Josif Brodski (1940-96) Jeden z największych poetów i eseistów XX w. W 1972 r. pozbawiony obywatelstwa i wydalony ze Związku Radzieckiego. Laureat nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1987. |
Josif Brodski, "Dyptyk petersburski, czyli przewodnik po przemianowanym mieście"
Tłumaczenie: Paweł Hertz
Zeszyty Literackie, Warszawa 2003
"Oto więc miasto, liczące sobie dwieście siedemdziesiąt sześć lat, istnieje pod dwiema nazwami - otrzymanej przy "narodzinach" i potem, jako "przezwisko" - jego mieszkańcy natomiast wolą nie używać ani jednej, ani drugiej. W dokumentach i adresach pocztowych piszą oczywiście Leningrad, ale w rozmowie potocznej mówią po prostu Piter. Bynajmniej nie chodzi tu o politykę, ale o to, że i Leningrad, i Petersburg są raczej trudne do wymówienia, a poza tym ludzie zawsze chętnie nadają przezwiska zamieszkiwanym przez siebie miejscowościom, co w istocie stanowi coś w rodzaju kolejnego etapu przywykania do swojej siedziby. (...) Przede wszystkim jednak miasto nosiło tę nazwę od dwustu lat. W dodatku tchnienie Piotra Wielkiego wciąż jeszcze bardziej daje się tu odczuć niż zapaszek epok późniejszych. A w dodatku ponieważ prawdziwe rosyjskie imię cesarza brzmi: Piotr, Piter dźwięczy jakoś z cudzoziemska, co właśnie odpowiada czemuś zdecydowanie cudzoziemskiemu, obcemu w atmosferze miasta: gmachom o wyglądzie europejskim, a może i jego położeniu w delcie północnej rzeki, płynącej ku pełnemu, wrogiemu morzu. Inaczej mówiąc, u wyjścia z tak bardzo zwykłego świata." (strony 6-7)
"Kiedy tak się zdarza, że wizjoner jest w dodatku cesarzem, wówczas działa bez wszelkiej litości. Określenie metod, których używał Piotr, jako "przymusowe", byłoby zbyt delikatne. Opodatkował wszystko i wszystkich, chcąc zmusić swoich poddanych do podbijania nowych obszarów. Przy Piotrze poddani korony rosyjskiej mieli dość ograniczone możliwości: pobór do wojska albo odprawa na budowę Sankt-Petersburga, przy czym trudno orzez, co bardziej groziło śmiercią. Dziesiątki tysięcy poginęły bezimiennie w błotach newskiej delty, której wyspy zyskały sobie sławę nie lepszą niż współczesny Gułag. Z tą tylko różnicą, że w wieku osiemnastym wiedziałeś, że budujesz, i miałeś szansę, że otrzymasz ostatnie namaszczenie i drewniany krzyż na mogile. (...)
To miasto rzeczywiście wznosi się na kościach swoich budowniczych w tej samej mierze, co na wbitych przez nich słupach. W pewnym stopniu odnosi się to również do każdego innego miejsca w Starym Świecie, ale zazwyczaj historia jakoś potrafi dać sobie radę z niemiłymi wspomnieniami. Petersburg jest za młody, aby można było złagodzić jego mitologię i za każdym razem, kiedy zdarza się tu żywiołowe lub zawczasu obmyślone nieszczęście, można dostrzec w tłumie jakąś "zagłodzoną", pozbawioną wieku twarz z zapadniętymi poblakłymi oczyma, i usłyszeć szept: "Przecie wiadomo, że to miejsce przeklęte!" Wzdrygamy się, ale po chwili, kiedy jeszcze raz chcielibyśmy spojrzeć na mówiącego, nie ma po nim nawet śladu." (strony 8-10)
"W ostatecznym rozrachunku miasto zawdzięcza swój szybki rozwój i świetność powszechnej tam obecności wody. Dwadzieścia kilometrów biegu Newy w obrębie miasta, dzielącej się w samym jego środku na dwadzieścia pięć wielkich i małych odnóg, stwarza mu takie wodne lustro, że narcyzm staje się czymś nieuniknionym. Odbijając się co sekundę w tysiącach metrów kwadratowych płynnego srebrnego amalgamatu, miasto jak gdyby dosłownie jest stale fotografowane przez rzekę, a tak zdjęty metraż wpada do Zatoki Fińskiej, która w słoneczny dzień wygląda jak zbiornica tych oślepiających fotografii. Nic dziwnego, że niekiedy miasto sprawia wrażenie skrajnego egoisty, zajętego wyłącznie swoją własną powierzchownością. Z pewnością w takich miejscach bardziej zwraca się uwagę na fasady niż na wygląd sobie podobnych. Niewyczerpane, przyprawiające o zawrót głowy mnóstwo odbić tych pilastrów, kolumnad i portyków wskazuje naturę tego kamiennego narcyzmu, nasuwa myśl, że, przynajmniej w świecie nieożywionym, można traktować wodę jak skondensowany Czas.
