Ileż się może zdarzyć w ciągu stu lat… Ileż wojen może się zacząć, skończyć, ileż państw może upaść lub rozkwitnąć… O ile jednak stulecie w życiu państwa i narodu mija jak mgnienie oka, o tyle w historii rodziny oznacza wymianę kilku pokoleń. Herbjorg Wassmo, norweska pisarka, laureatka wielu nagród, tą powieścią postanowiła przedstawić trzy kobiety ze swojej rodziny: prababkę Sarę Susanne, babkę Elidę i matkę Hjørdis. Sama również się w niej pojawia.
Lektura „Stulecia” przedstawia historię życia kobiet stojących przed wyzwaniami, nękanych wątpliwościami co do obranej drogi życiowej i partnerów, jakich sobie wybrały. Ich uczucia często nie znajdują ujścia, tłumione i poddawane surowej rzeczywistości, w jakiej przyszło im spędzić życie.
Opowieści, którą rozsnuwa przed nami Herbjørg Wassmo, nie należy traktować dosłownie. Portrety psychologiczne jej przodkiń powstały w jej wyobraźni, której katalizatorem był obraz Sary Susanne namalowany w XIX wieku przez miejscowego duchownego. Autorka przyznaje we wstępie, że poza istnieniem tego obrazu nie miała żadnego „punktu zaczepienia”, żeby stworzyć tę postać. A jednak portrety psychologiczne prababki i babki są o wiele bardziej wyraziste niż matki i te historie zdecydowanie mocniej przemawiają do czytelniczej wyobraźni. Może wymyślenie historii mając jedynie drobną informację czy przedmiot z przeszłości jest łatwiejsze niż analiza sytuacji osoby najbliższej, której losy i zachowanie było częścią traumy dzieciństwa, co można domniemywać z częstych niedopowiedzeń i sugestii dotyczącej tej właśnie części rodzinnej historii.
Podstawowym zagadnieniem, wokół którego toczą się losy powieściowych bohaterek, są stosunki między mężczyzną a kobietą, a właściwie podległości żony wobec męża. Nawet, gdy mąż jest dobry i wierny, te wątpliwości stale towarzyszą bohaterkom książki.
„Stulecie” nie jest złą książką, przeczytałam ją z zainteresowaniem. Mimo pewnej powierzchowności w opisie tła historycznego pozwoliła mi na przeniesienie się do świata norweskich kobiet sprzed ponad stu lat, kiedy Oslo nazywało się Kristianią, a zwykli średniozamożni chłopi nie tylko byli piśmienni, ale też z dużą przyjemnością czytali. Jednym z piękniejszych momentów jest epizod opisujący wprowadzony przez Sarę Susanne zwyczaj głośnego czytania powieści, w którym uczestniczyli z coraz większym zapałem wszyscy domownicy. Najmniej mnie przekonała otoczka historyczna z okresu II wojny światowej, kiedy Hjørdis w okresie rządów Quislinga swobodnie koresponduje z ukochanym przebywającym na statku w rejonie działań wojennych i oboje opisują nastroje i sytuację polityczną w tym czasie. Mimo wzmianki o obawie przed interwencją cenzury nie sądzę, żeby listy z taką zawartością mogły krążyć bez żadnych konsekwencji.
Opowieść toczy się niespiesznie i powoli. W pierwszej części nawet zbyt powoli, co często skłaniało mnie do odłożenia książki. Najlepsze tempo ma w moim odczuciu środkowa partia książki. Narracja nie jest linearna, losy bohaterek przenikają się, ale przyzwyczajenie się do tego stylu nie jest na szczęście zbyt trudne. Przyznam, że choć z przyjemnością przeczytałam tę książkę, czegoś mi w niej zabrakło, jakiejś cząstki magii i iskierki geniuszu, która połączyłaby mnie z którąś z bohaterek nicią sympatii i fascynacji. Tak się nie stało, ale lekturę uznaję za dobrą i wartą polecenia.
Autor: Herbjørg Wassmo
Tytuł oryginalny: Hundre år
Wydawnictwo: Smak Słowa
Seria: Arcydzieła norweskiej literatury
Tłumacz: Ewa M. Bilińska
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 519
Czy czytałaś poprzednie książki tej autorki? Zastanawiałam się od której rozpocząć znajomość...
OdpowiedzUsuńNiestety, nie pomogę. :( To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką.
UsuńOczywiście z nam tylko z blogów i autorkę i książkę. Literatura skandynawska mnie pociąga, ale jeżeli biblioteka nie będzie jej mieć i innych książek Wassmo to i tak nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńWszystkich książek wartych przeczytania nie da się kupić. :) Ja chętnie korzystam z bibliotek, zwłaszcza jeśli nie znam autora i na szczęście moje biblioteki są nieźle zaopatrzone.
UsuńKolejny kraj na literackiej mapie, którego literaturę znam bardzo słabo. Sam pomysł ciekawy, szkoda, że realizacja nie do końca Cię zadowoliła.
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo ciekawy, wykonanie niezłe. :) Była to chyba również próba uporania się z własną traumą. Na pewno książka warta uwagi, ale nie arcydzieło w mojej skromnej opinii.
UsuńCiesze sie, ze ksiazke polecasz, bo sama Wassmo odkrylam niedawno i po jej dwoch ksiazkach "Ksiega Diny" i "Dom ze slepa weranda" zapalalam goracym uczuciem do jej piora. Sprobuje sie z nia zmierzyc w te wakacje, chociaz ciagle napiety grafik nie sprzyja lekturze grubym ksiazek, a szkoda, bo takie uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że odpowiadam tak późno. Ostatnio ze wszystkim się spóźniam, niestety...
UsuńWassmo wydaje mi się pisarką z potencjałem. Którą książkę z przeczytanych poleciłabyś mi jako kolejną lekturę?