Ferdynand Goetel był przed wojną czołowym przedstawicielem polskiego środowiska literackiego. Po wojnie z premedytacją postanowiono zatrzeć wszelką pamięć o nim i jego osiągnięciach literackich. Powodem był jego zdecydowany antykomunizm, a przede wszystkim fakt, że to dzięki niemu nagłośniono na forum międzynarodowym zamordowanie polskich oficerów w Katyniu przez NKWD. Przez wiele lat nie można było nawet wspomnieć jego nazwiska, umarł w biedzie i opuszczeniu. Dopiero teraz wydawnictwo LTW postanowiło przypomnieć jego książki.
Przypadek sprawił, że w moje ręce trafił reportaż z ucieczki Autora z ogarniętego rewolucją Turkiestanu w 1920 r. Goetel znalazł się tam na skutek decyzji Rosjan o ewakuowaniu go z Warszawy jako obywatela cesarstwa austro-węgierskiego. Gdy dotarł tam chaos pierwszych lat rewolucji i wojny domowej Autor podjął decyzję o ucieczce, która wymagała jednak wielu przygotowań, nie tylko ze względu na rosnąca opresyjność nowych władz, ale głównie z uwagi na fakt, że oprócz siebie musiał również myśleć o żonie i nowo narodzonym synu.
Historia rozpoczyna się w momencie, gdy w umyśle Goetla dojrzewa pomysł ucieczki z Turkiestanu. Podejmuje więc decyzję o wstąpieniu do Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich z myślą o ucieczce przez Persję. Jako członek tego ciała rewolucyjnego opisuje bezsensowną i grabieżczą politykę rolniczą i gospodarczą prowadzoną przez bolszewików, które w niedługim czasie doprowadzają do kompletnej zapaści gospodarczej tej krainy. Przykładem bezsensu jest choćby kwestia zdobywania drewna na opał, kiedy z przyzwoleniem bolszewików turkmeńska stolica została błyskawicznie ogołocona z drzew, co z jednej strony miało wpływ na wygląd reprezentacyjnych ulic miasta, z drugiej zaś pozbawiło mieszkańców miasta schronienia przed upałem w miesiącach letnich.
Po wielu perypetiach i niemożliwych do przewidzenia komplikacjach rodzinie Goetlów udaje się zbiec z terytorium Rosji sowieckiej i trafiają pod opiekę wojska brytyjskiego, które organizuje ich powrót do Polski. Goetel szczegółowo opisuje perypetie podróżnicze, zwraca również uwagę na problem Polaków, których traktuje się jako obywateli państw zaborczych, tak wielki problem stanowiła zmiana sytuacji geopolitycznej dla Anglików.
Autor jest osobą niezwykle spostrzegawczą, wiele rzeczy budzi jego ciekawość. Napotykane zjawiska opisuje z dociekliwością, nie powstrzymuje się od ironicznych uwag i skojarzeń. Trzeba też przyznać, że nie epatuje swoimi przeżyciami rodzinnymi i trudnościami logistycznymi spowodowanymi przez ekstremalnie ciężkie warunki podróży. Choć niewątpliwie troska o bezpieczeństwo rodziny musiała stać na pierwszym miejscu, to jednak znalazł w sobie ciekawość i chęć, aby interesować się światem zewnętrznym. Podczas pobytu w Indiach zwraca uwagę na rodzący się ruch pod przywództwem Mahatmy Gandhiego. Stawia też diagnozy, czasem trafne, czasem zupełnie chybione, jak np. przekonanie o tymczasowości rządów bolszewickich, z którym opuszczał granice Turkmenistanu. Czytając tę książkę nasunęło mi się skojarzenie, że w tej książce Autor przypomina takiego Cejrowskiego Przedwojnia (toutes proportions gardées). Bardzo ciekawy reportaż pokazujący kompletnie nieznany wycinek historii o tułaczce przez pół świata do nieznanej ojczyzny. Pióro Goetla warte jest poznania, należy mu się od czytelników uwaga po tych latach zapomnienia.
Autor: Ferdynand Goetel
Wydawnictwo: LTW
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 207
Muszę przeczytać, koniecznie. Biblioteki wokół nie mają. Pewnie trzeba będzie zamówić.
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńNie ma porywajacej akcji jak u Ossendowskiego ale pomimo to czyta sie bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńDo tej pory znałam jedynie z nazwiska, które przewijało się gdzieniegdzie. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się że wspominała o nim w swoich Dziennikach Dąbrowska. Niepamięć to chyba największa tragedia dla artysty.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że Dąbrowska musiała wspominać o Autorze w prywatnych przecież "Dziennikach". Przed wojną był niesamowicie wpływowy i pamięć o nim w literackich kręgach była żywa.
UsuńWcześniej sięgnąłem po "Czasy wojny", świetną powieść pisaną z osobistego punktu widzenia o okupacyjnej Warszawie. "Przez płonący wschód" jest ciekawa dzięki opisom egzotycznych z dzisiejszego punktu widzenia miejsc takich jak Turkiestan, Meszhed czy Indie. Opisom podlanych sosem historii odwiedzanych miejsc, i grup społecznych je zamieszkujących. Trochę brakuje mi w książce nieobecnych żony i syna, jakby ich tam w ogóle nie było...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, Autor jest wyjątkowo oszczędny, jeśli chodzi o wzmianki nt. swojej rodziny. Trochę szkoda, ale może nie chciał epatować nas szczegółami dotyczącymi spraw rodzinnych.
Usuń