrażenie postaci, która może „udźwignąć” cała zaplanowaną tetralogię. Ciekawy, niebanalny życiorys, tajemnicza historia zawodowa i prywatna, praca naukowa dająca jej odskocznię od codzienności i możliwość spełnienia zawodowego. Ale po zakończeniu lektury nie jestem pewna, czy to był dobry wybór. Sasza wydaje się pełna wewnętrznych sprzeczności, czego przykładem są choćby jej kontakty z rodziną, która wręcz nienawidzi ją za problemy alkoholowe, ale dosłownie parę rozdziałów dalej nielubiana ciotka zajmuje się jej córką całe dnie, gdy Sasza jest zajęta śledztwem.
Mam również wrażenie, że Sasza ma jakiś kompleks na tle polskości. W pierwszej (i jedynej opisanej w książce) konsultacyjnej rozmowie ze swoim brytyjskim profesorem na jego kurtuazyjne stwierdzenie dotyczące przyjazdu do Polski stwierdziła „Gdybyś się tutaj znalazł, zdarto by ci skórę – tłumaczyła. – Nie wytrzymałbyś braku udogodnień socjalnych i ogłady, wszechobecnego brudu, logiki urzędników. Może tylko uroda kobiet i kiełbasa krakowska sucha przypadłyby ci do gustu.” (s. 108). Hmm... Sama mam również sporo uwag krytycznych do polskiej rzeczywistości, ale znajomych obcokrajowców nimi raczej nie epatuję. Opis zetknięcia z polskim przedszkolem wyglądającym jak oblężona twierdza po godzinie 8.30, z personelem wyciągniętym jakby z lamusa PRL-u również nie wydaje mi się zbyt wiarygodny, a bazuję tutaj na własnych, całkiem pozytywnych doświadczeniach kontaktu z kilkoma placówkami tego typu.
Silnym punktem „Pochłaniacza” jest dokładne przedstawienie technik śledczych, a zwłaszcza tzw. próby zapachowej, która jest leitmotywem prowadzonego śledztwa. Dużo uwagi autorka poświęciła również precyzyjnej prezentacji zagadnień profilowania sprawców przestępstw. Czuje się wręcz te godziny, dni i tygodnie spędzone na konsultacjach u ekspertów od tych zagadnień, które przyczyniły się do wiarygodnego opisu podejmowanych przez bohaterów działań. Atutem jest również wiarygodne przedstawienie wydarzeń rozgrywających się w gdańskiej rzeczywistości lat 90-tych XX wieku.
Choć akcja zapowiada się ciekawie, wielowątkowość początkowo pasjonuje, to jednak w miarę upływu czasu uderzały mnie kolejne niekoherencje. Tak naprawdę, nie są dla mnie przekonujące motywy zaangażowania się Saszy w śledztwo ws. zabójstwa Igły. Ta sprawa zresztą wymaga raczej dobrego śledczego kojarzącego wydarzenia z przeszłości z obecnymi przestępstwami, a nie profilera. Przez pierwsze 250 stron śledziłam akcję z dużym zainteresowaniem, potem jednak natłok ludzi i wątków zaczął mnie drażnić, a wątek główny zaczął się nieco „rozłazić” i nużyć. Oczywiście autorka łączy na koniec wątki i wyjaśnia wszelkie niuanse, ale mimo wszystko za dużo jest tu „niespodzianek”, o których czytelnik nie jest poinformowany, a które wyrzucone zostają z szybkością karabinu maszynowego na końcowych stronach. Czasem zwrot akcji wydaje się też mało wiarygodny (vide adwokatka, która w jedną noc wyłapuje drobny szczegół techniczny podważający przeprowadzoną procedurę policyjną). Tak naprawdę w połowie książki miałam wrażenie pełnego chaosu w prowadzonym śledztwie, a główna bohaterka powinna właściwie zrezygnować ze współpracy z ekipą śledczą po pierwszej (i jedynej zresztą) odprawie, podczas której nie wzięto zupełnie pod uwagę jej sugestii. Książka mogłaby również spokojnie zostać skrócona o kilkadziesiąt stron bez szkody dla tempa akcji i rozwiązania intrygi kryminalnej. Mam wrażenie, że „za dużo grzybów” zostało wrzuconych do tego barszczu.
