Różne kryminały w życiu czytałam, retro kryminały również, ale z takim „wallenrodowskim” sposobem prowadzenia śledztwa, jakie pojawia się w „Morderstwie w alei Róż”, jeszcze się nie spotkałam. Nie jest to zarzut, a jedynie konstatacja faktu, gdyż realia, w których rozkrywa się akcja tego kryminału wyjaśniają wszystko: Warszawa w roku 1954, rok po śmierci Stalina, gdy kończy się właśnie budowa Pałacu Kultury i Nauki, daru „bratniego” narodu radzieckiego, gdy polskim ministrem obrony narodowej był radziecki marszałek…
Głównym bohaterem tego kryminału, a wkrótce zapewne serii kryminalnej, jest Ryszard Wirski, funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, który prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR - Bogusława Szczapy. Sytuacja jest trudna, nic nie jest jasne i niczego nie można być pewnym. Kapitanowi Wirskiemu depcze po piętach oficer Urządu Bezpieczeństwa (UB), Mikołaj Kowadło. Wykrycie sprawcy w takich okolicznościach jest nadzwyczaj trudne…
Wirski to mężczyzna dojrzały, doświadczony przez los i historię, a jednak pełen godności i poczucia własnej wartości. Zna on doskonale metody pracy UB, gdyż sam ich doświadczył. Wirski jest profesjonalistą, ma wiedzę, jak powinno wyglądać prawidłowo prowadzone śledztwo z racji swojej służby w policji przed wojną, w czasach „kapitalistycznej Polski” i już ten fakt powoduje, że pozostaje on pod nieprzerwaną czujną obserwacją UB jako element potencjalnie niebezpieczny. I tak ma szczęście, że pozwolono mu nadal mieszkać w jednym pokoju swojego przedwojennego mieszkania w eleganckiej dzielnicy Warszawy, które przetrwało wojenną zawieruchę; w pozostałych pomieszczeniach zakwaterowane są dwie dodatkowe rodziny, "mające oko" na poczynania byłego właściciela nieruchomości. Nic więc dziwnego, że kapitan Wirski realnie ocenia sytuację i nie oczekuje awansu…
Gdy jego ubecki cień – major Kowadło – informuje go, że ma prowadzić śledztwo w sprawie śmierci towarzysza Szczapy, zdaje sobie sprawę, że stoi przed nim zadanie prawie niewykonalne: zadowolenie przełożonych i wszechwładnego UB oraz wykrycie sprawcy tajemniczego przestępstwa dokonanego być może na skutek rozgrywek w obozie władzy. Ma on również świadomość, że wszystkie osoby pojawiające się w śledztwie mogą zostać wykorzystane przez UB jako potencjalne „kozły ofiarne”.
Dlatego też prowadzi śledztwo tak, aby UB nie miało pełnej świadomości, kto pojawia się w kręgu podejrzanych, posuwa się nawet do zatajania czy niszczenia potencjalnych dowodów. Przyznacie, że to dość nietypowe zachowanie jak na oficera śledczego, ale realia stalinizmu usprawiedliwiają takie anormalne zachowania. I właśnie te realia, opisane przez autora z wielką dbałością i pietyzmem zrobiły na mnie największe wrażenie.
Podczas prowadzonego dochodzenia Wirski trafia m. in. na eksterytorialne terytorium Związku Radzieckiego w ówczesnej Warszawie, czyli na teren budowy Pałacu Kultury i Nauki, gdzie przedstawiciele polskich instytucji, łącznie z policją, mogli uzyskać wstęp tylko za zgodą radzieckiego kierownictwa prac budowlanych. Autor zapoznaje nas również z nieznanymi szerzej faktami z historii budowy metra w Warszawie.
Mało kto już pamięta, czym był stalinizm, jak panoszyli się radzieccy towarzysze, jak wszechwładną i bezlitosną siłą niszczącą niewinnych ludzi było UB. Warto przeczytać tę książkę choćby dla poczucia atmosfery grozy tamtych lat, gdyż profesor Cegielski potrafi przekazać czytelnikowi nastrój tamtej epoki w naprawdę przystępny sposób.
