Andrzej Bobkowski – kim był? Jeszcze parę lat temu ten polski literat był kompletnie nieznany polskiemu czytelnikowi. Wiele lat po śmierci jego twórczość w końcu zaczyna się przebijać do świadomości czytelników, ale daleko mu do popularności innych twórców związanych z paryską „Kulturą”. A przecież Kazimierz Wierzyński mówił o nim: „To talent pisarski o niezwykłych walorach”. Najbardziej znaną jego książką są „Szkice piórkiem”, ale ja miałam na półce „Z dziennika podróży” i o nich chciałam dziś napisać parę słów.
Zapiski Bobkowskiego zgromadzone w tym wydawnictwie pochodzą z czasów jego powojennego pobytu we Francji, późniejsze zaś stanowią dokumentację jego podróży statkiem z Marsylii do Panamy, skąd później udał się do Gwatemali, gdzie osiadł na stałe aż do przedwczesnej śmierci w 1961 r.
Andrzej Bobkowski był zapalonym rowerzystą przemierzającym Francję wzdłuż i wszerz. Jego relacje z wypraw rowerowych i z późniejszego rejsu statkiem ukazywały się w powojennej prasie krajowej, jako że pozbawione były jakichkolwiek akcentów politycznych czy odniesień do sytuacji w Polsce. Ich autor wyłania się ze zgromadzonych w wydawnictwie tekstów jako bystry obserwator potrafiący na bazie określonego szczegółu postawić głębszą diagnozę. W swoich opisach koncentruje się na opisie sytuacji w powojennej Francji i stylu życia jej obywateli w warunkach ubóstwa i powszechnego niedostatku charakterystycznego dla powojennej Europy.
W 1950 roku Bobkowski podjął decyzję o emigracji do Gwatemali nie widząc dla siebie przyszłości w Europie. Był wolnym duchem, rzekłoby się dziś „kosmopolitą”, nie był ograniczony tęsknotą za polskością, do której zresztą miał dość krytyczny stosunek. Podjęcie decyzji o emigracji do dalekiego kraju było dla niego dążeniem do osiągnięcia wolności. Przez całą podróż Bobkowski prowadził dziennik. Jego zapiski z podróży III klasą na statku „Jagiełło” dotyczą opisu sytuacyjnego, codziennego życia w warunkach nietypowych, gdy podczas długiej podróży wszyscy pasażerowie zdani byli jedynie na towarzystwo ograniczonego kręgu osób. Opisy kontaktów ze współpasażerami skrzą się ciekawymi porównaniami i skojarzeniami, choć monotonia podróży była trudna do zniesienia, zwłaszcza w pod koniec rejsu.
Relacje Bobkowskiego, choć spisane ponad 60 lat temu, czyta się z przyjemnością. Może dlatego, że nie koncentrują się na sprawach ówcześnie aktualnych, lecz raczej na ludzkich zachowaniach, które nie zmieniły się aż tak diametralnie. W pewnym momencie, czytając teksty Bobkowskiego nasunęło mi się porównanie do szkiców podróżniczych Sandora Maraia z okresu międzywojennego. Mimo wszelkich różnic, podejście obu literatów do opisywanej rzeczywistości jest zadziwiająco podobne, brakuje również odniesień do sytuacji politycznej w ich ojczyźnie, choć obaj byli emigrantami.
Andrzej Bobkowski, powoli odzyskujący swoje miejsce w historii literatury polskiej, bezsprzecznie wart jest poznania i uwagi współczesnych czytelników. Odszedł zbyt wcześnie, a znany był bardzo wąskiemu gronu ekspertów. Teraz zaczyna się to trochę zmieniać, czego znakiem jest choćby ta strona Polskiego Radia. Warto poznać pióro Bobkowskiego i jego styl pisarski, gdyż to przykład kolejnego zapomnianego, a bardzo zdolnego i inteligentnego człowieka, nie tylko pisarza.
![]() |
Andrzej Bobkowski w Gwatemali Źródło |
W 1948 r. Bobkowski opuścił Europę i wraz z żoną wyjechał do Gwatemali. Tam założył sklep z zabawkami i zajął się modelarstwem, nie zaniedbał też pracy pisarskiej. Swoje opowiadania drukował w "Kulturze". Ukazały się jako całość dopiero 9 lat po jego śmierci. Umarł 26 czerwca 1961 r. - przegrał kilkuletnią walkę z rakiem.
Autor: Andrzej Bobkowski
Wydawnictwo: Biblioteka Więzi
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 210