Ale chyba lepiej niż w rzekach i kanałach, owo, jak powiada Dostojewski "najbardziej wymyślone miasto na swiecie" odbija się w literaturze rosyjskiej. Woda może świadczyć jedynie o tym, co widać z wierzchu, może to wszystko, i tylko to, ukazywać. Ukazywanie fizycznego i duchowego wnętrza miasta, jego wpływu na ludzi i na ich świat wewnętrzny, niemal od założenia Petersburga stało się głównym tematem literatury rosyjskiej. Literatura rosyjska w istocie urodziła się nad brzegami Newy." (strony 12-13)
"Wszyscy ci pisarze, którzy pochodzili z arystokracji, szlachty lub duchowieństwa, należeli, jeśli użyć klasyfikacji ekonomicznej, do klasy średniej, która, gdziekolwiek by to było, jest niemal wyłącznym twórcą literatury. Nie licząc dwóch, trzech wyjątków, wszyscy oni żyli z pisania, czyli na tyle ubogo, aby bez komentarzy i zdumienia rozumieć zarówno potrzeby biedniejszych, jak przepych otaczający członków warstwy wyższej. Ci mniej skupiali na sobie ich uwagę choćby dlatego, że prawdopodobieństwo przyłączenia się do nich było o wiele mniejsze. To sprawiło, że mamy niezwykle dokładny, niemal stereoskopowy obraz wnętrzności realnego Sankt Petersburga, ponieważ to właśnie wegetacja stanowi podstawę rzeczywistości; mały człowieczek zawsze jest uniwersalny. W dodatku im piękniejsze jest to, co go bezpośrednio otacza, tym wyraziściej uwidocznia się jego kontrast z owym otoczeniem. Nic więc dziwnego, że ci wszyscy dymisjonowani oficerowie, ubogie wdowy, ograbieni urzędnicy państwowi, głodni dziennikarze, poniżeni kanceliści, suchotniczy studenci i tak dalej, oglądani na tle nienagannie klasycznych, nierzeczywistych portyków, natrętnie prześladowali wyobraźnię pisarzy i zapełniali pierwsze rozdziały rosyjskiej prozy." (strony 14-15)
"Biała noc to noc, kiedy słońce zachodzi ledwo na dwie godziny - zjawisko arcyznane pod szerokościami Północy. To najczarowniejszy okres w mieście: można pisać i czytać bez lampy o drugiej w nocy; ogromne zwały gmachów pozbawionych cienia, z obrębionymi złotem dachami, wyglądają jak kruchy porcelanowy serwis. Wokół taka cisza, że można by dosłyszeć brzęk łyżki upadającej w Finlandii. Przejrzysty, różowy odcień nieba jest tak jasny, że prawie nie może się odbić w błękitnej akwareli rzeki. I mosty, rozdzielone jak wyspy delty, rozplotły ręce i z wolna ruszyły z prądem ku Bałtykowi. W takie noce trudno zasnąć, bo jest zbyt jasno, bo żaden sen nie równa się z tą jawą. Kiedy człowiek, jak woda, nie rzuca cienia." (s. 27)
Pomnik Piotra I w Sankt Petersburgu (Spiżowy Jeździec, 1782) Źródło zdjęcia: http://pl.tripadvisor.com/Attraction_Review-g298507-d301995-Reviews-Bronze_Horseman_Monument_to_Peter_the_Great-St_Petersburg_Northwestern_District.html |
"Kiedy tak się zdarza, że wizjoner jest w dodatku cesarzem, wówczas działa bez wszelkiej litości. Określenie metod, których używał Piotr, jako "przymusowe", byłoby zbyt delikatne. Opodatkował wszystko i wszystkich, chcąc zmusić swoich poddanych do podbijania nowych obszarów. Przy Piotrze poddani korony rosyjskiej mieli dość ograniczone możliwości: pobór do wojska albo odprawa na budowę Sankt-Petersburga, przy czym trudno orzez, co bardziej groziło śmiercią. Dziesiątki tysięcy poginęły bezimiennie w błotach newskiej delty, której wyspy zyskały sobie sławę nie lepszą niż współczesny Gułag. Z tą tylko różnicą, że w wieku osiemnastym wiedziałeś, że budujesz, i miałeś szansę, że otrzymasz ostatnie namaszczenie i drewniany krzyż na mogile. (...)