Bohater tego kryminału również jest niebanalną osobowością i przyciąga uwagę czytelnika, chociaż jego zaangażowanie w afery sercowe wydaje się dość mało wiarygodne. Może mam ograniczoną wyobraźnię, ale wydaje mi się, że 60-latek „po przejściach” jednak nie cieszyłby się aż takim wzięciem u kobiet o połowę młodszych od niego, gdyby pióro i wyobraźnia autora mu na to nie pozwoliły. :)
Końcówka ery stalinizmu, w czasie której rozgrywa się akcja tego kryminału oraz sylwetka bohatera przykuwają uwagę czytelnika, ale intryga kryminalna schodzi jednak na drugi plan, chociaż też jest ciekawa, pokazująca styl życia elity partyjnej i rozmaite intrygi, które rozgrywały się za bardzo szczelnymi kulisami… Muszę jednak przyznać, że w miarę upływu czasu coraz mniej mnie interesowało, kto zabił towarzysza Szczapę.
Sądzę, że autor nie poprzestanie na jednej książce. Podejrzewam, że „sequel” czeka nas już niebawem, choć przyznam, że moją ciekawość wzbudzają losy kapitana Wirskiego przed wojną. Chętnie przeczytałabym „prequel”. :)
Głównym bohaterem tego kryminału, a wkrótce zapewne serii kryminalnej, jest Ryszard Wirski, funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, który prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR - Bogusława Szczapy. Sytuacja jest trudna, nic nie jest jasne i niczego nie można być pewnym. Kapitanowi Wirskiemu depcze po piętach oficer Urządu Bezpieczeństwa (UB), Mikołaj Kowadło. Wykrycie sprawcy w takich okolicznościach jest nadzwyczaj trudne…
Wirski to mężczyzna dojrzały, doświadczony przez los i historię, a jednak pełen godności i poczucia własnej wartości. Zna on doskonale metody pracy UB, gdyż sam ich doświadczył. Wirski jest profesjonalistą, ma wiedzę, jak powinno wyglądać prawidłowo prowadzone śledztwo z racji swojej służby w policji przed wojną, w czasach „kapitalistycznej Polski” i już ten fakt powoduje, że pozostaje on pod nieprzerwaną czujną obserwacją UB jako element potencjalnie niebezpieczny. I tak ma szczęście, że pozwolono mu nadal mieszkać w jednym pokoju swojego przedwojennego mieszkania w eleganckiej dzielnicy Warszawy, które przetrwało wojenną zawieruchę; w pozostałych pomieszczeniach zakwaterowane są dwie dodatkowe rodziny, "mające oko" na poczynania byłego właściciela nieruchomości. Nic więc dziwnego, że kapitan Wirski realnie ocenia sytuację i nie oczekuje awansu…
Gdy jego ubecki cień – major Kowadło – informuje go, że ma prowadzić śledztwo w sprawie śmierci towarzysza Szczapy, zdaje sobie sprawę, że stoi przed nim zadanie prawie niewykonalne: zadowolenie przełożonych i wszechwładnego UB oraz wykrycie sprawcy tajemniczego przestępstwa dokonanego być może na skutek rozgrywek w obozie władzy. Ma on również świadomość, że wszystkie osoby pojawiające się w śledztwie mogą zostać wykorzystane przez UB jako potencjalne „kozły ofiarne”.
Dlatego też prowadzi śledztwo tak, aby UB nie miało pełnej świadomości, kto pojawia się w kręgu podejrzanych, posuwa się nawet do zatajania czy niszczenia potencjalnych dowodów. Przyznacie, że to dość nietypowe zachowanie jak na oficera śledczego, ale realia stalinizmu usprawiedliwiają takie anormalne zachowania. I właśnie te realia, opisane przez autora z wielką dbałością i pietyzmem zrobiły na mnie największe wrażenie.
