Ingeborg Bachmann (1926-73) Źródło zdjęcia |
Czytelnik, 1980
„(…) i dzisiejszej nocy rozglądam się w bibliotece wśród moich książek, nie ma między nimi książek kucharskich, muszę natychmiast jakąś kupić, jakie to absurdalne, bo co ja dotychczas czytałam, na co mi się to teraz przydaje, skoro nie mogę tego użyć dla Ivana. Czytałam „Krytykę czystego rozumu”, w blasku 60 watów przy Beatrixgasse, Locke’a, Leibniza i Hume’a, w mrokach Biblioteki Narodowej przy małych lampkach dawałam się bałamucić wszelkim pojęciom z wszelkich epok, od przedsokratyków po „Byt i niebyt”, Kafkę, Rimbauda i Blake’a czytałam przy 25 watach w paryskim hotelu, Freuda, Adlera i Junga przy 360 watach na opustoszałej berlińskiej ulicy, przy akonpaniamencie cichych obrotów szopenowskich etiud, płomienną mowę o wywłaszczeniu własności duchowej studiowałam na plaży pod Genuą, papier był pełen słonych plam i powyginany od słońca, w trzy tygodnie przeczytałam „Komedię ludzką” przy dość wysokiej gorączce, osłabiona antybiotykami, w Klagenfurcie, Prousta czytałam w Monachium do brzasku, aż dekarze wdarli się do pokoiku na mansardzie, czytałam francuskich moralistów i wiedeńskich logików, w opadających pończochach, pod trzydzieści francuskich papierosów dziennie czytałam wszystko, od „De rerum natura” po „Le culte de raison”, chwytałam się za wiersze i filozofię, medycynę i psychologię, w zakładzie dla obłąkanych w Steinhof pracowałam nad anemnezami schizofreników i cierpiących na manie depresyjne, w Auditorium Maximum pisałam skrypty przy ledwie 6 stopniach ciepła, a przy 38 stopniach w cieniu wciąż jeszcze robiłam notatki de mundo, de mente, de moto, po myciu głowy czytałam Marksa i Engelsa, a w zupełnym upojeniu W.I. Lenina, ze wzburzeniem i w pośpiechu czytałam gazety, gazety, gazety, czytałam gazety już jako dziecko, przy piecu, przy rozpalaniu ognia, gazety, czasopisma i kieszonkowce czytałam wszędzie, na wszystkich dworcach, we wszystkich pociągach, w tramwajach, autobusach, samolotach, czytałam wszystko o wszystkim, w czterech językach, fortiter, fortiter, i rozumiałam wszystko, co miałam do przeczytania, a uwolniona na godzinę od wszystkiego, co przeczytałam, kładę się obok Ivana i mówię: Tę książkę, której jeszcze nie ma, napiszę dla ciebie, jeśli naprawdę chcesz. Ale musisz chcieć naprawdę, chcieć, żebym to zrobiła, a ja nigdy nie będę żądać, żebyś ją przeczytał.
Ivan mówi: Miejmy nadzieję, że będzie to książka z dobrym zakończeniem.
Miejmy nadzieję.” (strony 85-86)
Czytam i usmiecham się sama do siebie, bo ile to razy wspominalam lekturę Anny kareniny w grudniowym Paryżu, Hemingwaya pod upalnym niebem wyspy Afrodyty, Browna pod posągiem Avy Gardner w Loret de Mar, przewodnik po Paryżu czytany pod ławka na .... , czy jedno z najpiekniejszych literacko-podrozniczych wspomnien anioly i demony na piazza san pietro, wiele moznaby takich książek wymieniac. Ostatnio wpadł mi do głowy pomyśl zabrania książki do teatru, no bo przecież podczas antraktu moznaby ..., tyle, ze obawiając się reakcji zabieram audiobook a .najwyżej otoczenie pomyśli, zeslucham muzyki, a to przecież nie dziwi tak jak czytanie książek. no tak, a najważniejsza jest i tak ta książka która piszemy co dnia. pozdrawiam w ten szary poranek
OdpowiedzUsuńChyba każdy mol książkowy ma swoje wspomnienia związane z namiętnym czytaniem :) Każdy też ma swoje "patenty". Twój pomysł z wykorzystaniem antraktu na lekturę jest rzeczywiście dość niezwykły ;)
UsuńSzary poranek przekształcił się w piękny, ciepły dzień zwiastujący raczej przedwiośnie niż środek zimy :) Pozdrawiam wieczornie.
dzionek rzeczywiście iście wiosenny, miałam udany spacer po twoim grodzie :-) jak to trzeba uważać z nowym sprzętem, napisalam dzionek a skubany poprawił na członek co nieco wypaczyloby sens tego co chciałam napisać
OdpowiedzUsuńNo, fakt, nowy sprzęt potrafi płatać figle :)
UsuńWażne, że i dzionek, i wieczór były udane :)
Ile to można zawrzeć w jednym zdaniu ;-)
OdpowiedzUsuńCała książka jest napisana na jednym wydechu (góra trzech) :)
Usuń