To miasto rzeczywiście wznosi się na kościach swoich budowniczych w tej samej mierze, co na wbitych przez nich słupach. W pewnym stopniu odnosi się to również do każdego innego miejsca w Starym Świecie, ale zazwyczaj historia jakoś potrafi dać sobie radę z niemiłymi wspomnieniami. Petersburg jest za młody, aby można było złagodzić jego mitologię i za każdym razem, kiedy zdarza się tu żywiołowe lub zawczasu obmyślone nieszczęście, można dostrzec w tłumie jakąś "zagłodzoną", pozbawioną wieku twarz z zapadniętymi poblakłymi oczyma, i usłyszeć szept: "Przecie wiadomo, że to miejsce przeklęte!" Wzdrygamy się, ale po chwili, kiedy jeszcze raz chcielibyśmy spojrzeć na mówiącego, nie ma po nim nawet śladu." (strony 8-10)
Źródło zdjęcia: http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/sankt-petersburg-piotrogrod-leningrad-miasto-trojga-imion/ |
Ale chyba lepiej niż w rzekach i kanałach, owo, jak powiada Dostojewski "najbardziej wymyślone miasto na swiecie" odbija się w literaturze rosyjskiej. Woda może świadczyć jedynie o tym, co widać z wierzchu, może to wszystko, i tylko to, ukazywać. Ukazywanie fizycznego i duchowego wnętrza miasta, jego wpływu na ludzi i na ich świat wewnętrzny, niemal od założenia Petersburga stało się głównym tematem literatury rosyjskiej. Literatura rosyjska w istocie urodziła się nad brzegami Newy." (strony 12-13)
"Wszyscy ci pisarze, którzy pochodzili z arystokracji, szlachty lub duchowieństwa, należeli, jeśli użyć klasyfikacji ekonomicznej, do klasy średniej, która, gdziekolwiek by to było, jest niemal wyłącznym twórcą literatury. Nie licząc dwóch, trzech wyjątków, wszyscy oni żyli z pisania, czyli na tyle ubogo, aby bez komentarzy i zdumienia rozumieć zarówno potrzeby biedniejszych, jak przepych otaczający członków warstwy wyższej. Ci mniej skupiali na sobie ich uwagę choćby dlatego, że prawdopodobieństwo przyłączenia się do nich było o wiele mniejsze. To sprawiło, że mamy niezwykle dokładny, niemal stereoskopowy obraz wnętrzności realnego Sankt Petersburga, ponieważ to właśnie wegetacja stanowi podstawę rzeczywistości; mały człowieczek zawsze jest uniwersalny. W dodatku im piękniejsze jest to, co go bezpośrednio otacza, tym wyraziściej uwidocznia się jego kontrast z owym otoczeniem. Nic więc dziwnego, że ci wszyscy dymisjonowani oficerowie, ubogie wdowy, ograbieni urzędnicy państwowi, głodni dziennikarze, poniżeni kanceliści, suchotniczy studenci i tak dalej, oglądani na tle nienagannie klasycznych, nierzeczywistych portyków, natrętnie prześladowali wyobraźnię pisarzy i zapełniali pierwsze rozdziały rosyjskiej prozy." (strony 14-15)
Źródło zdjęcia: http://wirednewyork.com/forum/showthread.php?t=3723 |
dziękuję za publikację tych wspaniałych (i obszernych) fragmentów w sieci!
OdpowiedzUsuńChyba nikt piękniej nie pisał o Petersburgu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kaye!
O.
O, tak...
Usuń