Jo Nesbo (ur. 1960) - norweski pisarz. Autor słynnego cyklu kryminalnego o Harrym Hole Źródło zdjęcia |
Miarą mojego zapóźnienia w aktualnościach niech będzie fakt, że wczoraj dopiero znalazłam chwilę czasu, aby przejrzeć świąteczne wydanie "Newsweeka". I znalazłam tam bardzo interesujący wywiad Macieja Nowickiego z Jo Nesbo, w którym ujawnia on co nieco o Harrym Hole i swoim stylu pracy. Podzielę się z Wami kilkoma fragmentami, a fanom Nesbo i jego cyklu kryminalnego polecam lekturę całego wywiadu w "Newsweeku".:)
"Seria książek, której bohaterem jest Harry Hole, nie od razu była sukcesem. Przez jakiś czas nazywano mnie na okładkach nowym Stiegiem Larssonem, co miało pomagać w sprzedaży. (...) To mnie potwornie irytowało, bo zacząłem pisać o Harrym Hole w 1997 roku, na długo przed wydaniem "Millennium". Tyle, że minęły lata, zanim mój Harry stał się sławny."
"- Pisze pan na lotniskach i w hotelowych lobby. Dlaczego? Zazwyczaj wyobrażamy sobie, że pisanie najlepiej idzie w samotności, w pokoju wyciszonym ścianami z korka, jak w wypadku Prousta...
- Lubię mieć ludzi wokół siebie, byle nie za blisko. Wtedy łatwiej się koncentruję, bo muszę się schować do swojego świata. Poza tym pisanie w hotelowym lobby czy na lotnisku jest łatwiejsze - nie ma nic innego do roboty."
"- Wielu autorów powieści policyjnych skupia się dziś na opisie społecznego tła. Wątek kryminalny stanowi jedynie pretekst. W pana książkach tak nie jest - fabuła, element zaskoczenia są niezwykle ważne.
- Zawsze lubiłem fabuły. Pisząc kryminał, trzeba być jak iluzjonista - przyciągać uwagę czytelnika, ale jednocześnie nim manipulować. Starać się zwrócić uwagę na prawą rękę, aby coś po kryjomu zrobić lewą. I tak jak iluzjonista pisarz musi zawsze być o krok przed czytelnikiem, by go zaskoczyć. Oczywiście nie za bardzo, bo czytelnik nie lubi wychodzić na głupca."
"- Czego pan najbardziej nie lubi w głównym bohaterze swoich powieści?
- Nie chciałbym mieć takiego przyjaciela. Nie wytrzymałbym z nim. Harry jest strasznie irytujący. Zawsze działa wbrew zdrowemu rozsądkowi. Kiedy ma do wyboru dobre i złe rozwiązanie, wybiera złe: nie pije przez lata, a potem sięga po alkohol. Oczywiście w najgorszym momencie. Bez przerwy wchodzi w konflikt z przełożonymi. Moim zdaniem powinien zacząć ich unikać. Wtedy miałby odrobinę spokoju i większą swobodę działania. Ale zamiast tego znowu wszczyna awanturę. Prowadzi zresztą wojnę z całym światem.
Cel życia Harry'ego to autodestrukcja. Jest w głębi ducha przekonany, że świat byłby lepszy bez niego..."
"Literatura policyjna to doskonały sposób na badanie ludzkiej duszy, ukazanie tego, co skrywa się pod fasadą codzienności, bo opowiada o wydarzeniach skrajnych i wyborach, jakich wtedy dokonujemy. Dlatego przejęła dawną rolę pism religijnych. Sam zresztą używam niezliczonej liczby symboli religijnych. Oczywiście chcemy wiedzieć, czy bohater złapie w końcu przestępcę. Ale przede wszystkim interesuje nas co innego: czy Harry pójdzie do nieba, czy do piekła? Czy ocali nieśmiertelną duszę... I to pewnie jeden z powodów, dla których moje książki są tak popularne w krajach, gdzie katolicyzm jest tak ważny, jak Polska, Włochy albo Chorwacja."
"Rozmawiałem jakiś czas temu z Henningiem Mankellem i zapytałem: "Czy pan pisze o sobie?". A on odpowiedział": "Oczywiście. Każdy pisze o sobie, czy chce, czy nie". Wykorzystałem w Harrym znacznie więcej siebie niż zamierzałem. Harry odwiedził mniej więcej te same miejsca, które ja odwiedziłem. Mieszka w moim poprzednim mieszkaniu, chodzi do tych samych restauracji i spotyka się z kumplami w tych samych pubach. Tak jak Harry jestem raczej samotnikiem. Jedna z poprzednich dziewczyn powiedziała mi: "Jesteś jedynym facetem, jakiego znam, który gdy zaczyna być szczęśliwy, robi się strasznie nerwowy". To prawda - wolę mieć głód emocji, niż się im poddawać."
"Newsweek", nr 51-52/2013
16-29.12.2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz