Małżeństwo Mellerów zakochało się w Gruzji, czego dowodem jest ta książka, a przede wszystkim zorganizowanie własnego ślubu i wesela w tym zakaukaskim kraju wśród tamtejszych przyjaciół w prawdziwie gruzińskim stylu, którego specyfikę poznajemy w “Gaumardżos”. Tytuł książki jest w mojej opinii idealny - pochodzi z języka gruzińskiego i odnosi się do tradycji biesiady, istotnego czynnika tożsamości gruzińskiej. A co oznacza? „Na zdrowie!”, zawołanie niezbędne podczas gruzińskiej uczty, ale także "Życzę ci zwycięstwa!".
Nie jest to książka podróżnicza ani przewodnik. Nie można jej również potraktować ja ko reportażu. Jest wszystkim po trochu, swoistym misz-maszem. „Gaumardżos” to wyznanie miłości do Gruzji i Gruzinów. Autorzy piszą o niełatwej, często bolesnej historii tego kraju, o ukochanych miejscach i o tradycjach ze szczególnym uwzględnieniem jedynych w swoim rodzaju gruzińskich uczt i toastów, które w tym kraju nie są tylko zwyczajem, lecz prawdziwą sztuką.
Marcin Meller jest zafascynowany Gruzją od lat 90-tych, gdy trafił tam jako korespondent wojenny i niejednokrotnie przeżywał chwile grozy, które zresztą znalazły odzwierciedlenie w tekstach zamieszczonych w „Gaumardżos”. Jego żona, współautorka książki, zaraziła się tym uczuciem właśnie od niego.
Jest to lektura ciepła, sympatyczna i energetyczna. Poznajemy specyfikę kraju i ludzi, poznajemy najbardziej ulubione zakątki autorów, dzięki czemu po raz pierwszy mogłam zetknąć się z egzotycznie brzmiącymi nazwami gruzińskich krain: Chewsuretią, Swanią, Tuszetią czy Adżarią. Książka nie mogła się też obyć bez odniesień do najsłynniejszego chyba Gruzina w dziejach, czyli Józefa Stalina, ale przy okazji poznajemy powszechnie szanowaną i wielbioną przez Gruzinów postać królowej Tamary, której istnienia my – nie zaczadzeni gruzjofilią - nie znamy. Poprawka, nie znaliśmy przed lekturą „Gaumardżos”. :)
Nie ma większego sensu to streszczać kolejnych tekstów, każdy dotyczy innego zagadnienia, a ich autorami są albo Marcin Meller, albo Anna Dziewit Meller. Mnie zdecydowanie bardziej odpowiada styl pisarski Marcina Mellera, który w moim przekonaniu bardziej prawdziwie oddał ducha gruzińskiego; mam tu na myśli zarówno jego reporterskie relacje z wojennej zawieruchy lat 90-tych, czy to z codziennych kontaktów z gruzińskimi przyjaciółmi. Potrafi z nich stworzyć małą perełkę literacką budzącą przerażenie grozą sytuacji lub pobudzającą do śmiechu dzięki niezaprzeczalnemu komizmowi w opisach gruzińskich zwyczajów i stosunków międzyludzkich. Teksty Anny Dziewit-Meller odebrałam dość letnio, nie są w mojej opinii tak zaangażowane jak Marcina i czasem nietrafione. No, powiedzmy jeden mi się zdecydowanie nie spodobał, w którym autorka – jak się wydaje – „na siłę” szukała przejawów feminizmu w gruzińskiej codzienności. :) Eksperyment odnalezienia młodzieńczej miłości z Gruzji przez Katarzynę Pakosińską też mnie jakoś specjalnie nie zauroczył.
Spod pióra Marcina Mellera wyszedł też bodaj najbardziej wstrząsający tekst w tym wydawnictwie pt. „6833 do Batumi” opowiadający historię porwania samolotu przez grupę młodych gruzińskich inteligentów nie mogących się pogodzić z siermiężną i beznadziejną rzeczywistością lat 80-tych XX wieku z tajemniczą, niewyjaśnioną nigdy rolą Eduarda Szewardnadze, ówczesnego komunistycznego władcy Gruzińskiej SRR. Ten tekst to dla mnie absolutny numer 1 tego wydawnictwa.
Książka jest pięknie wydana, tekstowi towarzyszą zdjęcia, które są wartościowym uzupełnieniem tej publikacji. „Gaumardżos” to smakowita lektura i to wcale nie z uwagi na kulinarne konotacje tytułu czy z powodu okładkowego zdjęcia autorów objadających się gruzińskimi specjałami. Ta książka celebruje radość życia, a oprócz tego przybliża czytelnikom historię, kulturę i specyfikę tej kaukaskiej krainy, w której żyją otwarci, szczerzy, dumni i świadomi swej odrębności ludzie. Nie będąc przewodnikiem, książka zachęca do wyjazdu do Gruzji, choć to określenie jest eufemizmem z mojej strony; po lekturze książki chce się tam być, poczuć ten wspaniały nastrój i spotkać niezwykłych, otwartych ludzi. Jednak dzięki tekstom Marcina Mellera ta książka nie jest jedynie kolorową pocztówką, a skłania do zastanowienia się nad losami tego dumnego narodu.
Anna Dziewit-Meller - ur. 1981. Dziennikarka i reporterka. Publikowała m.in. w
"Polityce" i "Wysokich Obcasach". W "Dzień Dobry TVN" oraz w radiu Chillizet poleca
książki warte przeczytania.
Marcin Meller - ur. 1968. Ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował m.in. jako reporter w "Polityce" (dzięki czemu pierwszy raz trafił do Gruzji), jako gospodarz reality-show "Agent", w programie "Dzień Dobry TVN". Od 2009 roku prowadzi w TVN24 "Drugie śniadanie mistrzów".
Autorzy: Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 392
Przeczytalam te ksiazke, jak tylko wyszla i bardzo mi sie podobala. Jest na prawde porywajaca!
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta!
Usuńna pewno przeczytam, Gruzja zawsze mnie interesowała, więc czuję, że książka przypadłaby mi o gustu :)
OdpowiedzUsuńpo lekturze tej książki łatwo stać się gruzjofilem. :)
UsuńKsiążkę z pewnością przeczytam. Jedna z ulubionych moich książek traktuje też o Gruzji ( "Toast za przodków" W. Góreckiego, którą wszędzie i zawsze będę reklamować ). Nie dziwię się, że ten kraj stał się tak popularny wśród polskich turystów - Polacy i Gruzini wydają się być w wielu sprawach do siebie podobni, no i darzymy się wzajemnie sympatią.
OdpowiedzUsuńO tak, mamy wiele wspólnego! Dobrze, że wspomniałaś o książce Góreckiego. postaram się jej poszukać. :)
Usuń"Toast za przodkow" to rewelacyjna ksiazka. Goraco polecam!
UsuńDziękuję za polecenie tej książki!
Usuń