Tak wyszło, że pierwszą książką Amélie Nothomb, którą przeczytałam, jest „Tak wyszło”. :) Parę razy mój wzrok przyciągały cieniutkie książeczki jej autorstwa, ale jakoś nie zdecydowałam się na ich lekturę. Przyszedł jednak dzień, gdy stwierdziłam, że czas nadrobić braki i wzięłam do domu pierwszą książkę, która wpadła mi w ręce na bibliotecznej półce. Dokonałam więc dość przypadkowego wyboru mojej pierwszej książki pani Nothomb i mam mieszane uczucia, czy dobrze wybrałam…
„Tak wyszło” zaczyna się, gdy na przyjęciu jeden z gości udziela Baptiste’owi Bordave instrukcji, jak powinien się zachować, gdy w jego mieszkaniu umrze człowiek. Rada jest dość niezwykła i mocno niepokoi głównego bohatera. Uczucie niepokoju jest na tyle mocne, że gdy następnego dnia do jego mieszkania wkracza przypadkowy nieznajomy, który chciałby skorzystać z telefonu z uwagi na awarię samochodu, a następnie pada i umiera na jego oczach, Baptiste nie dzwoni po pogotowie, a zaczyna sprawdzać, kim jest zmarły. Gdy okazuje się, że Olaf Sildur jest nieźle sytuowany, w jego wieku i o podobnej powierzchowności, nie namyśla się wiele i postanawia przyjąć jego tożsamość.
Pierwsze kroki to przejażdżka jaguarem do posiadłości Sildura usytuowanej w Wersalu. Okazuje się, że zamieszkuje tam również żona Sildura, niespecjalnie zdziwiona wizytą nieznajomego… Baptiste, pardon Olaf, powoli zapomina o swym poprzednim życiu pogrążony w komforcie i dekadencji, raczący się najlepszymi gatunkami schłodzonego szampana w towarzystwie uroczej żony Olafa…
Niespecjalnie wiem, co napisać o tej książce. O ile początek był intrygujący i zaskakujący, a czytelnik został gładko wprowadzony w surrealistyczne perypetie bohatera, który wchodząc w rolę Olafa musi prowadzić swoiste śledztwo, żeby zorientować się, jaki zawód wykonywał jego poprzednik, o tyle zakończenie książki jest bardzo rozczarowujące. Żaden wątek się nie kończy. Można się oczywiście zastanowić nad tym, jaką pułapką jest dla dzisiejszych ludzi hedonizm i dogadzanie sobie, brak więzi z drugim człowiekiem, ale to wszystko jakieś takie mało konkretne…
Książka pozostawiła mnie kompletnie obojętną. Przeczytałam, skończyłam i nie mam sprecyzowanych wrażeń.
Poniżej cytat, który mnie najbardziej zainteresował:
„Banki są przywiązane do swoich monstrualnie zadłużonych klientów tak samo, jak do swoich miliarderów, zwłaszcza jeśli debet tych pierwszych poprzedziła fortuna: bankierzy wmawiają sobie, że człowiek, który był tak bogaty, potrafi się odkuć. Jeśli nadal tkwi w długach, to dlatego, że zainwestował.”(s. 110)
Hmmm, co racja, to racja, a ja nadal nie wiem, czy twórczość pani Nothomb mi się podoba, czy nie. Chyba muszę sięgnąć po inną książkę jej autorstwa.
Amélie Nothomb (ur. się 1967 r. w Kobe) - belgijska pisarka francuskojęzyczna. Pochodzi ze starej, bardzo zasłużonej i znanej w Belgii rodziny. Jej prapradziadek Jean-Baptiste Nothomb był w 1830 roku jednym z współtwórców konstytucji belgijskiej. Pradziadek Pierre Nothomb był słynnym pisarzem, ojciec Patrick Nothomb jest zawodowym dyplomatą, wieloletnim ambasadorem Belgii na Dalekim Wschodzie, między innymi w Japonii, Laosie, Pekinie, Waszyngtonie oraz w Rzymie. Dzieciństwo i młodość spędziła poza granicami kraju, przenosząc się z rodziną na kolejne placówki, które obejmował ojciec. Jak twierdzi w wywiadach, w najwcześniejszej młodości (od trzeciego roku życia!) nadużywała alkoholu, a przez długie lata była anorektyczką. Mając lat siedemnaście, wróciła na stałe do kraju i zamieszkała w Brukseli. Choć mieszka w Belgii, wszystkie swoje książki wydaje w Paryżu. Od chwili swojego debiutu w 1992 roku ("Higiena mordercy") co roku wydaje nową powieść. Do jej najsłynniejszych książek należą m.in.: "Z pokorą i uniżeniem" (1999), "Pewna forma życia" (2010)
Moja ocena: 3,5 / 6
Autor: Amelie Nothomb
Tytuł oryginalny: Le fait du princeWydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 112
Próbowałam czytać tę książkę, ale mi się nie podobała. Ale inne książki tej pisarki lubię, choć bardzo dawno je czytałam :-).
OdpowiedzUsuńRóżne krążą opinie o jej książkach - od bardzo entuzjastycznych po nie bardzo... Miałam wypożyczyć z biblioteki, ale jakoś mi umknęło. Może niewielka strata.
OdpowiedzUsuńFelicja79, wiele dobrego słyszałam o książkach Amelie Nothomb, a tu takie rozczarowanie... Spróbuję jednak staranniej wybrać kolejną jej książkę :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, przy wyborze tej autorki kierowałam się pozytywnymi opiniami wielu osób, ale może po prostu wybrałam złą książkę. Nie poddaję się, jeszcze na pewno coś przeczytam autorstwa pani Nothomb :)