Zupełnie na marginesie dodam, że autorka często używa sfeminizowanych wersji nazw zawodów prawniczych (prokuratorka, adwokatka), jestem jednak skłonna postawić dolary przeciw orzechom, że znakomita większość przedstawicielek zawodów prawniczych woli tradycyjną wersję nazewnictwa. :)
Podsumowując, jest to ciekawa, choć nie do końca udana próba stworzenia wielowątkowej historii kryminalnej. Katarzyna Bonda to utalentowana autorka, która w „Pochłaniaczu” ujęła zbyt dużo, jak dla mnie, wątków i bohaterów, co wpłynęło na moją obniżoną ocenę. Autorce należy się szacunek za podjęty trud i dużą pracę włożoną w przygotowanie do prezentacji technik śledczych, ale w ostatecznym rozrachunku ta książka to nie jest powód do obwołania jej autorki „królową polskiego kryminału”.
Podsumowując, jest to ciekawa, choć nie do końca udana próba stworzenia wielowątkowej historii kryminalnej. Katarzyna Bonda to utalentowana autorka, która w „Pochłaniaczu” ujęła zbyt dużo, jak dla mnie, wątków i bohaterów, co wpłynęło na moją obniżoną ocenę. Autorce należy się szacunek za podjęty trud i dużą pracę włożoną w przygotowanie do prezentacji technik śledczych, ale w ostatecznym rozrachunku ta książka to nie jest powód do obwołania jej autorki „królową polskiego kryminału”.
Katarzyna Bonda (ur. 1977) - polska pisarka i dziennikarka. Przez kilkanaście lat pracowała jako dziennikarka, wykłada w szkole kreatywnego pisania, założyła też własną szkołę i portal o pisaniu. W 2007 r. debiutowała książką "Sprawa Niny Frank", która zdobyła Nagrodę Wielkiego Kalibru. Napisała również dokumenty kryminalne "Polskie morderczynie" (2008) oraz "Zbrodnia niedoskonała" z Bogdanem Lachem (2009).
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 672
Wreszcie trafiłam na kilka słów krytyki na temat tej pozycji. Dziwne mi się wydawało, jak wszyscy wychwalali tą książkę...
OdpowiedzUsuńJak widać, jestem trochę "czepialska". ;) A tak na poważnie, to widziałam w blogosferze również kilka mniej entuzjastycznych tekstów o tej książce.
UsuńCzytałam, miło wspominam tę książkę, chociaż nie była rewelacyjna jak wszyscy zachwalają. Nie mniej jednak czekam na kolejne tomy serii.
OdpowiedzUsuńMyślę, że skuszę się na lekturę drugiej części, ale jeśli będę miała podobne odczucia co przy "Pochłaniaczu", to odpuszczę sobie resztę cyklu.
UsuńCzytałam ochy i achy i chociaż raczej brakło by mi czasu na te lekturę to dobrze wiedzieć, że nic nie stracę, jak nie przeczytam....
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, opinii pozytywnych, wręcz entuzjastycznych, było sporo, ale trafiło się też parę bardziej wstrzemięźliwych. :) Początek robi naprawdę dobre wrażenie, potem jest już gorzej, ale autorka ma spory potencjał i kto wie, może druga częśc cyklu bardziej przypadnie mi do gustu?
UsuńJako przedstawicielka prawniczego zawodu i żona radcy prawnego: potwierdzam. Nikt, ale to absolutnie nikt, nie mówi adwokatka ;) A co do samej książki, to zgadzam się z Twoją opinią, a ilość głupich błędów (np. zmieniający się wiek owczarka niemieckiego, który miał wywęszyć zapach mordercy) i nieścisłości w fabule doprowadzała mnie do szewskiej pasji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w swojej opinii. :) W pewnym momencie przestałam już zwracać uwagę na szczegóły, bo chciałam jak najszybciej dobrnąć do końca, Za dużo ludzi, wątków, komplikacji...
Usuń