Podczas prowadzonego dochodzenia Wirski trafia m. in. na eksterytorialne terytorium Związku Radzieckiego w ówczesnej Warszawie, czyli na teren budowy Pałacu Kultury i Nauki, gdzie przedstawiciele polskich instytucji, łącznie z policją, mogli uzyskać wstęp tylko za zgodą radzieckiego kierownictwa prac budowlanych. Autor zapoznaje nas również z nieznanymi szerzej faktami z historii budowy metra w Warszawie.
Mało kto już pamięta, czym był stalinizm, jak panoszyli się radzieccy towarzysze, jak wszechwładną i bezlitosną siłą niszczącą niewinnych ludzi było UB. Warto przeczytać tę książkę choćby dla poczucia atmosfery grozy tamtych lat, gdyż profesor Cegielski potrafi przekazać czytelnikowi nastrój tamtej epoki w naprawdę przystępny sposób.
Bohater tego kryminału również jest niebanalną osobowością i przyciąga uwagę czytelnika, chociaż jego zaangażowanie w afery sercowe wydaje się dość mało wiarygodne. Może mam ograniczoną wyobraźnię, ale wydaje mi się, że 60-latek „po przejściach” jednak nie cieszyłby się aż takim wzięciem u kobiet o połowę młodszych od niego, gdyby pióro i wyobraźnia autora mu na to nie pozwoliły. :)
Końcówka ery stalinizmu, w czasie której rozgrywa się akcja tego kryminału oraz sylwetka bohatera przykuwają uwagę czytelnika, ale intryga kryminalna schodzi jednak na drugi plan, chociaż też jest ciekawa, pokazująca styl życia elity partyjnej i rozmaite intrygi, które rozgrywały się za bardzo szczelnymi kulisami… Muszę jednak przyznać, że w miarę upływu czasu coraz mniej mnie interesowało, kto zabił towarzysza Szczapę.
Sądzę, że autor nie poprzestanie na jednej książce. Podejrzewam, że „sequel” czeka nas już niebawem, choć przyznam, że moją ciekawość wzbudzają losy kapitana Wirskiego przed wojną. Chętnie przeczytałabym „prequel”. :)
Tadeusz Cegielski (ur. 1948) - historyk, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, wolnomularz. Ojciec Maxa Cegielskiego - dziennikarza i pisarza. Od 1992 r. pełni funkcję redaktora naczelnego "Ars Regia" poświęconego wolnomularstwu.
Moja ocena: 5 / 6
Autor: Tadeusz Cegielski
Wydawnictwo: WAB
Seria: Mroczna seria
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 432
Mam tę książkę już od jakiegoś czasu na celowniku, ale po Twojej recenzji widzę, że trzeba przyspieszyć z lekturą... Bardzo mnie interesuje!
OdpowiedzUsuńJa też właśnie przymierzam sie do Alei, przymierzam i w końcu chyba sie za nią wezmę:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko i Aneto, naprawdę polecam! :)
OdpowiedzUsuńTo też swego rodzaju dyskusja z produkcyjniakami z czasów stalinowskich - takie odnoszę wrażenie. Chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńNutto, myślę, że Ci się spodoba :) Nie jestem znawcą, ale wydaje mi się, że kryminałów współczesnych osadzonych w stalinowskich realizach nie ma zbyt wielu :)
OdpowiedzUsuńmoje klimaty i czasy, które w literaturze lubię, na pewno sięgnę
OdpowiedzUsuńKasia.eire, mam nadzieję, że spodoba Ci się ta książka :)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja. Właśnie przeczytałam książkę "Szepty" Orlando Figasa - w której autor przedstawia życie w stalinowskiej Rosji. Bardzo wzruszająca pozycja.
OdpowiedzUsuńStalinizm to były straszne lata... Na razie mam na półce książkę Figesa o historii kultury rosyjskiej, ale zwrócę uwagę również na "Szeptem". Jeśli interesuje Cię bolszewicka Rosja to polecam "Pokonanych" Iriny Gołowkiny. Moją opinię znajdziesz na blogu. Świetna rzecz, ale dość trudna do zdobycia.
Usuń